– Co dokladnie powiedzial, gdy odmowil zlozenia zeznania? I jak do tego doszlo?

Tanny Brown zacisnal zeby i z wsciekloscia popatrzyl na adwokata.

– Chyba zadalem panu pytanie, poruczniku.

– Zwrocilismy sie do niego w jego celi w wiezieniu stanowym w Starke. Wraz z detektywem Wilcoxem powiedzielismy mu, po co tam przyjechalismy, i poinformowalismy go o przyslugujacych mu prawach. Pokazal nam tylna czesc ciala i powiedzial: „Odmawiam odpowiedzi na wasze pytania, gdyz moje wypowiedzi moga zostac wykorzystane przeciwko mnie”.

– Piata Poprawka do Konstytucji.

– Tak, prosze pana.

– Ile razy to powtorzyl?

– Nie wiem. Kilkanascie.

– Czy wypowiedzial te slowa normalnym tonem?

Tanny Brown poruszyl sie na krzesle w lozy dla swiadka i pierwszy raz okazal zaklopotanie. Matthew Cowart przygladal mu sie uwaznie. Wiedzial, ze detektyw toczy ze soba wewnetrzna walke.

– Nie, prosze pana. Nie powiedzial tego normalnym tonem.

– A jakim, poruczniku?

Tanny Brown sposepnial.

– Zaspiewal. Najpierw na wesola nute, jak piosenke z przedszkola. A potem, jak opuszczalismy wiezienie, wydzieral sie, ile mial mocy w plucach.

– Spiewal?

– Tak – odpowiedzial Brown powoli, z wsciekloscia. – I smial sie.

– Dziekuje, poruczniku.

Gdy wielkolud schodzil z podium, zaciskal piesci i wszyscy zgromadzeni w sali widzieli, jak mial ze zlosci napiete miesnie szyi. Ale w goraczkowej atmosferze procesu pozostalo wyobrazenie mordercy zamknietego w celi i wyspiewujacego odmowe wspolpracy. Jak zamkniety w klatce ptak przedrzezniacz.

Asystent lekarza sadowego szybko zlozyl zeznanie, przedstawiajac szczegoly dotyczace noza, ktore Brown wczesniej przedstawil w zarysie. Nastepnie nadeszla kolej Fergusona. Cowart zwrocil uwage na pewny siebie sposob, w jaki skazaniec przeszedl przez sale i zajal miejsce garbiac sie przy tym nieco, jakby chylil sie ku pytaniom zadawanym przez adwokata. Ferguson mowil przyciszonym glosem, odpowiadajac szybko, lecz spokojnie, jakby chcial zwracac na siebie jak najmniejsza uwage. Nie spieszyl sie i odpowiadal dokladnie.

Swietnie przygotowany, pomyslal Cowart.

Przypomnial sobie opis zachowania Fergusona podczas jego procesu; oczy rozbiegane jakby szukal miejsca, gdzie moglby sie skryc przed faktami, o ktorych mowili swiadkowie.

Cowart stwierdzil, ze tym razem bylo zupelnie inaczej. Zapisal to w swoim notesie, zeby pozniej pamietac o tej odmianie.

Sluchal, jak Brown sprawnie przeprowadzil Fergusona przez znana juz opowiesc o wymuszonym zeznaniu. Ferguson ponownie opowiedzial, jak go bito i straszono rewolwerem. Nastepnie opowiedzial, jak go umieszczono w celi smierci i w koncu jak w sasiedniej celi znalazl sie Blair Sullivan.

– I co panu powiedzial Blair Sullivan?

– Sprzeciw! Pytanie bezposrednie! – Glos prokuratora byl stanowczy i pewny siebie.

– Sprzeciw utrzymany.

– Dobrze – zgodzil sie bez oporu Black. – Czy odbyl pan rozmowe z panem Sullivanem?

– Tak.

– Jaki byl efekt tej rozmowy?

– Bardzo sie zdenerwowalem i usilowalem go zaatakowac. Zostalismy umieszczeni w roznych blokach wiezienia.

– Jakie dzialania podjal pan na skutek tej rozmowy?

– Napisalem do pana Cowarta z „The Miami Journal”.

– I co pan mu w koncu powiedzial?

– Powiedzialem mu, ze Blair Sullivan zabil Joanie Shriver.

– Sprzeciw!

– Na jakiej podstawie?

Sedzia podniosl reke.

– Wyslucham tego. Dlatego wlasnie tu jestesmy. – Skinal glowa w strone obroncy.

Black przerwal na chwile, z na wpol otwartymi ustami, jakby ocenial ruch powietrza w sali; niemal jakby chcial wyczuc, jaki obrot przyjmuje sprawa.

– Nie mam w tej chwili wiecej pytan.

Mlody prokurator wyskoczyl na podium wyraznie rozgniewany.

– Jaki ma pan dowod, ze to sie faktycznie wydarzylo?

– Zaden. Wiem tylko, ze pan Cowart rozmawial z panem Sullivanem, po czym udalo mu sie odszukac noz.

– Oczekuje pan, ze ten sad uwierzy, iz ktos wyznal panu w celi popelnienie morderstwa?

– To juz sie zdarzalo nieraz.

– To nie jest odpowiedz na pytanie.

– Niczego nie oczekuje.

– Kiedy przyznal sie pan do zabojstwa Joanie Shriver, mowil pan wtedy prawde, czy tak?

– Nie.

– Ale zeznawal pan pod przysiega, tak?

– Tak.

– I grozi panu za to przestepstwo kara smierci, tak?

– Tak.

– I bylby pan zdolny do klamstwa, zeby ratowac skore, czyz nie tak?

Gdy to pytanie zawislo w powietrzu, Cowart zobaczyl, jak Ferguson szybko spojrzal na Blacka. Zobaczyl, jak grymas obroncy przeszedl w delikatny, pewny siebie usmiech, i dostrzegl, jak niezauwazalnie przytaknal w strone mezczyzny na podium.

Wiedzieli, ze padnie takie pytanie, pomyslal.

Ferguson gleboko wciagnal powietrze.

– Bylby pan w stanie sklamac, zeby zachowac zycie, panie Ferguson, czy tak?

– Tak – odparl powoli Ferguson. – Bylbym.

– Dziekuje – powiedzial Boylan, podnoszac sterte papierow.

– Ale nie klamie – dodal Ferguson, w momencie gdy prokurator odwracal sie w strone swojego miejsca, co sprawilo, ze zatrzymal sie niezgrabnie.

– Nie klamie pan w tej chwili?

– Zgadza sie.

– Mimo ze zalezy od tego pana zycie?

– Moje zycie zalezy od prawdy, panie Boylan – odparl Ferguson.

Prokurator ruszyl gniewnie, jakby mial zamiar rzucic sie na wieznia i opanowal sie dopiero w ostatniej chwili.

– Oczywiscie, ze tak – odpowiedzial kpiaco. – Nie mam wiecej pytan.

Zapanowala chwilowa cisza, podczas gdy Ferguson wracal na swoje miejsce za stolem obrony.

– Czy jeszcze cos, panie Black? – spytal sedzia.

– Tak. Ostatni swiadek. Wzywam do zlozenia zeznan pana Normana Simsa.

Za kilka chwil przez sale przeszedl malutki mezczyzna o piaskowych wlosach, ubrany w zle skrojony brazowy garnitur, w okularach na nosie. Zajal miejsce w lozy dla swiadka. Black niemal wskoczyl na podium.

– Panie Sims, czy zechce sie pan przedstawic sadowi?

– Nazywam sie Norman Sims. Jestem mlodszym nadzorca w wiezieniu stanowym Starke.

– Jakie pelni pan tam obowiazki?

Mezczyzna zawahal sie. Mowil powoli, z lekkim akcentem.

Вы читаете W slusznej sprawie
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату