Wlasnie taka jest Ellen.

— Mysle, ze traktujesz sprawy powazniej, niz myslalem.

— Bzdura. Mowilam ci wiele razy, ze jestem straszna kla mc/ucha. Wlasciwie przed chwila tez ci to powiedzialam, a odnosilo sie to tylko do drobnej potyczki w wielkiej wojnie, l masz racje, ze tutaj jestem mniej nieszczesliwa niz gdziekolwiek indziej na Ziemi. Wiec moze moglbys porozmawiac z Georgelem, sklonic go, zeby przyjal prace na Talerze lub Bekabie. Co ty na to?

— Tak — odparlem. — Jasne. Czemu nie? Ot tak, po prostu, mimo ze tobie nie udaje sie to juz od dziesieciu lat. Sluchaj, jak tam jego kolekcja owadow?

Usmiechnela sie.

— Powieksza sie wielkimi skokami. A takze bzyczy i pelza. Niektore z tych pelzaczy sa radioaktywne. Mowie mu „George, czemu nie zajmiesz sie kobietami, zamiast spedzac caly czas z tymi insektami?” Ale on tylko potrzasa' glowa i przybiera mine pasjonata. Wtedy mowie mu „George, pewnego dnia jedno z tych obrzydlistw ukasi cie i bedziesz impotentem. Co wtedy zrobisz?” A on mi wowczas wyjasnia, ze to niemozliwe, i robi mi wyklad z owadzich jadow. Moze w rzeczywistosci sam jest wielkim owadem, w przebraniu? Przypuszczam, ze czerpie jakas seksualna przyjemnosc z obserwowania, jak te robaki chodza sobie w pojemnikach. Nie wiem, coz innego…

Wtedy odwrocilem sie i spojrzalem w glab sali, bo na twarzy Ellen zaszla jakas dziwna zmiana. Kiedy chwile pozniej uslyszalem jej smiech, odwrocilem sie z powrotem i scisnalem jej ramie.

— W porzadku, teraz juz wiem troche wiecej. Dziekuje. Do zobaczenia wkrotce.

— Czy mam czekac?

— Nie. Dobranoc.

— Dobranoc, Conrad. I odszedlem.

Przejscie przez pokoj moze byc klopotliwa i czasochlonna czynnoscia: zwlaszcza jezeli ten pokoj jest pelen ludzi, jezeli ci wszyscy ludzie cie znaja, jezeli wszyscy oni trzymaja szklanki w reku i jezeli nawet nieznacznie kustykasz.

Dokladnie tak wlasnie przedstawiala sie sprawa w tym przypadku, wiec…

Uwaznie posuwalem sie zatem po trochu wzdluz sciany, okrazajac ludzi, az po przejsciu okolo szesciu metrow dotarlem do enklawy mlodych kobiet, ktore zawsze skupiaja sie wokol starego kawalera. Graber mial brode cofnieta do tylu, bardzo waskie usta i lysine. Zywosc goszczaca niegdys na jego twarzy juz dawno temu przeniosla sie do ciemnej otchlani jego oczu i kiedy mnie dostrzegl, pojawil sie w nich blysk usmiechu kryjacego nadchodzace oburzenie.

— Phil — powitalem go kiwajac glowa — nie kazdy potrafi napisac takie misterium. Slyszalem, ze to wymierajacy gatunek sztuki, ale teraz wiem, ze to nieprawda.

— A wiec jeszcze zyjesz — powiedzial mlodzienczym glosem, ktory przeczyl jego podeszlemu wiekowi — i jak zwykle sie spozniasz.

— Bardzo przepraszam, ale zostalem zatrzymany na przyjeciu urodzinowym pewnej siedmioletniej damy w domu jednego z moich starych przyjaciol. (Co bylo prawda, ale nie ma nic wspolnego z niniejsza historia.)

— Wszyscy twoi przyjaciele sa starzy, prawda? — zadal mi cios ponizej pasa, tylko dlatego, ze kiedys znalem jego prawie zapomnianych rodzicow i zabralem ich do poludniowej czesci Erechtejonu, zeby im pokazac Portyk Kariatyd i to, co lord Elgin zrobil z reszta, niosac przez caly czas ich jasnookich wyrostkow na ramionach i opowiadajac im historie znacznie starsze od zabytkow, po ktorym ich oprowadzalem.

— I potrzebuje twojej pomocy — dodalem, ignorujac drwine i przepychajac sie delikatnie przez niewiesci krag, od ktorego bil zapach perfum, — Cala noc mi zabierze przedostanie sie do miejsca, gdzie Sands i Yeganin czynia honory domu — przepraszam, panienko — a nie mam az tyle czasu. Przepraszam pania. Tak wiec chce, zebys pomogl mi tam dotrzec.

— Pan jest Nomikosem! — wybuchnela namietnie jakas urocza dziewczyna, patrzac na moj policzek. — Zawsze chcialam…

Chwycilem jej dlon, przycisnalem ja do ust, zauwazylem, ze ma rozowy pierscionek Camille na palcu, i powiedzialem:

— I zly Kismet, he?

— Wiec jak bedzie? — zapytalem Grabera. — Zaprowadz mnie tam jak najszybciej, zachowujac sie wytwornie tak jak ty to potrafisz i prowadzac ze mna rozmowe, ktorej nikt nie smie przerwac. Dobrze? Ruszajmy.

Skinal energicznie glowa.

— Przepraszam, drogie panie, zaraz wracam.

Ruszylismy przez pokoj, omijajac grupki ludzi. Wysoko nad glowa zyrandole przesuwaly sie i obracaly jak szlifowane satelity z lodu. Poszczegolne dzwieki piesni granej na telinstrze, zmyslnej harfie Eola, unosily sie w powietrzu; niczym okruchy kolorowego szkla. Ludzie bzykali i snuli sie bez celu jak niektore owady George?a Emmeta, a my unikalismy tych rojow, nie przystawajac ani na chwile i halasujac po swojemu. Nie wpadlismy na zadna grupke stloczonych ludzi.

Noc byla ciepla. Wiekszosc mezczyzn miala na sobie lekkie jak piorko, czarne mundury galowe, ktore zgodnie z przepisami Personel musi zakladac na takie okazje. Ci, ktorzy byli ubrani inaczej, nie nalezeli do Personelu.

Niewygodne pomimo swojej lekkosci, Czarne Uniform — my sa mocno sciagniete po bokach, a przez to gladkiej z przodu, gdzie wysoko na lewej piersi widnieje zielono — 1” niebiesko-szaro-biale insygnium Ziemi o srednicy mniej wiecej osmiu centymetrow; ponizej kazdy nosi symbol swojego departamentu, a za nim oznaczenie swego stopnia; po prawej stronie przypina sie najwymyslniejsze bzdurne znaczki majace dodac godnosci — ich tworca jest obdarzone bujna wyobraznia Biuro Odznaczen, Nagrod, Insygniow, Symboli i Heraldyki (w skrocie BONISH — jego pierwszy dyrektor bardzo sobie ceni swoje stanowisko). Kolnierz takiego uniformu — przynajmniej mojego — po pierwszych dziesieciu minutach przywodzi na mysl ciasna obroze.

Kobiety z Personelu takze byly ubrane w zgrabnie opinajace cialo Czarne Uniformy z krotkimi spodniczkami, lecz znosnymi kolnierzami. Pozostale nosily, co im sie podobalo, zwykle stroje w jaskrawych lub pastelowych kolorach. Niektore nie miary takiej swobody w wyborze kreacji, dzieki czemu mozna bylo nieco latwiej odroznic, ktora jest wolna, a ktora nie.

— Slyszalem, ze przyjechal Dos Santos — powiedzialem.

— Tak.

— Po co?

— Nie wiem i nic mnie to nie obchodzi.

— No, no, no. Gdzie sie podziala twoja cudowna swiadomosc polityczna? Wydzial Krytyki Literackiej zawsze wychwalal cie za nia pod niebiosa.

— W moim wieku zapach smierci staje sie coraz bardziej niepokojacy za kazdym razem, kiedy go napotykam.

— A Dos Santos tak pachnie?

— Cuchnie.

— Slyszalem, ze zatrudnil naszego dawnego wspolpracownika, jeszcze z czasow Sprawy Madagaskarskiej.

Phil przechylil glowe i obdarzyl mnie kpiacym spojrzeniem.

— Dosc szybko wiesci docieraja do twoich uszu. Ale z drugiej strony jestes przyjacielem Ellen, Tak, Hasan tez przyjechal. Jest na gorze z Donem.

— Komu pomoze zrzucic ciezar ludzkiej egzystencji?

— Juz powiedzialem, nie wiem i nic mnie to wszystko nie obchodzi.

— Moze sprobujesz zgadnac?

— Nie mam ochoty.

Wkroczylismy do czesci sali, gdzie bylo niewielu ludzi. Przez caly czas podazal za nami mechanicznie opuszczany barek. Nie mogac juz dluzej oprzec sie pokusie, by sie napic, przystanalem i wcisnalem guzik w ksztalcie zoledzia umieszczony na koncu zwisajacego sznurka. Barek opuscil sie poslusznie, ochoczo otworzyl i ukazal skarby swojego oszronionego wnetrza, a ja wzialem drinka z rumem.

— Co za radosny widok! Postawic ci drinka, PhiI?

— Myslalem, ze sie spieszysz.

— Tak, ale chce sie troche rozejrzec.

Вы читаете Ja, niesmiertelny
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×