— Corka Eugenii Insygny. Znasz chyba Insygne.

— Astronoma? Oczywiscie. Ale nie spotkalem jej corki.

— Calkowicie szalona. Chce mieszkac na Erytro.

— Nie sadze, aby bylo to oznaka szalenstwa. Uwazam, ze to bardzo rozsadne. No, a jesli chce mieszkac na stale na Erytro to… chyba znioslbym kobiete.

Pitt podniosl palec.

— Powiedzialem „dziewczyna”.

— Ile ma lat?

— Pietnascie.

— No coz, wkrotce bedzie dorosla. Szkoda, ze ja nie mlodnieje.

— Nie jest jedna z twoich pieknosci.

— Jesli dobrze mi sie przyjrzysz, Janus, to stwierdzisz, ze ja tez nie jestem piekny. Znasz moje warunki.

— Chcesz zapisac wszystko oficjalnie w komputerze?

— To tylko formalnosc, co, Janus? Pitt nie usmiechnal sie.

— W porzadku. A teraz przyjrzyjmy sie temu statkowi i przygotujemy cie do podrozy.

Rozdzial 36

SPOTKANIE

— Marlena spiewala dzisiaj rano — powiedziala Eugenia Insygna tonem, ktory wyrazal zdziwienie i niezadowolenie. — Jakas piosenke o „Domu, domu w gwiazdach, gdzie tanczace swiaty sa wolne”.

— Znam te piosenke — Slever Genarr kiwnal glowa. — Zaspiewalbym ci, ale zapomnialem melodie.

Wlasnie skonczyli lunch. Jedli razem niemal codziennie, co bardzo cieszylo Genarra, pomimo tego, ze tematem rozmow zawsze byla Marlena. Podejrzewal, ze Insygna oczekuje od niego wsparcia i pomocy, czujac sie bezsilna i nie mogac zwrocic sie do nikogo innego.

Ale czy mialo to jakies znaczenie? Kazdy powod byl dobry…

— Nigdy przedtem nie slyszalam jej spiewu — powiedziala Insygna. — Zawsze wydawalo mi sie, ze nie potrafi spiewac, a okazuje sie, ze ma bardzo przyjemny kontralt.

— Oznacza to, ze jest szczesliwa lub podniecona, lub zadowolona, a w kazdym razie jest to cos dobrego, Eugenio. Wydaje mi sie, ze odnalazla swoje miejsce we Wszechswiecie, swoj wlasny powod, by zyc. A nie kazdy z nas to potrafi. Wiekszosc ludzi, Eugenio, zyje z dnia na dzien szukajac jakiegos sensu w zyciu, nie znajdujac go i konczac w cichej rozpaczy lub rezygnacji. Ja sam naleze do tej ostatniej kategorii.

Insygna pozwolila sobie na maly usmiech.

— A ja? Czy mnie takze zaliczasz do tej kategorii?

— Nie jestes zrozpaczona ani zrezygnowana, Eugenio, ale nie powinnas toczyc tylu dawno przegranych bitew.

Spuscila oczy.

— Myslisz o Krile?

— Jesli ty myslisz, ze ja tak mysle, to chyba rzeczywiscie tak jest — powiedzial Genarr. — Ale mowiac prawde, myslalem o Marlenie. Byla na zewnatrz kilkanascie razy. Podoba jej sie tam. Jest szczesliwa, a mimo to ty ciagle walczysz ze strachem. Dlaczego, Eugenio? Dlaczego ciagle sie boisz?

Insygna poruszyla sie niespokojnie przekladajac widelec na talerzu.

— Mam poczucie straty — powiedziala. — To niesprawiedliwe. Krile dokonal swojego wyboru i stracilam go. Teraz Martena dokonala wyboru i ja takze strace. Nie zabrala mi jej Plaga… zrobila to Erytro…

— Wiem — siegnal po jej reke. Insygna nieswiadomie odwzajemnila uscisk.

— Marlena coraz chetniej wychodzi w te absolutna dzikosc — powiedziala — i coraz mniej interesuje ja bycie z nami. Zobaczysz, ze w koncu dojdzie do wniosku, ze moze tam zyc. Bedzie wracala coraz rzadziej, az wreszcie zniknie na zawsze.

— Masz racje. Cale zycie sklada sie z nastepujacych po sobie strat. Traci sie mlodosc, rodzicow, kochankow, przyjaciol, dobrobyt, zdrowie i w koncu zycie. Przeciwstawianie sie stratom niczego nie zmienia — powoduje jedynie, ze tracisz dodatkowo rownowage ducha i spokoj umyslu.

— Marlena nigdy nie byla szczesliwym dzieckiem, Siever.

— Czy uwazasz, ze jest to twoja wina?

— Moglam okazac jej wiecej zrozumienia.

— Na to nigdy nie jest za pozno. Marlena chciala miec caly swiat i dopiela swego. Chciala zmienic swoj klopotliwy dla otoczenia talent w sposob komunikowania sie z obcym umyslem i tego rowniez dokonala. Czy chcialabys, aby zrezygnowala z tego wszystkiego? Czy chcialabys zrekompensowac sobie strate jej obecnosci powodujac jeszcze wieksza strate; strate, ktorej ani ty, ani ja nie moglibysmy w pelni pojac, strate nowego sposobu wykorzystania jej niezwyklego mozgu?

Insygna wybuchnela smiechem, chociaz w jej oczach kryly sie lzy.

— Ozywilbys umarlego swoimi przemowami, Siever.

— Czyzby? Moje przemowy nigdy nie przyniosly takich efektow jak milczenie Krile.

— Krile mial takze inne zalety — powiedziala Insygna wzruszajac ramionami. — Ale teraz to niewazne. Ty jestes teraz ze mna, Sieverze, i bardzo mi pomagasz.

— To najlepszy znak, ze zestarzalem sie — odpowiedzial Genarr ponuro. — Ze wystarcza mi sama pomoc. Wypalil sie we mnie prawdziwy ogien, teraz jest to plomyczek, przy ktorym mozna sobie grzac rece.

— Nie ma w tym nic zlego, zapewniam cie.

— Nic zlego, absolutnie nic zlego! Podejrzewam, ze istnieje mnostwo malzenstw, ktore przeszly przez dzika ekstaze i nigdy nie byly dla siebie pomoca, i z checia zamienilyby uniesienia na zwykla przyjazn… Nie wiem… Ciche zwyciestwa sa takie ciche. Wszystko co wazne czesto bywa przeoczane…

— Jak ty, moj biedny Sieverze…

— Posluchaj, Eugenio. Przez cale zycie staralem sie unikac wpadania w pulapke rozzalenia, a teraz ty kusisz mnie, po to tylko, by patrzec jak wyje do ksiezyca.

— Och, Sieverze, nie chce, zebys wyl do ksiezyca.

— To dobrze. Chcialem to uslyszec. Widzisz, jaki jestem rozsadny. Ale jesli potrzeba ci kogos, kto zastapi w twoim zyciu Marlene, z checia zglaszam sie na jej miejsce, kiedy tylko chcesz. Nawet dziesiec swiatow takich jak Erytro nie byloby w stanie oderwac mnie od ciebie, zakladajac oczywiscie, ze tego pragniesz.

Scisnela jego dlon.

— Nie zasluguje na ciebie, Sieverze.

— Nie traktuj tego jako wymowki, Eugenio. Jesli jest tak, jak mowisz, to z checia sie poswiece, a ty nie powinnas odrzucac takiej ofiary.

— Czy nie uwazasz, ze jest wiele bardziej wartosciowych kobiet?

— Nigdy ich nie szukalem. Poza tym kobiety z Rotora nigdy specjalnie nie ogladaly sie za mna. I co mialbym robic z taka bardzo wartosciowa kobieta? Ofiarowac sie jej jako od dawna oczekiwany prezent? Wole byc romantycznym niechcianym prezentem, niechciana manna z nieba.

— Boskim podarkiem dla ludzi malego serca. Genarr pospiesznie kiwnal glowa.

— O tak. Podoba mi sie to. Ten obraz przemawia do mnie. Insygna rozesmiala sie, tym razem zupelnie szczerze.

— Jestes szalony… Wiesz, ze jakos nigdy tego nie zauwazylam.

— Mam ukryte glebie. Z czasem poznasz mnie lepiej… znacznie lepiej…

Przerwal mu brzeczyk oznaczajacy nadejscie pilnej wiadomosci.

— No, wlasnie — powiedzial z oburzeniem Genarr. — Taki jest moj los. Dochodzimy do punktu… — juz nie pamietam jak to zrobilismy — w ktorym gotowa jestes rzucic sie w moje ramiona… i przerywaja nam. Halo… Och!

Вы читаете Nemezis
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×