Rozdzial 31

IMIE

Cisza!

Marlena rozkoszowala sie nia, rozkoszowala sie tym bardziej, ze byla jedyna osoba, ktora mogla ja przerwac, gdyby tylko chciala. Podniosla kamien i rzucila nim w skale. Rozleglo sie niezbyt glosne stukniecie. Kamien upadl na ziemie i znow zapanowala cisza.

Wyszla z Kopuly majac na sobie zwykle ubranie, takie, w jakim chodzila na Rotorze. Czula sie swobodnie.

Szla prosto do strumienia, nie zwracajac uwagi na oznaczenia.

Ostatnie slowa matki brzmialy jak prosba: „Marleno, pamietaj prosze, ze obiecalas nie oddalac sie od Kopuly”. Usmiechnela sie, lecz nie zwrocila uwagi na prosbe matki. Byc moze nie bedzie sie oddalala, ale nie byla tego pewna. Nie miala zamiaru narzucac sobie zadnych ograniczen, bez wzgledu na wszystkie wymuszone na niej wczesniej przyrzeczenia. Poza tym miala przy sobie nadajnik. Zawsze moga ja zlokalizowac. Zaopatrzyli ja takze w urzadzenie odbiorcze, za pomoca, ktorego z latwoscia znajdowala Kopule. Gdyby zdarzyl sie jakis wypadek — gdyby upadla i nie mogla wrocic o wlasnych silach — zawsze wiedzieli, gdzie jej szukac.

No. a gdyby spadl na nia meteoryt? No coz, zginelaby, w takiej sytuacji nikt nie bylby w stanie jej pomoc, nawet w poblizu Kopuly. Odrzucila od siebie przykre mysli. Na powierzchni Erytro bylo tak wspaniale i spokojnie. Rotor zawsze byl halasliwy. Gdziekolwiek sie poszlo, powietrze wibrowalo od szumow, krzykow, stukotow atakujacych ze wszystkich stron zmeczone uszy. Na Ziemi bylo pewnie jeszcze gorzej. Osiem miliardow ludzi, tryliony zwierzat, burze z piorunami, morskie przyplywy i odplywy, deszcze. Kiedys sluchala nagrania zatytulowanego „Dzwieki Ziemi”. Skora cierpla i wkrotce miala dosyc.

Tutaj na Erytro wszedzie panowala bloga cisza.

Marlena znalazla sie przy strumieniu. Woda plynela tuz obok niej wydajac delikatny, syczacy odglos. Podniosla ostry kamien i wrzucila go do wody. Rozlegl sie plusk. Swiat dzwiekow nie byl niczym niezwyklym na Erytro, chociaz przypadkowy halas sluzyl jedynie jako ozdobnik wszechogarniajacej ciszy.

Marlena postawila stope na wilgotnej glinie nad brzegiem strumienia. Uslyszala ciche mlasniecie, zobaczyla odcisniety zarys stopy. Pochylila sie i nabrala wody w dlonie. Rozlala ja na ziemie przed soba. Woda utworzyla wilgotne plamy, bardziej czerwone niz rozowawy grunt. Dodala jeszcze troche wody i w koncu postawila prawa stope na ciemnej plamie. Nacisnela. Gdy uniosla stope zobaczyla jeszcze jeden, tym razem glebszy slad.

W strumieniu lezaly duze kamienie wystajace ponad powierzchnie wody. Przeszla po nich na druga strone. Szla dalej, wyrzucajac na przemian ramiona i oddychajac gleboko. Wiedziala, ze zawartosc tlenu w powietrzu byla mniejsza niz na Rotorze. Gdyby chciala biec, szybko zmeczylaby sie, ale nie miala zamiaru biegac. Nie chciala zuzywac zapasow swojego swiata.

Chciala widziec wszystko dokladnie!

Spojrzala za siebie. Wzniesienie Kopuly ciagle jeszcze bylo dobrze widoczne. Dostrzegla wyraznie szklana polkule, w ktorej znajdowalo sie obserwatorium astronomiczne. Zdenerwowalo ja to. Chciala odejsc wystarczajaco daleko, by odwrociwszy sie widziec tylko linie postrzepionego horyzontu, bez zadnych sladow bytnosci ludzi, poza jej wlasnymi sladami.

(A moze powinna wezwac Kopule? Powiedziec matce, ze idzie dalej? Nie, znowu musialaby sie klocic. Tak czy inaczej odbieraja jej sygnaly. Wiedza, ze zyje i porusza sie. Postanowila nie odpowiadac nawet wtedy, gdyby ja wolali. Tak! Musi miec troche spokoju.)

Jej oczy przyzwyczaily sie do rozowosci Nemezis i otaczajacego krajobrazu. W zasadzie nie byly to tylko roze: caly swiat pokryty byl plamami swiatla i cienia, purpura i pomaranczem wpadajacym tu i owdzie w jasna zolc. Oczy Marleny odbieraly cala palete barw, niemal tak roznorodna jak na Rotorze, lecz mniej krzykliwa.

Co stanie sie, jesli kiedys ludzie osiedla sie na Erytro, zaprowadza wlasne porzadki, zbuduja miasta? Czy nie zepsuja tego wszystkiego? A moze nauczeni przykrymi doswiadczeniami z Ziemi zaczna postepowac inaczej, sprawia, ze ten dziewiczy swiat nie zmieni sie w kolejne pieklo?

Czyje pieklo?

To byl problem. Ludzie zazwyczaj roznia sie koncepcjami, kloca ze soba i chodza roznymi drogami. A moze byloby lepiej zostawic Erytro w spokoju?

Jednak planeta potrzebna byla ludziom. Tak jak jej. Bylo jej dobrze na tym swiecie. Nie wiedziala dlaczego, ale czula sie tu bardziej w domu niz na Rotorze.

A moze istnialo w niej jakies niejasne, atawistyczne wspomnienie Ziemi? Moze jej geny zawieraly pragnienie zycia na olbrzymim, niekonczacym sie swiecie? Pragnienie, ktorego nie moglo zaspokoic male, sztuczne, obracajace sie w kosmosie miasto? Czy to mozliwe? Ziemia byla przeciez zupelnie inna niz Erytro. Jedynym podobienstwem byly rozmiary obydwu globow. A jesli przechowywala Ziemie w swoich genach, czyz nie bylo tak samo z reszta ludzi? Musi istniec jakies wytlumaczenie. Marlena potrzasnela glowa. Mysli klebily sie w niej niczym gwiazdy w otaczajacym Wszechswiecie. Erytro wcale nie wygladala dziko. Na Rotorze rosly co prawda sady i zboze, wszedzie byla zielen i bursztynowe swiatlo, prosta nieregulamosc siedzib ludzkich. Tutaj na Erytro widzialo sie natomiast sama ziemie pelna porozrzucanych skal, cisnietych na chybil trafil czyjas olbrzymia reka. Dziwnych, milczacych skal poprzecinanych strumieniami wody plynacej niemal w kazdej szczelinie. I zadnego zycia, jesli nie liczyc miliardow malenkich bakteriopodobnych komorek, ktore dostarczaly tlenu do atmosfery, pobierajac energie z czerwonych promieni Nemezis.

Nemezis, jak kazdy czerwony karzel, jeszcze przez kilkaset miliardow lat bedzie zaopatrywac Erytro w swoje cieplo, dbajac tym samym o kolejne pokolenia prokariotow zamieszkujacych planete. Zgasnie ziemskie Slonce, zgasna inne jasniejsze gwiazdy znacznie mlodsze od Slonca, a Nemezis ciagle bedzie swiecila na krazaca wokol Megasa Erytro wraz z jej rodzacymi sie i umierajacymi prokariotami.

Ludzie nie maja prawa zmieniac tego odwiecznego porzadku rzeczy. Lecz nawet gdyby zostala tu sama, musialaby jesc i miec jakies towarzystwo.

Moglaby, co prawda, chodzic od czasu do czasu do Kopuly po zapasy, spotykac sie tam z ludzmi, a jednoczesnie spedzac wiekszosc czasu samotnie na powierzchni planety. Ale czy inni nie poszliby jej sladem? Nie moglaby im zabronic. I co staloby sie wtedy z jej Edenem, czyz nie zniszczyliby go? Czy ona sama nie niszczyla Edenu tylko dlatego, ze zdecydowala sie przekroczyc jego bramy? Ona sama?

— Nie! — krzyknela z calych sil. Krzyknela bardzo glosno, jak gdyby chcac sprawdzic, czy obca atmosfera zadrzy od jej glosu i czy poslusznie poniesie go dalej.

Slyszala sama siebie bardzo wyraznie, ale w plaskim terenie nie bylo echa. Jej krzyk umilkl, gdy tylko zamknela usta. Odwrocila sie za siebie. Kopula byla teraz niewyraznym cieniem na horyzoncie. Prawie niewidocznym, chociaz ciagle zaznaczala swoja obecnosc. Marlena chciala calkowicie stracic ja z oczu. Chciala widziec tylko siebie i Erytro.

Uslyszala lekki szum wiatru, ktory nagle zwiekszyl szybkosc. Ciagle byl jednak bardzo slaby, temperatura nie zmniejszala sie, bylo wspaniale.

Bylo to odlegle „Ah-h-h-h.'

Powtorzyla radosnie: „Ah-h-h-h-h.'

Spojrzala zaciekawiona na niebo. Prognozy zapowiadaly na dzisiaj brak zachmurzenia. Czy mozliwe, aby burze pojawialy sie tak nagle? Czy zacznie wiac silny wiatr? Czy na niebie pojawia sie chmury, z ktorych spadnie deszcz i zmoczy ja zanim dobiegnie do Kopuly?

To bylo glupie, tak samo glupie jak meteoryty. Oczywiscie, ze na Erytro padal deszcz, ale na niebie widac bylo teraz jedynie kilka rozowych oblokow. Przesuwaly sie leniwie po ciemnym, rozowawym tle. Nie zblizala sie zadna burza.

„Ah-h-h-h-h' wyszeptal wiatr. „Ah-h-h-h-h ay-y-y-y.'

Byl to podwojny dzwiek. Martena zdziwila sie. Skad pochodzil? Sam wiatr nie mogl wydawac takich odglosow.

Musial napotkac jakas przeszkode i gwizdal omijajac ja. Ale w poblizu nie bylo zadnej przeszkody.

„Ah-h-h-h-h ay-y-y-y-y uh-h-h-h-h.'

Teraz dzwiek byl potrojny z akcentem na druga czesc.

Marlena, zamyslona, rozejrzala sie dookola. Nie miala pojecia, skad dochodzi ten dzwiek. Cos musialo wibrowac — inaczej nie byloby dzwieku — ale nie widziala niczego takiego, nic tez nie czula.

Вы читаете Nemezis
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×