Sonny ocalil wiele ludzkich istnien i doprowadzil przed oblicze sprawiedliwosci bezwzglednego zabojce – nie dokonalibysmy tego bez jego udzialu. Czyny Sonny'ego przynosza najwyzsza czesc Jego pamieci i zawsze darzony bedzie wielkim szacunkiem w policyjnej spolecznosci Stanow Zjednoczonych. Mam szczera nadzieje, ze jest Pan, podobnie jak my, dumny ze swego syna, ktory wykazal sie olbrzymia odwaga i poswieceniem.
Detektyw kpt. (emer.) Lincoln Rhyme
Nowojorski Wydzial Policji
Sachs odlozyla list dla Eddiego Denga, ktory mial wpasc pozniej i go przetlumaczyc.
– Chcesz przejrzec jeszcze raz dowody? – zapytala, wskazujac tablice. Przed procesem Ducha czekalo ich duzo roboty.
– Nie – odparl Rhyme. – Chce w cos zagrac.
– Jasne – mruknela. – Mam dzisiaj ochote zwyciezyc.
– Chcialabys… – rzucil kpiaco. -W jaka gre?
– Wei-chi. Plansza jest tam. I torebki z kamieniami.
Sachs rozlozyla plansze na stoliku obok Rhyme'a, ktory wbil wzrok w siatke przecinajacych sie linii.
– Czuje, ze robisz mnie na szaro, Rhyme – powiedziala, patrzac mu prosto w oczy. – Grales w to juz wczesniej.
– Sonny i ja rozegralismy kilka partii – potwierdzil niby od niechcenia.
– Jak ci poszlo?
– Czlowiek nie od razu lapie, o co chodzi w tej grze – odparl wymijajaco.
– Przegrales.
– Ale w ostatniej partii naprawde malo brakowalo.
Rhyme zaczal wyjasniac jej zasady, a ona pochylila sie do przodu, uwaznie go sluchajac.
– To wszystko – oznajmil w koncu. – Poniewaz nie gralas nigdy wczesniej, dam ci fory. Mozesz wykonac pierwszy ruch.
– O nie – zaprotestowala Amelia. – Zadnych forow. Rzucimy moneta.
– Taki jest zwyczaj – zapewnil ja Rhyme.
– Zadnych forow – powtorzyla Sachs, wyciagajac z kieszeni cwiercdolarowke. – Orzel czy reszka?
I podrzucila monete do gory.
Jeffery Deaver