– To ten duzy dom po lewej. Skrec na podjazd – rzekl Phillip.

Dom byl zbudowany z ciemnoczerwonej cegly, mial chyba ze dwa pietra, mnostwo okien i co najmniej dwa ganki. Wiktorianska Ameryka wciaz zywa. Podworze bylo spore, z prywatnym lasem pelnym strzelistych starych drzew. Zbyt wysoka trawa nadawala posesji wrazenie opuszczonej. Podjazd byl zwirowany i wiodl miedzy drzewami do nowoczesnego garazu zaprojektowanego tak, by pasowal do reszty domu, co prawie sie udalo.

Staly tu jeszcze tylko dwa auta. Nie moglam zajrzec do garazu, moze wewnatrz bylo ich wiecej.

– Nie wychodz z salonu z nikim innym procz mnie. W przeciwnym razie nie bede ci mogl pomoc – stwierdzil.

– A niby jak mialbys mi pomoc? – spytalam.

– Chodzi o nasza „bajeczke”. To rzekomo przez ciebie opuscilem w ostatnim czasie wiekszosc imprez. Tu i owdzie napomknalem, ze nie tylko jestesmy kochankami, lecz rowniez… – rozlozyl szeroko rece, jakby szukal wlasciwego slowa -…przygotowywalem cie do wlasciwego udzialu w imprezie.

– Przygotowywales mnie? – Zgasilam silnik i w samochodzie zapadla kompletna cisza. Phillip patrzyl na mnie. Czulam jego wzrok nawet pomimo ciemnych okularow, ktore nosil. Ciarki przeszly mi po plecach.

– Jestes ofiara prawdziwego ataku, a nie dziwolagiem czy cpunka i mimo iz sie poczatkowo wahalas, namowilem cie do udzialu w tej imprezie. Ot i cala nasza „bajeczka”.

– Czy robiles juz kiedys cos takiego? – spytalam. – Ale tak naprawde.

– Pytasz o to, czy oddalem im kogos?

– Tak.

Parsknal w glos.

– Nie masz o mnie dobrego zdania, prawda?

Czy powinnam przytaknac?

– Jezeli mamy byc kochankami, musimy odgrywac nasze role przez caly wieczor.

Usmiechnal sie. To byl inny usmiech, pelen nadziei i wyczekiwania.

– Ty draniu.

Wzruszyl ramionami i pokrecil glowa, jakby scierply mu miesnie karku.

– Nie zamierzam rzucac sie na ciebie i zgwalcic na srodku pokoju, jezeli o to ci chodzi.

– Tego akurat sie nie obawialam. – Cieszylam sie, ze nie wiedzial, iz mam przy sobie bron. Moze jednak zdolam go dzisiaj zaskoczyc.

Spojrzal na mnie, marszczac brwi.

– Rob to co ja. Gdybys miala jakies opory, natychmiast to przedyskutujemy. – Usmiechnal sie olsniewajaco, biale zeby stanowily ostry kontrast dla jego opalenizny.

– Zadnych dyskusji. Po prostu masz natychmiast przestac i juz.

Wzruszyl ramionami.

– W ten sposob mozesz zniweczyc nasz kamuflaz i oboje przyplacimy to zyciem.

W aucie robilo sie coraz gorecej. Po twarzy Phillipa splynela kropelka potu. Otworzylam drzwiczki i wysiadlam. Zar spowil mnie jak druga skora. Cykady graly smetnie, wysoki, brzeczacy dzwiek niosl sie nieprzerwanie od strony drzew. Cykady i upal, eh, lato.

Phillip obszedl samochod, jego buty zachrzescily na zwirze.

– Moze zechcesz zostawic krzyzyk w aucie? – powiedzial.

Spodziewalam sie tego, choc nie bylam zadowolona. Wlozylam krzyzyk do schowka na rekawiczki; aby to zrobic, musialam przepelznac po siedzeniu. Kiedy zamknelam drzwiczki, odruchowo dotknelam dlonia szyi. Nosilam ten lancuszek tak czesto, ze czulam sie bez niego jak bez reki. Dziwnie.

Phillip wyciagnal do mnie reke, a ja po chwili wahania przyjelam ja. Wnetrze jego dloni bylo cieple i odrobine wilgotne.

Tylne drzwi ocienione byly biala, lukowato sklepiona krata. Po jednej jej stronie piely sie geste pnacza winorosli. Kwiaty wielkosci mojej dloni unosily fioletowe kielichy ku wyzierajacemu zza drzew sloncu. W cieniu wejscia stala jakas kobieta. Miala na sobie blyszczace czarne ponczochy i pas. Jesli nie liczyc purpurowego biustonosza i majteczek w tym samym kolorze, wiekszosc jej ciala byla kredowobiala i naga. Nosila dwunastocentymetrowe szpilki, dzieki ktorym jej nogi wydawaly sie dlugie i szczuple.

– Mam na sobie zbyt wiele ciuchow – szepnelam do Phillipa.

– Moze juz niedlugo – odparl rownie cicho.

– Nie nastawiaj sie na to. – Mowiac to, spojrzalam mu w oczy, a na jego twarzy pojawil sie wyraz przygnebienia i bolesnego zawodu. Nie trwalo to jednak dlugo.

Zaraz potem kaciki jego ust wykrzywil leciutki usmieszek. Wlasnie tak musial usmiechac sie do Ewy waz w Rajskim Ogrodzie. Mam dla ciebie to sliczne, lsniace jabluszko. Masz ochote na slodycze, moja mala?

Nie zamierzalam kupowac niczego, co mial mi do zaoferowania Phillip. Objal mnie w pasie, bladzac jedna reka po bliznach na moim ramieniu i ugniatajac palcami bliznowata tkanke. Westchnal przy tym cichutko. Jezu, w co ja sie wpakowalam?

Kobieta usmiechnela sie do mnie, ale jej wielkie brazowe oczy wpatrywaly sie w dlon Phillipa muskajaca blizne na moim reku. Nerwowo zwilzyla wargi jezykiem. Ujrzalam, ze jej piers zafalowala gwaltownie.

– Wejdz do mego salonu, rzekl raz pajak do muchy.

– Co powiedzialas? – spytal Phillip.

Pokrecilam glowa. On zapewne i tak nie znal tej bajki.

Nie pamietalam zakonczenia. Nie potrafilam sobie przypomniec, czy mucha uciekla. Poczulam ucisk w zoladku. Kiedy dlon Phillipa musnela moje nagie plecy, drgnelam odruchowo.

Kobieta zasmiala sie wysoko, belkotliwie, jakby byla na lekkim rauszu. Wchodzac po schodach, wyszeptalam do siebie slowa muchy:

– Nie zaprosisz mnie, moj panie, prozne twoje jest staranie, bo gdy ktos twoj prog przekroczy, nikt juz nigdy go nie zoczy.

Bo gdy ktos twoj prog przekroczy, nikt juz nigdy go nie zoczy.

Te slowa nie zabrzmialy jak dobra wrozba.

25

Kobieta przylgnela do sciany, aby nas przepuscic i zamknela za nami drzwi. Spodziewalam sie, ze przekreci tez zasuwke, abysmy nie mogli uciec, ale nie zrobila tego. Zdjelam dlon Phillipa z moich blizn, a on objal mnie w pasie i poprowadzil w glab waskiego korytarza. W domu bylo chlodno, klima skutecznie radzila sobie z upalem. Przez wejscie o lukowatym sklepieniu wmaszerowalismy do pokoju.

Byl to salon w calym tego slowa znaczeniu – z kanapa, szezlongiem, dwoma fotelami i roslinami zwieszajacymi sie za szerokim rozsuwanym oknem; po grubych dywanach pelzly popoludniowe cienie. Przytulnie. Posrodku salonu stal mezczyzna trzymajacy w dloni szklaneczke z drinkiem. Wygladal jak zywcem wyjety z filmu sado-maso. Skorzane opaski przecinaly na ukos jego szeroka piers i opinaly nadgarstki, niczym u rzymskiego gladiatora made in Hollywood.

Bylam winna Phillipowi przeprosiny. W gruncie rzeczy byl ubrany calkiem konserwatywnie. Wesola gospodyni stanela za nami, przyodziana w purpurowa bielizne i polozyla dlon na ramieniu Phillipa. Paznokcie miala pomalowane na ciemnopurpurowo, prawie czarne. Przejechala paznokciami po jego ramieniu, zostawiajac na nim bladoczerwone slady.

Phillip zadrzal, jego ramie zacisnelo sie wokol mej talii. Czy w jego mniemaniu to byla zapowiedz dobrej zabawy? Mialam nadzieje, ze nie.

Z kanapy podniosla sie wysoka czarnoskora kobieta. Jej raczej obfity biust nieomal rozsadzal czarny, wzmocniony fiszbinami stanik. Z dolnej czesci stanika zwieszala sie karmazynowa spodniczka, powiewajaca w rytm jej krokow i tak sprytnie uszyta, ze przy kazdym kroku przez wyciete szczeliny przezieralo nagie cialo. Moglam sie zalozyc, ze pod ta spodniczka byla naga.

Na jej szyi i nadgarstku widnialy swieze, rozowawe blizny. Mloda cpunka, praktycznie jeszcze dziecko. Krazyla wokol nas, jakbysmy byli na sprzedaz, a ona chciala dobrze sie nam przyjrzec. Musnela mnie dlonia po plecach, a ja odstapilam od Phillipa i spojrzalam na kobiete.

Вы читаете Grzeszne Rozkosze
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату