szpitala w malym miescie. Ewidencja zachorowan na raka jest w Czechoslowacji szalenie dokladna, tak ze bez trudu mogl stwierdzic, ze u matki Teresy nie bylo sladu podejrzenia raka; nawet nie odwiedzila w ostatnim roku lekarza.

Usluchala Tomasza i nie pojechala do matki. Ale jeszcze tego samego dnia upadla na ulicy i rozbila sobie kolano. Jej chod stal sie niepewny, prawie codziennie gdzies sie przewracala, o cos sie ranila, a przynajmniej wypadal jej z reki jakis przedmiot.

Bylo w tym nieodparte pragnienie upadku. Zyla w ciaglym zawrocie glowy.

Ten, ktory upada, mowi: „Podnies mnie!” Tomasz ja cierpliwie podnosil.

19.

„Chcialabym kochac sie z toba w mojej pracowni, jak gdyby to byla scena. Wokol staliby ludzie i nie mieliby prawa zblizyc sie ani na krok. Ale nie mogliby spuscic z nas wzroku…”

Z biegiem czasu obraz ten tracil swe poczatkowe okrucienstwo zaczal ja coraz bardziej podniecac. Kilkakrotnie przywolywali szeptem te sytuacje, kiedy kochali sie z Tomaszem.

Przyszlo jej do glowy, w jaki sposob uniknac osadu, jaki dostrzegala w zdradach Tomasza: niech ja bierze ze soba! Niech bierze ja razem ze swymi kochankami! Moze to byl sposob, by uczynic jej cialo znow wyjatkowym, pierwszym wsrod wszystkich. Jej cialo staloby sie jego alter ego, jego pomocnikiem i asystentem.

– Bede ci je rozbierac, myc w wannie, a potem ci je przyprowadze… – szeptala do niego, kiedy lezeli przytuleni do siebie. Pragnela, aby stali sie jedna hermafrodyczna istota, a ciala innych kobiet bylyby ich wspolna zabawka…

20.

Stac sie alter ego jego poligamicznego zycia! Tomasz nie chcial tego zrozumiec, ale ona nie mogla sie pozbyc tej wizji i starala sie zblizyc z Sabina. Zaproponowala, ze zrobi jej seria zdjec.

Sabina zaprosila ja do pracowni i Teresa zobaczyla wreszcie rozlegle pomieszczenie, na srodku ktorego stal szeroki kwadratowy tapczan – jak podium.

– To wstyd, ze jeszcze u mnie nie bylas! – powiedziala Sabina i pokazala jej obrazy, ktore byly oparte o sciane. Wyciagnela nawet skads stare plotno, ktore malowala jeszcze w szkole. Widac bylo na nim budowe huty. Malowala je w czasach, kiedy na uczelni wymagano surowego realizmu (sztuka nierealistyczna byla uwazana za zamach na socjalizm), a Sabina wiedziona duchem przekory starala sie byc jeszcze surowsza od swych profesorow i malowala obrazy w taki sposob, by dotkniecia pedzla byly niewidoczne i by przypominaly kolorowa fotografie.

– Ten obraz zepsulam. Kapnela mi na plotno czerwona farba. Z poczatku bylam wsciekla, ale potem ta plama zaczela mi sie podobac, wygladala jak pekniecie, jak gdyby huta nie byla prawdziwa huta, ale peknieta dekoracja teatralna, na ktorej huta jest tylko namalowana iluzja. Zaczelam bawic sie ta szczelina, poszerzac ja, wymyslac, co mogloby byc za nia widoczne. Tak namalowalam moj pierwszy cykl obrazow, ktory nazwalam „kulisy”. Nikt oczywiscie nie mogl ich ogladac. Wyrzuciliby mnie ze szkoly. Zawsze na pierwszym planie byl doskonale realistyczny swiat, a za nim, jak gdyby za rozerwanym plotnem dekoracji, mozna bylo zobaczyc cos innego, tajemniczego albo abstrakcyjnego.

Zamilkla na chwile, a potem jeszcze dodala:

– Na pierwszym planie bylo zrozumiale klamstwo, a w tle niezrozumiala prawda.

Teresa znow przysluchiwala sie z tym wspanialym skupieniem, ktore malo ktory profesor widuje na twarzy swych uczniow i stwierdzala, ze naprawde wszystkie obrazy Sabiny, i dawne, i wspolczesne, mowia ciagle o tym samym, ze wszystkie sa jednoczesnym spotkaniem dwoch tematow, dwoch swiatow i ze sa jak zdjecia zrobione przez podwojna ekspozycje. Krajobraz, spoza ktorego przeswituje nocna lampka. Reka. ktora od tylu rozrywa idylliczna martwa nature z jablkami, orzechami i rozswietlona choinka.

Poczula podziw dla Sabiny, a poniewaz malarka zachowywala sie bardzo przyjaznie, podziwowi temu nie towarzyszyl strach czy nieufnosc, ale przemienial sie on w sympatie.

Prawie zapomniala, ze przyszla tu robic zdjecia. Sabina musiala jej o tym przypomniec. Oderwala oczy od obrazow i znow zobaczyla tapczan, ktory stal posrodku pomieszczenia jak scena.

21.

Przy tapczanie stala szafka nocna, a na niej forma w ksztalcie ludzkiej glowy. Dokladnie takie same maja fryzjerzy i wsadzaja na nie peruki. U Sabiny nasadzona na nia byla nie peruka, ale melonik. Sabina usmiechnela sie.

– To jest melonik po moim dziadku.

Taki melonik, czarny, twardy, okragly Teresa widziala dotad tylko w filmach. Taki kapelusz nosil Chaplin. Usmiechnela sie, wziela melonik do reki i dlugo mu sie przygladala. Potem powiedziala:

– Chcesz, zebym cie w nim sfotografowala? Sabina dlugo smiala sie z tego zapytania. Teresa odlozyla melonik, wziela aparat i zaczela fotografowac. Kiedy trwalo to juz prawie godzine, spytala nagle:

– Nie chcesz, zebym cie sfotografowala nago?

– Nago? – zasmiala sie Sabina.

– Tak – powtorzyla odwaznie swa propozycje Teresa.

– No, to musimy cos wypic – powiedziala Sabina i otworzyla butelke wina.

Teresa czula slabosc w calym ciele, byla skulona i milczaca, podczas kiedy Sabina chodzila po pracowni ze szklanka wina i rozgadala sie o dziadku, ktory byl starosta w malym miescie; Sabina nigdy go nie znala, a wszystko, co po nim pozostalo, to ten melonik i jeszcze zdjecie, na ktorym widac trybune i stojacych obok siebie kilku malomiasteczkowych notabli; jednym z nich jest dziadek; nie jest jasne, co robia na tej trybunie, chyba uczestnicza w jakiejs uroczystosci albo odslaniaja pomnik jakiegos innego notabla, ktory rowniez nosil przy uroczystych okazjach melonik.

Sabina dlugo opowiadala o dziadku i o meloniku, a kiedy dopila trzecia szklanke, powiedziala: „Poczekaj” i odeszla do lazienki.

Wrocila w plaszczu kapielowym. Teresa wziela aparat i przylozyla wizjer do oka. Sabina odslonila przed nia plaszcz.

22.

Aparat sluzyl Teresie jednoczesnie za mechaniczne oko, przez ktore obserwowala kochanke Tomasza i za zaslone, za ktora ukrywala przed nia swa twarz.

Sabina potrzebowala nieco czasu, zanim zdecydowala sie calkowicie odrzucic swoj szlafrok. Sytuacja, w ktorej sie znalazla, okazala sie jednak trudniejsza, niz przypuszczala. Kiedy fotografowanie trwalo juz kilka minut, podeszla do Teresy i powiedziala:

– A teraz ja bede fotografowac ciebie. Rozbierz sie.

Slowa „rozbierz sie” Sabina slyszala wielokrotnie z ust Tomasza i utkwily jej one w pamieci. Byl to wiec rozkaz Tomasza, ktory teraz kochanka Tomasza adresowala zonie Tomasza. Polaczyl on obydwie kobiety jednym magicznym zdaniem. Byla to jego metoda; tak zamienial nieoczekiwanie niewinna wymiane zdan z kobietami w sytuacje erotyczna; nie przez czule dotkniecie, pieszczote, komplement, prosbe, ale poprzez rozkaz, ktory

Вы читаете Nieznosna lekkosc bytu
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату