pospiesznie:

— Marleno, zgadzasz sie na test?

— Nie, nie chce. Ona powie, ze mam Plage.

— Nie zrobi tego. Gwarantuje ci. Chyba, ze rzeczywiscie bedziesz miala Plage.

— Ale nie mam.

— Jestem pewny, ze nie masz i badanie mozgu to potwierdzi. Zaufaj mi, Marleno. Prosze.

Marlena spogladala na Genarra i na D’Aubisson.

— I bede znow mogla wyjsc na Erytro?

— Oczywiscie. Tak czesto, jak bedziesz chciala. Jesli nie jestes chora, a przeciez jestes pewna, ze nic ci nie dolega.

— Oczywiscie.

— Badanie mozgu tylko to potwierdzi.

— Tak, ale ona powie, ze nie moge wyjsc.

— Twoja matka?

— I lekarka.

— Nie, nie beda smialy cie zatrzymac. A teraz powiedz tylko, ze zgadzasz sie na badanie mozgu.

— W porzadku. Niech mnie bada. Ranay D’Aubisson podniosla sie na nogi.

D’Aubisson czytala uwaznie komputerowa analize badania mozgu. Siever Genarr przygladal sie jej.

— Ciekawe wyniki — powiedziala do siebie.

— Wiemy o tym od poczatku — odrzekl Genarr. — Marlena jest inna niz wszyscy. Nas interesuja jednak zmiany.

— Nie ma zadnych — odpowiedziala D’Aubisson.

— Jestes rozczarowana?

— Nie zaczynaj tego od nowa, dowodco. Oczywiscie, z czysto zawodowego punktu widzenia moge czuc sie rozczarowana. Chcialabym poznac wszystkie uwarunkowania…

— Jak sie czujesz?

— Wlasnie mowilam…

— Chodzi mi o twoj stan fizyczny. Wczoraj przydarzyl ci sie niezwykly atak.

— To nie byl atak. Zawiodly mnie nerwy. Nieczesto oskarza sie mnie o pragnienie wywolania u kogos choroby, czemu w dodatku daje sie wiare.

— Co sie stalo w takim razie? Niestrawnosc?

— Mozliwe. Bole brzucha z cala pewnoscia. Mdlosci.

— Czy czesto ci sie to zdarza., Ranay?

— Nie — odpowiedziala ostro. — Nikt czesto mnie nie oskarza o nieprofesjonalne zachowanie.

— Marlena to goraca glowa. Po co brac to tak powaznie?

— Czy masz cos przeciwko temu, zebysmy zmienili temat? Wyniki nie wykazuja zadnych zmian w mozgu. Jesli przyjac, ze byla normalna, to teraz takze zachowuje norme.

— Czy w takim razie moze wedlug ciebie kontynuowac badania na Erytro?

— Nie mam obecnie podstaw, aby jej tego zabronic.

— A czy chcialabys ja wyslac? D'Abisson przyjela grozna postawe.

— Wiesz, ze widzialam sie z Pittem — nie brzmialo to jak pytanie.

— Tak, wiem.

— Poprosil mnie o kierowanie nowym projektem, ktory ma sie zajac badaniem Plagi Erytro. Otrzymamy duze fundusze na te badania.

— Mysle, ze to niezly pomysl, i ze ty doskonale nadajesz sie do kierowania projektem.

— Dziekuje. Jednakze Pitt nie wyznaczyl mnie na dowodce Kopuly na twoje miejsce. Tak wiec decyzja, czy Marlena Fisher ma prowadzic dalsze studia na Erytro, zalezy od ciebie, dowodco. Ja ogranicze sie do przeprowadzania badan mozgu wtedy, gdy bedzie to konieczne.

— Mam zamiar pozwolic Martenie na wyjscie za kazdym razem, gdy bedzie tego chciala. Rozumiem, ze nie zglaszasz sprzeciwu?

— Masz moja diagnoze, w ktorej stwierdzam, ze Marlena Fisher nie jest chora na Plage. Nie moge sprzeciwiac sie twoim decyzjom, musisz jednak wyrazic pisemne pozwolenie na wyjscie w formie rozkazu z podpisem.

— I nie bedziesz oponowac?

— Nie mam powodow.

Obiad dobiegl konca. Z glosnikow plynela delikatna muzyka. Siever Genarr, ktory do tej pory unikal drazliwych tematow, zwrocil sie w koncu do niespokojnej Insygny:

— Slowa sa slowami Ranay D’Aubisson, jednak stoi za nimi Janus Pitt.

Niepokoj Insygny powiekszyl sie.

— Naprawde tak sadzisz?

— Owszem, ty rowniez powinnas pogodzic sie z ta mysla. Znasz Janusa znacznie lepiej niz ja. To wszystko bardzo mi sie nie podoba. Ranay jest kompetentna lekarka, posiada niepospolity umysl i jest w sumie dobrym czlowiekiem, ale jest takze bardzo ambitna — jak wszyscy zreszta w ten czy inny sposob — i w zwiazku z tym latwo mozna ja przekupic. Ona naprawde chce przejsc do historii jako ta, ktora pokonala Plage Erytro.

— I dlatego chcialaby poswiecic Marlene?

— Moze nie tyle poswiecic, co poddac probie… Ona chce… No coz, to i tak na jedno wychodzi.

— Wlasnie! Narazanie Marleny na niebezpieczenstwo ze wzgledu na korzysci naukowe jest czyms… potwornym.

— Z jej punktu widzenia, nie. A z pewnoscia nie z punktu widzenia Pitta. Poswiecenie jednego umyslu jest zadna strata w porownaniu z mozliwoscia uratowania calego swiata dla milionow ludzi. Oczywiscie jest to bezduszna decyzja, ale przyszle pokolenia beda wielbic Ranay wlasnie za te bezdusznosc i zgodza sie, ze poswiecenie jednego umyslu, a nawet tysiaca, w dobrej sprawie bylo niezbednym kosztem postepu.

— Tak, ale to nie ich umysly poswiecono.

— Oczywiscie. Cala historia pelna jest przykladow poswiecen czyims kosztem. Pitt rowniez jest gotow do takich poswiecen. Prawda?

— Tak. Masz racje co do niego — powiedziala z nagla werwa msygna. — I pomyslec, ze pracowalam dla niego przez te wszystkie lata.

— W takim razie zdajesz sobie sprawe, ze z wlasnego punktu widzenia Pitt postepuje bardzo moralnie. „Czynic dobro dla wszystkich” — tak o sobie mowi. Ranay przyznaje, ze rozmawiala z nim podczas swojej ostatniej wizyty na Rotorze i jestem przekonany, ze mniej wiecej to samo powiedzial jej o Pladze i Marlenie. Jestem tego tak pewny, jak tego, ze siedze na krzesle.

— A co powiedzialby, gdyby Marlena zachorowala, powaznie zachorowala, a problem Plagi nie zostalby

rozwiazany? — zapytala gorzko Eugenia. — Co powiedzialby na niepotrzebna strate, na zredukowanie mojej corki do poziomu rosliny? I co powiedzialaby doktor D’Aubisson?

— Bylaby bardzo nieszczesliwa, jestem o tym przekonany.

— Dlatego, ze nikt nie pochwalilby jej za wynalezienie lekarstwa?

— To tez. Ale przede wszystkim z powodu Marteny. Czulaby sie… winna. Ona nie jest potworem. A co do Pitta…

— On jest potworem.

— Ja nie nazwalbym tego w ten sposob. Pitt cierpi na ograniczona zdolnosc widzenia i przewidywania. Dostrzega tylko wlasny plan przyszlosci Rotora. Gdyby cos sie stalo — z naszego punktu widzenia — Pitt powiedzialby sobie, ze Marlena, tak czy owak, stanowila zagrozenie dla jego planow i wytlumaczylby jej nieszczescie dobrem Rotora. Z pewnoscia nie cierpialby z powodu wyrzutow sumienia.

Insygna potrzasnela glowa.

— Chcialabym, zebysmy nie mieli racji, zeby Pitt i D’Aubisson byli wolni od takich zarzutow.

— Ja rowniez chcialbym, zeby tak bylo, ale jednoczesnie wierze Martenie i jej wgladowi w jezyk ciala. Twoja corka powiedziala, ze Ranay byla szczesliwa z nadarzajacej sie okazji do zbadania Plagi. I ja zgadzam sie z Martena.

— D’Aubisson powiedziala, ze byla szczesliwa z powodow zawodowych — odrzekla Insygna. — Moge w to

Вы читаете Nemezis
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×