– Witaj – powiedziala. – Przepraszam za spoznienie.

– Drobiazg.

– Domyslam sie, ze uporales sie z zona – powiedziala z satysfakcja w glosie.

ROZDZIAL DZIEWIATY

Poruszyla sie przy mnie w cieplym mroku i przytknela usta do wrazliwej skory tuz ponizej mojej szyi. Objalem ja mocniej i wtulilem nos w jej wonne wlosy.

– Ciagle cos nowego – powiedziala sennie. – Polamane zebra to niezly chwyt.

– Wcale ich nie czulem.

– A wlasnie, ze czules.

Przesunalem dlonmi po jej gladkim ciele, nie silac sie na odpowiedz. Bylem odprezony i zaspokojony. Obeszla sie z moimi zebrami i stluczeniami delikatnie i subtelnie. Sprawily jej one nawet jakas nieokreslona przyjemnosc.

– Jak do tego doszlo?

– Do czego?

– No, do tych sincow.

– Przegralem spor. Potarla mi nosem piers.

– To dopiero musiala byc dyskusja – powiedziala. Usmiechnalem sie w ciemnosciach. Caly swiat miescil sie w poscieli, w malym intymnym kokonie spowijajacym dwa ciala splecione w uscisku, rozumiejace sie bez slow.

– Ty? – Mm?

– Nie mozemy byc razem przez caly weekend?

– Musze przetelefonowac sprawozdanie z Newcastle. Nie da sie tego uniknac – powiedzialem z twarza wtulona w jej wlosy.

– Przekleta „Fama”.

– Jest jeszcze niedziela.

– Niech zyje klub golfowy.

Przez dluzszy czas lezelismy milczac. Ogarnela mnie wielka sennosc i z calych sil bronilem sie przed zasnieciem. Tak malo mialem takich godzin. Nie moglem stracic ani jednej.

Dla Gail czas nie byl tak cenny. Jej czlonki zwiotczaly, glowa zsunela sie na moje ramie, spokojny oddech zaczal owiewac mi piers. Pomyslalem o Elzbiecie, zwinietej w klebek u mojego boku, jak wtedy, gdy bylismy tuz po slubie, i przynajmniej raz wspomnienie to nie wywolalo we mnie poczucia winy, a tylko zal.

Gail obudzila sie sama pare godzin pozniej i obrocila mi przegub reki, zeby spojrzec na fosforyzujace wskazowki zegarka.

– Nie spisz? – spytala. – Jest za dziesiec szosta.

– Lubisz to robic rano?

– Z toba, Ty, zawsze. – Jej glos usmiechal sie w ciemnosci. – O kazdej porze, jaka ci tylko przyjdzie do glowy.

Tak dobry to ja nie bylem.

– Dlaczego? – spytalem.

– Moze dlatego, ze jestes normalny. Kochac sie z toba, to jak jesc chleb z miodem. – Zabebnila palcami po moim brzuchu. – Niektorzy domagaja sie najdziwniejszych rzeczy…

– Nie mowmy o nich.

– Dobrze. Nie mowmy.

Ekspres o osmej do Newcastle zlapalem z dziesieciosekundowym zapasem. Ranek byl dojmujaco chlodny, typowo angielski. Spod pociagu dobywala sie z sykiem para. Gluche szczekniecia i niezrozumiale komunikaty dworcowe swidrowaly uszy, a perony wypelnial spieszacy sie szary tlum drzacych z zimna pasazerow z zalzawionymi oczami.

Sam drzacy i z zalzawionymi oczami usadowilem sie w wagonie restauracyjnym, ratujac sie mocna czarna kawa, wiedzialem jednak, ze w zaden sposob nie uwolnie sie od nieznosnego przygnebienia, ktore ogarnelo mnie nieublaganie natychmiast po rozstaniu z Gail. Wyobrazalem ja sobie taka, jaka ja zostawilem, lezaca w miekkim lozku, ciepla, rozkosznie rozleniwiona i mowiaca, ze niedziela juz jutro. Moglismy wiec postarac sie o ciag dalszy. Nie ulegalo watpliwosci, ze jutro niedziela, ale najpierw trzeba bylo przezyc sobote. A z tej perspektywy dzien ten wydawal sie bardzo dlugi.

Czteroipolgodzinna podroz do Newcastle. Wieksza czesc drogi spalem, a przez reszte odtwarzalem w pamieci miniony wieczor i noc. Znalezlismy dla siebie pokoj w malym prywatnym hotelu niedaleko stacji i w ksiazce gosci wpisalem panstwa Tyrone’ow. Nikt sie nami specjalnie nie interesowal, zaraz wprowadzono nas do czystego, banalnie urzadzonego pokoju, wreczono klucz, zapytano, czy zyczymy sobie podwieczorek, bo kolacji tu nie podaja, za to w poblizu jest kilka dobrych restauracji. Zaplacilem z gory, wyjasniajac, ze wczesnie rano mam pociag. Usmiechnieto sie, podziekowano, wycofano sie bez zadawania pytan, nie robiono zadnych uwag. Nie sposob dojsc, co sobie o nas pomyslano.

Troche pogadalismy, potem poszlismy na drinka do pubu, a stamtad do hinduskiej restauracji, gdzie jedlismy dlugo nieduza kolacje i jeszcze dluzej popijalismy kawe. Gail jak zwykle byla pewna siebie i zwracala uwage swoja uroda nawet w otoczeniu ludzi podobnie jak ona ciemnoskorych. Ja ze swoja jasna twarza nalezalem do mniejszosci wsrod obecnych.

– Londyn to najlepsze miejsce na swiecie dla ludzi takich jak ja – skomentowala to Gail.

– Dla wszystkich. Potrzasnela glowa.

– Zwlaszcza dla ludzi mieszanej rasy. W tylu krajach stalabym poza nawiasem. Nigdy bym nie dostala takiej pracy, jaka tu mam.

– Nie zauwazylem, zeby ci przeszkadzalo, ze jestes mieszanej rasy – powiedzialem.

– Godze sie z tym. Wlasciwie, gdyby to zalezalo ode mnie, to juz nie chcialabym byc ani calkiem biala, ani calkiem czarna. Przyzwyczailam sie do siebie takiej, jaka jestem. A z ludzmi twojego pokroju przychodzi mi to z latwoscia, bo ja na ciebie nie dzialam.

– Tego bym nie powiedzial – odparlem z usmiechem.

– Do diabla, wiesz przeciez, o czym mowie. Nie przeszkadza ci, ze mam ciemna skore.

– Jestes ciemnoskora i piekna. Druzgocace zestawienie.

– Jestes niepowazny – powiedziala z wyrzutem.

– A ty jestes urodzona uwodzicielka. Wygiela usta w usmiechu.

– Jesli chcesz przez to powiedziec, ze jestem nieugieta i nie mam nic z kobiecej uleglosci, to chyba masz racje.

– I przyjdzie taki dzien, ze rozstaniesz sie ze mna bez cienia zalu.

– Rozstaniemy sie? – spytala, bez najmniejszego niepokoju, zupelnie obojetnie.

– A jak myslisz?

– Mysle, ze nie rzucilbys dla mnie swojej zony – odparla. Prosto z mostu, bez niedomowien, bez owijania w bawelne.

– Prawda? – zapytala, kiedy nie odpowiedzialem od razu.

– Nigdy jej nie opuszcze.

– Tak wlasnie myslalam. Lubie jasne sytuacje. Ciesze sie wtedy tym, co mam, i niczego wiecej nie oczekuje.

– Skok z asekuracja.

– To znaczy? – spytala.

– Zabezpieczasz sie przed rozczarowaniem.

– Kiedy ludzie z calego serca pragna czegos, co jest dla nich absolutnie nieosiagalne, wowczas cierpia. I to jak! Prawdziwe katusze. To nie dla mnie.

Bedziesz miala wyjatkowo duzo szczescia, jezeli uda ci sie ich uniknac – powiedzialem wolno.

– Stane na glowie, zeby tak bylo.

Pomyslalem, ze pewnego dnia niepohamowane uczucie zburzy doszczetnie to trzezwe zrownowazenie. Byle

Вы читаете Platne Przed Gonitwa
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату