Cowart szedl powoli ciemnym korytarzem. Zajrzal do sypialni kobiety. Na srodku podwojnego lozka przykrytego zrobiona na drutach kapa lezala otwarta Biblia. Skromnie i lodowato. Minal mala lazienke z pojedyncza umywalka i toaleta. Czesci armatury swiecily wypolerowane do polysku. Reporter wszedl do pokoju Fergusona i ujrzal prawie puste pomieszczenie przypominajace cele mnicha. Pojedyncze okno wysoko na scianie wpuszczalo do pokoju troche swiatla. Wewnatrz znajdowalo sie jedynie zelazne lozko, recznie ciosany drewniany stol, mala szafka i krzeslo. Zawieszona na scianie stara deska sluzyla jako polka, na ktorej stala pokazna kolekcja tanich ksiazek w miekkiej oprawie. „Chlopiec na Ziemi Obiecanej” i „Niewidzialny czlowiek” sasiadowaly z cala gama opowiadan science fiction. W rogu pokoju stala para wedek wraz z porysowanym, tanim plastikowym pudelkiem z przyborami wedkarskimi. Cowart usiadl na skraju lozka, czujac uginajace sie pod ciezarem jego ciala sprezyny. Przez chwile bladzil wzrokiem po skromnym wyposazeniu pokoju, szukajac jakiegos znaku. Jak powinien wygladac pokoj mordercy?

Nie mial pojecia. Rozejrzal sie, ponownie przypominajac sobie slowa Fergusona, ktory twierdzil, ze przybycie do Pachouli po Newark w New Jersey bylo jak pojawienie sie na letnim obozie, cieplym i niezwyklym. Cos w rodzaju krajobrazu zywcem wzietego z przygod Hucka Finna. Gdzie, do diabla, to moze byc? – pomyslal, wciaz wpatrujac sie w puste sciany i beznamietne meble. Od czego zaczac? Nie wyobrazal sobie, ze cos tak waznego jak dowod morderstwa mogloby byc oczywiste. Zaczal od szuflad w biurku, czujac sie niezmiernie glupio i bedac pewnym, ze przeszukuje juz raz doskonale sprawdzony obszar. Przetrzasnal ubrania, nie znajdujac jednak zadnej pomocnej wskazowki. Macal rekami przestrzen pomiedzy biurkiem a szufladami, szukajac jakiegos ukrytego drobiazgu. Jestes detektywem, pomyslal. Ukleknal i zajrzal pod lozko i pod materac. Nastepnie obstukal sciany w poszukiwaniu jakies skrytki.

Co on mogl tutaj ukryc? – zapytal samego siebie.

Babka Fergusona pojawila sie w wejsciu akurat, gdy na czworakach obstukiwal dokladnie podloge.

– Juz to robili – powiedziala. – Wtenczas. Czy jeszcze nie jestes zadowolony? Wstal powoli, czujac wzrastajace zazenowanie.

– Nie wiem. Rozesmiala sie glosno.

– Skonczyles juz.

Wygladzil dokladnie swoje ubranie.

– Pozwol, ze porozmawiam z detektywami.

Zarechotala ponownie, po czym poprowadzila go na werande, skad Cowart wydeptana sciezka doszedl do dwoch detektywow.

Tanny Brown przemowil pierwszy, a jego wzrok przeskoczyl niespokojnie na stara kobiete, po czym ponownie spoczal na reporterze. – I co?

– Nic co wygladaloby jak dowod czegokolwiek, z wyjatkiem biedy.

– Mowilem ci przeciez – odezwal sie Wilcox. Spojrzal na Cowarta i jego glos nieco zmiekl. – Poszedles do pokoju Fergusona?

– Mhm.

– Wiele tam nie ma, co?

– Kilka ksiazek, wedki, pudelko z przyborami. Troche rzeczy w szufladach i to wszystko.

Wilcox kiwnal glowa.

– Dokladnie tak samo. To jest cos, co przestraszylo mnie cholernie. Wiesz, co jest, nie? Wchodzisz do wiekszosci bezimiennych pokoi, niewazne jak bogaci czy biedni sa mieszkancy, lecz zawsze cos ci mowi, kim oni sa, ale nie tutaj. Nie w tym domu.

Brown zmarszczyl czolo.

– Do diabla – powiedzial. – Czuje sie glupio i jestem glupi.

Cowart przerwal jego rozmyslania.

– Caly problem polega na tym, ze nie mam pojecia, co juz zrobiliscie poprzednio i jakie zmiany zaszly od tego czasu. Moglem zauwazyc cos, co moze miec znaczenie dla was, ale nie dla mnie.

Wydawalo sie, ze Wilcox pozwoli uleciec swojemu antagonizmowi w rosnacy upal dnia.

– Wlasnie to mialem na mysli mowiac, ze sobie nie poradzi. Moze to cos pomoze?

Podszedl do samochodu i otworzyl bagaznik. Wewnatrz znajdowalo sie kilka poukladanych katalogow, rewolwer, dwie kurtki do zludzenia przypominajace kurtki niemieckiej artylerii przeciwlotniczej i duzy zelazny drag. Przetrzasnal szybko pliki wyciagajac kilka spietych kartek, ktore wreczyl Cowartowi.

– To jest spis rzeczy sporzadzony podczas rewizji. Zobacz, czy to ci sie przyda.

Liste rozpoczynaly rzeczy zabrane z domu Fergusonow, ktore mialy zostac poddane szczegolowemu badaniu. Wsrod nich wymieniono kilka ubran z dodatkowym napisem „zwrocone po analizie”. Nie stwierdzono niczego podejrzanego. Z kuchni zabrano kilka nozy i te rowniez zostaly zwrocone. Cowart dowiedzial sie, z jakich miejsc w domu zostaly zabrane poszczegolne przedmioty. Przeczytal szybko o metodach wykorzystanych podczas przeszukiwania kazdego z pomieszczen oraz ktore miejsca zostaly przetrzasniete. Zauwazyl, ze pokoj Fergusona poddano bardzo szczegolowej rewizji, lecz z negatywnym skutkiem.

– Zauwazyles, zebysmy cos przeoczyli? – spytal Wilcox. Cowart potrzasnal przeczaco glowa.

– Tanny, niepotrzebnie tracimy czas.

Cowart podniosl glowe znad papierow i zobaczyl, ze porucznik odszedl od samochodu i wpatruje sie w stara kobiete, ktora odwzajemnia mu uporczywe spojrzenie. Stala na skraju werandy i wydawalo sie, ze ich wzrok laczy niewidzialna nic. Hipnotyzowali sie nawzajem spojrzeniami.

– Tanny?! – zawolal Wilcom.

Policjant nie odpowiedzial.

Cowart obserwowal niema walke spojrzen toczaca sie miedzy stara kobieta a detektywem. Uswiadomil sobie, ze pot splywa mu pod koszula i przylepia wlosy do czola.

Nie odrywajac wzroku od kobiety, Brown przemowil po chwili.

– Spojrz na nia – odezwal sie cicho. – Sadze, ze pominelismy cos bardzo oczywistego.

– O Jezu, Tanny… – zaczal Wilcox, lecz porucznik przerwal mu stanowczym glosem.

– Spojrz na nia. Ona cos wie i zdaje sobie sprawe, ze nie mamy tej wskazowki. Do cholery. Patrz.

Wilcox wzruszyl ramionami mruczac cos niewyraznie pod nosem i slowa roztopily sie w goraczce poludnia. Cowart ponownie utkwil wzrok w kartkach papieru, probujac jeszcze raz przeanalizowac kazdy szczegol, tak dokladnie jak niegdys policjant sprawdzal kazdy centymetr domu. Przegladal kolejne stronice, zdajac Wilcoxowi relacje z tego, co odczytywal.

– Pokoj frontowy: pobrane odciski palcow, wszystkie przedmioty sprawdzone, zaden nie zabrany do szczegolowej analizy, plytki podlogowe zerwane, sciany opukane, uzyty wykrywacz metalu; pokoj pani Ferguson: przeszukany i sprawdzony pod wzgledem ewentualnych ukrytych przedmiotow, nic nie znaleziono; spizarnia: zabrano nozyce, scierki do wycierania, recznik, zerwano plytki podlogowe; pokoj Fergusona: zabrano odziez do analizy, sprawdzono sciany i podlogi pod katem probek wlosow; kuchnia: sztucce zabrane do analizy, sprawdzony popiol w piecu, probki wyslane do laboratorium. – Podniosl wzrok. – Wydaje sie, ze nie ma zadnego niedopatrzenia.

– Do diabla, spedzilismy w tym miejscu dlugie godziny, sprawdzajac kazdy pieprzony gwozdz lezacy luzem. – Zniecierpliwil sie Wilcox.

Brown wciaz wpatrywal sie w stara kobiete.

– Dzisiaj wszystko wyglada tak samo – powiedzial Cowart. – Poza tym, ze prawdopodobnie zmienila spizarnie w ubikacje. Tak mi sie przynajmniej zdaje. Miedzy jej pokojem a Fergusona nie ma zbyt duzo miejsca, co? – spytal.

– Nie. – Detektyw pokrecil glowa. – Bardziej przypomina to ustep niz spizarnie – stwierdzil.

Cowart przytaknal.

– Teraz jest tam ustep i lazienka.

– Slyszalem, ze Ferguson to zainstalowal – dodal Wilcox. – Dostal troche forsy od tego producenta z Hollywood, ktory chcial odtworzyc historie jego zycia.

W tej samej chwili odniesli wrazenie, ze splywajace na nich promienie sloneczne spotegowaly swa moc, a nagla eksplozja goraca zdawala sie wysysac cale powietrze z podworza.

– A wczesniej, gdzie oni…

– Stara przybudowka na tylach domu.

Вы читаете W slusznej sprawie
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату