Ignorujac podwladnego, Brunetti podszedl do kobiety. Spojrzala nan, poznala go, ale sie nie usmiechnela. Miala kamienna twarz.

– Pusccie ja – rzekl.

Mezczyzni nie reagowali.

– Pusccie ja – powtorzyl spokojnym glosem.

Tym razem usluchali, ale obaj przezornie odsuneli sie od niej o krok.

– Signora Concetta, skad pani wiedziala?

Pytanie jej, dlaczego to zrobila, komisarz uznal za zbedne.

Niezdarnie, jakby kazdy ruch sprawial jej bol, skrzyzowala rece na piersiach.

– Moj Peppino wszystko mi powiedzial.

– A konkretnie co?

– Ze teraz zarobi dosc pieniedzy, zebysmy mogli jechac do domu. Wrocic do domu. Tak dawno nie bylam w domu.

– Co jeszcze pani powiedzial, signora? Mowil o tamtych obrazach?

Mezczyzna z serwetka przerwal mu piskliwym glosem:

– Kimkolwiek pan jest, chce uprzedzic, ze jestem adwokatem signora Viscardiego, i ostrzegam przed udzielaniem informacji tej kobiecie. Popelnila morderstwo, ktorego bylem swiadkiem, i nie wolno z nia rozmawiac, dopoki nie przybedzie policja.

Brunetti nan zerknal, a pozniej spojrzal w dol na Viscardiego.

– Jemu adwokat juz niepotrzebny – rzekl i zwrocil sie do matki Ruffola: – Signora, co pani powiedzial Peppino?

Starala sie mowic jasno, unikajac gwary, bo przeciez rozmawiala z policja.

– Wszystko. O obrazach tez. Wiedzialam, ze moj Peppino mial sie z panem spotkac. Byl bardzo przestraszony. Bal sie tego czlowieka – wskazala Viscardiego. – Znalazl cos, co go bardzo przerazilo. – Przeniosla wzrok z Viscardiego na komisarza. – Czy juz moge stad odejsc, dottore? Wykonalam swoje zadanie.

Mezczyzna z serwetka znowu sie odezwal.

– Pan zadaje tej kobiecie pytania sugerujace odpowiedz i jako naoczny swiadek zloze stosowne zeznania.

Wyciagnawszy reke, Brunetti wzial signore Concette pod pache.

– Pozwoli pani, signora – rzekl i skinal na Vianella, ktory natychmiast znalazl sie obok niego. – Prosze isc z tym panem. On ma lodz i zawiezie pania do komendy.

– Tylko nie lodzia – powiedziala. – Boje sie wody.

– To bardzo bezpieczna lodz, signora – zapewnil ja sierzant.

– Pojedzie pan z nami, dottore? – zwrocila sie do Brunettiego.

– Nie, signora. Musze tu zostac.

– Moge mu ufac? – spytala, wskazujac na Vianella.

– Owszem, signora. Moze mu pani ufac.

– Slowo?

– Tak, slowo honoru.

– Dobra, idziemy do lodzi.

Ruszyla z Vianellem, ktory musial sie zgiac, zeby prowadzic ja pod reke. Po dwoch krokach przystanela i odwrocila sie do Brunettiego.

– Dottore?

– Slucham, signora Concetta.

– Te obrazy sa w moim domu.

Po tych slowach odeszla z sierzantem.

Dopiero potem komisarz odkryl, ze choc spedzila w Wenecji dwadziescia lat, nigdy nie plynela lodzia – jak wiekszosc sycylijskich gorali, panicznie bala sie wody. Kiedy po poludniu wszedl do jej mieszkania, znalazl trzy skradzione obrazy, pociete na kawalki tymi samymi nozyczkami, ktorymi niegdys go zaatakowala. Tym razem zabraklo Peppina, zeby ja powstrzymal, wiec calkowicie zniszczyla plotna, z ktorych pozostaly jedynie kolorowe strzepy, swiadczace o jej zgryzocie. Brunetti nie byl zaskoczony, kiedy sie dowiedzial, ze wiele osob uznalo to za dowod jej oblakania – kazdy moglby zabic czlowieka, ale tylko szaleniec zniszczylby obraz Guardiego.

Dwa dni pozniej po kolacji zadzwonil telefon. Odebrala Paola. Mowila cieplym tonem, czesto sie smiejac, co swiadczylo, ze rozmawia ze swoimi rodzicami. Po dluzszym czasie, minelo bowiem niemal pol godziny, wyjrzala na taras i rzekla:

– Guido, moj ojciec prosi cie na chwile. Chcialby z toba zamienic pare slow.

Brunetti wszedl do salonu i podniosl sluchawke.

– Dobry wieczor – powiedzial.

– Dobry wieczor, Guido – odezwal sie hrabia. – Mani dla ciebie kilka wiadomosci.

– O tym wysypisku?

– Wysypisku? – powtorzyl tesc udajac, ze nie pamieta.

– Wysypisku nad jeziorem Barcis.

– A, chodzi ci o ten plac budowy. Zajal sie nim w tym tygodniu pewien prywatny przedsiebiorca transportowy. Caly teren zostal oczyszczony, wszystko usunieto i zrownano buldozerami.

– Plac budowy?

– Tak, wojsko postanowilo przeprowadzic tam pomiary radiacji gruntu, ogrodzic caly teren i zbudowac jakis zaklad doswiadczalny. Naturalnie calkowicie zautomatyzowany, ludzie nie beda w nim pracowali.

– Czyje wojsko, ich czy nasze?

– Jak to czyje? Oczywiscie, ze nasze.

– Gdzie to wszystko wywieziono?

– Chyba do Genui, ale ten moj znajomy, ktory mi o tym mowil, nie wchodzil w szczegoly.

– Ty wiedziales, ze to robota Viscardiego, prawda?

– Guido, nie podoba mi sie ten twoj oskarzycielski ton – ostro zareagowal hrabia.

Brunetti go nie przeprosil. Milczal.

– Wiedzialem bardzo wiele o signorze Viscardim, Guido, ale on byl poza moim zasiegiem.

– Teraz juz nikt go nie dosiegnie – rzekl komisarz, choc fakt, ze moze to powiedziec, nie sprawial mu satysfakcji.

– Probowalem dac ci to do zrozumienia.

– Nie zdawalem sobie sprawy, ze on byl az tak potezny.

– Istotnie byl, ale jego wuj – tu hrabia wymienil nazwisko pewnego ministra – jest znacznie potezniejszy. Rozumiesz?

Brunetti rozumial wiecej, niz pragnal.

– Chcialbym cie prosic o jeszcze jedna przysluge.

– Guido, w tym tygodniu i tak uczynilem dla ciebie bardzo wiele, nawet wbrew swoim wlasnym interesom.

– Tym razem nie dla siebie.

– Guido, przysluge zawsze robi sie temu, kto o nia prosi, zwlaszcza jesli dotyczy kogos innego.

Komisarz nic na to nie powiedzial.

– No, wiec co to za sprawa? – spytal hrabia.

– Jest pewien oficer karabinierow, niejaki Ambrogiani. Wlasnie zmieniono mu przydzial i wysylaja go na Sycylie. Czy mozesz dopilnowac, zeby nic mu sie tam nie przydarzylo?

– Ambrogiani? – powtorzyl hrabia, jakby go interesowalo wylacznie nazwisko.

– Tak.

– Zobacze, co sie da zrobic, Guido.

– Bylbym bardzo wdzieczny.

– Przypuszczam, ze tak samo jak major Ambrogiani.

– Dziekuje.

Вы читаете Smierc Na Obczyznie
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×