Przepraszam. To przez snieg.
Jaxom szybko zsunal sie na ziemie, ale droga do wielkich drzwi, ktore prowadzily do weyru Rutha, byla zablokowana przez wysokie zaspy. Musial odkopac snieg, aby otworzyc jedno skrzydlo drzwi chociaz na tyle, by Ruth mogl wsunac swoje nogi. Potem juz silny smok odsunal ciezkie metalowe drzwi.
Wchodz do srodka. Predzej, rozkazal Ruth Jaxomowi, a ten chetnie usluchal.
Kiedy znalezli sie w weyrze, ktory byl cieplejszy tylko dlatego, ze nie dochodzil tam porywisty wiatr, z trudem zamkneli drzwi. Rozcierajac energicznie nogi by przywrocic w nich czucie, Jaxom pobiegl po kamiennej podlodze do wielkiego paleniska, gdzie ulozono drwa na ogien. Zgrabialymi palcami niezrecznie usilowal zapalic podpalke i w koncu mu sie to udalo. Plomienie zarlocznie pozeraly suche drewno, a Jaxom mogl sie ogrzac.
— Zazwyczaj nie przeszkadza mi zimno — powiedzial Jaxom zdejmujac kurtke i otrzasajac ja ze sniegu. — Ale to przejscie z cudownej pogody Poludniowego do…
Meer powiedzial, ze Jarrol jest silnie przeziebiony, a Sharra nie czuje sie najlepiej, gdyz czuwa calymi nocami, przekazal Ruth, a jego oczy zabarwily sie zolcia zmartwienia.
— Male dzieci czesto sie przeziebiaja o tej porze roku — uspokajal go Jaxom chociaz wiedzial, ze Jarrol za czesto pociagal tej zimy nosem. A biedna Sharra byla wyczerpana, gdyz nie pozwalala nikomu innemu zajmowac sie ich pierworodnym.
— Och, Ruth, jaki ja jestem glupi! — wykrzyknal Jaxom gwaltownie. — Przeciez Sharra moze sie przeniesc na poludnie, cieszyc sie dobra pogoda i studiowac z Siwspem.
Jak? Nie moze wejsc w pomiedzy bedac w ciazy.
— Moze podrozowac statkiem. Dowiemy sie od Mistrza Idarolana kiedy moze ja zabrac. O tej porze roku nie ma tu nic takiego, czym Brand nie moglyby sie zajac beze mnie. — Nagle Jaxom poczul sie duzo lepiej. Wkrotce potem, kiedy znalazl Sharre kolyszaca przeziebionego syna w cieple ich apartamentu, i opowiedzial jej o swoim planie, natychmiast wzbudzil w niej entuzjazm rowny swojemu. W ogole nie poruszyla sprawy jego niezwyklego przybycia. Gdy tylko uspila Jarrola i ulozyla go w kolysce, udowodnila zachwyconemu Jaxomowi, jak sie cieszy majac go w domu i w lozku.
Zdenerwowany czeladnik harfiarz Tagetarl opuscil zespol pomieszczen Siwspa i udal sie do Robintona, ktory siedzial przy swoim biurku w holu.
— Siwsp chcialby porozmawiac z toba i Sebellem, gdy bedziecie mieli troche czasu — zaanonsowal.
— Tak? Co on znow szykuje? — spytal Robinton, zauwazajac niezwykle poruszenie czeladnika.
— Chce, zeby Cech Harfiarzy zbudowal prase drukarska. — Tagetarl ze wzburzeniem obiema rekami odgarnal wlosy z twarzy i prychnal z irytacja.
— Prase drukarska? — Robinton westchnal glosno, potem obudzil swoja jaszczurke ognista.
— Zairze, prosze, znajdz Sebella i popros go by tu przyszedl. Zair cwierknal zaspany, ale poslusznie odwinal ogon z szyi harfiarza, zszedl wzdluz jego ramienia na stol, przeciagnal sie, a potem podskoczyl i wyfrunal przez otwarte drzwi.
— Sebell nie moze byc daleko, jesli Zair nawet nie wchodzi w pomiedzy — zauwazyl Robinton. — Napij sie klahu zanim przyjdzie. Wygladasz jakbys go potrzebowal. Dlaczego Siwsp nagle zdecydowal, ze Cech Harfiarzy potrzebuje prasy drukarskiej?
Tagetarl z wdziecznoscia nalal sobie kubek, przysunal krzeslo do biurka Robintona, i jeszcze raz odgarnal swoje dlugie czarne wlosy, tym razem juz spokojniej.
— Spytalem uprzejmie, czy moglibysmy dostac kopie kwartetow smyczkowych, ktore gral pewnego wieczoru. Domick chcial miec zapis. Powiedzial, ze jest zmeczony sluchaniem, jak sie zachwycamy muzyka przodkow, a sam, przy takiej liczbie mistrzow i czeladnikow, ktorzy pracuja tu zamiast w siedzibie Cechu, nie jest w stanie przyjsc i posluchac tego na wlasne uszy.
Robinton usmiechnal sie, wiedzac, ze Tagetarl prawdopodobnie ocenzurowal kwasne uwagi mistrza kompozycji.
— Siwsp powiedzial, ze sa inne pilniejsze potrzeby. Musi oszczedzac papier, ktory mu pozostal i przy tak malym zapasie nie moze go trwonic na nuty. Uzywa juz ostatnich rolek. Uwaza, ze powinnismy miec nasze wlasne maszyny powielajace. — Tagetarl usmiechnal sie wyczekujaco.
— Hm. To z pewnoscia rozsadne. — Robinton usilowal nadac entuzjastyczny ton swojemu glosowi, gdyz Tagetarl byl najwyrazniej bardzo zainteresowany pomyslem. Ale o wiele bardziej obchodzilo go, jakie jeszcze beda „niezbedne” potrzeby oprocz tego, co juz sie wdraza. Tak wielu ludzi, tak wiele Cechow pracowalo pelna para nad wieloma projektami. — Niewatpliwie, nalezy rozpowszechniac jak najwiecej informacji. Powinna dotrzec zwlaszcza do odleglych Cechow i Warowni, ktore nie mogly przyslac tu reprezentantow.
Zair powrocil, cwierkajac tonem, ktory oznaczal, ze jego zadanie zakonczylo sie sukcesem. Zdazyl tylko usadowic sie na ramieniu Robintona, a Sebell juz wbiegal do holu. Bylo widac, ze ubieral sie w pospiechu, a wlosy mial jeszcze mokre.
— Spokojnie, Sebellu. — Robinton uniosl reke, by uspokoic Mistrza Harfiarza. — Mam nadzieje, ze Zair nie naplotl ci glupstw.
Lapiac oddech, Sebell pozdrowil swojego mentora i usmiechnal sie krzywo.
— Posluszenstwo twoim wezwaniom, Mistrzu, tkwi we mnie zbyt gleboko by to teraz zmienic.
— Mimo ze jestes Mistrzem Harfiarzem Pernu? — Robinton usmiechal sie z rozbawieniem. — Zwlaszcza teraz, kiedy jestes Mistrzem Harfiarzem Pernu nie powinno ci sie przeszkadzac w porannych ablucjach.
— Klahu? — zaproponowal Tagetarl, a kiedy Sebell skinal glowa, nalal mu kubek.
— Wlasnie bralem prysznic — powiedzial Sebell, pijac klah. — No wiec, skoro tu jestem, czym moge wam sluzyc?
Robinton wskazal Tagetarla.
— To wlasciwie Siwsp chce porozmawiac z toba i Mistrzem Robintonem — wyjasnil czeladnik. — Potrzebuje prasy drukarskiej i mowi, ze zgodnie z jego rozumieniem naszych struktur spolecznych, powinien za nia byc odpowiedzialny Cech Harfiarzy.
Sebell przytaknal, przyjmujac informacje. Robinton rozpoznal wlasna maniere, ktora Sebell przejal od niego: on tez spotykal sie z niespodziewanymi prosbami.
— Rzeczywiscie, za kazda forme porozumiewania sie odpowiada Cech Harfiarzy. Co to jest prasa drukarska?
— Mam szczera nadzieje, ze jest to krok naprzod w stosunku do drobnego pisma Mistrza Arnora — zauwazyl Robinton jak gdyby nigdy nic. — Dwaj mlodsi mezczyzni popatrzyli na siebie z rozbawieniem. — Cos tak samo czytelnego, jak druk, ktorym posluguje sie Siwsp, ogromnie nam pomoze.
— Tak, bo Siwsp jest chyba jedynym, ktory z latwoscia odczytuje pismo Arnora — zazartowal Sebell i zwrocil sie do Tagetarla: — O co konkretnie chodzi?
— Domick doprasza sie kopii tej wspanialej muzyki, ktora Siwsp dla nas gral.
Sebell kiwnal glowa ze zrozumieniem.
— To bylo nieuniknione. I z pewnoscia ma do tego prawo, skoro wzial na siebie tyle pracy w siedzibie Cechu, by umozliwic nam pozostanie tutaj!
— Nie pozwolcie, by Domick was szantazowal — ostrzegl ich Robinton grozac palcem. — Chociaz bedzie zafascynowany muzyka smyczkowa.
— Jak my wszyscy — powiedzial Sebell wstajac. — Musimy sie: zorientowac, jak wykonac te prase. Ale przeciez nie mamy w Cechu zdolnych mechanikow, chociaz wytwarzamy wlasne instrumenty.
I wszyscy trzej udali sie na konsultacje z Siwspem.
Byc moze harfiarze nie maja uzdolnien do mechaniki — wyjasnil Siwsp, kiedy Sebell wyrazil zaniepokojenie — ale maja zdolnosci i inteligencje, Mistrzu Sebellu. Pisane materialy mozna kopiowac czy powielac roznymi metodami, ale obecnie stosowane u was przepisywanie przez skrybow powoduje najwiecej bledow. Korzystajac z czesci maszyn zmagazynowanych w Jaskiniach Katarzyny, mozna bedzie wypracowac bardziej wydajne metody wielokrotnego kopiowania zapisu slownego i nutowego, o ktory prosili wasi koledzy z Cechu.
Podczas gdy Siwsp to mowil, z drukarki w zreczne rece Tagetarla wysypywaly sie kartki.
— Rysunki przedstawiaja to, co powinniscie odnalezc w jaskiniach, a takze pare innych czesci skladowych, ktore Fandarel bedzie musial dla was wykonac. On takze skorzysta na wspolpracy z wami. — Nastapila jedna z