pielegniarze w sali zerkali co chwila na Chudego. Starali sie miec na niego oko, jednoczesnie zajmujac sie innymi. W pewnym momencie na stolowce zjawil sie Pigula; przez kilka chwil patrzyl na Chudego, potem pospiesznie rozmowil sie z Evansem. Zanim wyszedl, wypisal recepte, ktora podal jednej z pielegniarek.

Chudy wydawal sie nieswiadomy skupionego na sobie zainteresowania.

Mowil cos pod nosem, spieral sie sam ze soba i mieszal na talerzu jedzenie, ktore zmienialo sie w szybko gestniejaca breje. Napil sie wody ze szklanki, raz czy dwa machnal na oslep reka, pokazujac cos przed soba. Dzgal powietrze koscistym palcem, jakby szturchal nim kogos w piers, chcac w ten sposob podkreslic to, co mowil do nieobecnego czlowieka. Potem, tak samo gwaltownie, opuscil glowe, wbil wzrok w jedzenie i znow zaczal do siebie mamrotac.

Dopiero przy deserze – kwadratowych porcjach cytrynowej, zielonej galaretki – Chudy podniosl wreszcie glowe, jakby nagle zdal sobie sprawe z tego, gdzie jest. Obrocil sie na krzesle z wyrazem oslupienia i zaskoczenia na twarzy. Jego dlugie, siwe wlosy, zazwyczaj opadajace przetluszczonymi lokami na ramiona, teraz wydawaly sie elektrycznie naladowane jak u postaci z kreskowki, ktora wlozyla palec do gniazdka. Tyle ze to nie byl zart i nikt sie nie smial. Chudy mial szeroko otwarte, oszalale ze strachu oczy. Zaczal gwaltownie szukac czegos na sali, potem utkwil wzrok w Krotkiej Blond, ktora niedaleko od stolika Chudego pomagala zjesc kolacje starszej kobiecie. Siekala oslizlego kurczaka na male kawaleczki i wkladala je chorej do ust jak niemowlakowi.

Chudy zerwal sie gwaltownie z krzesla, ktore z loskotem upadlo na podloge. Wyciagnal reke i trupio chudym palcem wskazal mloda stazystke.

– Ty! – wrzasnal z wsciekloscia.

Krotka Blond zaskoczona podniosla wzrok. Wskazala palcem siebie, a jej usta poruszyly sie w bezglosnym „ja?” Nie ruszyla sie z miejsca. Pewnie dlatego, ze miala male doswiadczenie. Kazdy szpitalny weteran zareagowalby o wiele szybciej.

– Ty! – wrzasnal znow Chudy. – To musisz byc ty!

Z drugiego konca sali Maly Czarny i jego brat rzucili sie w ich kierunku. Ale przez rzedy stolikow, krzesel i tlum pacjentow byl to bieg z przeszkodami. Krotka Blond wstala, wpatrzona w Chudego, ktory juz szedl szybko w jej strone, caly czas wskazujac ja wyciagnietym palcem. Odsunela sie do sciany.

– To ty, wiem! – wrzeszczal Chudy. – Ty jestes nowa! To ciebie nie sprawdzili! To ty, to musisz byc ty! Zlo! Zlo! Wpuscilismy ja do srodka! Wynos sie! Wynos! Uwaga! Nie wiadomo, co ona moze zrobic!

Jego histeryczne ostrzezenia jakby sugerowaly innym pacjentom, ze Krotka Blond ma jakas zarazliwa chorobe albo moze wybuchnac. Cala sala odsunela sie od dziewczyny w naglym przyplywie strachu.

Krotka Blond uciekla pod najblizsza sciane i podniosla reke. Francis widzial zaczatki paniki w jej oczach, kiedy starzec zblizal sie coraz bardziej, wymachujac rekami.

Zaczal odpedzac innych pacjentow; z wscieklosci krzyczal coraz glosniej i piskliwiej.

– Nie martwcie sie! Ja nas obronie!

Duzy Czarny odpychal stoliki i krzesla, a Maly Czarny przesadzil susem ktoregos z pacjentow, ktory padl na kolana, zdjety wlasnym, nieokreslonym przerazeniem. Nadbiegal tez pan Zly. Siostra Blad z inna pielegniarka przeciskaly sie przez tlum pacjentow, ktorzy zbili sie ciasno w kupe, nie wiedzac, czy patrzec, czy uciekac.

– To ty! – powtorzyl po raz setny Chudy, dochodzac do stazystki i nachylajac sie nad nia groznie.

– Wcale nie! – zapiszczala Krotka Blond.

– Tak! – ryknal Chudy.

– Chudy! Przestan! – wrzasnal Maly Czarny.

Duzy Czarny byl coraz blizej, jego twarz zastygla w obsydianowa maske determinacji.

– Wcale nie, wcale nie! – krzyczala altem Krotka Blond, osuwajac sie po scianie.

I wtedy, kiedy Duzy Czarny i pan Zly byli jeszcze o kilka metrow od nich, nastapila chwila ciszy. Chudy sie wyprostowal, wyciagajac rece w gore, jakby zamierzal sie rzucic na stazystke. Francis uslyszal krzyk Petera Strazaka, gdzies blisko, ale nie wiedzial, gdzie.

– Chudy, nie! Przestan!

I, ku jego zaskoczeniu, Chudy przestal.

Spojrzal na Krotka Blond i na jego twarzy pojawilo sie zdumienie, zupelnie jakby ogladal wyniki eksperymentu, ktore nie wykazywaly dokladnie tego, co wedlug naukowca powinny. Skrzywil sie z zaciekawieniem. Patrzyl na Krotka Blond i o wiele ciszej, niemal uprzejmie, zapytal:

– To na pewno nie ty?

– Tak, tak, tak – wykrztusila. – Na pewno!

Przyjrzal sie dziewczynie uwaznie.

– Nie rozumiem – powiedzial ze smutkiem. Wygladal, jakby w ulamku sekundy uszlo z niego cale powietrze. W jednej chwili byl msciwa potega, szykujaca sie do ataku, a w nastepnej malym dzieckiem, targanym burza watpliwosci.

W tym momencie Duzy Czarny wreszcie go dopadl i brutalnie wykrecil mu ramiona.

– Co ty, do cholery, wyprawiasz! – zawolal ze zloscia.

Maly Czarny, biegnacy krok za bratem, skoczyl miedzy Chudego a stazystke.

– Cofnij sie! – rozkazal, a jego polecenie zostalo natychmiast wykonane, bo Duzy szarpnal Chudego w tyl.

Moglem sie pomylic – tlumaczyl Chudy, potrzasajac glowa. – Na poczatku to bylo takie wyrazne. A potem sie zmienilo. Ni z tego, ni z owego. Sam nie wiem. – Odwrocil glowe do Duzego Czarnego, wykrecajac chuda szyje. Jego glos przepelnialy watpliwosci i smutek. – Myslalem, ze to musi byc ona. Musi. Jest najnowsza. Nie byla tu od poczatku. Jest nowa. A my musimy bardzo uwazac, zeby nie wpuscic zla. Musimy byc bez przerwy czujni. Przepraszam – zwrocil sie do Krotkiej Blond, ktora wstala i probowala wziac sie w garsc. – Bylem taki pewny. – Znow popatrzyl na nia surowo, mruzac oczy. – Caly czas nie wiem – powiedzial sztywno. – Mogla klamac. Pomocnicy szatana to doskonali klamcy. Zwodza nas, udaja niewiniatka.

W jego glosie nie bylo juz ani furii, ani zwatpienia.

Krotka Blond odsunela sie, nie spuszczajac z oka Chudego, trzymanego przez poteznego pielegniarza. Evansowi w koncu udalo sie przedrzec przez sale. Mowil bezposrednio do Malego Czarnego.

– Ma dostac dzis wieczorem srodek uspokajajacy. Piecdziesiat miligramow nembutalu w kroplowce, razem z innymi lekami. Moze powinnismy go tez zamknac na noc w izolatce.

Chudy caly czas przygladal sie badawczo Krotkiej Blond, ale kiedy uslyszal slowo „izolatka”, obrocil sie gwaltownie do pana Zlego i goraczkowo pokrecil glowa.

– Nie, nie, nic mi nie jest, naprawde. Po prostu robilem, co do mnie nalezy. Nie bede sprawial klopotow, obiecuje…

Ucichl.

– Zobaczymy – mruknal Evans. – Sprawdzmy najpierw, jak zareaguje na srodek uspokajajacy.

– Nic mi nie bedzie – upieral sie Chudy. – Naprawde. Nie bede robil klopotow. Ani troche. Prosze, nie zamykajcie mnie w izolatce.

Evans odwrocil sie do Krotkiej Blond.

– Niech pani sobie zrobi przerwe – powiedzial.

Szczupla stazystka pokrecila glowa.

– Nic mi nie jest – odparla, zbierajac resztki odwagi, i wrocila do karmienia starszej kobiety na wozku.

Francis zauwazyl, ze Chudy wciaz sie wpatrywal w dziewczyne, a w jego stanowczym spojrzeniu widac bylo cos, co wzial za niepewnosc, a co – jak pozniej zdal sobie sprawe – moglo byc wieloma roznymi uczuciami.

Wieczorny tlum przepychal sie i narzekal przy wydawaniu lekarstw. Krotka Blond stala za siatka dyzurki, pomagajac rozdawac pigulki, ale to inne, starsze i bardziej doswiadczone pielegniarki kierowaly wydzielaniem wieczornych dawek. Kilkoro pacjentow glosno narzekalo, jeden zaczal plakac, kiedy inny wypchnal go z kolejki, ale Francis mial wrazenie, ze wybuch przy kolacji przygnebil wiekszosc mieszkancow Amherst, jesli nie sparalizowal. Pomyslal, ze w szpitalu najwazniejsza jest rownowaga. Leki rownowazyly obled; wiek i zamkniecie rownowazyly energie i pomysly. Wszyscy tu zaakceptowali pewna regularnosc, w ktorej przestrzen i dzialanie ograniczano, okreslano i dyscyplinowano. Nawet okazjonalne przepychanki czy sprzeczki, jak te przy wieczornym wydawaniu lekow, byly czescia skomplikowanego, szalonego menueta.

Francis zobaczyl Chudego, ktory przyszedl pod dyzurke w towarzystwie Duzego Czarnego. Koscisty mezczyzna krecil glowa.

– Nic mi nie jest, nic mi nie jest – uslyszal Francis jego narzekania. – Nie musicie mi nic dawac na

Вы читаете Opowiesc Szalenca
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату