Odepchnelam go od siebie.

– Cholera! Ugryzles mnie!

Mial zamglony wzrok. Na jego dolnej wardze perlila sie szkarlatna kropla. Dotknelam dlonia szyi i zobaczylam na palcach krew.

– Niech cie diabli!

Zlizal moja krew z warg.

– Mysle, ze Harvey uwierzy w to przedstawienie. Teraz jestes naznaczona. Nosisz dowod tego, kim jestes i po co tu przyszlas. – Wzial dlugi, drzacy oddech. – Przysiegam, ze dzis wieczorem juz cie nie dotkne. I dopilnuje, aby nikt inny tego nie probowal. Obiecuje.

Czulam w szyi tepy, pulsujacy bol; ukasil mnie, cholera!

– Wiesz, ile zarazkow znajduje sie w ludzkich ustach?

Usmiechnal sie do mnie, wciaz mial troche maslane oczy.

– Nie – odparl.

Odepchnelam go i przemylam rane woda. Nie sposob bylo z niczym tego pomylic, widac bylo odcisniete zeby. Nierowny slad, ale mimo wszystko rozpoznawalny.

– Cholera.

– Musimy stad wyjsc, abys mogla zajac sie szukaniem tropow.

Podniosl koszulke z podlogi i znieruchomial, trzymajac ja w reku. Nagi, opalony tors, skorzane spodnie, usta pelne, jakby cos ssaly. Mnie.

– Wygladasz jak model z reklamowki zigolaka do wynajecia – powiedzialam.

Wzruszyl ramionami.

– Gotowa do wyjscia?

Wciaz dotykalam rany palcami. Probowalam odnalezc w sobie gniew, lecz bez powodzenia. Balam sie. Balam sie Phillipa i tego, kim byl lub raczej kim nie byl. Nie spodziewalam sie tego. Czy mowil prawde? Czy przez reszte nocy bede bezpieczna? A jezeli sie mylil? Albo jesli zrobil to tylko dlatego, ze chcial mnie posmakowac?

Otworzyl drzwi i zaczekal na mnie. Wyszlam z lazienki. Gdy wrocilismy do salonu, zorientowalam sie, ze Phillip nie odpowiedzial na moje pytanie. Dla kogo pracowal? Wciaz tego nie wiedzialam.

Za kazdym razem kiedy zdejmowal koszulke, moj mozg przestawal funkcjonowac i to wprawialo mnie w coraz wieksze zazenowanie. Dosc tego. Phillip, czlowiek z bliznami, pocalowal mnie dzis po raz pierwszy i ostatni. Od tej pory bede twarda jak stara skorzana podeszwa pogromczynia wampirow, nie dam sie omamic powloczystymi spojrzeniami ani atrakcyjna muskulatura.

Dotknelam palcami zranionego miejsca na szyi. Bolalo. Koniec z forami. Nie zamierzalam byc dluzej mila. Jesli Phillip sprobuje znowu sie do mnie zblizyc, dowie sie, co znaczy prawdziwy bol. Oczywiscie, znajac Phillipa, to mogloby mu sie nawet spodobac.

27

Madge zatrzymala nas w hallu. Jej dlon uniosla sie w strone mojej szyi. Schwycilam ja za nadgarstek.

– Delikatna jestes – rzucila. – Nie podobalo ci sie? Nie mow, ze przez ten miesiac, odkad jestescie razem, Phillip jeszcze cie nie posmakowal?

Zsunela nieco jedwabny biustonosz, by pokazac mi gorny fragment swych piersi. Na bladym ciele odcinaly sie wyrazne slady zebow.

– To znak rozpoznawczy Phillipa, nie wiedzialas?

– Nie – odparlam. Minelam ja i ruszylam w strone salonu.

Jakis nieznany mezczyzna runal do moich stop. Crystal zwalila sie na niego calym cialem, przyszpilajac go do podlogi. Wydawal sie mlody i odrobine wystraszony. Spojrzal ponad Crystal, na mnie. Odnioslam wrazenie, ze chce poprosic mnie o pomoc, ale wtedy ona pocalowala go gleboko i lapczywie, jakby chciala oproznic go do cna. Jego dlonie zaczely zadzierac jej spodnice. Uda miala niesamowicie biale, jak wyrzucone na brzeg wieloryby.

Odwrocilam sie gwaltownie i skierowalam w strone drzwi. Moje szpilki stukaly glosno o lakierowany parkiet. Gdybym nie wiedziala, ze bylo inaczej, pomyslalabym, ze probuje uciec. Nie uciekalam. Po prostu szlam bardzo szybkim krokiem.

Phillip dogonil mnie przy drzwiach. Oparl o nie dlon, abym ich nie otworzyla. Wzielam gleboki, uspokajajacy oddech. Nie strace nad soba panowania, jeszcze nie teraz.

– Przykro mi, Anito, ale tak bedzie lepiej. Teraz ze strony ludzi juz nic ci nie grozi.

Spojrzalam na niego i pokrecilam glowa.

– Nic nie rozumiesz, Phillipie. Chcialam tylko zaczerpnac swiezego powietrza. Nie ulatniam sie stad, jezeli o to ci chodzi. Nie obawiaj sie.

– Wyjde z toba.

– Nie, Phillipie. To byloby bez sensu. Chce przez chwile pobyc sama. Z dala od nich, a takze od ciebie.

Opuscil reke do boku. Zmruzyl powieki. Wydawal sie zawstydzony, upokorzony. Czy urazilam jego uczucia? Nie wiedzialam ani nie chcialam wiedziec.

Otworzylam drzwi i zar otoczyl mnie jak niewidzialne futro.

– Juz po zmierzchu – powiedzial. – Wkrotce sie tu zjawia. Jesli nie bedzie cie wtedy przy mnie, nie bede mogl ci pomoc.

Podeszlam do niego i prawie szeptem rzucilam:

– Powiedzmy sobie szczerze, Phillipie. Umiem lepiej sie bronic niz ty. Wystarczy, ze jakis wampir kiwnie palcem i w chwile pozniej moze cie miec na lunch.

Miesnie jego twarzy zadrzaly, nie chcialam widziec, jak sie rozklei.

– Cholera, Phillipie, wez sie w garsc. – Wyszlam na ganek i z trudem pohamowalam sie, aby nie trzasnac drzwiami. To byloby dziecinne. Co prawda czulam sie teraz jak dziecko, ale akurat tego moglam sobie oszczedzic. Nigdy nie wiadomo, kiedy moze sie przydac napad niepohamowanej dzieciecej zlosci.

Noc wypelniala muzyka cykad i swierszczy. Wiatr kolysal wierzcholkami drzew, ale ponizej w ogole sie go nie czulo. Powietrze tutaj bylo ciezkie i nieruchome jak plastykowa fala.

Po wyjsciu z klimatyzowanego domu powitalam upal z radoscia. Byl prawdziwy i w pewien sposob oczyszczajacy. Dotknelam rany na szyi. Czulam sie brudna, wykorzystana, zbrukana, wsciekla, rozjuszona. Niczego sie tu nie dowiem. Jezeli ktos lub cos wybijalo wampiry odwiedzajace kregi dziwolagow, to w gruncie rzeczy nie robil niczego nagannego, przynajmniej w moim mniemaniu.

Oczywiscie to, czy sympatyzowalam z morderca, nie mialo tu nic do rzeczy. Nikolaos oczekiwala ode mnie rozwiazania zagadki kryminalnej i dla mego wlasnego dobra musialam tego dokonac.

Wzielam gleboki wdech, napelniajac pluca parnym, ciezkim powietrzem, i poczulam pierwsze zawirowania… mocy. Saczyla sie spomiedzy drzew niczym wiatr, ale jej musniecia nie chlodzily skory. Wloski na moim karku zaczely sie jezyc. Ktokolwiek manipulowal moca, musial byc potezny. I probowal ozywic zmarlych.

Pomimo upalow ostatnio sporo padalo i moje obcasy natychmiast zaglebily sie w trawe. Koniec koncow, aby nie zapadac sie w miekkim gruncie, musialam stapac miekko i na palcach. Na ziemi bylo pelno zoledzi. Czulam sie, jakbym szla po szklanych kulkach. Poslizgnelam sie i osunelam na pien drzewa, uderzajac wen bolesnie ramieniem, ktore Aubrey tak pieknie posiniaczyl.

Nieopodal rozleglo sie przeciagle, przerazliwe beczenie. Dochodzilo spomiedzy drzew, a przynajmniej tak mi sie wydawalo. Czy to sztuczka nieruchomego powietrza, czy naprawde uslyszalam beczenie kozy?

Dzwiek urwal sie, przechodzac w wilgotne, bulgoczace rzezenie. Dotarlam do skraju drzew, mialam teraz przed soba rozlegle podworze skapane w ksiezycowym blasku.

Zzulam jeden but i dotknelam palcami ziemi. Byla wilgotna, chlodna, ale w sumie calkiem niezla. Zsunelam drugi but i ujawszy w jedna reke, pobieglam naprzod.

Podworze na tylach domu bylo olbrzymie, niklo w rozsrebrzonej ksiezycowym blaskiem ciemnosci. Bylo puste, jesli nie liczyc widocznego w oddali wysokiego, zapuszczonego zywoplotu. Pobieglam w te strone. To wlasnie tam musial byc grob; w okolicy jak okiem siegnac nie bylo innego miejsca, gdzie moglby sie znajdowac.

Caly rytual ozywiania umarlych jest wzglednie krotki, jak wiekszosc ceremonii. Moc wyplywala w mrok nocy i do grobu. Tam narastala powoli, regularnie, podgrzewajac „magie”. Poczulam jej przyciaganie az w zoladku,

Вы читаете Grzeszne Rozkosze
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату