– Nie ma za co, Guido. Wracamy w przyszlym tygodniu.
– To dobrze. Przyjemnych wakacji!
– Tak, na pewno beda przyjemne. Dobranoc, Guido.
– Dobranoc.
Kiedy Brunetti odkladal sluchawke, nagle sobie przypomnial pewien fragment tej rozmowy i az go zmrozilo. Stal jak wryty, wpatrujac sie w swoja dlon, ktorej nie mogl oderwac od sluchawki. Hrabia znal stopien Ambrogianiego. Komisarz nazwal go oficerem, lecz tesc powiedzial: „major Ambrogiani”. Hrabia wiedzial o Gamberetcie, mial wspolne interesy z Viscardim, a teraz sie okazalo, ze zna stopien Ambrogianiego. Co jeszcze wie? I w czym jeszcze macza palce?
Paola stala na tarasie. Brunetti wyszedl z salonu, zatrzymal sie obok zony i objal ja za ramiona. Na niebie od zachodu gaslo ostatnie swiatlo dnia.
– Dni robia sie coraz krotsze, prawda? – spytala.
Mocniej tulac ja do siebie, pokiwal glowa.
Trwali tak przez pewien czas. Wtem odezwaly sie dzwony, najpierw te mniejsze z San Polo, a potem nad miastem i kanalami rozlegly sie donosne, wladcze tony San Marco.
– Guido, chyba Raffi sie zakochal – rzekla Paola liczac, ze to wlasciwy moment, by o tym napomknac.
Brunetti stal obok matki swojego jedynego syna, myslac o rodzicach i ich milosci do dzieci. Milczal tak dlugo, ze Paola sie odwrocila i na niego spojrzala.
– Guido, czemu ty placzesz?
Donna Leon