– Och, obawiam sie, ze to moze zajac troche wiecej czasu.

ROZDZIAL SZESNASTY

Duch, o wiele nizszy, niz spodziewal sie Lincoln Rhyme, stal skuty kajdankami i otoczony przez strozow prawa i porzadku. Owszem, nieco zmieszany, lecz w dalszym ciagu panujacy nad emocjami. Kryminolog natychmiast zrozumial, jak to sie stalo, ze Sachs dala mu sie omotac: oczy Ducha byly oczyma uzdrowiciela, lekarza, przewodnika duchowego. Jednak przyjrzawszy mu sie lepiej, Rhyme dostrzegl na dnie tego lagodnego spojrzenia swiadectwo bezwglednosci i niepohamowanej pychy.

– No dobrze, o co w tym wszystkim chodzi? – zapytal kumpel Peabody'ego, „Webley ze Stanu”, jak okreslal go teraz w mysli Rhyme.

– Wiecie, do czego dochodzi czasami w naszej pracy, panowie? – zapytal kryminolog. – Mam na mysli prace oficera dochodzeniowego. – Webley ze Stanu chcial cos powiedziec, lecz Peabody uciszyl go gestem dloni. – Czasami tracimy z oczu szerszy obraz. Przyznaje, ze ja trace ten obraz czesciej niz, powiedzmy, obecna tutaj Sachs. Mam w zwyczaju studiowac kazdy dowod rzeczowy i umieszczac go tam, gdzie jest jego miejsce. – Rhyme usmiechnal sie do Ducha. – Tak jakbym kladl kamyk na planszy wei-chi.

Przez glosniki podano komunikat, ze zaczyna sie odprawa pasazerow odlatujacych liniami Northwest Airlines do Pekinu, z miedzy ladowaniem w Los Angeles.

– Zlozylismy calkiem zgrabnie nasza ukladanke – stwierdzil Rhyme, wskazujac glowa Ducha. – W koncu zostal zlapany. Mamy wystarczajaco wiele dowodow, zeby go osadzic i skazac na smierc. A oto, co sie dzieje? Ptaszek wyfruwa na wolnosc.

– On wcale nie wychodzi na wolnosc – zaprzeczyl Peabody. – Wraca do Chin, gdzie zostanie postawiony przed sadem.

– Zostaje wypuszczony z panstwa, na terenie ktorego popelnil szereg powaznych przestepstw – poprawil go ostro Rhyme. – Szerszy obraz… Pomyslmy o tym. Jest wtorek, tuz przed switem, na pokladzie frachtowca „Fuzhou Dragon”. Jestescie Duchem, poszukiwanym przestepca… poszukiwanym za zbrodnie karane smiercia… a straz przybrzezna przejmie za pol godziny wasz przewozacy imigrantow statek. Co byscie zrobili?

Peabody westchnal. Webley ze Stanu mruknal cos pod nosem.

– Ja na przyklad wzialbym pieniadze, kazal kapitanowi zawrocic na pelne morze i uciekl na jednym z pontonow. Straz przybrzezna i urzad imigracyjny zajeliby sie oczywiscie zaloga i imigrantami, a ja zdazylbym pokonac polowe drogi do Chin, zanim ktos by sie zorientowal, ze zniknalem. Ale co zrobil Duch? – zapytal Rhyme i zerknal na Amelie Sachs.

– Duch zamknal imigrantow w ladowni – odpowiedziala – zatopil statek, a nastepnie scigal rozbitkow. Ryzykujac przy tym, ze sam zostanie zlapany albo zginie.

– To byli swiadkowie – oswiadczyl Peabody. – Musial ich zabic.

– Ale po co? To jest pytanie, ktorego nikt nie chce zadac. O co mu chodzilo? Pasazerowie mogliby co najwyzej zeznac, ze zajmowal sie przemytem ludzi. Juz wczesniej wydano przeciez przeciw niemu tuzin nakazow aresztowania za to samo przestepstwo. Nie mialo sensu zadawac sobie tyle trudu i mordowac ich tylko dlatego, ze byli swiadkami. – Rhyme odczekal kilka sekund, by spotegowac efekt. – Ale zabicie ich jest jak najbardziej sensowne, jesli pasazerowie od poczatku mieli stac sie jego ofiarami.

Rhyme spostrzegl dwie zupelnie odmienne reakcje na to, co powiedzial. Na twarzy Peabody'ego malowaly sie zaskoczenie i konsternacja. Za to Webley ze Stanu nie byl wcale zdziwiony. Swietnie wiedzial, do czego zmierza kryminolog.

– Ofiary – podjal Rhyme. – To kluczowe slowo. Sachs znalazla pewien list, gdy poszla poplywac przy wraku „Fuzhou Dragona”.

Duch, ktory do tej pory nie spuszczal wzroku z Amelii, odwrocil sie powoli w strone Rhyme'a.

– Tresc listu mozna strescic nastepujaco: oto twoje pieniadze i lista ofiar, ktore zabierasz do Ameryki… Czy mamy juz przed oczyma szerszy obraz, panowie? W liscie nie ma mowy o „pasazerach”, „imigrantach” czy o „prosiakach”. I szerszy obraz staje sie o wiele wyrazniejszy, kiedy przyjrzymy sie, kim byly te ofiary: wszystko to chinscy dysydenci i czlonkowie ich rodzin. Duch nie jest wylacznie szmuglerem. Jest takze profesjonalnym zabojca. Wynajeto go, zeby ich zamordowal.

– Ten czlowiek oszalal – syknal Duch. – Chce wejsc na poklad samolotu.

– Od poczatku mial zamiar zatopic „Fuzhou Dragona” – podjal, ignorujac go, Rhyme. – Ale kilka rzeczy poszlo nie po jego mysli. Zlokalizowalismy frachtowiec i wyslalismy tam straz przybrzezna. Musial wiec dzialac szybciej, niz to zaplanowal. Kilku imigrantow ucieklo. Poza tym ladunek wybuchowy okazal sie zbyt silny i statek zatonal, nim Duch zdolal zabrac bron i pieniadze oraz odszukac swojego bangshou.

– To absurd – parsknal Webley ze Stanu. – Pekin nie wynajmowalby nikogo, zeby zabijal dysydentow. To nie sa lata szescdziesiate.

– Pekin by tego nie zrobil – odparl Rhyme – i chyba pan dobrze o tym wie, panie Webley. Udalo nam sie odkryc, kto przekazal Duchowi instrukcje i pieniadze. Facet nazywa sie Ling Shui-bian.

Duch spojrzal z desperacja na stanowisko odprawy.

– Wyslalem do policji w Fuzhou e-maila z nazwiskiem i adresem Linga – podjal Rhyme. – W odpowiedzi napisali, ze pod wskazanym adresem miesci sie budynek rzadowy. Ling jest zastepca gubernatora odpowiedzialnym za rozwoj handlu.

– Co to znaczy? – zapytal Peabody.

– Ze to skorumpowany partyjny bonza – warknal Rhyme. – On i jego ludzie dostaja milionowe lapowki od wszystkich firm dzialajacych na poludniowo-wschodnim wybrzezu Chin. Jest prawdopodobnie w zmowie z gubernatorem, ale nie mam na to dowodow.

– Niemozliwe – mruknal Webley, ale uczynil to ze znacznie mniejszym przekonaniem.

– Bynajmniej – odparl Rhyme. – Sonny Li opowiedzial mi cos niecos na temat prowincji Fujian. Zawsze byla bardziej niezalezna, niz tego chcial rzad centralny. I sa tam najaktywniejsi dysydenci. Pekin niejednokrotnie grozil, ze pognebi prowincje, znacjonalizuje z powrotem firmy, postawi u wladzy swoich ludzi. Gdyby tak sie stalo, Ling i jego kolezkowie straciliby zrodlo dochodow. Co zatem zrobic, zeby Pekin byl zadowolony? Zlikwidowac najbardziej halasliwych. I czyz moze byc na to lepszy sposob, niz wynajac szmuglera?

– Najprawdopodobniej nikt by sie nie dowiedzial, ze zgineli – wtracila Sachs. – Dolaczyliby do listy innych zaginionych statkow.

– Wysyla pan Ducha z powrotem, zeby zadowolic Linga i jego ludzi – powiedzial Rhyme do Webleya. – Zeby mogli dalej prowadzic swoje interesy. Stany Zjednoczone nigdzie na swiecie nie inwestuja tak intensywnie jak w poludniowo-wschodnich Chinach.

– To smieszne – odezwal sie Duch. – Gdzie sa dowody?

– Dowody? Przede wszystkim mamy list od Linga. Ale jesli chcesz wiecej… Pamietasz, Haroldzie, sam mowiles, ze w ciagu kilku ostatnich lat zaginelo wielu przemycanych przez Ducha imigrantow. Ofiary byly w wiekszosci dysydentami z Fujian.

– To nieprawda – zaprzeczyl szybko Duch.

– No i sa pieniadze – mowil dalej Rhyme. – Oplata za przejazd. Pluskajac sie w Atlantyku, Sachs odnalazla sto dwadziescia tysiecy amerykanskich dolarow i stare juany warte moze dwadziescia tysiecy. Zaprosilem do siebie przyjaciela z urzedu imigracyjnego, zeby razem ze mna przyjrzal sie pewnym dowodom…

– Kogo? – przerwal mu ostro Peabody. – Alana Coe?

– Przyjaciela. Okreslmy go w ten sposob.

Przyjacielem istotnie byl Alan Coe, ktory wykradl tajne akta urzedu, co mialo go prawdopodobnie kosztowac utrate posady, a moze nawet wyrok sadowy. To bylo owo ryzyko, o ktorym Rhyme wspominal wczesniej.

– Pierwsza rzecza, ktora wzbudzila jego podejrzenia, byly pieniadze. Powiedzial mi, ze zawierajac umowe ze szmuglerem, imigranci nie moga dawac zaliczki w dolarach, poniewaz w Chinach nie ma zbyt duzo tej waluty… w kazdym razie w ilosci wystarczajacej, zeby oplacic tranzyt do Stanow. Zawsze placa juanami. Wiozac dwudziestu pieciu imigrantow, Duch powinien miec co najmniej pol miliona juanow… tyle powinni mu zaplacic z gory. Wiec dlaczego na pokladzie bylo tak malo chinskich pieniedzy? Poniewaz Duch pobieral od nich niskie kwoty, chcac, aby wszyscy dysydenci z listy wybrali sie w podroz. Jego glownym dochodem byla oplata za ich zabicie. Sto

Вы читаете Kamienna malpa
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату