pielegniarka?

Peter wskazal kciukiem schowek.

– Tam – powiedzial.

Pierwszy ochroniarz, gruby mezczyzna z wojskowa fryzura i tlusta szyja, wylewajaca sie faldami zza ciasnego kolnierzyka, wskazal Francisa i Petera palka.

– Nie ruszac sie, zrozumiano? – Odwrocil sie do partnera. – Jak tylko ktorys drgnie, dowal im.

Partner, zylasty, maly czlowieczek z krzywym usmiechem, odpial od paska pojemnik z gazem paralizujacym. Gruby poszedl szybko korytarzem, dyszac z wysilku. W lewej rece trzymal latarke, w prawej palke. Luk swiatla wycinal ruchome plastry z szarego korytarza. Francis zauwazyl, ze ochroniarz otworzyl drzwi schowka, nie stosujac zabezpieczen, o ktorych wczesniej pomyslal Peter.

Przez chwile mezczyzna stal zmartwialy, z opadnieta szczeka. Potem chrzaknal, powiedzial „Jezu Chryste!” i zatoczyl sie w tyl, kiedy snop swiatla latarki oswietlil zwloki pielegniarki. Potem szybko skoczyl do przodu. Z miejsca, gdzie stali, zobaczyli, ze straznik chwyta nadgarstek Krotkiej Blond, zeby sprawdzic puls.

– Niech pan tego nie robi – powiedzial cicho Peter. – Narusza pan miejsce zbrodni.

Mniejszy straznik zbladl, chociaz nie widzial jeszcze w pelni tego, co znajdowalo sie w schowku. Glos mial piskliwy ze zdenerwowania.

– Milczec! – krzyknal. – Pieprzone swiry, zamknac sie!

Gruby znow odskoczyl w tyl i odwrocil sie do Francisa i Petera Strazaka. Byl zszokowany. Mamrotal przeklenstwa.

– Nie ruszac sie! Cholera, nie ruszac sie! – ryczal z wsciekloscia. Szedl do nich, wdeptujac w jedna z kaluz krwi, na ktore tak bardzo uwazal Peter. Zlapal Francisa za ramie, obrocil go szarpnieciem, pchnal na siatke. Trzasnal palka po nogach. Francis runal na kolana. Bol wybuchl mu w oczach jak bialy fosfor; chlopak zachlysnal sie powietrzem, ktore klulo niczym igly. Zakrecilo mu sie wsciekle w glowie. Przez chwile myslal, ze zemdleje. Potem, kiedy odzyskal oddech, sila ciosu zmalala, pozostawiajac tylko dudniacy tepym bolem siniak na jego pamieci. Mniejszy straznik natychmiast zrobil to samo, co jego partner – obrocil Petera Strazaka i uderzyl go palka w dol plecow. Efekt byl ten sam; Peter, charczac, padl na kolana. Obaj zostali natychmiast skuci kajdankami i rzuceni plasko na podloge. Francis poczul smrod srodka dezynfekujacego, ktorym bezustannie zmywano korytarz.

– Pieprzone swiry – klal straznik. Potem wszedl do dyzurki i wykrecil numer. Zaczekal chwile, az ktos po drugiej stronie odbierze. – Doktorze, mowi Maxwell z ochrony. Mamy duze klopoty w Amherst. Niech pan tu szybko przyjdzie. – Zawahal sie i dodal, najwyrazniej odpowiadajac na pytanie. – Dwoch pacjentow zabilo pielegniarke.

– Nie! – wykrztusil Francis. – My nie…

Ale jego protest ucial mocny kopniak w udo, wymierzony przez mniejszego mezczyzne. Chlopak przygryzl wargi. Chcial sie odwrocic do Petera Strazaka, ale bal sie, ze znow dostanie kopniaka, wiec ani drgnal. Uslyszal odglos syren w ciemnosci na zewnatrz, glosniejszy z kazda sekunda. Wycie zatrzymalo sie przed wejsciem do Amherst, potem zniknelo jak zly sen.

– Kto wezwal gliny? – spytal mniejszy straznik.

– My – odparl Peter.

– Jezu Chryste. – Straznik znow kopnal Francisa i zamierzyl sie do kolejnego ciosu.

Chlopak przygotowal sie na bol, ale cios nie padl.

– Hej! Co wy wyrabiacie? – wykrztusil straznik. Wymowil to jak polecenie, wrecz zadanie. Francisowi udalo sie lekko odwrocic glowe. Zobaczyl, ze Napoleon i kilku innych mezczyzn z dormitorium otworzyli drzwi i stali niepewnie w progu, nie wiedzac, czy wolno im wyjsc na korytarz. Wycie syren musialo wszystkich pobudzic, pomyslal. W tej samej chwili ktos wlaczyl swiatlo. Cale wnetrze zatopilo sie w blysku. Z poludniowego konca budynku dobiegly piskliwe, zalosne wrzaski; ktos zaczal walic w drzwi dormitorium kobiet. Stalowe plyty i zasuwy wytrzymaly, ale dzwiek, niczym huk bebnow, niosl sie echem po korytarzu.

– Cholera jasna! – krzyknal straznik z wojskowa fryzura. – Wy! – Wskazal pala Napoleona i innych lekliwych, ale ciekawych mezczyzn, ktorzy wyszli z sali sypialnej. – Do srodka! Ale juz!

Ruszyl w ich strone, wyciagajac reke jak policjant kierujacy ruchem, potrzasajac groznie palka. Francis zobaczyl, ze mezczyzni cofaja sie z lekiem. Straznik rzucil sie na drzwi, zatrzasnal je i zaryglowal. Odwrocil sie i posliznal na jednej z ciemnych plam krwi na korytarzu. Dobijanie sie do drzwi z zenskiej czesci korytarza przybralo na sile, a Francis uslyszal dwa nowe glosy za swoja glowa.

– Co tu sie dzieje, do cholery?

– Co wy robicie?

Znow sie odwrocil i za lezacym na podlodze Peterem Strazakiem dostrzegl dwoch mundurowych policjantow. Jeden z nich siegal po bron; nie wyciagal jej, ale nerwowo odpial klape kabury.

– Dostalismy zgloszenie zabojstwa – oznajmil drugi. Potem pewnie zobaczyl krew na korytarzu, bo minal dyzurke i podszedl do drzwi schowka.

Francis sledzil go wzrokiem. Widzial, jak mezczyzna zatrzymuje sie przed samymi drzwiami. W przeciwienstwie jednak do straznikow, policjant nic nie powiedzial. Po prostu patrzyl, podobny w tej chwili do wielu pacjentow, ktorzy gapili sie w przestrzen, widzac w niej to, co chcieli zobaczyc, a co nie bylo rzeczywistym obrazem.

Od tamtej chwili wszystko potoczylo sie szybko i wolno zarazem. Francis mial wrazenie, ze czas stracil wladze nad wydarzeniami tej nocy, a kolejnosc godzin zostala zaburzona. Szybko zamknieto go w sali do terapii, niedaleko schowka, w ktorym technicy rozkladali przybory, a fotografowie wypstrykiwali cale klisze zdjec. Kazdy blysk flesza byl jak uderzenie blyskawicy na odleglym horyzoncie i wywolywal krzyki i zamieszanie w zamknietych dormitoriach, powiekszajac jeszcze napiecie. Francis zostal bezceremonialnie cisniety na krzeslo przez mniejszego z dwoch straznikow i pozostawiony sam sobie. Po kilku minutach przyszlo do niego dwoch detektywow w cywilnych ubraniach i doktor Gulptilil. Francis caly czas byl w pizamie i kajdankach, siedzial na niewygodnym, drewnianym krzesle. Domyslal sie, ze Peter Strazak jest w podobnej sytuacji, ale nie mial pewnosci. Wolalby nie zostawac z policjantami sam na sam.

Obaj detektywi nosili wymiete, zle dopasowane garnitury. Mieli krotko ostrzyzone wlosy i kanciaste szczeki, twarde spojrzenie i ostry sposob mowienia. Byli podobnej budowy; Francis pomyslal, ze gdyby spotkal tych mezczyzn po raz drugi, pewnie by ich pomylil. Nie doslyszal nazwisk, kiedy sie przedstawili, bo patrzyl na doktora Gulptilila, szukajac otuchy. Lekarz jednak siadl pod sciana i milczal, po tym jak pouczyl pacjenta, ze ma powiedziec detektywom prawde. Jeden detektyw zajal miejsce obok Francisa, a drugi przysiadl na biurku przed chlopakiem. Prawie beztrosko kolysal noga, ale siedzial tak, zeby widac bylo wyraznie czarna kabure ze stalowoniebieskim pistoletem przy pasie. Usmiechal sie krzywo, przez co kazde jego slowo brzmialo nieszczerze.

– A wiec, panie Petrel, dlaczego byl pan na korytarzu po zgaszeniu swiatel? – zapytal.

Francis sie zawahal. Przypomnial sobie wskazowki Petera Strazaka, a potem strescil to, jak obudzil go Chudy, jak poszedl za Peterem na korytarz i znalazl cialo Krotkiej Blond. Detektyw najpierw pokiwal, a za chwile pokrecil glowa.

– Drzwi do dormitorium sa zamkniete, panie Petrel. Jak co noc. – Zerknal na doktora Gulptilila, ktory gorliwie przytaknal.

– Dzisiaj nie byly.

– Chyba panu nie wierze.

Francis nie wiedzial, co na to powiedziec.

Policjant milczal przez chwile, pozwalajac ciszy rozpelznac sie po pokoju i zdenerwowac Francisa jeszcze bardziej.

– Niech mi pan powie, Petrel… Moge panu mowic Francis?

Chlopak pokiwal glowa.

– Dobra, Franny. Jestes mlodym facetem. Uprawiales seks z kobieta przed dzisiejszym razem?

Francis odchylil sie na krzesle.

– Dzisiejszym razem? – spytal.

– Aha – mruknal detektyw. – To znaczy, przed dzisiejszym seksem z ta pielegniarka. Miales kiedys kontakty z dziewczynami?

Francis byl zupelnie zdezorientowany. Glosy huczaly mu w uszach, wykrzykujac najrozniejsze sprzeczne rady. Spojrzal na Gulptilila, probujac dostrzec, czy tamten widzi klebiacy sie w nim jazgot. Ale doktor wycofal sie w cien

Вы читаете Opowiesc Szalenca
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату