panu sprawilismy — powiedziala Szuroczka.
— Drobiazg.
— Dziekuje za Korneliusza — powiedziala Ksenia. — Bo co bym zrobila z trzema dzieciakami bez meza?
Czlowiek usmiechnal sie smutno i rozplynal w ciemnosci.
36
W jakies dwadziescia minut pozniej Grubin ponownie zaczal dorzucac do paleniska. Musial sie spieszyc, zeby zdazyc na moskiewski pociag. Krzatal sie przy kotle, a Milica trzymala swieczke oslaniajac jej plomyk przed wiatrem. Palce przeswiecaly rozowo, a oswietlona od dolu twarz stala sie zagadkowa. Grubin krecil glowa i Amaz zaczal gderac, zeby zajal sie robota zamiast gapic sie na ksiezniczke.
— Zaczekam tu na ciebie — powiedzial Sawicz do zony. — Jedzcie sami. Musze pomyslec, przemyslec bardzo wiele rzeczy.
— On ma kompleks nizszosci — poskarzyla sie Wanda Helenie, bo niby komu miala sie poskarzyc? — Roznica wieku miedzy nami nie jest znow taka wielka. Mamy przed soba co najmniej dwadziescia lat szczesliwego pozycia. Powiedz, Lena, czy jestem zla zona?
— Nie namawiaj go — powiedziala Helena Siergiejewna. — Niech zostanie.
— A jak popelni samobojstwo?
— Nie popelni — powiedzial Almaz.
— Nie lubie, kiedy sie o mnie mowi jak o nieobecnym — powiedzial Sawicz i odwrocil sie, zeby odejsc, ale Wanda go dopedzila.
Udalow obejmowal Ksenie w talii i mowil do Grubina goraczkowym tonem, jakby stal na peronie u drzwi odchodzacego pociagu:
— Powiem naszym, sasiadom z domu, zeby sie nie denerwowali, i rybki bede karmil. Za swiatlo zaplace, nie boj sie. I za mieszkanie. Oddasz po powrocie. Pisz listy, Sasza. Szkoda, ze nie wypilismy na droge.
— Ciagle tylko o jednym myslisz — powiedziala Ksenia czule. — Nic, tylko bys pil.
— Pewnie sie bardzo bales, Saszenka? — zapytala Milica zdmuchujac swiece.
— Nie — odparl Grubin z udawana beztroska. — Pamietalem, ze mamy w walizce probki eliksiru. Powtarzalem w duchu tabliczke mnozenia, zeby Przybysz z Kosmosu nie przeczytal moich mysli. W najgorszym razie odlozylibysmy mlodosc na jakies dwa lub trzy lata.
— Ja bym nie zdazyla — powiedziala Milica takim tonem, jakby chodzilo o kogos innego.
— Pisz, nie zapominaj — powtorzyl Udalow gladzac sie dlonia po brzuchu, rozkoszujac sie solidnoscia swego doroslego ciala. Ubrany byl w pizame Sawicza, gdyz spodenki Maksymka rozlecialy sie na strzepy podczas powtornego przeobrazenia.
— Pisz, Nikitka — powiedziala Wanda wsiadajac do samochodu. — Na poste restante. Jak tylko przyjade, natychmiast wysle do ciebie telegram.
Samochod sapnal i ruszyl.
Wanda uniosla sie z kanapy i obejrzala sie za Sawiczem. Sawicz nie odwracajac glowy odchodzil we mgle.
Udalow i Ksenia objeci stali po pas we mgle i machali rekoma na pozegnanie.
Oni tez rozplyneli sie we mgle i w loskocie tlokow.
Samochod plynal rzeka mglistych oparow.
Przez niebosklon przemknal odlatujacy statek kosmiczny, nie wyrozniajac sie niczym sposrod innych sputnikow i rakiet.
37
Okolo trzeciej nad ranem pociag zblizal sie do Wologdy. Za oknami rozposcieral sie niesmialy letni brzask, a drzewa odsuwaly czarne listowie od rozpedzonych wagonow. Za uchylonymi, zeby nie bylo tak duszno, drzwiami przedzialu wzdychali, przewracali sie z boku na bok, pojekiwali przez sen pasazerowie z Wielkiego Guslaru.
— Chodzmy zapalic na pomost — powiedzial Almaz.
— Ja nie pale — odparla Helena.
— No to po prostu postoisz ze mna.
Drzwi na pomost otwarly sie zamaszyscie, w uszy uderzyl stukot kol wagonu. Na pomoscie bylo znacznie chlodniej.
— Zdumiewajaca historia — powiedziala Helena. — Nigdy bym w nia nie uwierzyla, gdyby ktos mi opowiedzial. Dlaczego wlasnie ja? Przeciez na swiecie zyje trzy miliardy ludzi i wielu oddaloby wszystko, zeby znalezc sie na moim miejscu.
— Zwyczajna loteria — odparl Almaz zaciagajac sie z przyjemnoscia tanim papierosem. — Szczesliwy los.
— Ten los nie dla wszystkich okazal sie szczesliwy.
— Milionowa wygrana tez mozna przepic albo przegrac w karty, a potem powiesic sie z rozpaczy.
Zamigotaly zolte gwiazdki latarn i pojawila sie rozlegla, ciepla, jasna plama stacyjki. Pociag nieco zwolnil.
— Co bedzie dalej? — zapytala Helena. — Co bedzie z nami?
— Chcesz zajrzec w przyszlosc? Moge ci w tym pomoc.
— Jestes rowniez jasnowidzem?
— Jesli czlowiek zyje tak dlugo, jak ja, wszystkiego moze sie nauczyc.
— Wobec tego opowiedz, co bedzie ze mna.
— Twoja przyszlosc jest najlatwiej przewidziec. Wyjdziesz za mnie. Nie teraz jeszcze, ale za rok. Pojedziesz na Syberie. Bedziesz uczyc dzieciarnie w szkole. Urodzisz mi syna.
— Nie jestes jasnowidzem — oburzyla sie Helena — tylko wstretnym uwodzicielem, wykorzystujesz ufnosc naiwnej panienki.
— Chcialas sluchac, wiec sie nie oburzaj — odparl Almaz. — Ja sie nie zmienie. Taki juz mam charakter, ze nadal bede urzadzal awantury, narazal sie na klopoty, dyskutowal, gdy nie trzeba, nie sluchal, kiedy nalezy sluchac, Slowem, najblizsze sto lat bede mial wypelnione po brzegi.
— To brzmi przekonywajaco — usmiechnela sie Helena. — Ten wariant mi sie podoba. A teraz opowiedz o innych.
— O innych? Nasz przyjaciel Sasza Grubin zajmie sie nauka. Stanie sie w koncu czlonkiem korespondentem Akademii Nauk. I dziwakiem. Im bedzie starszy, tym bardziej bedzie dziwaczal. Stanie sie typowym roztargnionym profesorem, co to kalosze zaklada nie na te noge i wychodzi na deszcz bez kapelusza. A jego malzonka bedzie wybiegac za nim na ulice i wykrzykiwac: „Sasza, co ja mam z toba zrobic?”
— Milica?
— Co tu ma do rzeczy Milica? Milica za niego nie wyjdzie. Odfrunie i utonie w wirze moskiewskiego zycia. Kupi sobie nowy sztambuch, a jakis poeta napisze w nim wiersz o czarnych oczach perskiej ksiezniczki.
— O Sawiczach nie mow, sama wiem — powiedziala szybko Helena.
— Nie wiesz. Niedlugo z soba pozyja. Uciekna od siebie. Sawicz bedzie za toba wzdychal, przysylal okolicznosciowe zyczenia. On chyba najgorzej na tym wszystkim wyszedl: i ciebie nie zdolal odzyskac, i Wande straci.
— Domysliles sie?
– Slepy by to zauwazyl. Zal mi go… Kto nam jeszcze zostal? Aha, Standal. A wiec Standal napisze swoj koronny artykul. Kiedy przyjedzie do Domu Dziennikarza, szatniarze powitaja go jak kumpla, a mlodzi zurnalisci zaczna pytac: „Kim jest ten facet podobny do Czechowa?” A starsi koledzy odpowiedza im na to: „To Standal. Pamietasz artykul «Cudowny eliksir»? Od niego sie wszystko zaczelo”. Mlodzi dziennikarze beda patrzec na niego z zazdroscia, gdyz kazdy chcialby napisac artykul, ktory z gazetowej efemerydy przejdzie wprost do historii. A Maluzkin, guslarski redaktor, bedzie az do emerytury tlumaczyl kolegom: „Wiesz, jak to jest, pielenie…”
— O Standalu opowiedziales mi szczegolowo. A co bedzie z Szuroczka? To moja uczennica.
— Pozostanie twoja uczennica. Zda egzaminy na wyzsza uczelnie, zdobedzie dyplom historyka, szczesliwie wyjdzie za maz, urodzi troje dzieci, podobnych do niej jak dwie krople wody, ale z pracy nie zrezygnuje…
— Masz bujna fantazje — powiedziala Helena. — Robi sie chlodno. Pora isc spac. Zanim sie czlowiek obejrzy, znajdzie sie w Moskwie. Jak tam bedzie?
— Tak w dwoch slowach nie da sie tego opowiedziec, to cala powiesc fantastyczna, ktora zacznie sie w momencie, gdy wysiadziemy na Dworcu Jaroslawskim, a skonczy sie z chwila utworzenia specjalnego Instytutu Mlodosci. W tej powiesci tez beda zawiklane intrygi, scenki komiczne, lzy i karkolomne przygody.
— Czyzby caly instytut naukowy? — zapytala serio Helena.
— Moze nawet nie jeden — odparl Almaz gaszac papierosa. — Widze, jak w przyszlosci uczeni beda wciaz pracowac nad tym problemem, az wreszcie, po jakims czasie, osiagna pewne sukcesy.
— Jaka szkoda, ze tak pozno. Moze nie warto jechac do Moskwy?
— Musimy jechac! Kolo historii obraca sie tylko w jedna strone. Bedzie kiedys eliksir dla calej ludzkosci. Kiedys. Dla przyszlych pokolen. A my jestesmy potrzebni po to, zeby ludzie zrozumieli, iz wieczna mlodosc jest mozliwa.
— Szkoda. Myslalam…
— No, jesli sie zmartwilas, to musze sie przyznac, ze sklamalem. Diabel mnie podkusil. Daje glowe: eliksir bedzie gotowy za rok i bedziesz go mogla kupic za pare kopiejek w kazdej aptece. Teraz jestes zadowolona?
Wrocili do wagonu. Helena poszla do swego przedzialu, natomiast Almaz zatrzymal sie w korytarzu, gdzie czatowal na niego Stiepan Stiepanow z albumem w rekach.
— Chce sie panu spac? — zapytal Stiepanycz z obojetnoscia w glosie.
— Nie, nie jestem spiacy — odparl Almaz.
— Znakomicie — ucieszyl sie puszkinista. — Wspominal pan mimochodem o swoich kontaktach z dekabrystami. Jak do nich doszlo?
Ostatnia rzecza, ktora Helena uslyszala przed zasnieciem, byl przytlumiony glos Almaza:
— Z Kuchelbeckerem zetknalem sie zupelnie przypadkowo…