Wtedy Edith Metlock zaczela sie smiac.

Odwrocil sie i spojrzal na nia, kierujac lufe pistoletu w dach samochodu. Kulek i Jessica odsuneli sie od medium i z napieciem wpatrywali sie w siedzaca obok nich ciemna postac.

Smiech nie nalezal do Edith. Byl to gardlowy, zlosliwy, tubalny smiech mezczyzny.

Kierowca przycisnal pedal gazu, wiedzac czym grozi postoj w tych ciemnosciach, lecz przerazil sie tak samo jak inni: przeszyl go chlod, poczul szarpiacy bol pod lopatka, rozluznienie miesni zwieracza. Smiech byl nienaturalny.

– Edith! – powiedzial ostro Kulek, zmeczenie zniknelo z jego glosu – Edith, slyszysz mnie?

Blyskaly swiatla nadjezdzajacych samochodow i co chwile rozjasnialo sie wnetrze granady, kierowcy nie wiedzieli bowiem, ze droga przed nimi jest zablokowana na skrzyzowaniu. W swiatlach przejezdzajacych wozow pojawiala sie na ulamki sekund twarz Edith, w jej oczach zobaczyli obca naturze tej kobiety zlosliwosc. Usta miala otwarte, ale jej wargi nie wykrzywialy sie w usmiechu; smiech dochodzil z glebi jej gardla.

Kulek po omacku wyciagnal ku niej rece i dotknal jej nieruchomej twarzy.

Wiatr z wyciem wpadal do srodka samochodu, a ona ciagle sie smiala.

– Wyrzuc go z siebie, Edith! – wrzasnal Kulek, przekrzykujac szum wiatru i silnika. – Nie zabierze cie, jesli mu na to nie pozwolisz.

Ale smiech brzmial teraz roznymi glosami. I ustal wiatr.

Mieli wrazenie, ze znalezli sie w prozni; nie slyszeli nawet ryku silnika. Glowy rozsadzal im gluchy smiech umarlych, ktorzy drwili z nich, napawajac sie ich przerazeniem.

Kierowca zerkal nerwowo przez ramie, nie wiedzac, co sie dzieje, slyszac te dzwieki, zgarbil sie nad kierownica, jakby w obronie przed czyms rzeczywistym.

– Na litosc boska, niech przestanie! Uderzcie ja, zrobcie cos!

Kulek znow zaczal do niej mowic glosem cichym, uspokajajacym; inni nie slyszeli tego, co mowil, ale za kazdym razem, gdy wnetrze wozu rozjasnialy swiatla, Bishop widzial, jak poruszaja sie wargi niewidomego mezczyzny i domyslal sie, ze Kulek namawia Edith, by uwolnila sie od demonow, wykorzystujacych jej cialo.

– Och, nie! – odezwal sie znowu kierowca.

Bishop odwrocil sie i ujrzal, ze policjant wpatruje sie w droge przed soba, unoszac sie ku roztrzaskanej szybie i jednoczesnie naciskajac hamulec. Samochod gwaltownie zahamowal, hustajac sie na resorach. Troje pasazerow z tylu rzucilo na oparcia przednich foteli.

Poniewaz w przedniej szybie trzymaly sie jeszcze resztki roztrzaskanego szkla, Bishop nie mogl dojrzec, dlaczego kierowca zatrzymal samochod. Szybko przechylil sie w strone kierownicy i wyjrzal przez wybita dziure. Gwaltownie wciagnal powietrze.

W poprzek drogi stal rzad samochodow, z ktorych pierwszy i ostatni wcisniete byly w drzwi sklepow, tak aby zaden pojazd nie mogl tedy przejechac. Blokade ustawiono celowo, by glowna droga nie mozna bylo uciec na druga strone rzeki. Zobaczyli przed soba wraki innych samochodow, ktore wczesniej dojechaly do tego miejsca, ich maski byly wygiete, gdyz kierowcy nie zahamowali na czas. Zza gory samochodow spogladaly na granade twarze, po chwili postacie zaczely przeskakiwac przez bariere i wylaniac sie z drzwi po obu stronach drogi, strumieniem naplywajac w ich kierunku. Zanim ich krzyki pobudzily policjanta do dzialania, pierwszy mezczyzna wskoczyl juz na maske i zacisnal palce na poszarpanym szkle przedniej szyby. Do niego dolaczyla wychudzona kobieta z twarza czarna od brudu.

W momencie gdy samochod wyrwal do tylu oddalajac sie od barykady, ktos szarpnal drzwi od strony Bishopa, a ped powietrza otworzyl je szeroko. Bishop wypadlby z wozu, gdyby Jessica nie zlapala go za ramie. Mezczyzna w dalszym ciagu trzymal sie drzwi, choc samochod wlokl go po jezdni. Lezaca na masce kobieta spadla i wyladowala na ziemi, jej przerazliwy krzyk urwal sie z chwila, gdy czaszka roztrzaskala sie na twardej nawierzchni. Pierwszy mezczyzna wciaz cudem trzymal sie rozbitej szyby i, pokonujac sile ciazenia, podciagal sie coraz wyzej, wolna reka chwytajac za kierownice.

– Zastrzel go, Bishop! – krzyknal policjant i niemal odruchowo Bishop podniosl bron, celujac w otwor ziejacy w szybie. Zamiast nacisnac spust, mocno uderzyl pistoletem po knykciach mezczyzny. Reka rozwarla sie, posypaly sie odlamki szkla i mezczyzna odlecial w ciemnosc.

Granada nabrala szybkosci, kierowca modlil sie w dmuchu, aby za nimi nie pojawil sie nagle jakis pojazd. Bez ostrzezenia przycisnal hamulec i skrecil do oporu kierownica. Samochod przekrecil sie o sto osiemdziesiat stopni i zwrocil sie w te sama strone, z ktorej dopiero przyjechal. Drzwi od strony pasazera zatrzasnely sie i odrzucily daleko przyczepionego do nich mezczyzne, ktorego cialo odbijajac sie wielokrotnie przetoczylo sie przez droge.

Kierowca znow przycisnal gaz i samochod ruszyl do przodu. Bishopowi zabraklo tchu. Nie skomentowal nawet rajdowych talentow Simpsona; odwrocil sie, by sprawdzic, czy pozostali pasazerowie nie doznali jakichs obrazen, lecz nie zdazyl, gdyz samochod z piskiem opon skrecil w prawo: kierowca zdawal sobie sprawe, ze nie ma sensu wracac ta sama droga. Wjechali w ulice, wzdluz ktorej po jednej stronie ciagnely sie wysokie bloki, po drugiej – sklepy.

Intuicja podpowiedziala Bishopowi, ze cos zlowieszczego kryje sie w swiatlach samochodu, ktory pojawil sie przed nimi.

Simpson zaslonil oczy przed blyskiem reflektorow.

– Glupi gowniarz – powiedzial – jedzie na dlugich swiatlach.

Sam wlaczyl je na chwile, aby przypomniec o tym kierowcy, lecz tamten nie zmienil swiatel. Zblizajace sie reflektory jasno oswietlily twarze pasazerow granady i Bishop zorientowal sie, ze to musi byc ciezarowka albo jakis woz terenowy – samochody osobowe maja nizej ustawione swiatla. Policjant skrecil w prawo, gdyz jakis inny pojazd jechal niewlasciwa strona jezdni. Nadjezdzajaca z przeciwka ciezarowka zmienila kierunek, skrecajac w lewo.

– Chryste, on probuje nas rozwalic! – wyszeptal Simpson, ale wiatr zagluszyl jego slowa.

Swiatla staly sie jakby bardziej oslepiajace, razily bolesnie oczy. Wypelnily cale ich pole widzenia, zblizajac sie niczym ognista kometa mknaca przez czarna pustke. Bishop uslyszal wrzask Jessiki i krzyk policjanta. I smiech zmarlych.

Zamknal oczy i wcisnal sie w siedzenie, zbierajac sily przed niechybnym zderzeniem.

Przez nastepnych pare chwil Bishop nie wiedzial, co sie dzieje, docieral do niego tylko krzyk, a swiatla wirowaly mu przed oczami. Policjant skrecil kierownica w lewo, by popsuc szyki nadjezdzajacemu samochodowi, lecz ciezarowka zmienila kierunek akurat na tyle, by uderzyc w tylny blotnik granady, ktora z piskiem opon zaczela sie obracac, podrzucajac pasazerow na siedzeniach. Policjant nie panowal juz nad swym samochodem, ktory obrocil sie o 360° i sila bezwladnosci lecial na podjazd jednego z blokow po lewej stronie. Przednia szyba wypadla prawie w calosci i gdy Bishop otworzyl oczy, ujrzal pedzace na nich wejscie wysokiego budynku. Wbil mocno stopy w wykladzine na podlodze, a rekami zaparl sie o deske rozdzielcza, by sila uderzenia o beton nie wyrzucila go przez okno.

Choc kierowca z calych sil naciskal pedal hamulca i obracal kierownica, by uniknac czolowego zderzenia z budynkiem, samochod rabnal z nieprawdopodobna sila. Wgnieciona maska otworzyla sie z impetem, gdy trafila w kant przybudowki wejscia, chlodnica pekla na pol, a kazda jej czesc odrzucil z powrotem do silnika strumien buchajacej pary. Bishopa rzucilo do przodu, ale nie wypadl przez okno tylko dzieki pozycji, ktora przyjal pare sekund wczesniej: uderzyl piersia w deske rozdzielcza i z powrotem odrzucilo go na siedzenie. Simpson przywarl cialem do kierownicy, ktora zlamala sie pod jego ciezarem, a on wypadl przez przednie okno, ladujac twarza w wygietym metalu maski. Nie zdawal sobie nawet sprawy, ze obok niego przelecialo czyjes cialo. Edith Metlock nie wyrzucilo przez przednie siedzenie tylko dlatego, ze uderzenie ciezarowki w blotnik po jej stronie zwalilo ja na podloge; Jessica caly czas trzymala sie kurczowo siedzenia Bishopa, po pierwszym uderzeniu wzmocnila chwyt tak, ze gdy wpadli na budynek, nie wyrzucilo jej do przodu. Jacob Kulek mial mniej szczescia.

Absolutna cisza, ktora teraz zapadla, bardziej pobudzila Bishopa do dzialania niz glosy i wyciagajace sie po niego rece; wrzaski, smiech, pisk opon, to wszystko skumulowalo sie w ostrym krzyku rozrywanego, miazdzonego metalu. I teraz ten kontrastujacy z nimi spokoj, ktory niemal fizycznie popychal do czynu.

Wyprostowal sie powoli i ostroznie, czekajac, czy nagly bol nie zasygnalizuje mu, ze jest ranny. Poza ogolnym odretwieniem odczuwal jednak tylko lekkie dolegliwosci wywolane licznymi stluczeniami. Z tylu dobiegl go jek.

– Jessica? – spytal, odwrociwszy sie.

Jakims cudem prawy reflektor nie zostal uszkodzony, choc lewy byl calkowicie rozbity. Jego swiatlo odbijalo sie teraz od budynku, rozjasnialo wnetrze samochodu na tyle, by mogl rozroznic sylwetki.

Вы читаете Ciemnosc
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату