energie pchaly mnie ku zywoplotowi. Zielona sciana gorowala nade mna, zapuszczona i zapomniana. W blasku ksiezyca zywoplot wydawal sie prawie czarny. Byl tak gesty, ze nie moglam nawet marzyc, aby sie przezen przecisnac.

Jakis mezczyzna krzyknal. W chwile potem uslyszalam glos kobiety.

– Gdzie to jest? Gdzie zombi, ktorego nam obiecales?

– Byl za stary! – Glos mezczyzny przepelnialo przerazenie.

– Mowiles, ze kurczeta nie wystarcza, wiec sprowadzilismy dla ciebie koze. A zombi jak nie bylo, tak nie ma. Sadzilam, ze jestes w tym dobry.

Przy drugim koncu zywoplotu natknelam sie na furtke. Metalowa, zardzewiala i wiszaca krzywo na zawiasach. Gdy otworzylam ja silnym pchnieciem, przerazliwie zaskrzypiala. Poczulam na sobie wzrok tuzina par oczu. Blade twarze, calkowity bezruch nieumarlych. Wampiry. Staly posrod pradawnych nagrobkow na malym rodzinnym cmentarzu i czekaly. Nikt nie czeka rownie cierpliwie jak umarli.

Jednym z wampirow byl czarnoskory, ktorego widzialam wczesniej w gniezdzie Nikolaos. Moj puls przyspieszyl i blyskawicznie przesunelam wzrokiem po zebranych.

Nie bylo jej tam. Dzieki Ci, Boze.

Wampir usmiechnal sie i rzekl:

– Przyszlas tu, aby popatrzec… animatorko? – Czyzby chcial powiedziec „Egzekutorko”? Czy to byla tajemnica?

Niewazne, jednym ruchem reki zmusil pozostalych, aby sie cofneli, i pozwolil mi sie rozejrzec.

Zachary lezal na ziemi. Koszule mial przesiaknieta krwia. Nie sposob poderznac gardlo czlowiekowi lub zwierzeciu tak, by sie przy tym nie upaprac. Theresa stala nad nim, opierajac dlonie na biodrach. Byla ubrana na czarno. Waski pasek nagiego ciala na wysokosci pepka byl blady i niemal lsnil w swietle ksiezyca. Theresa, Pani Ciemnosci.

Zerknela na mnie, po czym przeniosla wzrok na lezacego przed nia mezczyzne.

– No co, Zachary, gdzie jest nasz zombi?

Glosno przelknal sline.

– On jest za stary. Nie zostalo go dosc duzo, aby mozna go ozywic.

– To tylko stuletni nieboszczyk, animatorze. Czy jestes az tak slaby?

Wlepil wzrok w ziemie. Wbil palce w miekka glebe. Spojrzal na mnie, po czym pospiesznie spuscil wzrok. Nie wiedzialam, co chcial mi przekazac tym jednym spojrzeniem. Dawal mi do zrozumienia, ze sie boi? A moze naklanial mnie do ucieczki? Albo prosil o pomoc? O co mu chodzilo?

– Co komu po animatorze, ktory nie potrafi ozywiac zmarlych? – spytala Theresa. Uklekla przy nim, opierajac dlonie na jego ramionach. Zachary zadrzal, ale nie probowal sie cofnac.

Pozostale wampiry przeniknela dziwna fala, wydawalo sie, jakby prawie sie poruszyly. Poczulam, ze caly krag za moimi plecami stezal. Wampiry zamierzaly zabic Zachary’ego. To, ze nie byl w stanie ozywic trupa, stanowilo jedynie pretekst, bylo elementem gry.

Theresa rozerwala mu koszule na plecach. Material zatrzepotal wokol jego przedramion, podczas gdy poly koszuli wciaz tkwily w spodniach. Wampiry wydaly z siebie stlumione westchnienie.

Na prawym ramieniu powyzej lokcia mezczyzna nosil pleciona opaske. Byly w nia wplecione paciorki. To bylo gris-gris, amulet voodoo, ale teraz nie moglo mu ono pomoc. Niezaleznie od tego, co bylo w stanie zdzialac, i tak nie wystarczy.

Theresa rzucila teatralnym szeptem:

– Moze jestes tylko amatorem?

Wampiry zaczely zaciesniac krag, ciche jak wiatr wsrod traw. Nie moglam tylko patrzec. Byl kolega po fachu, animatorem i czlowiekiem. Nie moglam pozwolic, aby zginal, nie w ten sposob, nie na moich oczach.

– Zaczekajcie – rzucilam.

Najwyrazniej nikt mnie nie slyszal. Wampiry zblizaly sie, a ja stracilam Zachary’ego z oczu. Gdyby ktorys go ugryzl, cala reszte ogarnalby szal krwi. Widzialam kiedys cos takiego. Gdybym ponownie byla swiadkiem tego krwawego widowiska, zwiazane z nim koszmary przesladowalyby mnie do konca zycia.

Zawolalam na caly glos w nadziei, ze ktos zwroci na mnie uwage.

– Zaczekajcie! Czy on nie nalezy do Nikolaos? Czy nie nazywa Nikolaos swoja mistrzynia?

Znieruchomialy, po czym rozstapily sie, przepuszczajac Therese; podeszla do mnie.

– To nie twoja sprawa – powiedziala. Patrzyla na mnie, a ja nie unikalam jej wzroku. Jeden klopot z glowy.

– Wlasnie ze tak – zaoponowalam.

– Chcesz do niego dolaczyc?

Wampiry rozstapily sie, aby procz Zachary’ego okrazyc takze mnie. Nie probowalam ich powstrzymac. To i tak niewiele by dalo. Albo oboje odejdziemy stad cali i zdrowi, albo i mnie przyjdzie tutaj zginac. W gruncie rzeczy bylo to calkiem prawdopodobne. Cholera.

– Chce z nim pomowic jak zawodowiec z zawodowcem – powiedzialam.

– Po co? – spytala.

Podeszlam do niej tak blisko, ze nasze ciala niemal sie zetknely. Czulam jej gniew. Byl jak fala przyboju. Umniejszylam jej kompetencje w oczach pozostalych, wiedzialam o tym, a ona wiedziala, ze o tym wiem. Zwrocilam sie do niej szeptem, ale niektorzy z nich i tak mogli mnie uslyszec.

– Nikolaos domaga sie smierci tego czlowieka, ale nie chce, abym ja umarla, Thereso. Co by z toba zrobila, gdybym, dajmy na to, przypadkiem dzis tu zginela? – rzucilam jej prosto w twarz. – Chcesz spedzic wiecznosc zamknieta w trumnie opieczetowanej krzyzami?

Warknela i cofnela sie o kilka krokow jak oparzona.

– Badz przekleta, smiertelniczko, bodajbys poszla do piekla! – Kosmyki czarnych wlosow omiotly jej twarz, zacisnela palce w szpony. – Pogadaj z nim, choc watpie, aby to ci cos dalo. On musi ozywic trupa, wlasnie tego trupa, albo zajmiemy sie nim na nasz sposob. Taka jest wola Nikolaos.

– Jezeli ozywi tego zombi, bedzie mogl odejsc, caly i zdrowy? – spytalam.

– Tak, ale on nie da rady, nie jest dostatecznie silny.

– I na to wlasnie liczyla Nikolaos – odparlam.

Theresa usmiechnela sie zlowrogo, blyskajac klem.

– Tak.

Odwrocila sie do mnie plecami i znikla wsrod reszty wampirow. Rozstapily sie przed nia jak sploszone golebie. A ja stalam tak blisko niej. Czasami odwaga i glupota sa do siebie tak podobne, ze nie sposob ich odroznic.

Ukleklam przy Zacharym.

– Jestes ranny?

Pokrecil glowa.

– Doceniam twoj gest, ale one i tak beda probowaly mnie dzisiaj zabic. – Uniosl wzrok, aby na mnie spojrzec, blade oczy lustrowaly moje oblicze. – Nie zdolasz ich powstrzymac. – Usmiechnal sie z wysilkiem. – Nawet ty nie jestes wszechmocna.

– Mozemy ozywic tego zombi, jezeli tylko mi zaufasz.

Zmarszczyl brwi, po czym utkwil we mnie wzrok. Nie bylam w stanie odgadnac jego wyrazu twarzy – procz zaskoczenia bylo w niej cos jeszcze. Co?

– Dlaczego?

Co mialam odpowiedziec, ze nie moglam bezczynnie patrzec, jak on umiera? Na moich oczach torturowano czlowieka, a ja nie kiwnelam nawet palcem. Wybralam najprostsze rozwiazanie.

– Bo nie moglam pozwolic, aby cie zabily. Jesli tylko moglam cos na to zaradzic, musialam zareagowac. I zrobilam to.

– Nie rozumiem cie, Anito, w ogole nie potrafie cie zrozumiec.

– Wiec jest nas dwoje. Mozesz wstac?

Pokiwal glowa.

– Co zamierzasz?

– Polaczymy nasze moce.

Jego oczy rozszerzyly sie.

Вы читаете Grzeszne Rozkosze
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату