Kiwnela glowa i zamknela oczy. Syreny wyly i milkly na przemian, a w chwilach ciszy slyszala niecierpliwe okrzyki i trzask plomieni. Czula dym.

Kolejne wozy strazackie nadjechaly na syrenach z przeciwnych kierunkow. Przez tlum przepychal sie policjant.

– Z drogi! Policja! Z drogi! – Odpychal ludzi na boki i w koncu stanal nad nia. Przykleknal i podsunal jej odznake pod nos. – Sierzant Rupert z Departamentu Policji Miasta. Slyszy mnie pani?

Slyszala go, i co z tego? Ten Rupert z gestymi wlosami schowanymi pod baseballowa czapeczka, ubrany w czarno-zlota klubowa bluze Saintsow, zaslanial jej widok. Spojrzala na niego nieprzytomnie.

– Czy to byl pani samochod? Powiedziano mi, ze nalezal do pani.

Potrzasnela przeczaco glowa.

Rupert chwycil ja pod lokcie i zaczal podnosic. Usta mu sie nie zamykaly. Pytal, jak sie czuje, i przez caly czas ciagnal, co bolalo jak jasna cholera. Miala peknieta czaszke… rozlupana, zmiazdzona… na co ten policyjny kretyn w ogole nie zwracal uwagi. Wstala. Kolana miala jak z waty. Policjant wciaz pytal, jak sie czuje.

Wreszcie postawila pierwszy krok i ruszyla z Rupertem przez tlum. Obeszli woz strazacki, potem jeszcze jeden i staneli przy nie oznakowanym policyjnym aucie. Pochylila glowe. Nie chciala widziec tego, co dzieje sie na parkingu. Rupert bez przerwy cos gadal. Otworzyl przednie drzwi i ostroznie posadzil ja na miejscu dla pasazera.

Kolejny gliniarz przykucnal obok samochodu i zaczal zadawac pytania. Byl ubrany w dzinsy i kowbojki z ostrym czubkiem. Darby pochylila sie i ukryla twarz w dloniach.

– Potrzebuje pomocy – szepnela.

– Jasna sprawa, kobieto. Pomoc nadchodzi. Mam tylko pare pytan. Nazwisko?

– Darby Shaw. Chyba jestem w szoku. Kreci mi sie w glowie… bede wymiotowac…

– Pogotowie zaraz przyjedzie. Czy to pani samochod?

– Nie.

Kolejny policyjny samochod z godlem, napisem i swiatlami zatrzymal sie z piskiem opon przed wozem Ruperta, ktory gdzies zniknal. Kowboj zamknal nagle drzwi i zostala sama. Pochylila sie i zwymiotowala. Zaczela plakac. Bylo jej zimno. Powoli opuscila glowe na fotel kierowcy i zwinela sie w klebek. Cisza. A potem ciemnosc.

Ktos stukal w szybe nad jej glowa. Otworzyla oczy i zobaczyla mezczyzne w mundurze i kapeluszu z odznaka. Samochod byl zamkniety na klucz.

– Niech pani otworzy! – wrzasnal policjant.

Usiadla i zwolnila przycisk w drzwiach.

– Jest pani pijana?

Lomotalo jej w glowie.

– Nie – odparla zrozpaczona.

Otworzyl szerzej drzwi.

– To pani samochod?

Przetarla oczy. Musiala sie zastanowic.

– Kobieto! Czy to pani samochod?

– Nie! – Spojrzala na niego z niechecia. – Nie. Ruperta.

– Dobra. Kim, do cholery, jest Rupert?

Na parkingu stal juz tylko jeden woz strazacki. Tlum przerzedzil sie. Mezczyzna w drzwiach na pewno byl gliniarzem.

– Sierzantem… z policji – odparla.

Gliniarz wpadl we wscieklosc.

– Wysiadaj z auta, kobieto!

Z przyjemnoscia. Darby wysunela sie przez drzwi po drugiej stronie i stanela na chodniku. Troche dalej samotny strazak polewal z weza wypalone szczatki porsche.

Do pierwszego policjanta podszedl inny, tez w mundurze, i razem staneli obok niej.

– Nazwisko? – spytal pierwszy.

– Darby Shaw.

– Dlaczego lezala pani nieprzytomna w tym aucie?

Spojrzala na samochod.

– Nie wiem. Jestem ranna. Gdzie jest Rupert?

Policjanci spojrzeli po sobie.

– Jaki Rupert, do diabla? – spytal ponownie pierwszy.

Tym razem ona wpadla we wscieklosc, a gniew oprzytomnil ja.

– Mowil, ze jest policjantem.

Do rozmowy wlaczyl sie drugi gliniarz.

– Dlaczego jest pani ranna?

Darby spiorunowala go wzrokiem. Wskazala reka na parking po drugiej stronie ulicy.

– Mialam wsiasc do tamtego auta. Ale nie wsiadlam i zyje, wiec prosze przestac zadawac mi idiotyczne pytania! Gdzie jest Rupert?

Ponownie wymienili zdumione spojrzenia.

– Niech pani tu zaczeka – polecil pierwszy policjant.

Przeszedl na druga strone ulicy, gdzie stal jeszcze jeden woz patrolowy, a przy nim mezczyzna w garniturze rozmawial z grupka ludzi. Policjant szepnal cos do cywila i razem podeszli do Darby. Ten w garniturze przedstawil sie:

– Porucznik Olson z Departamentu Policji Nowego Orleanu. Czy znala pani ofiare?

Kolana ugiely sie pod nia. Przygryzla warge i kiwnela glowa.

– Dane ofiary?

– Thomas Callahan.

Olson spojrzal na pierwszego gliniarza.

– Zgadza sie. Mamy jego nazwisko z komputera. Dobrze… Kto to jest Rupert?

Darby nie wytrzymala:

– Powiedzial, ze jest gliniarzem! – wrzasnela.

– Pani wybaczy, ale w naszym wydziale nie pracuje zaden policjant o takim nazwisku. – Olson spojrzal na nia ze wspolczuciem.

Rozplakala sie glosno. Olson pomogl jej usiasc na masce samochodu Ruperta i przytrzymal ja za ramiona. Placz cichl, powoli odzyskiwala panowanie nad soba.

– Sprawdzcie rejestracje – polecil Olson drugiemu policjantowi, ktory szybko zanotowal numery samochodu Ruperta i przekazal je dalej.

Olson delikatnie trzymal Darby za ramiona i patrzac jej w oczy, zapytal:

– Byla pani z Callahanem?

Kiwnela potakujaco glowa. Wciaz lkala, ale znacznie ciszej.

Olson spojrzal na pierwszego gliniarza.

– W jaki sposob znalazla sie pani w tym wozie? – zapytal szeptem.

Otarla oczy i spojrzala na porucznika.

– Ten facet… Rupert… mowil, ze jest gliniarzem. Podszedl do mnie tam… pod barem… i przyprowadzil tutaj. Wsadzil mnie do samochodu, a potem inny gliniarz… w kowbojskich butach… zaczal zadawac mi pytania. Przyjechal woz patrolowy i tamci odeszli. Potem chyba zemdlalam… Nie wiem… Chcialabym porozmawiac z lekarzem.

– Przygotuj samochod – rzekl Olson do pierwszego policjanta.

Wrocil drugi. Byl wyraznie zdziwiony.

– W komputerze nie ma takich numerow. Musza byc sfalszowane.

Olson wzial Darby pod ramie i poprowadzil do swojego samochodu. Po drodze wydawal szybkie polecenia dwom policjantom.

– Zabieram ja do Szpitala Milosierdzia. Zrobcie tu porzadek i przyjedzcie do mnie. Zabezpieczcie ten lewy

Вы читаете Raport “Pelikana”
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату