– Nie pytaj mnie.

– Symboliczny artefakt?

– Albo rytualna herbatka na czesc trupa.

Patrzyla na trzymany w rekawiczce okruch porcelany, zastanawiajac sie. Nagle poczula zaciskajacy sie wezel w zoladku. Dotarla do niej przerazajaca swiadomosc, ze gdzies juz sie zetknela z identycznymi okolicznosciami.

Przeciecie gardla.

Zwiazanie tasma klejaca.

Wlamanie noca przez okno.

Ofiara lub ofiary zaskoczone podczas snu.

I zaginiecie kobiety.

– Gdzie jest sypialnia?

– Pytanie bylo zgodne z logika, w rzeczywistosci jednak nie chciala tam pojsc, bala sie tam pojsc.

– Wlasnie mialem cie tam zaprowadzic.

Korytarz prowadzacy do sypialni byl udekorowany czarno-bialymi fotografiami w ramkach. Fotografie roznily sie od zdjec wiszacych w wiekszosci domow, nie przedstawialy szczerzacych zeby ludzi. Byly to akty kobiece, anonimowe ciala o wyciemnionych lub odwroconych od kamery twarzach. Kobieta obejmujaca drzewo, gladkosc jej skory kontrastujaca z szorstka kora. Siedzaca kobieta, pochylona do przodu, dlugie blond wlosy opadajace kaskada miedzy nagimi udami. Kobieta probujaca dosiegnac nieba, cialo splywajace potem z wysilku.

Rizzoli zatrzymala sie, zeby obejrzec zdjecie, ktore wisialo przekrzywione.

– Na wszystkich jest ta sama kobieta – powiedziala.

– To ona.

– Zona Veagera?

– Tak.

Czy nie sadzisz, ze byli perwersyjni?

Popatrzyla na artystycznie wycieniowane cialo Gail Veager.

– Nie widze tu zadnej perwersji.

To sa piekne zdjecia.

– Moze masz racje.

Sypialnia jest tutaj – wskazal na otwarte drzwi.

Stanela na progu.

Przed soba miala loze iscie krolewskich rozmiarow. Koldry byly odrzucone, jak gdyby spiacy zostali gwaltownie wyrwani ze snu. Na puszystym rozowym dywanie widac bylo wyraznie dwie wygladzone sciezki, prowadzace od lozka do progu.

– Zostali wywleczeni z lozka – zauwazyla Rizzoli.

Korsak skinal glowa.

– To musialo tak sie potoczyc.

Morderca zaskakuje ich w lozku. Jakims sposobem zmusza do posluszenstwa, zwiazuje im przeguby rak i kostki nog i ciagnie po dywanie na korytarz, gdzie podloga jest juz drewniana.

Zdumiewaly ja dzialania mordercy.

Wyobrazila sobie, ze stoi w tym samym miejscu co ona, przypatrujac sie spiacej parze. Wysoko nad lozkiem niezasloniete okno wpuszcza dosc swiatla, zeby odroznic mezczyzne od kobiety.

Podchodzi najpierw do doktora Veagera.

To logiczne.

W pierwszej kolejnosci powinien unieszkodliwic mezczyzne.

Kobiete zostawia na pozniej.

Tyle potrafila sobie wyobrazic.

Morderca skrada sie ku mezczyznie i atakuje go.

Nie mogla zrozumiec dalszego ciagu jego dzialania.

– W jakim celu ich przenosil? – zastanawiala sie glosno.

– Dlaczego nie zabil doktora Veagera na miejscu?

Po co wyciagnal ich z sypialni?

– Nie wiem.

– Korsak wskazal na wnetrze pomieszczenia.

– Wszystko zostalo sfotografowane.

Mozesz wejsc.

Weszla niechetnie, ostroznie okrazajac slady wleczenia malzonkow po dywanie, i zblizyla sie do lozka. Krwi nie bylo ani na przescieradle, ani na koldrach. Na jednej z poduszek pozostal kosmyk dlugich, jasnych wlosow.

Po tej stronie spala pani Veager, pomyslala.

Stojaca na toaletce, oprawiona w ramke fotografia Veagerow potwierdzala, ze Gail byla blondynka. W dodatku piekna, o jasnoblekitnych oczach i glebokiej opaleniznie, usianej drobnymi piegami. Obejmujacy ja ramieniem maz promieniowal zadowoleniem, swiadomy swojej imponujacej postury. Nie wygladal na czlowieka, ktory by sie spodziewal, ze zakonczy zycie w samej bieliznie, ze zwiazanymi rekami i nogami.

– Tam, na krzesle – powiedzial Korsak.

– Co?

– Spojrz na nie.

Odwrocila glowe w tamta strone.

W rogu sypialni stalo antyczne krzeslo ze szczebelkowym oparciem. Na siedzeniu lezala zlozona koszula nocna. Zblizywszy sie, zobaczyla na kremowym atlasie czerwone plamy. Poczula, ze jeza jej sie wlosy na karku. Przez kilka sekund nie mogla oddychac. Uniosla rog koszuli.

Pod spodem byly dalsze plamy.

– Nie wiemy, czyja to krew – stwierdzil Korsak.

– Moze doktora Veagera, a moze jego zony.

– Koszula zostala poplamiona, zanim ja zlozyl.

– Ale w tym pokoju nie ma zadnych innych sladow krwi, co oznacza, ze zostala poplamiona gdzies indziej i dopiero potem przyniesiona do sypialni.

Zlozyl ja starannie i umiescil na krzesle, jakby zostawial prezent na pozegnanie.

– Zrobil przerwe.

– Czy to ci cos mowi?

Przelknela sline.

– Wiesz dobrze, ze tak.

– Wyglada na podpis twojego rzezimieszka.

– Nie, to ktos inny.

Wszystko wyglada inaczej.

Chirurg nigdy nie atakowal malzenstw.

– Zlozona koszula nocna.

Ofiary zaskoczone w lozku.

Wykorzystanie tasmy klejacej do ich skrepowania.

– Warren Hoyt wybieral samotne kobiety.

Ofiary, nad ktorymi mogl szybko zapanowac.

– Zwroc uwage na podobienstwa!

– Twierdze, ze mamy do czynienia z nasladowca. Z jakims swirem, ktory naczytal sie o Chirurgu.

Rizzoli patrzyla na koszule nocna, przypominajac sobie tamte sypialnie, tamte

Вы читаете Skalpel
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×