– Typowa postawa prawnika – mruknal Austin.
Therri nie spodziewala sie takiej reakcji.
– Co to ma znaczyc? – zapytala chlodnym tonem.
– Podejrzewam, ze bardziej tu chodzi o ambicje twojego szefa niz o wieloryby, morsy i zabitych przyjaciol. – Austin odwrocil sie do Ryana. – Wciaz jestes wkurzony po stracie “Sea Sentinela”. Byl twoja duma i radoscia. Zamierzales odgrywac meczennika przed kamerami kablowek, ale Dunczycy uziemili cie, kiedy wycofali oskarzenia i po cichu wykopali cie ze swojego kraju.
– To nieprawda – zaprotestowala Therri. – Marcus jest…
Ryan uciszyl ja gestem.
– Szkoda slow. Widac wyraznie, ze Kurt to przyjaciel na dobre czasy.
– Lepszy taki przyjaciel niz zaden – odrzekl Austin i wskazal pomnik Roosevelta. – Moze powinienes jeszcze raz przeczytac zyciorys tego faceta. Nie prosil innych, zeby nadstawiali glowy. Przykro mi z powodu smierci twojego kuzyna, Ben, i Josha Greena. Milo bylo znow cie zobaczyc, Therri.
Austin mial dosyc Ryana i jego manii wielkosci. Nabral nadziei, gdy uslyszal opowiesc Nighthawka, ale Ryan wszystko zepsul. Nagle uslyszal za soba kroki. Dogonila go Therri.
– Kurt, prosze cie, przemysl to. Marcus naprawde potrzebuje twojej pomocy.
– Wiem. Ale nie moge sie zgodzic na jego warunki.
– Sprobujmy cos wymyslic – poprosila blagalnie.
– Jesli ty i Ben chcecie, zeby NUMA wam pomogla, musicie sie odciac od Ryana.
– Nie moge tego zrobic – odrzekla, probujac go oczarowac spojrzeniem pieknych oczu.
– Uwazam, ze mozesz – odparl Austin, wpatrujac sie w nia rownie intensywnie.
– Do jasnej cholery, Austin – wybuchnela. – Ale z ciebie uparty skurwiel.
Austin zasmial sie.
– Czy to znaczy, ze nie pojdziesz ze mna na kolacje?
Twarz Therri pociemniala z gniewu. Odwrocila sie na piecie i odeszla. Austin patrzyl za nia, dopoki nie zniknela za zakretem sciezki. Pokrecil glowa. Nikt tak jak on nie poswieca sie dla dobra sprawy. Ruszyl w kierunku parkingu, ale po minucie przystanal. Spomiedzy drzew wylonila sie jakas postac. Ben Nighthawk.
– Znalazlem wymowke, zeby sie na chwile urwac – wysapal. – Powiedzialem Marcusowi, ze musze isc do toalety. Chcialbym z panem porozmawiac. Nie winie pana za to, ze nie chce pan wspolpracowac z SOS. Marcusowi uderza do glowy popularnosc. Uwaza sie za Wyatta Earpa. Jednak tamci faceci na moich oczach zabili mojego kuzyna i Josha. Probowalem wytlumaczyc Marcusowi, na kogo sie porywa, ale nie chcial mnie sluchac. Jesli SOS wkroczy do akcji, moja rodzina zginie.
– Powiedz mi, gdzie oni sa. Zrobie, co bede mogl.
– To trudno wytlumaczyc. Narysuje panu mape. O, cholera…
W ich kierunku szedl z gniewna mina Ryan.
– Zadzwon do mnie – powiedzial Austin.
Ben skinal glowa i skierowal sie w strone Ryana. Wdali sie w ostra dyskusje. Potem Ryan otoczyl Bena ramieniem i poprowadzil z powrotem do pomnika. Obejrzal sie raz i wsciekle popatrzyl na Austina. Kurt wzruszyl ramionami i poszedl do samochodu.
Dwadziescia minut pozniej Austin wszedl do Muzeum Lotnictwa i Astronautyki na Independence Avenue. Wjechal winda na trzecie pietro i skierowal sie do biblioteki, gdy z bocznej sali wylonil sie mezczyzna w srednim wieku, w pogniecionym brazowym garniturze.
– Niech skonam! Kurt Austin! – wykrzyknal.
– Zastanawialem sie, czy na ciebie wpadne, Mac.
– Tutaj zawsze jest taka szansa. Prawie nie opuszczam tych murow. Jak sie miewa bohater NUMA?
– Swietnie. A jak sie miewa smithsonianski odpowiednik St. Juliena Perlmuttera?
Wysoki i szczuply MacDougal zachichotal. Mial jasne wlosy, orli nos i pociagla twarz. Z wygladu byl przeciwienstwem pulchnego Perlmuttera. Jednak brak tuszy rekompensowala jego encyklopedyczna znajomosc historii lotnictwa, odpowiadajaca morskiej wiedzy Perlmuttera.
– St. Julien dzwiga duzo wiekszy, hm… balast historyczny niz ja – powiedzial z wesolym blyskiem w szarych oczach. – Co cie sprowadza do rozrzedzonej atmosfery Wydzialu Archiwalnego?
– Prowadze pewne badania nad starym statkiem powietrznym. Mialem nadzieje znalezc cos w bibliotece.
– Nie ma potrzeby chodzic do archiwum. Ide na spotkanie, ale mozemy pogadac po drodze.
– Natknales sie kiedykolwiek na wzmianke o statku powietrznym “Nietzsche”? – zapytal Austin.
– Oczywiscie. Byl tylko jeden o takiej nazwie. Zaginal podczas tajnej wyprawy polarnej w roku 1935.
– Wiec znasz ten sterowiec?
MacDougal przytaknal.
– Chodzily sluchy, ze Niemcy wyslali go w tajnej misji na biegun polnocny. Gdyby ekspedycja sie powiodla, nastraszyliby aliantow i rozslawili niemiecka
– To wszystko?
– O, nie. Po wojnie znaleziono dokumenty, ktore wyraznie wskazywaly, ze tamten lot rzeczywiscie mial miejsce. Sterowiec byl podobny do “Grafa Zeppelina”. Przypuszczalnie nadal wiadomosc radiowa z okolic bieguna. Zaloga odkryla na lodzie cos ciekawego.
– Nie wyjasnili, co to bylo?
– Nie. I niektorzy uwazaja, ze to wszystko zostalo sfabrykowane. Mozliwe, ze przez samego Josefa Goebbelsa.
– Ale ty w to nie wierzysz?
– Taka wyprawa byla calkiem mozliwa. Owczesna technika na pewno na to pozwalala.
– Co moglo sie stac z tym sterowcem?
– Jest mnostwo mozliwosci. Awaria silnika. Nagla burza. Lod. Ludzki blad. “Graf Zeppelin” byl bardzo udana konstrukcja, ale mowimy o ekstremalnych warunkach. Podobny los spotkal inne statki powietrzne. Sterowiec mogl sie rozbic o powloke lodowa, a potem dryfowac na krze setki mil i wpasc do morza, kiedy lod sie roztopil. – MacDougala nagle olsnilo. – Czyzbys znalazl jego szczatki na dnie morza?
– Niestety, nie. Ktos mi o nim wspomnial i… ciekawosc wziela gore.
– Dobrze znam to uczucie. – MacDougal zatrzymal sie przed jakimis drzwiami. – Tutaj mam spotkanie. Wpadnij jeszcze, to pogadamy dluzej.
– Dobra. Dzieki za pomoc.
Austin byl zadowolony, ze Mac nie pytal go o szczegoly. Nie lubil krecic w rozmowach ze starymi przyjaciolmi. MacDougal polozyl reke na klamce.
– Zabawne, ze wspomniales o Arktyce. Tak sie sklada, ze dzis wieczorem jest uroczyste otwarcie wielkiej wystawy kultury i sztuki eskimoskiej.
– Wyscigi psich zaprzegow w Waszyngtonie?
– Tez sie zdziwilem, ale widocznie mozna to zorganizowac. Wybierz tam, to zobaczysz.
– Chyba tak zrobie.
Wychodzac z muzeum, Austin przystanal przy stanowisku informacyjnym i wzial broszure o wystawie. Nazywala sie
Wetknal broszure do kieszeni i wrocil do swojego biura. Po kilku telefonach zalatwil sobie zaproszenie. Popracowal troche nad raportem dla Gunna, potem pojechal do domu, zeby sie przebrac. Kiedy mijal polki z ksiazkami w swoim salonie-bibliotece, przesuwal palcami po grzbietach starannie ustawionych tomow. Wydawalo mu sie, ze Arystoteles, Dante i Locke przemawiaja do niego.
Wielcy filozofowie zafascynowali go jeszcze w college’u. Mial na to wplyw profesor, zmuszajacy studentow do myslenia. Pozniej filozofia stala sie dla Austina odpoczynkiem od pracy. Pomagala mu tez zrozumiec ciemne strony ludzkiej natury. Podczas wykonywania swoich zadan Austin zabijal i ranil przeciwnikow. Poczucie obowiazku i sprawiedliwosci oraz instynkt samozachowawczy chronily go przed niebezpiecznymi watpliwosciami. Kiedy jednak