nie doznalem. Zapewne to sprawa wyobrazni.
Przyszla mi nagle mysl do glowy tak wspaniala, ze wywolala we mnie fale prawdziwej radosci: trzeba pojsc na policje i wszystko im opowiedziec. Nie bylo sensu dalej lazic tak po tym ob.cym miescie az jakis glina polozy mi reke na ramieniu. Tak: najlepiej byloby oddac sie w rece policji i opowiedziec wszystko. Wszystko!
Nie powinno byc trudnosci z udowodnieniem, ze rewolwer nalezal do Nevila Faulksa! Szkockie sady przysieglych musza uznawac zasade obrony wlasnej. Ale – wiedzialem to – potepiaja tez cudzolostwo. To, co u nas stanowi zawsze okolicznosci lagodzace, a mianowicie namietnosc, w Wielkiej Brytanii staje sie okolicznoscia obciazajaca.
Przeszedlem przez glowne skrzyzowanie Princess Street i zblizylem sie do policjanta, ktory regulowal ruch. Mial on na sobie nieprzemakalny plaszcz z bialego materialu, a na czapce pokrowiec z plastyku.
– Czy mozna prosic o adres komisariatu glownego policji, sir?
Miescil sie w starej czesci Edynburga, po drugiej stronie doliny. Policjant byl na tyle uprzejmy, ze podal mi numer autobusu, ktorym najlepiej tam mozna sie dostac. Ale nie mialem ochoty zaraz tam jechac. Wolalem pochodzic pod pozyczonym parasolem. Najwazniejsze bylo, ze wiedzialem, dokad pojsc. A przed soba mialem tyle czasu, ile dusza zapragnie. Krople deszczu uderzajace w napiety jedwab jak po blaszanym dachu.
Dol moich spodni byl caly mokry, a zbyt cienkie letnie pantofle przemoczone na wylot. MieK kim krokiem szedlem alejka spadajaca lagodnie w strone teatru.
Nie moglem oprzec sie checi rzucenia okiem na trawnik. To bylo silniejsze ode mnie. Czyz morderca nie wraca na miejsce zbrodni? Jakas niezdrowa ciekawosc kazala mi tam pojsc. Okrazylem estrade i zaczalem isc alejka prowadzaca do kotliny, gdzie zamordowalem Faulksa. Wszystko dookola nadal wydawalo mi sie nierealne. Zastanawialem sie nad tym, ze nigdy nie mialem parasola i czulem sie nieswojo trzymajac w dloni skorzana raczke. Szedlem pochylony, co spowodowalo, ze moglem widziec co najwyzej na dwa metry. Wygladalo to tak, jakbym chcial przedluzyc chwile odkrycia dramatycznego miejsca.
I tak istotnie bylo. Utrzymanie sie w stanie niepewnosci stanowilo probe ucieczki od rzeczywistosci. Tak jak odkladalem chwile oddania sie w rece policji, rowniez dochodzac do miejsca dramatu, odsuwalem moment, w ktorym moglem stwierdzic, czy cialo lezalo nadal na swoim miejscu czy nie.
Rozpoznalem miejsce, na ktorym powinien byc klomb w formie gwiazdy. Rozkopana ziemia byla tlusta i gdzieniegdzie niemal blekitnymi plamami odbijala swiatlo. Jeszcze kilka krokow. Zatrzymalem sie. Podnioslem parasol troche jak linoskoczek lapiacy rownowage. Trup, caly mokry od deszczu lezal na ziemi, a obok niego mokry rewolwer. Nie moglem sie oprzec, zeby nie dotknac nogi Nevila Faulksa. Czyzbym liczyl na cud? Byla calkiem sztywna, jakby z drewna. Kula przeszla przez czaszke na wylot i z tylu glowy jakas ohydna czerwona maz zlepiala wlosy trupa.
Wbilem parasol w trowe. Deszcz zamienial sie w lepka i slona mzawke.
Jezeli modlitwa polega na oderwaniu wlasnego umyslu od doczesnosci, to wydaje mi sie, ze modlilem sie w skupieniu nad zwlokami Nevila Faulksa. Zazdroscilem mu. Przypomnialem sobie nagle slowa modlitwy: „Od naglej i niespodziewanej smierci zachowaj nas, Panie'!
A przeciez musialem umrzec. I to zapewne niebawem, gdyz nie wierzylem, zeby sie znalazl sad na tyle wspanialomyslny, by mnie rozgrzeszyc z tego morderstwa. Bylo to malo prawdopodobne. Wyobrazilem sobie, ze stoje przed brytyjskim sadem z sedziami w perukach. Przerazali mnie niczym istoty z innej planety.
Nie moglem dopuscic, aby mnie sadzili. Przeciez nie nalezalem do nich.
Dziwne bylo to widowisko rozgrywajace sie na tym szerokim trawniku, na ktorym morderca stal nad swoja ofiara. A nad nimi wznosil sie potezny zamek z wiezami i blankami, z niedorzecznie wymierzonymi w strone nowego miasta armatami z brazu, ze zbrojownia i skarbcem, z kaplicami, sposrod ktorych jedna obwieszona byla postrzepionymi flagami. Dzis wieczorem, a moze jutro, policjanci odtworza w tym samym miejscu przebieg zbrodni, z tym tylko, ze miejsce zabitego zostanie zajete przez zywego czlowieka, ktory po strzale podniesie sie, otrzepie i uda sie do jednego z tych przytulnych i szczelnie zamknietych domow, do ktorych z trudem przebija sie swiatlo dzienne.
Z milosci do Marjorie! To brzmialo jak tytul powiesci dla kucharek. Pastelowa, blekitna okladka z romantyczna, kragla czcionka! Z milosci do Marjorie!
Czy byla to rzeczywiscie obrona wlasna? Staralem sie odtworzyc wszystkie swoje ruchy i mysli z chwili, gdy rozgrywal sie dramat. Nevil trzymal zone za gardlo; dusil ja. Ja mialem w reku bron. Moglem uratowac Marjorie, nie zabijajac jej meza. Cios w kark bylby calkiem wystarczajacy, aby go zmusic do puszczenia ofiary. Ale ja w pelni swiadomie skierowalem lufe rewolweru w jego twarz. I strzelilem bez namyslu. Bylo to wiec zwyczajne morderstwo! I kazdy bedzie w stanie udowodnic, ze z premedytacja, nawet jesli owa premedytacja trwala zaledwie cztery czy piec sekund.
Rozejrzalem sie dookola, tak samo jak wczoraj w Princess Garden panowal spokoj. Daleko stad, bardzo daleko, widzialem, jak dwaj ogrodnicy krzatali sie przy jakims klombie. Trzeci scinal trawe mala kosiarka, ktorej silnik wypelnial warkotem cala kotline. Przy kwietnym zegarze spacerowala para zakochanych: zapewne jacys urzednicy, ktorzy przed pojsciem do pracy calowali sie w tym odludnym miejscu i zapewniali sie o dozgonnej milosci.
Wyszedlem z parku.
– O jaka lopatke chodzi, sir?
Sam nie wiedzialem i machnatem reka, dajac do zrozumienia, ze zostawiam wybor handlarzowi zelastwa, starszemu mezczyznie, z lysa glowa i fioletowym nosem, na ktorym tkwily staroswieckie binokle.
– Do czego ma sluzyc, sir?
Nie moglem mu powiedziec, ze mam zakopac pod trawnikiem jakiegos pana.
– Jade na kemping – odparlem.
– Rozumiem.
Wyjal z przegrodki dwie skladane lopatki. Byly to solidne narzedzia z grubego zelaza, o krotkich trzonach zakonczonych trojkatnym uchwytem. Obie lopatki roznily sie tylko wymiarami. Wybralem mniejsza, zapakowal mi ja fachowo w karbowana tekture.
Czulem, ze moj plan jest bez sensu, ale od poczatku tej calej historii systematycznie wybieralem rozwiazania odbiegajace od tych, jakie dyktuje zdrowy rozsadek. Stojac nad zwlokami Faulksa pomyslalem sobie, ze gdyby udalo mi sie odwlec o czterdziesci osiem godzin odkrycie trupa, moglbym mimo strajku wrocic do Francji. Ulozylem sobie fantastyczna trase: dojechac autostopem do wybrzezy Atlantyku, wynajac lodz rybacka i poplynac do Irlandii. Tam wsiasc do pociagu, ktory prawdopodobnie kursuje normalnie, bo nie ma chyba strajku, i dojechac do Shannon, wielkiego miedzynarodowego lotniska, na ktorym zatrzymywaly sie samoloty wielkich transoceanicznych linii. Na to trzeba bylo czterdziestu osmiu godzin. A moze i mniej... Wystarczylo trzydziesci godzin. Zamiast myslec o autostopie, moglem kupic motorower. Byloby to pewniejsze. Jak dlugo trzeba jechac do Glasgow?
Wychodzac ze sklepu z artykulami zelaznymi, stwierdzilem ze zdziwieniem, ze zrobila sie niemal piekna pogoda. Przestalo padac i slonce torowalo sobie droge miedzy lekkimi chmurami. Ulice sie zapelnily.
Dochodzac do trupa, zamarlem. Jakas mloda mama zblizala sie do nas, gaworzac z trzy- lub czteroletnia coreczka. Dziewczynka trzymala matke za reke i co pewien czas wybiegala na trawnik, zeby zrywac stokrotki. Kobieta miala na sobie szary plaszcz z pagonami, a jej rude wlosy blyszczaly pod plastykowym kapeluszem.
Za chwile zauwazy cialo. Nie moze go dostrzec. Uklaklem obok Nevila.
– Stary, lepiej wstan z tej mokrej trawy, bo sie nabawisz reumatyzmow – powiedzialem do niego, smiejac sie.
Glos moj przypominal zgrzyt zardzewialych zawiasow. Kobieta z dzieckiem przeszla dalej, przygladajac sie cialu.
– Dlaczego ten pan spi? – zaszczebiotala dziewczynka.
– Bo sie zmeczyl spacerem, Sally.
Szly slimaczym tempem. Obawialem sie, ze kobieta zacznie miec wgtpliwosci i powroci, aby blizej sie przyjrzec mezczyznie zwroconemu twarza do mokrej trawy. Ale zbyt zajeta wlasnym dzieckiem, zapomniala juz o wszystkim. Gdy znikly, natychmiast wzialem sie do pracy. Nie byla ona skomplikowana. Dol trzeba bylo wykopac w miekkiej ziemi klombu. Dol na tyle duzy, aby moglo sie zmiescic w nim cialo Nevila Faulksa. Pracowalem