Austin usmiechnal sie niesmialo.
– To koledzy z dzialu konstrukcyjnego NUMA. Zbieraja sie w weekendy. Calkiem dobry zespol, prawda?
– Tak. Jedzenie tez. Nie wiem, kto jest szefem kuchni, ale… – Therri urwala, widzac spojrzenie Austina. – Niech zgadne. Tez jest z NUMA.
– Nie. To moj przyjaciel, St. Julien Perlmutter. Koniecznie chcial przyrzadzic nam dzis kolacje. Pozniej ci go przedstawie.
Nagle Therri stracila humor.
– Przepraszam, ale nie moge przestac myslec o Barkerze i potworach, ktore stworzyl. To jakis koszmar.
– Chcialbym, zeby to byl tylko zly sen. Jednak Barker i spolka istnieli naprawde.
– Co za koszmarny typ. Pewnie nigdy nie dowiemy sie, jak taki geniusz mogl sie stac takim zbrodniarzem.
– Tym bardziej zaskakujace, ze jego przodek byl porzadnym czlowiekiem. Kiedy kapitan Frederick Barker zobaczyl, ze Eskimosi gloduja, probowal powstrzymac swoich kolegow wielorybnikow przed zabijaniem morsow.
– Cos sie musialo stac z jego genami.
– Wyobrazil sobie, ze jest ucielesnieniem zlego ducha.
Therri zamyslila sie.
– Co za ironia losu – powiedziala po chwili. – Barker byl produktem wypaczenia genow. Taki sam proces wykorzystywal w swojej pracowni do tworzenia potworow z normalnych, lagodnych ryb. Za kazdym razem, kiedy mysle o tych biednych, zdeformowanych stworzeniach, dostaje dreszczy. – W jej oczach pojawil sie niepokoj.
– Mam nadzieje, ze ta sprawa na tym sie zakonczy.
Austin przytaknal.
– Barker rzeczywiscie byl geniuszem. Nic nie zapisywal. Wszystkie dane do swoich genetycznych eksperymentow mial w glowie. Ta wiedza umarla razem z nim.
– Nie ma zadnej gwarancji, ze inny geniusz nie pojdzie w jego slady.
– Nie, ale luki w prawie wkrotce znikna. Do Stanow nie bedzie mozna sprowadzac bioryb. Europejczycy tez sa zdecydowani wykluczyc ze swojego menu
– A co z innymi ludzmi z plemienia Kiolya?
– Czesc aresztowano, czesc nie zyje, reszta uciekla. Bez Barkera ta banda przestala byc grozna. Holdingi Barkera sa rozgrabiane. Wilki rozrywaja jego gigantyczna korporacje na kawalki. A teraz pozwol, ze o cos cie zapytam. Jaka widzisz dla siebie przyszlosc w SOS?
– Rozstajemy sie. Uznalam, ze rajdy komandosow nie sa w moim stylu. Zaproponowano mi stanowisko doradcy senatora Grahama do spraw ochrony srodowiska.
– Ciesze sie, ze bedziesz w poblizu.
Kelner przyniosl do stolika czarny telefon.
– Pan Zavala chcialby z panem mowic.
Kurt uslyszal glos Joego:
– Przepraszam, ze przeszkadzam w kolacji. Ale chce cie zawiadomic, ze niedlugo zaczynamy schodzic w dol.
– Dzieki, ze mnie uprzedziles. Ile mamy czasu?
– Wystarczy na jeden bardzo dlugi taniec.
Austin usmiechnal sie i odlozyl sluchawke.
– Joe dzwonil z kabiny sterowniczej. Niedlugo ladujemy.
Therri popatrzyla przez wielkie okno na swiatla daleko w dole.
– Piekny widok. Nigdy nie zapomne tego wieczoru. Ale jakim cudem udalo ci sie zalatwic zeppelina na nasza randke?
– Musialem pociagnac za kilka sznurkow. Niemcy goraczkuja sie, zeby odzyskac pierwszy statek powietrzny, ktory wyladowal na biegunie polnocnym. Kiedy uslyszalem, ze zeppelin ma przyleciec z Kanady do Waszyngtonu, zaproponowalem uslugi doswiadczonego pilota i w zamian za to zarezerwowalem na kilka godzin jadalnie. To byl chyba jedyny sposob, zeby nikt nam nie przeszkodzil w kolacji. – Spojrzal na zegarek. – Pilot powiedzial, ze mamy czas na jeden taniec.
– Bardzo chetnie.
Wstali od stolika i Austin podal Therri ramie. Przeszli do sali dansingowej z przyciemnionym swiatlami. Austin wlaczyl magnetofon i z glosnika poplynely lagodne tony orkiestry Glenna Millera.
– Pomyslalem, ze przyda nam sie troche wspolczesnej muzyki.
Therri patrzyla przez okno na swiatla Wschodniego Wybrzeza. Odwrocila sie i powiedziala:
– Dziekuje ci za ten wyjatkowy wieczor.
– Jeszcze sie nie skonczyl. Po wyladowaniu mozemy wypic u mnie drinka. Kto wie, dokad nas zaprowadzi ta randka?
– Och, ja juz wiem dokad – odrzekla z marzycielskim usmiechem.
Wzial ja w ramiona, wdychajac zapach jej perfum, i zatanczyli wysoko nad ziemia wsrod gwiazd.