— Ciekaw jestem, czy beda zgodne z twoimi.
— Sam powinienes zajac sie historia i dojsc do wlasnych konkluzji, Mistrzu Robintonie. — Nastapila jedna z tych interesujacych przerw w rozmowie z Siwspem. — Drukowane ksiazki znacznie to ulatwia.
Robinton wpatrzyl sie w zielone swiatelko urzadzenia i zastanawial sie, po raz kolejny, co skladalo sie na „sztuczna inteligencje”. Pare razy zapytal o to wprost, ale w odpowiedzi zawsze wysluchiwal tylko rozwiniecia akronimu. Robinton rozumial teraz, ze pewnych wyjasnien Siwsp nie potrafil udzielic lub byl zaprogramowany tak, by ich nie udzielac.
— Tak, drukowane ksiazki bylyby duzym ulatwieniem — zgodzil sie w koncu. — Ale pokazales nam, ze osadnicy mieli inne urzadzenia, duzo mniejsze.
— Ta technologia jest zbyt zaawansowana, aby teraz sie nia zajmowac i wymaga procesow, ktore przekraczaja wasze obecne zdolnosci czy potrzeby.
— Coz, wobec tego musza mi wystarczyc ksiazki.
— To rozwazne z twojej strony.
— A czy ty bedziesz rozwazny przedstawiajac naszym rzemieslnikom nowe zadania?
— To wynika z pierwotnie zaprogramowanego celu.
Robinton zadowolil sie ta odpowiedzia. Ale gdy stal juz z reka na klamce, jeszcze sie odwrocil.
— Czy ta prasa bedzie mogla drukowac takze nuty?
— Tak.
— To ogromnie ulatwi prace calemu Cechowi — powiedzial.
Czul sie tak podniesiony na duchu, ze idac korytarzem zaczal pogwizdywac.
Rozdzial VII
Lessa poderwala sie gwaltownie, otwierajac oczy w ciemnosci. Do switu brakowalo jeszcze pare godzin. F’lar lezal przy niej, dotykajac czolem jej ramienia, jedna reke przerzucil przez nia, a noga przygniatal jej nogi. Ich lozko bylo olbrzymie, ale zawsze udalo mu sie zajac jego wieksza czesc. Wlasciwie zepchnal ja na sama krawedz. Ale co ja obudzilo? Jej umysl byl zbyt rozespany, by mogla sobie od razu na to odpowiedziec.
Ramoth tez spala gleboko. I Mnementh! Spal caly Weyr Benden, a nawet, jak zorientowala sie z irytacja, smok i jezdziec, ktorzy mieli pelnic warte na Obrzezu. Zwymysla go, gdy tylko dowie sie, dlaczego sie obudzila o tak okropnie wczesnej porze.
Wtedy zobaczyla oswietlona tarcze zegara na szafce. Trzecia cholerna godzina! Postep byl mieczem obosiecznym. Dokladny zegar, z tarcza widoczna w ciemnosciach, przypomnial jej, dlaczego musi dzisiaj wstac o tak nieludzkiej porze. Szturchnela F’lara, ktory zawsze budzil sie z trudem, chyba ze wolal go Mnementh.
— F’lar, obudz sie! Musimy wstawac. Ramoth, kochanie, obudz sie! Musimy leciec na Ladowisko. Siwsp koniecznie chce nas zobaczyc. Potrzasnela F’larem, z wysilkiem wyciagnela spod niego nogi i niechetnie wstala z wygodnego, cieplego lozka.
— Musimy dotrzec na Ladowisko wczesnie rano. Wczesnie ich czasu.
Byly chwile, takie jak wlasnie teraz, kiedy entuzjazm Lessy dla Projektu slabl. Jednak dzis Siwsp przedstawi rezultaty dwoch Obrotow nauki i ciezkiej pracy, wiec moze wczesne wstanie nie jest zbyt wielkim poswieceniem.
Z weyru krolowej uslyszala, ze Ramoth mruczy i jeczy udajac, tak jak F’lar, ze nie slyszy pobudki.
— No coz, jesli ja musze wstac, ty tez to zrobisz — powiedziala i zerwala futrzane przykrycie ze swego towarzysza.
— Co do… — F’lar probowal schwycic futro, ale Lessa ze smiechem wyrwala mu je z dloni.
— Musisz wstac.
— Na Skorupy, jest srodek nocy, Lesso — narzekal. — Nie mamy Opadu przez nastepne poltora dnia.
— Siwsp chce nas widziec o piatej rano czasu Ladowiska.
— Siwsp! — F’lar usiadl prosto, szeroko otworzyl oczy i odgarnal z twarzy potargane wlosy.
Lessie nie spodobala sie reakcja F’lara na to imie.
— Gdzie jest moja koszula? — wsciekal sie, dygoczac w chlodzie przedswitu. — Co za kobieta bez serca!
Zdjela koszule i spodnie z krzesla i rzucila mu.
— Nie jestem tak calkowicie bez serca.
Potem otworzyla kosze zarow, aby znalezc czyste ubranie dla siebie. F’lar wszedl na krotko do lazienki, a ona nalala klahu dla nich obojga. Z kubkiem w dloni minela F’lara w drodze do lazienki, szybko umyla sie i zaplotla warkocze.
— Jezdziec majacy warte na Obrzezu spi — powiedziala mu po powrocie do weyru, podczas gdy wciagal buty i kurtke jezdziecka.
— Wiem. Wyslalem Mnementha, aby przestraszyl ich na smierc. — Przechylil glowe na bok, bo oboje uslyszeli odbijajacy sie echem ryk i przerazone piski jezdzca i smoka. — To ich nauczy.
— Ktoregos dnia Mnementh tak wystraszy jedna lub obie pary na warcie, ze spadna ze skal — ostrzegla go.
— No ale na razie jeszcze do tego nie doszlo — rozesmial sie. — Prosze! — podal jej kurtke lotnicza i czapke. Gdy uniosla ramiona, lekko pochylil sie i pocalowal ja w kark. F’lar czesto po obudzeniu mial nastroj do kochania sie.
— Az mnie dreszcz przeszedl! — Ale nie odepchnela go, wiec pocalowal ja jeszcze raz i czule uscisnal, a potem, nadal ja obejmujac, poprowadzil do weyru Ramoth.
Zlota krolowa juz wychodzila na skalna polke. A kiedy F’lar i Lessa przylaczyli sie do niej, Mnementh opuscil glowe z polki powyzej weyru krolowej, i zaswiecil w ciemnosci jasnymi zielononiebieskimi oczami.
Kogo tak nastraszyles, Mnementhcie, spytala Lessa.
B’fola i zielonego Geretha. Nie beda juz spali na warcie, odparl spizowy smok surowo, ale Lessa zgadzala sie z nim, gdyz B’fol i Gereth byli wystarczajaco dorosli, by nie opuszczac sie w obowiazkach.
— Podczas nastepnego Opadu, B’fol i Gereth beda dostarczac worki ze smoczym kamieniem — postanowil F’lar slyszac wymiane zdan. Nie mozemy pozwolic, by Weyr Benden sie zaniedbywal. — Mamy czas na owsianke? — spytal z nadzieja.
Biorac pod uwage, ze na Ladowisku zazwyczaj od rana do wieczora ciezko pracowano, Lessa postanowila zjesc dobre sniadanie, nawet jesli byli juz troche spoznieni.
— Nadrobimy czas — powiedziala z lekkim wyzwaniem w glosie.
— Lesso! — zaczal F’lar, udajac oburzenie. — Jesli nie pozwalamy nikomu innemu latac pomiedzy w czasie…
— Ranga daje przywileje, a wole leciec najedzona — odparla. — Tak wiec zjemy, a potem nadrobimy czas. Zwlaszcza ze stracilam go mnostwo na to, zeby cie dobudzic. — Rozesmiala sie cicho, kiedy prychnal w protescie. — Pozwolisz, Ramoth? — krolowa przykucnela, by jej jezdzczyni mogla je dosiasc. — Przeniesiesz tez F’lara, prawda, kochanie? Nie chce, zeby spadl z tej gornej polki, probujac wsiadac w ciemnosci na Mnementha.
Ramoth obrocila glowe w strone F’lara i mrugnela. Oczywiscie.
Mnementh zaczekal az obaj jezdzcy usadowili sie na karku krolowej, a potem odepchnal sie od polki i poszybowal obok nich na dno Misy. Gdy tylko wyladowali, zauwazyli swiatla w Nizszych Jaskiniach jak rowniez ogien na malym palenisku, gdzie gotowal sie ogromny kociol owsianki. Wielki garniec klahu przesunieto w chlodniejsze miejsce, zeby napoj nie naciagnal zbyt mocno i nie stracil smaku.
Lessa napelnila dwie miski parujaca owsianka, zadowolona, ze mieli kuchnie tylko dla siebie. Piekarze chyba dopiero co wyszli, gdyz na wielkim stole obok glownego paleniska staly formy chlebowe, przykryte sciereczkami. F’lar przyniosl dwa kubki klahu, wsypal niesamowita ilosc slodzika do swojego, a potem rownie duzo do owsianki, ktora Lessa przed nim postawila.
— To cud, ze nie tyjesz od tej ilosci slodzika — stwierdzila z niezadowoleniem.