— Lub nie trace zebow — dopowiedzial druga polowe uwagi, ktora robila mu nieustannie. Usmiechnal sie szeroko i postukal lyzeczka w zeby. — Ale nie tyje i nie trace zebow — i energicznie zabral sie do jedzenia.
Lessa najpierw wypila troche klahu, pragnac pozbyc sie resztek snu.
— Jak myslisz, czy Siwsp chce rozpoczac Plan juz dzis rano?
F’lar wzruszyl ramionami, gdyz mial pelne usta goracej owsianki. Przelknal.
— Inaczej chyba nie zwolywalby spotkania o takiej porze. Zgodnie z planem zajec, ktory nam dal, powinnismy byc gotowi, chociaz niektorzy krytycy sa innego zdania — dodal krzywiac sie, co nie mialo nic wspolnego ze zbyt goraca owsianka na lyzce. — On dotrzymuje obietnic.
— Jak dotad — powiedziala Lessa twardo.
— Ale tak jest. — F’lar spojrzal na swoja towarzyszke. — Nie wierzysz, ze moze dotrzymac obietnicy dotyczacej Nici, prawda?
— Po prostu nie wiem, w jaki sposob my mozemy osiagnac cos, czego nie potrafili osiagnac osadnicy! — Spojrzala na niego ze zloscia, a jednoczesnie pelna ulgi, bo wreszcie wyrazila na glos watpliwosci, ktore coraz bardziej ja meczyly.
F’lar polozyl reke na jej dloni.
— Zrobil wszystko to, co obiecal. A ja mu wierze, nie tylko dlatego, ze jako jezdziec smokow chce w to wierzyc, ale i dlatego, ze jest bardzo pewien siebie.
— Ale F’larze, nigdy nie obiecal, ze bedzie w stanie zniszczyc Nici, chociaz tyle razy go o to pytalismy. Powiedzial, ze to jest mozliwe. To nie jest calkiem to samo.
— Kochanie, zobaczymy po prostu, co przyniesie dzisiejszy dzien.
F’lar spojrzal na nia tym swoim znaczacym spojrzeniem, ktore czasami chcialaby wydrapac z jego twarzy. Wziela gleboki oddech i powstrzymala sie od odpowiedzi. Dzisiejszy dzien byl dniem proby, rowniez proby zaufania, jakim F’lar obdarzal Siwspa. Lessa nade wszystko pragnela, by to zaufanie bylo uzasadnione, jednak musiala przygotowac go na ewentualne rozczarowanie.
— Ale jesli dzisiejszy dzien okaze sie katastrofa, to zmniejszy sie nasza wiarygodnosc podczas zebrania, ktore ma sie odbyc w przyszlym tygodniu w Warowni Tillek w celu wybrania nastepcy Oterela.
F’lar zmarszczyl czolo.
— Tak, to moze byc niebezpieczne. Jestem pewien, ze Siwsp takze zdaje sobie z tego sprawe. Powiedzialbym, ze dlatego zwolal to spotkanie wlasnie dzisiaj. Jego wyczucie chwili, jak dotad, jest fenomenalne.
— On i Lytol naprawde interesuja sie polityka, prawda? Niemal zaluje, ze Lytol nie jest juz Lordem Opiekunem w Ruathcie. To daloby Groghemu poparcie, jakiego potrzebuje. Nawet ja slyszalam, jak ludzie narzekaja, ze mlody Lord Warowni Ruatha spedza za wiele czasu na Ladowisku, zamiast zajmowac sie swoja Warownia.
— Przynajmniej nikt nie powie, ze Ranrel jest zbyt mlody jak na Lorda Warowni — zauwazyl F’lar. — Jest sporo po trzydziestce i ma piecioro dzieci. A na dodatek to jedyny syn Oterela odznaczajacy sie pewna inicjatywa. Ten jego projekt odnowy portu byl swietny. — F’lar zasmial sie. — Nawet jesli obrazil niektorych, upierajac sie, ze uzyje materialow Hamiana do budowy nowych falochronow i umocnienia nadbrzezy.
Lessa tez musiala sie usmiechnac, bo pamietala oburzenie, jakie spowodowaly nowoczesne projekty Ranrela, w ktorych sporzadzeniu pomogla mu „Obrzydliwosc” — jak niektorzy nazywali Siwspa — wsrod tych, ktorzy odrzucali wszelkie obrzydliwe nowosci. F’lar podrapal sie po glowie i ziewnal rozespany.
— A kiedy inni bracia probowali zdyskredytowac Ranrela, nadszedl Mistrz Idarolan zachwycajac sie nowymi urzadzeniami portowymi — dodala Lessa.
— To nam nie zaszkodzi podczas zebrania Lordow Warowni. Towarzyszka Ranrela jest Mistrzyni tkacka. A ona interesuje sie elektrycznym warsztatem tkackim. Nie wiem, gdzie dowiedziala sie, ze takie rzeczy istnieja.
— Wszyscy zwariowali na punkcie elektrycznosci — wykrzyknela Lessa ze zloscia.
— Dlatego, ze zwieksza skutecznosc pracy.
— Hm. No tak. Jedz szybciej, bo sie spoznimy.
F’lar usmiechnal sie zanim oproznil swoj kubek.
— Juz sie spoznilismy, wiesz o tym. Dobrze, ze pozwolilas nam leciec pomiedzy w czasie. — Rozesmial sie na widok gniewnego spojrzenia jakie mu rzucila.
Wlozywszy talerze i kubki do zlewu, by sie namoczyly, zapieli kurtki i czapki i wyszli z jaskini.
— Mielismy byc tam pol godziny temu, Ramoth — powiedziala Lessa swojej krolowej. — Musimy dotrzec na czas.
Skoro ci na tym zalezy, odparla Ramoth z dezaprobata.
Kiedy przybyli Przywodcy Weyru Benden, reszta zaproszonych juz sie zgromadzila w glownej sali. Robinton jeszcze przecieral oczy, ale Jaxom, Mirrim, Piemur i zlota Farli owinieta wokol jego szyi, oraz trzej jezdzcy zielonych smokow wydawali sie calkiem rozbudzeni.
Jaxom wyprostowal sie i obciagnal lekka tunike bez rekawow, ktora mial na sobie, aby oderwac ja od spoconych plecow. Piemur nie mogl sie powstrzymac od smiechu na widok tego dowodu zdenerwowania przyjaciela. Mirrim byla rownie zdenerwowana. Pozostali trzej jezdzcy zielonych smokow, L’zal, G’rannat i S’len, przestepowali z nogi na noge.
— Wszyscy obecni i policzeni, wiec zobaczmy czego chce Siwsp od takiej dziwacznej zbieraniny — powiedzial F’lar, kiwajac glowa na Lesse, aby ich poprowadzila, a potem usmiechnal sie, chcac dodac otuchy Jaxomowi i reszcie.
Kiedy Siwsp dwa dni temu poprosil o spotkanie przed switem, jego specjalni studenci wprost pekali z podniecenia na mysl, ze byc moze zamierza wreszcie oglosic swoj Plan. Jednak starali sie opanowac, aby zapobiec powstawaniu plotek. Tym razem nawet Piemur nie byl na tyle smialy, aby poprosic Siwspa o potwierdzenie domyslow.
Cala ta mlodziez uczyla sie pilnie przez ostatnie dwa Obroty, nawet jesli ich lekcje i cwiczenia wydawaly sie bez sensu lub powtarzaly sie bez konca dopoki, jak powiedzial Jaxom Piemurowi, mogli je wykonac we snie.
— Byc moze tego wlasnie chce Siwsp — odparl Piemur wzruszajac ramionami. — Maja mniej wiecej tyle samo sensu, co cwiczenia, jakie daje mi dla Farli — dodal glaszczac jaszczurke.
Zapalily sie swiatla i Piemur usmiechnal sie do siebie. „Swietlne baloniki” Mistrza Moriltona dzialaly dokladnie tak samo, jak zarowki wytwarzane jeszcze przez osadnikow.
— Nowy triumf Mistrza Szklarza. Sporzadzil je wedlug planow „Obrzydliwosci” — powiedzial uzywajac slowa wymawianego z takim upodobaniem przez Mistrza Norista.
Slyszac to okreslenie, wypowiedziane przez Piemura, nasladujacego ton Norista, Jaxom zmarszczyl brwi. A przeciez Mistrz Norist nie byl jedyna osoba, ktora tak nazywala Siwspa. Oczywiscie, jesli dzisiejszy dzien naprawde mial dac poczatek atakowi na Nici, odstepcy zmienia zdanie zanim ich liczba jeszcze bardziej sie zwiekszy.
— Dzien dobry — powital ich Siwsp uprzejmie. — Usiadzcie, prosze. Przedstawie dzisiejszy plan. — Zaczekal, az zajeli miejsca, a ich podniecone szepty zastapila pelna szacunku cisza.
Na ekranie pojawil sie wyrazny obraz, z ktorym zaznajomili sie juz wczesniej: mostek „Yokohamy”. Jednak tym razem bylo tam cos wiecej: postac w skafandrze prozniowym, pochylona nad jednym z paneli kontrolnych.
Niemal jednoczesnie zaczerpneli tchu, zdajac sobie sprawe, ze bylo to cialo Sallah Telgar, ktora zginela, tak odwaznie ratujac kolonie. Tak wiec taki byl rzeczywisty mostek „Yokohamy”. Podczas nauki Siwsp nie przedstawial im calego widoku. Obraz przesunal sie poprzez konsole poza postac i zatrzymal sie na tablicy oznaczonej SYSTEM PODTRZYMYWANIA ZYCIA.
Jaxom zauwazyl, ze Piemur poglaskal Farli, ktora wlepiala oczy w ekran. Zacwierkala, gdyz takze rozpoznala tablice. Od miesiaca cwiczyla przy makiecie, popychajac dwie dzwignie i przyciskajac w okreslonej kolejnosci trzy klawisze. Mogla teraz wykonac te czynnosci w czasie krotszym niz trzydziesci sekund.
Podczas poprzednich dwoch Obrotow Siwsp dyskretnie zebral wiele wiadomosci o jaszczurkach ognistych i smokach. Najwazniejszy dla niego byl fakt, ze oba gatunki potrafia zachowac wystarczajacy poziom tlenu w organizmach przez prawie dziesiec minut bez ujemnych skutkow dla ich samopoczucia czy zdrowia. Ten czas mogl zostac przedluzony do pietnastu minut, ale po tak dlugim okresie, zarowno jaszczurki jak i smoki beda potrzebowac kilku godzin, aby pozbyc sie efektow niedotlenienia.