duszy uwazali, ze wieza jest gigantycznym szalenstwem, nie mogli powstrzymac sie od podziwu na widok jej elegancji, piekna i potegi. Szalenstwo rowniez moze byc wspaniale, a wszyscy, ktorzy widzieli wieze Kruga byli pod wrazeniem jej wspanialosci. Ponadto wiekszosc ludzi wcale nie uwazala za szalenstwo przekazania do gwiazd wiadomosci o obecnosci czlowieka w Kosmosie.
Manuela Kruga nie widziano na terenie budowy od poczatku listopada. Krug wyjasnial wszystkim, iz jego syn jest bardzo zajety prowadzeniem calosci imperium przemyslowego, a z miesiaca na miesiac na jego barki spada coraz wieksza odpowiedzialnosc; uwazano powszechnie, ze oznacza to uznanie Manuela za oficjalnego spadkobierce.
Rozdzial dwudziesty piaty
Ostatnim razem, gdy widzialem Lilith, powiedziala:
— Nastepnym razem zrobimy cos innego, zgoda? Oboje nadzy po milosci, moj policzek na jej piersiach.
— W czym innego?
— Wyjdziemy troche z mieszkania, pobawimy sie w turystow i zwiedzimy Sztokholm. Pojdziemy do dzielnicy androidow i zobaczysz, jak zyja Gammy. Odpowiada ci to?
— Po co? — odparlem troche nieufnie. — Nie chcesz byc tylko ze mna?
Bawila sie wlosami na moim torsie — jestem tak zwierzecy, tak prymitywny.
— Zyjemy tu zbyt odizolowani — odparla. — Przychodzisz, kochamy sie, odchodzisz… Nigdzie razem nie chodzimy. To nie wplywa dobrze na twoja edukacje, a ja uwielbiani uczyc ludzi nowych rzeczy. Czy nie wiedziales o tym, Manuelu? Otwieranie umyslow na calkiem nowe rzeczy to moja pasja. Byles juz w Gamma Town?
— Nie.
— Wiesz, co to jest?
— Podejrzewam, ze miejsce, gdzie zyja Gammy…
— Wlasnie. Ale nic sie o tym nie wie, jezeli sie tam nie bylo.
— Czy to niebezpieczne?
— Naprawde nie. Nikt nie zaczepi Alfy w Gamma Town, troche tylko tarmosza sie miedzy soba. My nalezymy do wyzszej kasty i odsuwaja sie od nas.
— Moze nie zaczepia Alfy, ale mnie? Prawdopodobnie nie lubia ludzkich turystow…
Lilith powiedziala, ze ucharakteryzuje mnie na Alfe. To pociagajace i tajemnicze, a zrobienie razem czegos takiego moze jedynie spowodowac zaciesnienie sie wzajemnych stosunkow pomiedzy mna a Lilith.
— Nie zauwaza tego? — zapytalem.
— Nigdy zbytnio nie przygladaja sie Alfom. Akceptujemy dystans spoleczny, Gammy tez, Manuelu.
— A wiec zgoda, idziemy do Gamma Town. Poczawszy od tego dnia planowalismy wszystko przez tydzien. Z Clissa zalatwilem: lece na Lune i wroce za dwa dni. Nie ma problemu, Clissa spedzi te dwa dni ze znajomymi w Nowej Zelandii. Zastanawiam sie czasami, czy ona czegos nie podejrzewa albo co by powiedziala, gdyby wiedziala. Mam ochote jej powiedziec: „Clisso, mam kochanke-androida w Sztokholmie. Ma fantastyczne cialo, w lozku rozsadza mojego ducha. Co na to powiesz?” Clissa nie jest mieszczanska, ale jest wrazliwa. Moze poczulaby sie odrzucona albo — skoro tak kocha androidy powiedzialaby: „To milo z twojej strony. Chce dzielic twoja milosc z androidem. Moze zaprosisz ja na herbate, chcesz?” Zadaje sobie to pytanie…
Nadszedl ten dzien. Wchodze do mieszkania Lilith. Jest naga.
— Rozbieraj sie — mowi.
Usmiecham sie, zdejmuje ubranie i wyciagam ku niej rece, ale robi taneczny krok w tyl i obejmuje tylko powietrze.
— Nie teraz, gdy wrocimy. Musisz sie przebrac, wiesz o tym!
Ma spray; najpierw ustawia go na „neutralnosc” i sciaga moje czolowe lusterko.
— Androidy tego nie nosza. Kolczyki — mowi.
— Sciagaj je. Wypelnia dziurki w moich uszach zelem, potem pokrywa sprayem cale moje cialo.
— Czy mam sobie ogolic cale cialo?
— Nie, ale nigdzie sie nie rozbieraj.
Po chwili moja skora ma barwe skory androida. Potem zaklada mi tasme termiczna od szyi do ud.
— Tam bedzie zimno. Androidy nie nosza zbyt cieplych ubran. Ubieraj sie.
Podaje mi koszule i obcisle spodnie — to ubior Alf.
— Nie dostan czasem erekcji, bo spodnie pekna! — smieje sie i masuje mi podbrzusze.
— Skad masz to ubranie?
— Pozyczylam od Watchmana.
— Powiedzialas mu, po co?
— Oczywiscie, ze nie. Powiedzialam po prostu, ze jest mi potrzebne. Zobaczymy jak wygladasz… Doskonale! Przejdz sie po pokoju… Bardziej dumnie! Nie zapominaj, ze jestes najdoskonalszym produktem ewolucji, wersja doskonalsza od homo sapiens, ktory nigdy nie wyszedl z Kadzi ze wszystkimi ludzkimi zaletami bez zadnych niedoskonalosci. Musisz sie tez jakos nazywac… — Lilith myslala przez chwile. — Alfa Leviticus Leaper. Jak sie nazywasz?
— Alfa Leviticus Leaper — odpowiedzialem.
— Nie, gdy ktos cie pyta, powiesz po prostu Leviticus Leaper. Widza przeciez, ze jestes Alfa. To inni beda mowili do ciebie Alfa Leviticus Leaper, rozumiesz?
— Tak.
Ubiera sie: najpierw oslona termiczna, potem cos w rodzaju zlotej siateczki, okrywajacej ja od piersi do ud. Sutki wystaja przez dziurki w siatce, na dole tez niewiele ukryte — w niczym nie przypomina to zadnego ubioru. Androidy musza lubic chlod bardziej niz my.
— Chcesz sie zobaczyc zanim wyjdziesz, Alfa Leaper?
— Tak.
Rzuca w powietrze garsc lustrzanego pylu; gdy molekuly sie ulozyly, zobaczylem siebie. Wspanialy samiec Alfa, czerwony diabel, wypuszczony na miasto. Lilith ma racje, zaden Gamma nie osmieli sie mnie tknac czy chocby spojrzec spode lba.
— Wychodzimy, Alfa Leaper. Idziemy do Gamma Town.
Jestesmy na zewnatrz, wkraczamy w miasto. Nad brzegiem masy szarej wody, pchanej przez wiatr, pieniace sie grzywy fal. Dopiero popoludnie, ale zaraz zapadnie zmrok: ponura pogoda, mgla wisi nisko, pala sie juz latarnie, blade i brudne we mgle. Inne swiatla rozblyskuja w oknach kamienic badz wiruja nad naszymi glowami: czerwone, zielone, niebieskie, pomaranczowe. Wibracje, dymy, dzwieki, odglosy tlumu, odlegly smiech, urywki smiesznych zdan, docierajace przez mgle.
— Chodzmy, bo cie uszczypne!
— Powrot do Kadzi… Powrot do Kadzi…
— Ci, co ukladaja stos, nie moga o tym mowic!
— Meduzy!
— Sowa! Sowa! Sowa!
Ponad polowa mieszkancow Sztokholmu to androidy. Dlaczego grupuja sie wlasnie tutaj? Dlaczego nie w nowych miastach? Getta… Nie sa do tego zmuszani — swiat przekaznikow pozwala widziec to, co sie chce, pracowac gdziekolwiek. Ale my lubimy byc z tymi, ktorzy naleza do naszej rasy — tak wyjasniala to Lilith. Jednak nawet w gettach istnieje podzial klasowy: Alfy na peryferiach, w starych dzielnicach, Bety w norach centrum, a potem Gammy…
Witaj, Gamma Town…
Wilgotne i sliskie od blota brukowane ulice. Sredniowiecze? Szare i odrapane domy, jedne przy drugich, ledwie przedzielone malymi uliczkami. Struzka brudnej wody splywa do rynny. Szklane okna. Archaiczna mieszanina stylow, wszystkie rodzaje architektury, przemieszane ze soba: XXII, XX, XIX, XVI i XIV wiek. Wroble tancza na dachach. Zardzewiale ruchome chodniki na niektorych ulicach. Burczenie rozregulowanych klimatyzatorow, wyrzucajacych do atmosfery zielonkawa mgle. Barokowe wneki w grubych murach. Lilith i ja