jestem pewien, czy mial wtedy racje… – Nagle wyrzucil ramiona w gore, a jego wymuszony usmieszek przerodzil sie w radosny smiech, ktory rozjasnil mu twarz. – No, nareszcie! Jest nareszcie! A juz zaczynalem myslec, ze mnie wystawila!
Niemal zgniotl w uscisku starsza inspektor Gill Templer, potem ucalowal ja w oba policzki i spytal z niewinnym usmiechem:
– Czy dajesz tu dzis wystep? – Potem z udanym przestrachem uderzyl sie w czolo. – Toz to seksistowska uwaga! Napiszesz na mnie raport?
– Tym razem ci daruje – powiedziala Gill – ale w zamian za drinka.
– Moja kolej – wtracil Rebus. – Czego sie napijesz?
– Wodka z sokiem.
Bobby Hogan wydarl sie, zadajac, by Farmer przyszedl rozsadzic jakis spor.
– Obowiazki mnie wzywaja – oznajmil Farmer przepraszajaco, po czym ruszyl niepewnym krokiem przez parkiet.
– Jego stary numer, co? – domyslila sie Gill.
Rebus wzruszyl ramionami. Specjalnoscia Farmera bylo recytowanie z pamieci tytulow wszystkich ksiag Biblii. Jego rekord wynosil niecala minute, jednak nie bylo obawy, by dzis mogl go pobic.
– Wodka z sokiem – powtorzyl Rebus do barmana. Potem uniosl szklanke z whisky i dodal: – I jeszcze dwie takie same. – Dostrzegl wzrok Gill, wiec dodal: – Jedna dla Farmera.
– Oczywiscie. – Powiedziala to z usmiechem, ktory jednak nie dotarl do jej oczu.
– Ustalilas juz date swojej imprezy?
– Jakiej imprezy?
– Myslalem, ze mianowanie pierwszej w Szkocji kobiety na stanowisko komisarza policji nalezy uczcic, nie uwazasz?
– Wypilam juz jedno babycham – powiedziala Gill, przygladajac sie, jak barman zakrapia jej drinka angostura. – No i co slychac w sprawie Balfour?
Rebus spojrzal na nia z ukosa.
– Czy to pyta moj nowy szef?
– John…
To zabawne, jak wiele tresci mozna zmiescic w takim jednym krotkim slowie. Rebus nie byl pewien, czy doslyszal wszystkie niuanse, ale wiedzial, ze uslyszal wystarczajaco duzo.
„John, tylko sie nie wychylaj”.
„John, wiem, ze miedzy nami cos bylo, ale to juz dawno minelo”.
Gill Templer pracowala jak wol, by dojsc do tego stanowiska. Mimo to, przygladano sie jej jak przez szklo powiekszajace i bardzo wielu ucieszyloby jej niepowodzenie. Zapewne byli wsrod nich i ci, ktorych uwazala za swych przyjaciol.
Rebus w milczeniu kiwnal glowa, zaplacil za drinki i obie whisky zlal do jednej szklanki.
– To tylko dla jego dobra – oznajmil, wskazujac glowa Farmera, ktory zdazyl juz dojsc do Nowego Testamentu.
– Zawsze byles gotow do poswiecen – odrzekla Gill.
Rozlegly sie owacje witajace koniec wystepu Farmera. Ktos zawolal, ze to pewnie nowy rekord, ale Rebus wiedzial, ze to nieprawda. Wiedzial, ze to tylko gest, taki pozegnalny zloty zegarek czy zegar kominkowy w innej postaci. Whisky miala posmak morskich wodorostow i torfu, jednak Rebus zorientowal sie, ze smak ardbega juz zawsze bedzie mu sie kojarzyl z chlopczykiem zjawiajacym sie noca na posterunku policji…
Siobhan Clarke ruszyla przez parkiet w ich kierunku.
– Gratulacje – powiedziala.
Obie kobiety uscisnely sobie dlonie.
– Dziekuje, Siobhan – odparla Gill. – Moze ktoregos dnia to bedziesz ty.
– Dlaczego nie? – Siobhan skinela. – Palki sa po to, zeby nimi rozbijac szklane sufity. – Zamachnela sie piescia wysoko nad glowa.
– Chcesz drinka, Siobhan? – spytal Rebus.
Wymienily miedzy soba porozumiewawcze spojrzenia.
– Tylko to im w glowie – stwierdzila Siobhan, puszczajac oko. Obie wybuchly smiechem, a Rebus odwrocil sie na piecie i odszedl bez slowa.
O dziewiatej zaczal sie konkurs karaoke. Rebus poszedl do toalety i poczul jak po plecach splywaja mu krople zimnego potu. Krawat juz od pewnego czasu spoczywal w kieszeni marynarki, ktora zawiesil na oparciu jednego z krzesel stojacych obok baru. Sklad uczestnikow imprezy ulegal stopniowej wymianie, jako ze jedni opuszczali klub, by przygotowac sie do nocnej zmiany, lub byli wzywani do jakichs zajec wiadomosciami otrzymanymi na komorki i pagery; inni zjawiali sie przebrani po krotkiej wizycie w domu. Mloda policjantka z dzialu lacznosci na St Leonards zjawila sie ubrana w krotka spodniczke i Rebus pomyslal, ze po raz pierwszy widzi jej nogi. Przyszli tez halasliwi czterej kumple Farmera z czasow jego pracy w Zachodnim Lothian i przyniesli z soba jego zdjecia sprzed cwierc wieku. Wsrod autentycznych fotografii przemycili takze kilka fotomontazy, na ktorych glowa Farmera doczepiona zostala do cial poteznych kulturystow uchwyconych w pozach bardziej niz kompromitujacych.
Rebus umyl rece i chlapnal woda na twarz i kark. Oczywiscie w toalecie byla tylko elektryczna suszarka, musial wiec wytrzec sie chustka. I wlasnie wtedy do toalety wkroczyl Bobby Hogan.
– Wiec tez sie kamuflujesz – powiedzial, kierujac sie w strone pisuarow.
– Slyszales mnie kiedys spiewajacego, Bob?
– Powinnismy wystapic w duecie i zaspiewac
– Pewnie bylibysmy jedyni na sali, ktorzy to znaja.
Hogan zachichotal.
– Pamietasz te czasy, kiedy bylismy jeszcze nieopierzonymi pisklakami?
– Te pisklaki juz dawno zdechly – rzekl Rebus, na wpol do samego siebie. Hogan pomyslal, ze sie przeslyszal, ale Rebus tylko smetnie pokiwal glowa.
– To kto nastepny w kolejce do odlotu? – spytal Hogan, juz gotow wracac na sale.
– Ja nie – oznajmil Rebus.
– Nie?
Rebus znow wytarl sobie kark.
– Nie moge isc na emeryture, Bobby. To by mnie zabilo.
– To tak jak ja – parsknal Hogan. – Tyle ze ta robota tez mnie zabija.
Obaj zamilkli i przez chwile patrzyli na siebie. W koncu Hogan pociagnal za drzwi i wkroczyli do dusznej i halasliwej sali klubu. Hogan rozlozyl ramiona na powitanie jakiegos dawno niewidzianego kolegi, a jeden z kumpli Farmera wyciagnal w kierunku Rebusa szklanke z whisky.
– Ardbeg, prawda?
Rebus przytaknal, zlizal pare kropel, ktore spadly mu na wierzch dloni, a potem, starajac sie wyobrazic sobie chlopca, ktory z czyms takim musi przyjsc na policje, uniosl szklanke i wypil ja do dna.
Wyjal z kieszeni pek kluczy i jednym z nich otworzyl glowne drzwi wejsciowe do kamienicy. Klucze polyskiwaly nowoscia, bo dorobiono je tego samego dnia. Idac w kierunku schodow, otarl sie ramieniem o sciane, a wchodzac po schodach musial przytrzymac sie poreczy. Drugim i trzecim kluczem otworzyl drzwi do mieszkania Philippy Balfour.
W srodku nie bylo nikogo, alarm nie byl wlaczony. Zapalil swiatla. Rzucony luzno na podloge dywanik uparl sie, by mu sie owinac wokol stop. Probujac sie z niego uwolnic, musial sie oprzec o sciane. Pokoje wygladaly tak jak je zostawil, z ta tylko roznica, ze z biurka w gabinecie zniknal komputer. Zabrano go do komisariatu, poniewaz Siobhan miala nadzieje, ze ktos z serwisu internetowego, z ktorego korzystala panna Balfour, zdola im pomoc w obejsciu hasla.
Z sypialni ktos zabral ulozona na krzesle sterte rzeczy nalezacych do Costello. Rebus pomyslal, ze pewnie zrobil to on sam. Oczywiscie na to wczesniej trzeba uzyskac zgode – z mieszkania nie wolno bylo niczego ruszyc bez wiedzy policji. Najpierw te ubrania musialy zostac sprawdzone przez ekipe kryminologow, ktorzy byc moze zdjeli z nich jakies slady. Tyle, ze zaczynalo sie juz mowic o oszczednosciach. W przypadku takich spraw koszty