Wysiedli z samochodu i weszli do domu. W niektorych pomieszczeniach zapalaly sie i po chwili gasly swiatla. Dwadziescia minut pozniej szeryf hrabstwa Echo wyszedl z domu i odjechal.

Po kolejnej godzinie pojawila sie karetka, sanitariusze wniesli do domu nosze na kolkach. Wyszli tak szybko, jak sie dalo. i zniesli nosze po schodkach. Slup Greer wygladal na nich jak zwalista bryla owinieta bialym przescieradlem. Sanitariusze wsuneli nosze do karetki, zatrzasneli drzwi i pojechali na polnoc.

Po pieciu minutach gliny wyprowadzily Carmen. Miala dlonie skute z tylu, szla ze zwieszona glowa, twarz miala blada jak papier. Gliniarze, ktorzy zjawili sie jako ostatni, powiedli ja do radiowozu, trzymajac z obu stron za lokcie. Nie stawiala oporu, kiedy pakowali ja do srodka. Byla calkowicie bierna.

Policjanci uruchomili silnik radiowozu. Dwaj, ktorzy przyjechali tu z Reacherem, tez wsiedli do swojego pojazdu, przepuscili przodem przybylych pozniej kolegow, a potem wyjechali przez brame i pelnym gazem ruszyli na polnoc.

– Gdzie ja wioza? – spytal Reacher.

– Do Pecos – odparl sierzant. – Do aresztu hrabstwa.

– Ale przeciez jestesmy w Echo – zauwazyl przytomnie Reacher. – A nie w Pecos.

– Hrabstwo Echo ma stu piecdziesieciu mieszkancow. Po co mieli by tworzyc oddzielna jurysdykcje? Z aresztami i calym tym kramem?

– No, to mamy powazny problem – rzekl Reacher. – Bo prokuratorem okregowym w Pecos jest Hack Walker, kumpel Slupa Greera. Bedzie oskarzac osobe, ktora zastrzelila jego przyjaciela.

– Znamy Hacka – powiedzial sierzant. – Ma swoj rozum. Nie bedzie bral tej sprawy sam, przekaze ja zastepcy. Zastepcami prokuratora okregowego w Pecos sa dwie kobiety, beda bardziej przekonujace, twierdzac, ze oskarzona dzialala w obronie wlasnej.

– Do czego tu przekonywac – zachnal sie Reacher. – To jasne jak slonce.

– Hack staje do wyborow na sedziego w listopadzie – wyjasnial mu sierzant. – Nie zapominaj o tym. Zalezy mu na licznych glosach Meksykanow z hrabstwa Pecos. Nie pozwoli na to, by jej adwokat oczernil go w prasie. Kobieta ma duzo szczescia. Meksykanka zabija bialego mezczyzne w Echo, sadzi ja kobieta, zastepca prokuratora okregowego w Pecos – czy moze byc lepiej?

– Ona jest Kalifornijka – zauwazyl Reacher. – A nie Meksykanka.

– Ale wyglada na Meksykanke – powiedzial sierzant. – A wlasnie wyglad ma znaczenie dla wyborcy z Pecos.

RADIOWOZ policji stanowej doscignal karetke tuz przed szkola na skrzyzowaniu i zostawil ja w tyle.

– Zostaniesz w Pecos? – sierzant zwrocil sie do Reachera.

– Chyba tak. Chce sie upewnic, ze wszystko z nia w porzadku. Przeciez ma dzieciaka. Musi wyjsc za kaucja, najlepiej jutro.

– Do jutra trudno to bedzie zalatwic – zauwazyl z powatpiewaniem sierzant. – Chodzi przeciez o morderstwo. Kto jest jej adwokatem?

– Nie ma adwokata. Nie stac jej.

– Kiepsko – odparl sierzant. – Ile lat ma dzieciak?

– Szesc i pol. Czy to wazne?

– Fatalnie, ze nie ma adwokata. Dziecko ukonczy siedem i pol roku, nim zaczna zastanawiac sie nad tym, czy ja wypuscic za kaucja.

– Ale przydziela jej przeciez adwokata?

– Jasne, tylko, kiedy? Jestesmy w Teksasie.

– Nie dostaje sie adwokata od razu?

– Trzeba troche poczekac. Nawet calkiem dlugo. Adwokat zostaje przydzielony dopiero wtedy, gdy jest akt oskarzenia. I wlasnie dzieki temu Hack Walker wyjdzie z tego bez szwanku. Zamknie ja i zapomni o calej sprawie. Nie ma adwokata, ale kto o tym wie? Nawet do Bozego Narodzenia moze potrwac przygotowywanie aktu oskarzenia. Wtedy jednak Hack bedzie juz najprawdopodobniej sedzia, a nie prokuratorem. Wyjdzie z tego obronna reka, bo nie bedzie mial do czynienia z konfliktem interesow. Chcesz jej pomoc znalezc adwokata?

Nikt juz sie nie odzywal przez reszte drogi do Pecos. W koncu sierzant zwolnil i zjechal na pobocze.

– Wracamy na patrol – zakomunikowal. – Musisz wysiadac.

– Nie mozecie mnie podwiezc do aresztu?

– Nie jestes aresztowany. A my nie robimy za taksowke.

– Gdzie jestem?

Sierzant wskazal przed siebie.

– Za kilka kilometrow trafisz ta droga do centrum Pecos.

– A gdzie jest areszt?

– Przy skrzyzowaniu przed torami kolejowymi. W piwnicy sadu.

Sierzant wysiadl z wozu i otworzyl z galanteria drzwi przed Reacherem. Reacher wysiadl. Wciaz bylo goraco. Pojedyncze samochody pedzily autostrada, jezdzily na tyle rzadko, ze miedzy jednym a drugim zapadala cisza.

– Uwazaj na siebie – pozegnal go sierzant.

Wsiadl z powrotem do radiowozu i zatrzasnal drzwi. Opony zachrzescily i samochod znow wjechal na asfalt, Reacher obserwowal, jak tylne swiatla wozu oddalaja sie na wschod. Ruszyl piechota ku polnocy, w kierunku neonu z napisem PECOS.

Szedl od jednej oswietlonej oazy do drugiej, wzdluz drogi, przy ktorej staly motele coraz elegantsze i drozsze, im bardziej oddalal sie od autostrady. Minal targ i dwa bary: cukiernie oraz pizzerie. Oba lokale byly zamkniete i nieoswietlone. Na koncu szosy znajdowalo sie skrzyzowanie, a przy nim znak wskazujacy droge do muzeum Claya Allisona. Jednak blizej stal budynek sadu. Przeszedl wzdluz bocznej sciany na tyly. Jeszcze nie spotkal aresztu, do ktorego wchodziloby sie od strony ulicy. Na tylnej scianie zobaczyl oswietlone wejscie do polsutereny, dwa cementowe stopnie prowadzily w dol z poziomu parkingu. Na stalowych drzwiach widnial namalowany za pomoca szablonu napis: ZAKAZ WSTEPU. Powyzej spozieralo oko kamery.

Zszedl po stopniach i zapukal glosno. Po dluzszej chwili drzwi otworzyla kobieta ubrana w mundur straznika sadowego. Byla biala, miala okolo piecdziesiatki, szeroki pas, a za nim pistolet, palke oraz gaz pieprzowy.

– Tak? – odezwala sie.

– Chcialbym sie widziec z Carmen Greer.

– Jest pan jej adwokatem?

– Nie.

– W takim razie w sobote – powiedziala kobieta. – Odwiedziny od drugiej do czwartej. To prawie tydzien.

– Czy moglaby mi pani to zapisac? – poprosil. Chcial wejsc do srodka. – Moze dostalbym tez liste rzeczy, jakie wolno mi jej przyniesc?

Strazniczka wzruszyla ramionami i weszla do pomieszczenia. Reacher poszedl w slad za nia do holu. W kantorku bylo wysokie biurko, za ktorym stal regal z przegrodkami. W jednej z nich dostrzegl nalezacy do Carmen zwiniety pasek ze skory jaszczurki. Byla tez plastikowa torebeczka z pierscionkiem ze sztucznym brylantem.

Strazniczka wzieta ze sterty odbita na ksero kartke papieru i przesunela w jego strone po blacie biurka.

– Jesli przyniesie pan cos, czego nie ma na liscie, nie zostanie pan wpuszczony.

– Gdzie miesci sie biuro prokuratora okregowego?

Wskazala sufit.

– Drugie pietro. Trzeba wejsc od frontu. Otwieraja okolo wpol do dziewiatej.

– Czy w okolicy sa jakies kancelarie adwokackie?

– Chodzi o tanich czy drogich adwokatow?

– O wolnych.

Usmiechnela sie.

– Niech pan skreci w lewo na skrzyzowaniu. Znajdzie pan tam wszelakich prawnikow: poreczycieli i adwokatow spolecznikow.

– Na pewno nie moge jej odwiedzic? Chocby na minutke?

– Mowy nie ma.

– A kiedy pani ja bedzie widziala?

– Co kwadrans. Musze ja stale miec na oku, zeby nie popelnila samobojstwa, ale nie wydaje mi sie, zeby pana znajoma miala takie ciagoty. To twarda sztuka.

Вы читаете Plonace Echo
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату