– Mialem widzenie, Peter. To musial byc aniol, zeslany prosto do mnie. Mewa, ta zjawa podeszla blisko, zeby mi powiedziec…

– Co? – spytal cicho Francis.

– Ze mialem racje. Od samego poczatku. Zlo probowalo sie tu dostac, Mewa. Bylo w szpitalu, tuz obok nas. Ale zostalo zniszczone i jestesmy juz bezpieczni. – Powoli wypuscil powietrze. – Dzieki Bogu.

Francis nie wiedzial, jak ma to rozumiec. Peter Strazak usiadl obok Chudego.

– Ta zjawa tu byla? W tej sali? – spytal.

– Przy moim lozku. Objelismy sie jak bracia.

– Zjawa cie dotknela?

– Tak. Byla prawdziwa jak ty czy ja, Peter. Czulem jej zycie. Jakby nasze serca bily tym samym rytmem. Ale byla tez nadprzyrodzona, Mewa.

Peter Strazak kiwnal glowa. Potem powoli wyciagnal reke i dotknal czola Chudego, gdzie wciaz czernialy slady sadzy. Roztarl cos w palcach.

– Widziales, jak zjawa wchodzila przez drzwi, czy pojawila sie z gory? – zapytal powoli, najpierw wskazujac wejscie do dormitorium, potem na sufit.

Chudy pokrecil glowa.

– Nie. Po prostu przybyla, w jednej chwili, i stanela przy moim lozku. Wygladala, jakby byla cala skapana w niebianskim swietle. Ale nie widzialem dokladnie twarzy. Chyba cos ja przeslanialo. To musial byc aniol – wymamrotal podekscytowany. – Mewa, pomysl tylko. Aniol, tutaj. W tej sali. W naszym szpitalu. Bronil nas.

Francis nic nie powiedzial, ale Strazak kiwnal glowa. Podniosl palce do nosa i mocno wciagnal powietrze. Zapach jakby go wystraszyl; Peter gwaltownie odetchnal. Przez chwile rozgladal sie po sali. Potem zaczal mowic cichym, rozkazujacym glosem, pelnym autorytetu, jak wojskowy dowodca w bezposredniej bliskosci wroga, kiedy niebezpieczenstwo moze sie czaic w kazdym cieniu.

– Chudy. Idz do lozka i czekaj, az ja i Mewa wrocimy. Nic nikomu nie mow. Calkowita cisza, rozumiesz?

Chudy zaczal cos mowic, zawahal sie.

– Dobrze – powiedzial powoli. – Ale jestesmy bezpieczni. Wszyscy. Nie sadzisz, ze inni chcieliby sie dowiedziec?

– Najpierw upewnijmy sie na sto procent, zanim rozbudzimy ich nadzieje – odparl Peter. Zabrzmialo to logicznie.

Chudy znow pokiwal glowa. Wstal i wrocil do swojego lozka. Kiedy do niego dotarl, odwrocil sie i przytknal palec wskazujacy do ust na znak zachowania ciszy. Peter usmiechnal sie do niego.

– Mewa – szepnal. – Chodz ze mna, natychmiast. I nie halasuj!

W kazdym jego slowie pecznialo nieokreslone napiecie, ktorego Francis nie umial zglebic.

Nie ogladajac sie na chlopaka, Peter Strazak zaczal sie ostroznie przekradac miedzy lozkami. Minal toalete, gdzie pod drzwiami przeswiecalo ostre, razace swiatlo. Zmierzal w strone jedynych drzwi sali sypialnej. Kilku mezczyzn sie poruszylo, jeden podniosl glowe, ale przechodzac obok jego lozka, Peter po prostu gladko go uciszyl; tamten z cichym jekiem przewrocil sie na drugi bok i zasnal.

Strazak doszedl do drzwi, obejrzal sie i zobaczyl, ze Chudy znow siedzi ze skrzyzowanymi nogami na lozku. Koscisty mezczyzna pomachal im reka, zanim znow sie polozyl.

Francis dolaczyl do Petera przy drzwiach.

– Sa zamkniete na klucz – wyszeptal. – Zawsze zamykaja na noc.

– Dzisiaj nie sa zamkniete. – odparl powoli Peter. Na dowod zlapal za klamke i nacisnal ja lekko. Drzwi otworzyly sie z cichym poszumem. – Chodz, Mewa – syknal.

W korytarzu panowal mrok, gdzieniegdzie tylko slaba zarowka rzucala na podloge maly luk swiatla. Francisa w pierwszej chwili oszolomila cisza. Korytarze Amherst zazwyczaj wypelniali ludzie, siedzieli, stali, spacerowali, palili papierosy, mowili do siebie, do nieistniejacych osob, a nawet rozmawiali ze soba nawzajem. Korytarze byly zylami szpitala, bezustannie pompujacymi krew i energie do wszystkich centralnych narzadow. Francis nigdy nie widzial ich pustych. Uczucie samotnosci na korytarzu wydawalo sie niepokojace. Na Strazaku jednak nie robilo to wrazenia. Patrzyl na srodek korytarza, gdzie samotny, zolty blask biurowej lampki oznaczal dyzurke pielegniarek. Z miejsca, w ktorym stali, dyzurka wygladala na pusta.

Peter dal krok do przodu, potem spojrzal na podloge. Przykleknal na jedno kolano i z wahaniem dotknal ciemnej plamy, tak samo jak dotknal sadzy na czole Chudego. Znow podniosl palce do nosa. Potem, bez slowa, gestem kazal Francisowi tez sie przyjrzec.

Chlopak nie wiedzial do konca, co takiego ma zobaczyc, ale pilnie uwazal na wszystko, co robil Peter Strazak. Razem skradali sie korytarzem w strone dyzurki pielegniarek, ale zatrzymali sie w polowie drogi, przed jednym ze schowkow.

Francis zajrzal do dyzurki – rzeczywiscie byla pusta. Zdziwil sie, bo zawsze zakladal, ze przynajmniej jedna osoba czuwa tam cala dobe. Strazak jednak patrzyl na podloge pod drzwiami schowka. Wskazal duza plame na linoleum.

– Co to? – spytal Francis.

Peter Strazak westchnal.

– Wieksze klopoty niz kiedykolwiek miales – wysapal. – Sluchaj, cokolwiek jest za tymi drzwiami, nie krzycz. Po prostu przygryz jezyk i ani slowa. I niczego nie dotykaj. Zrobisz to dla mnie? Moge na ciebie liczyc?

Francis chrzaknal potakujaco, co nie przyszlo mu latwo. Czul krew pulsujaca w piersi, dzwieczaca echem w uszach, pelna adrenaliny i obaw. W tej samej sekundzie zdal sobie sprawe, ze nie slyszal ani slowa od swoich glosow, odkad Chudy go obudzil.

Peter podszedl ostroznie do drzwi skladziku. Wyciagnal koszule ze spodni od pizamy i owinal sobie dlon luznym materialem, siegajac do klamki. Potem delikatnie otworzyl drzwi.

Przed nimi rozdziawila sie czarna jak smola paszcza schowka. Peter bardzo wolno wszedl do srodka i siegnal do wlacznika swiatla na scianie.

Nagly blysk byl jak cios miecza.

Francisa oslepilo na sekunde, moze nawet na krocej. Uslyszal, jak Peter Strazak przeklina zdlawionym glosem.

Francis wychylil sie do przodu, zagladajac do schowka nad ramieniem kompana. Potem sie zachlysnal; strach i szok uderzyly w niego jak huragan. Odskoczyl w tyl; wydawalo mu sie, ze z kazdym oddechem wciaga do pluc rozgrzana pare. Probowal cos powiedziec, ale nawet „o Boze” zmienilo sie w niski nieludzki jek.

Na podlodze, na srodku schowka, lezala Krotka Blond.

A raczej dawna Krotka Blond.

Byla prawie naga, mundurek pielegniarki zostal pociety, zerwany z jej ciala i cisniety w kat. Bielizne miala wciaz na sobie, ale sciagnieta, tak ze widac bylo piersi i srom. Lezala zwinieta na boku, niemal w pozycji plodowej, tyle tylko ze jedna noge miala podciagnieta, a druga wyprostowana, a pod jej glowa i klatka piersiowa rozlewalo sie wielkie jezioro ciemnej, bordowej krwi. Po bladej skorze splywaly czerwone strumyki. Jedna reka byla wepchnieta sztywno pod cialo, druga lezala wyciagnieta – jakby Krotka Blond machala do kogos w oddali – i spoczywala w kaluzy krwi. Dziewczyna miala matowe wlosy, prawie mokre, a jej skora lsnila dziwnie, odbijajac ostre swiatlo jarzeniowki. Niedaleko lezalo przewrocone wiadro ze srodkiem czyszczacym. Gryzacy smrod atakowal nozdrza. Peter Strazak nachylil sie nad zwlokami, w ostatniej chwili jednak powstrzymal sie przed zbadaniem pulsu, gdy obaj z Francisem zauwazyli, ze Krotka Blond miala poderzniete gardlo, wielka czerwono- czarna rane, przez ktora zycie ucieklo w kilka sekund.

Peter Strazak cofnal sie na korytarz i stanal obok Francisa. Wzial dlugi, gleboko oddech, potem wypuscil z pluc powietrze, ktore zagwizdalo mu cicho miedzy zacisnietymi zebami.

– Patrz uwaznie, Mewa – powiedzial ostroznie. – Porzadnie sie przyjrzyj. Sprobuj zapamietac kazdy szczegol. Dobrze, Mewa? Mozesz byc druga para oczu, ktora to wszystko zarejestruje?

Francis powoli pokiwal glowa. Sledzil wzrokiem Petera Strazaka, ktory wrocil do schowka i bez slowa zaczal wskazywac rozne rzeczy. Najpierw rane, okrutnie szpecaca gardlo Krotkiej Blond, potem przewrocone wiadro, pociete i zerwane ubranie. Pokazal krew na bladym czole, rownolegle linie opadajace do oczu. Francis nie umial sobie wyobrazic, skad sie wziely. Peter Strazak zawahal sie, potem zaczal ostroznie przesuwac sie w ciasnym pomieszczeniu i pokazywal palcem kolejne rzeczy, wszystkie elementy miejsca zbrodni, jak nauczyciel, ktory stuka niecierpliwie wskazowka w tablice, zeby zwrocic na siebie uwage rozgadanej klasy. Francis ogarnial wzrokiem to

Вы читаете Opowiesc Szalenca
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату