sceny smierci. To sie dzialo przed rokiem, owego niezwykle goracego lata – takiego jak tegoroczne – kiedy kobiety spaly przy otwartych oknach, a czlowiek nazwiskiem Warren Hoyt zakradal sie do ich domow. Przynosil z soba szalenstwo i skalpel, za pomoca ktorego popelnial rytualne zbrodnie. Jego ofiary byly przytomne i czuly kazde ciecie ostrza.

Rizzoli spogladala na koszule, a w wyobrazni widziala pospolita, niczym sie niewyrozniajaca twarz Hoyta; twarz, ktora do tej pory wraca do niej w koszmarnych snach.

Ale to nie jego dzielo.

Warren Hoyt siedzi zamkniety w miejscu, z ktorego nie moze uciec. Wiem to, bo sama go tam wpakowalam.

– „Boston Globe” opisal kazdy soczysty szczegol – powiedzial Korsak.

– Twoj chlopak znalazl sie nawet na lamach „New York Timesa”.

Nasz morderca stara sie go nasladowac.

– Nie.

Ten robi rzeczy, ktorych nigdy nie robil Hoyt. Wyciaga swoje ofiary z lozka i przenosi do innego pokoju. Opiera mezczyzne w pozycji siedzacej o sciane, a potem podrzyna mu gardlo. To wyglada na egzekucje albo czesc rytualu. Pozostaje kobieta. Mezczyzne zabija, ale co robi z kobieta?

– Umilkla, bo nagle przypomniala sobie okruch porcelany na podlodze. Rozbita filizanke.

Mysl dotyczaca znaczenia tego szczegolu zmrozila ja niczym podmuch lodowatego wiatru. Nie mowiac nic wiecej, wyszla z sypialni i wrocila do salonu. Podeszla do miejsca, w ktorym znaleziono zwloki doktora. Ze wzrokiem utkwionym w podloge zataczala coraz szersze polkola, zwracajac uwage na uklad kropel krwi.

– Rizzoli? – odezwal sie Korsak.

Odwrocila sie w strone okien, oslepiona blaskiem slonca.

– Teraz jest za jasno. – Za duzo okien, zeby dalo sie je wszystkie zaslonic. – Musimy tu wrocic wieczorem.

– Zamierzasz uzyc Lumalite?

– Potrzebne nam bedzie ultrafioletowe swiatlo.

– Czego sie spodziewasz?

Wskazala na sciane.

– Tam siedzial doktor Veager, zanim umarl. – Nasz sprawca przywlokl go z sypialni. – Oparl o sciane, z twarza skierowana ku srodkowi pokoju.

– Tak bylo.

– Po co go tam posadzil?

Po co zadal sobie trud ciagniecia ofiary, ktora zyla? Musial byc jakis powod.

– Jaki?

– Doktor zostal tutaj przywleczony, zeby byc swiadkiem czegos, co mialo sie zdarzyc w tym pokoju. Wyraz przerazenia na twarzy Korsaka swiadczyl, ze w koncu zrozumial.

Spojrzal na miejsce, gdzie zwiazany doktor Veager gral role jedynego widza w teatrze horroru.

– Jezu! – jeknal.

– Pani Veager.

Rozdzial 2

Jane Rizzoli przyniosla do domu pizze kupiona w naroznym barze i wygrzebala z dna lodowki przedpotopowa glowke salaty.

Obierala zewnetrzne, brazowe liscie tak dlugo, az udalo jej sie dotrzec do w miare nadajacej sie do zjedzenia czesci. Salata byla blada i nieapetyczna, wiec jadla ja nie dla przyjemnosci, lecz z rozsadku. Nie miala czasu na przyjemnosci; jadla, zeby miec energie niezbedna podczas nadchodzacego wieczoru, ktorego bynajmniej nie wygladala z niecierpliwoscia.

Patrzac na jaskrawe plamy pomidorowego sosu na talerzu, po kilku kesach przestala jesc.

Nie pozbedziesz sie koszmarow, pomyslala. Zdaje ci sie, ze jestes odporna, ze jestes dosc silna, dosc wyizolowana, zeby z nimi zyc. Wiesz, jak grac swoja role, jak blefowac, ale nie wyrzucisz z pamieci tamtych twarzy. Oczy zamordowanych beda ciagle na ciebie patrzyly.

Czy Gail Veager tez juz nie zyje?

Spojrzala na swoje rece, na blizny na obu dloniach, przypominajace rany po ukrzyzowaniu. Bolaly ja, kiedy robilo sie zimno i wilgotno, przypominajac, co przed rokiem zrobil z nia Warren Hoyt w dniu, w ktorym przewiercil jej dlonie swoimi skalpelami. W dniu, co do ktorego byla pewna, ze bedzie ostatnim w jej zyciu.

Blizny znow ja bolaly, ale tym razem nie z powodu pogody. To byl efekt tego, co zobaczyla w Newton. Zlozona koszula nocna. Krwawy wachlarz na scianie. Godziny spedzone w domu, ktorego atmosfera byla przesiaknieta horrorem i w ktorym wyczuwala niedawna obecnosc Warrena Hoyta.

To oczywiscie bylo niemozliwe.

Hoyt siedzial w wiezieniu, tam gdzie siedziec powinien. Mimo to wspomnienie domu w Newton mrozilo ja, poniewaz z podobna potwornoscia miala juz do czynienia. Kusilo ja, zeby zadzwonic do Thomasa Moorea, z ktorym prowadzila sledztwo w sprawie Hoyta. Znal wszystkie szczegoly w tym samym stopniu co ona i rozumial atmosfere strachu, jakiego Hoyt zdolal im wszystkim napedzic.

Ale odkad Moore sie ozenil, ich sciezki sie rozeszly.

Powodem, dla ktorego stali sie sobie obcy, bylo jego nowe, malzenskie szczescie. Ludzie szczesliwi staja sie samowystarczalni, oddychaja innym powietrzem i podlegaja innym silom grawitacji. Moore mogl nawet nie zauwazyc zmiany ich wzajemnego stosunku, mimo to ona ja czula. Zalowala tej straty, wstydzac sie rownoczesnie, ze zazdrosci mu jego szczescia. Wstydzila sie rowniez swojej zazdrosci wobec kobiety, ktora owladnela jego sercem.

Pare dni temu dostala kartke z Londynu, gdzie oboje z Catherine byli na wakacjach. Kilka slow skreslonych napredce na pamiatkowej pocztowce z muzeum Scotland Yardu, zawiadamiajacych ja, ze spedzaja przyjemnie urlop i ze wszystko u nich w porzadku. Kartka tchnela beztroskim optymizmem. Myslac o tym, Rizzoli uznala, ze nie powinna niszczyc ich nastroju wspomnieniem Warrena Hoyta.

Siedziala, sluchajac odglosow ruchu ulicznego. Wydawaly sie podkreslac calkowity bezruch w jej mieszkaniu. Patrzyla na surowo umeblowany salon, na gole sciany, gdzie do tej pory nie powiesila zadnego obrazka. Jedyna ozdoba, jesli mozna bylo za taka ja uznac, byla mapa miasta, przypieta do sciany nad stolem, na ktorym jadla.

Rok temu na mapie pelno bylo kolorowych pluskiewek, oznaczajacych miejsca, gdzie Chirurg dokonal morderstw. Tak bardzo pragnela schwytac go, udowodnic kolegom, ze im dorownuje, ze doslownie zyla i oddychala sledztwem. Slady stop mordercy miala przed oczami nawet w trakcie jedzenia w domu kolacji.

Pluskiewek Chirurga juz nie bylo, ale mapa zostala, czekajac na nowe miejsca zbrodni i innych mordercow. Zastanawiala sie nad tym, jak zalosne wrazenie mozna wyciagnac z faktu, ze po dwoch latach, odkad tu zamieszkala, jedyna ozdoba wiszaca na scianie byla mapa Bostonu.

Moj teren mysliwski, pomyslala. Moj caly swiat.

Rizzoli zajechala przed rezydencje Veagerow dziesiec minut po dziewiatej wieczorem. Wewnatrz bylo jeszcze ciemno. Przybyla jako pierwsza, a poniewaz nie miala klucza, czekala w samochodzie, opusciwszy szyby, zeby miec doplyw swiezego powietrza.

Dom stal w cichym zaulku.

W oknach sasiednich budynkow nie palilo sie swiatlo, co bylo korzystne ze

Вы читаете Skalpel
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×