— A zaloga?
— Mamy osemke Alf w trakcie szkolenia oraz szesnascie Bet. Wezma oni udzial w kolejnych lotach probnych. Wybierzemy zaloge sposrod nich na podstawie wynikow testow.
— Doskonale.
Wciaz plonac zadza czynu udal sie na budowe wiezy, gdzie pracowala jeszcze nocna zmiana pod kierownictwem Euclida Plannera. Od ostatniej wizyty Kruga wieza urosla o jedenascie metrow, widoczny byl tez postep w instalowaniu urzadzen komunikacyjnych. Krug wcisnal sie w ubranie termiczne i wjechal na szczyt wiezy, co ostatnio czynil raczej rzadko. Cale zaplecze techniczne u podnoza kolosa przypominalo budowle z klockow, a pracownicy wygladali jak drobne robaczki. Przyjemnosc napawania sie pieknem wiezy popsul nieco wypadek Gammy, ktory stracil rownowage i wypadl z cylindra podnosnika, ale Krug szybko usunal te smierc ze swoich mysli. Wypadki smiertelne byly godne pozalowania, to pewne, ale kazde wielkie przedsiewziecie zawsze pochlanialo ofiary.
Z placu budowy Krug wyruszyl na Antarktyde, do obserwatorium Vargasa. Ostatnio nie odkryto nic nowego, ale to miejsce nieustannie przyciagalo Kruga — podziwial skomplikowane instrumenty, atmosfere badan i tu czul bezposredni kontakt z sygnalami z NGC 7293. Sygnaly te ciagle odbierano w zmodyfikowanej formie sprzed kilku miesiecy: 2-5-1, 2-3-1, 2-1. Vargas otrzymal kolejne wersje tlumaczen sygnalow, przetransformowanych optycznie. Krug wsluchiwal sie przez dluga chwile w szum aparatury obserwatorium, a gdy odchodzil, slyszal w swej glowie nieprzerwane: „blip-blip”.
Teraz udal sie do Duluth, by obejrzec nowe androidy, wychodzace z kontenera. Nolana Bompansiero jeszcze nie bylo, a androidami z nocnej zmiany kierowaly funkcyjne Alfy, mimo to jednak Krug kazal jego zastepcy oprowadzic sie po zakladzie. Produkcja osiagnela poziom dotychczas nie notowany, choc Alfa utrzymywal, ze maja opoznienie.
Wreszcie Krug udal sie do Nowego Jorku i tu, w ciszy swego biura pracowal az do nadejscia switu, zajmujac sie problemami kompleksow przemyslowych na Kallisto, Ganimedzie, w Peru, na Martynice, Ksiezycu i na Marsie. Wschodzace slonce obudzilo dzien tak piekny, ze przez chwile mial zamiar ponownie udac sie na wieze, by moc podziwiac ja lsniaca w blasku dnia. Po chwili zrezygnowal z tego zamiaru i zaraz potem w biurze zaczeli pojawiac sie pracownicy dyrekcji, miedzy innymi Spaulding i Lilith Meson. Od czasu do czasu Krug spogladal na ekran holowizora, zainstalowanego na scianie jego biura, by napawac sie obrazem wznoszonej wiezy. Pogoda w Arktyce byla zdecydowanie gorsza, niebo bylo zachmurzone i niemal olowiane, jakby zaraz mial zaczac padac snieg. Pomiedzy tlumem Gamma mozna bylo dostrzec Thora Watchmana, kierujacego podnoszeniem poteznego urzadzenia komunikacyjnego. Krug pogratulowal sobie wyboru Watchmana na kierownika budowy. Czy istnieje na swiecie doskonalszy android?
Okolo dziewiatej piecdziesiat na ekranie pojawila sie twarz Spauldinga.
— Przed chwila dzwonil z Kalifornii panski syn — powiedzial. — Prosil o wybaczenie, poniewaz zaspal i przybedzie na spotkanie z panem z godzinnym opoznieniem:
— Manuel? Jakie spotkanie?
— Powinien tu byc o dziesiatej pietnascie. Kilka dni temu prosil, by zarezerwowal pan dla niego jakas chwile czasu.
Krug zapomnial o tym i to go zdziwilo, choc nie dziwil sie, ze Manuel sie spozni. Plan dzisiejszego dnia ukladal wraz ze Spauldingiem i z pewna trudnoscia udalo sie wcisnac Manuela miedzy jedenasta pietnascie a jedenasta dwadziescia piec.
Manuel przybyl o jedenastej dwadziescia trzy. Wygladal na spietego i zmeczonego i byl — jak pomyslal na jego widok Krug — smiesznie ubrany, nawet jak na Manuela. Zamiast swojej zwyklej tuniki mial na sobie bufiaste spodnie i koronkowy kaftan Alfy, jego dlugie wlosy byly zwiazane z tylu, splywajac swobodnie na plecy i ramiona. Efekt tego ubioru byl zadziwiajacy: koronkowy kaftan nie zaslanial gestego owlosienia torsu Manuela, praktycznie jedynego fizycznego dziedzictwa po ojcu.
— Czy to nowa moda mlodych swiatowcow? — zapytal Krug. — Moda Alfa?
— To fantazja, ojcze, nie moda — jeszcze nie…
— Manuel zmusil sie do usmiechu. — Jezeli bede czesto tak sie ubieral, to moze stac sie moda.
— Nie podoba mi sie to. Czemu ma sluzyc to upodabnianie sie do androidow?
— Ja uwazam, ze to piekne…
— Ja nie. Co o tym mysli Clissa?
— Ojcze, nie przybylem tu, by dyskutowac o moim ubraniu.
— A wiec o co chodzi?
Manuel postawil na biurku ojca szescian informacyjny.
— Otrzymalem ten przedmiot w Sztokholmie. Zechciej to przejrzec.
Krug wzial szescian, kilkakrotnie obrocil go w dloni i uruchomil. Czytal:
— I Krug pokierowal Podwojeniem, i dodal fluidow swej reki, i dal im ksztalt i umysl… Niech z Kadzi wyjda mezczyzni, powiedzial Krug, i niech wyjda kobiety, i niech zyja miedzy nami silne i pracowite, i niech nosza imie androidow… — Krug zmarszczyl brwi. — Co to jest, na Boga? Powiesc? Poemat?
— To Biblia, ojcze.
— Co to za glupia religia?
— Religia androidow — odparl spokojnie Manuel.
— Otrzymalem ten szescian w kaplicy androidow w dzielnicy Bet w Sztokholmie. Przebralem sie za Alfe i uczestniczylem we mszy… Androidy stworzyly te religie, bardzo zlozona, i wlasnie ty, ojcze, jestes ich bostwem. Ponad oltarzem zainstalowano twoj hologram naturalnej wielkosci…
Teraz Manuel do slow dolaczyl gesty.
— Oto znak: „Niech-Krug-bedzie-pochwalony”… A oto znak: „Niech-Krug-nas-strzeze”… Oddaja ci czesc, ojcze.
— To smieszne! Zboczenie…
— Ta wiara rozprzestrzenila sie na caly swiat.
— Ilu ma wyznawcow?
— Wiekszosc populacji androidow. Krug zmarszczyl brwi i zapytal:
— Jestes tego pewny?
— Wszedzie sa kaplice. Na terenie budowy wiezy rowniez, w jednej z pomocniczych kopul. Trwa to juz od dziesieciu lat, ukryta religia, nieznana ludzkosci, zawierajaca pragnienia i emocje androidow w takim stopniu, ze az trudno w to uwierzyc. A to ich Biblia…
Krug wzruszyl ramionami.
— A wiec? To zabawne, ale o co chodzi? To inteligentne istoty, maja swoja partie polityczna, swoja gware, obyczaje, a teraz religie. W jakim stopniu dotyczy to wlasnie mnie?
— Nie wzrusza cie wiadomosc, ze jestes dla nich Bogiem, ojcze?
— Doprowadza mnie to do choroby nerwowej, jesli chcesz wiedziec. Ja Bogiem? To pomylka co do osoby!
— Ale oni cie wielbia! Skupili wokol ciebie cala wiare! Przeczytaj ten szescian, zafascynuje cie! Jestes dla nich swiety, jestes Chrystusem, Mojzeszem i Budda w jednej osobie, Krugiem-Stworca, Krugiem-Wybawca, Krugiem-Odkupicielem!
Krug zatrzasl sie: ta historia byla zdecydowanie w zlym guscie. Czy oni modla sie przed jego obrazem w swoich kaplicach?
— W jaki sposob wszedles w posiadanie tego szescianu?
— Dal mi go pewien znajomy android.
— Jesli to tajna religia…
— Ona sadzila, ze jestem zorientowany i myslala, ze bede mogl pomoc jej braciom…
— Ona?
— Tak, ona. Zaprowadzila mnie do kaplicy, bym mogl wziac udzial w mszy, dala mi ten szescian i…
— Sypiasz z tym androidem? — zapytal Krug.
— Czy widzisz w tym…
— Jesli jestescie ze soba tak blisko zwiazani, to musisz z nia sypiac.
— A jesli tak jest?
— Powinienes sie wstydzic! Czy Clissa juz ci nie wystarcza?