„Propozycja Heba Ura — dyskutujcie” — grzmial glos Ziemi. „Ktokolwiek myslal i pracowal w tym kierunku, ktokolwiek doszedl do podobnych lub przeciwnych wnioskow — niech sie wypowiada”.

Radosnie brzmiala dla astronautow ta zwykla formula wezwania do szerokiej dyskusji. Heb Ur przedstawil Radzie Astronautycznej projekt systematycznego przebadania dostepnych planet blekitnych i zielonych gwiazd. Wedle jego mniemania sa to swiaty o szczegolnie poteznych promieniowaniach, ktore moglyby sie stac chemicznymi bodzcami walki z entropia, czyli walki o zycie okreslonych mineralow, bezwladnych w warunkach ziemskich. Specjalne formy tego zycia moglyby sie zaktywizowac w mineralach znacznie ciezszych od glazow w wysokich temperaturach i pod dzialaniem promieniowania gwiazd wyzszych klas widmowych. Heb Ur uwazal, ze niepowodzenie wyprawy na Syriusza bylo do przewidzenia, jako ze ta szybko obracajaca sie gwiazda byla podwojna i nie posiadala poteznego pola magnetycznego.

Nikt nie obalil twierdzenia Heba Ura gloszacego, iz gwiazdy podwojne nie byly zdolne do wytwarzania systemow planetarnych, ale jego propozycja wywolala reakcje zalogi „Tantry”.

Astronomowie wyprawy z Ergiem Noorem na czele ulozyli komunikat i wyslali jako pierwsza opinie pierwszych ludzi, ktorzy widzieli Vege na filmie nakreconym przez zaloge „Zagla”.

I oto ludzie Ziemi uslyszeli z zachwytem glos ze zblizajacego sie statku kosmicznego:

„Tantra” wypowiada sie przeciwko projektowi wyslania wyprawy. Blekitne gwiazdy wydzielaja rzeczywiscie taka ogromna ilosc energii na jednostki powierzchni swoich planet, ze starczy jej na ozywienie polaczen ciezkich. Ale kazdy organizm zywy stanowi filtr i zapore dla energii, przeciwdzialajaca drugiemu prawu termodynamiki, czyli entropii, na skutek wytworzenia skomplikowanej struktury prostych czasteczek mineralnych i gazowych. Taka struktura moze powstac jedynie w toku procesow rozwojowych na ogromnej przestrzeni czasu — a wiec przy dlugotrwalej stalosci warunkow fizycznych. A wlasnie tej trwalej stalosci nie ma na planetach gwiazd o wysokiej cieplocie — burze i potezne promieniowania niszcza skomplikowane zwiazki. Nic tam nie trwa dlugo i nie moze trwac, mimo ze mineraly przybieraja najbardziej odporna budowe krystaliczna o szesciennej siatce atomowej.

Zdaniem zalogi „Tantry”, Heb Ur powtarza jednostronne poglady starozytnych astronomow, ktorzy nie rozumieli dynamiki rozwoju planet. Kazda planeta traci swoje substancje lekkie, unoszace sie i rozpraszajace w przestrzeni. Szczegolnie wielka strata elementow lekkich nastepuje przy silnym nagrzewaniu i cisnieniu promieniowym slonc blekitnych.

„Tantra” cytowala dlugi szereg przykladow i konczyla stwierdzeniem, ze wzrost ciezaru cial na planetach gwiazd blekitnych uniemozliwia ksztaltowanie sie form zywych.

Satelita 57 przekazal wypowiedz polemiczna uczonych ze statku kosmicznego wprost do obserwatorium Rady.

Wreszcie nastapila chwila, ktorej z taka niecierpliwoscia oczekiwali Ingrida Ditra i Kay Ber, jak zreszta wszyscy bez wyjatku czlonkowie wyprawy. „Tantra” zaczela zwalniac szybkosc podswietlna swego lotu, minela pas lodowy systemu slonecznego i zblizala sie do stacji statkow kosmicznych na. Trytonie. Taka szybkosc juz nie byla potrzebna — stad, ze sputnika Neptuna, „Tantra”, lecac z predkoscia dziewieciuset milionow kilometrow na godzine, moglaby osiagnac Ziemie w ciagu niecalych pieciu godzin. Jednakze zatrzymanie rozpedzonego statku wymagaloby tyle czasu, ze rozpoczynajac lot z Trytona „Tantra” moglaby minac Slonce i oddalic sie oden na ogromna odleglosc.

Aby nie tracic drogocennego anamezonu i nie obciazac statkow zbyt skomplikowana aparatura, wewnatrz systemu latano na statkach planetarnych o napedzie jonowym. Ich szybkosc nie przekraczala osmiuset tysiecy kilometrow na godzine dla planet wewnetrznych, dwu i pol miliona dla najbardziej oddalonych, zewnetrznych. Zazwyczaj droga od Neptuna do Ziemi trwala od dwu i pol do trzech miesiecy.

Tryton to bardzo duzy satelita, niewiele niniejszy od trzeciego i czwartego satelity Jowisza — Ganimeda i Kalisto — i od Merkurego, posiada on cienka warstwe atmosfery zlozona glownie z azotu i kwasu weglowego.

„Tantra” wyladowala we wskazanym miejscu, na biegunie Trytona, z dala od szerokich kopul budynku stacji. Na stoku plaskowzgorza, obok urwiska, gdzie bylo pelno podziemnych pomieszczen, polyskiwal szybami gmach sanatorium. Tu astronauci mieli spedzic pieciotygodniowy okres kwarantanny w calkowitej izolacji. Przez ten czas wytrawni lekarze dokladnie zbadaja, czy nie ulegli jakiejs infekcji. Niebezpieczenstwo bylo zbyt wielkie, by je lekcewazyc. Badaniom takim byly poddawane wszystkie zalogi statkow kosmicznych, ktore ladowaly na jakiejkolwiek planecie, chocby nawet niezamieszkanej. Sam statek takze skrzetnie badali naukowcy zatrudnieni w sanatorium. Dla planet zbadanych, jak Wenus, Mars i niektore planetoidy, kwarantanne odbywano na ich stacjach miejscowych.

Pobyt w sanatorium znosili astronauci lzej niz na statku. Czekaly ich tam laboratoria, sale koncertowe, kapiele kombinowane z elektrycznosci, muzyki, wody i wibracji falowych, codzienne spacery w lekkich skafandrach po gorach i okolicach sanatorium. Mieli rowniez lacznosc z planeta macierzysta, co prawda nie zawsze regularna, ale przeciez wystarczalo zaledwie pieciu godzin, by wyslane stad komunikaty dotarly na Ziemie.

Silikolowy sarkofag Nizy przeniesiono do sanatorium zachowujac wszelkie srodki ostroznosci. Erg Noor i biolog Eon Tal opuscili „Tantre” ostatni. Stapali lekko mimo balastow, zalozonych po to, by nie wykonywac naglych skokow wskutek malej sily ciazenia na tej planecie.

Zgasly reflektory swiecace dokola ladowiska. Tryton wychodzil na oswietlona przez Slonce strone Neptuna. I chociaz swiatlo odbite przez Neptuna bylo szarawe i blade, jednak olbrzymie zwierciadlo ogromnej planety znajdujacej sie zaledwie w odleglosci trzystu piecdziesieciu tysiecy kilometrow od Trytona rozpraszalo mrok, tworzac na satelicie jasna szarowke, podobna do wiosennej szarej godziny na wysokich szerokosciach Ziemi.

Tryton obiegal dookola Neptuna w kierunku przeciwnym do obrotu swej planety, ze wschodu na zachod, w ciagu prawie szesciu <rob ziemskich i jego „okresy dzienne” trwaly okolo siedemdziesieciu godzin. Przez ten czas Neptun obracal sie cztery razy dokola osi i cien satelity biegl po powierzchni mglistego dysku.

Erg Noor i biolog dostrzegli prawie jednoczesnie niewielki statek stojacy przy skraju plaskowzgorza. Nie byl to statek kosmiczny o wydetej czesci tylnej i z wysokimi grzebieniami rownowagi. Sadzac z bardzo ostrej czesci przedniej i z waskosci kadluba, musial to byc statek planetarny, ale od znanych konturow takich statkow roznil go gruby pierscien na rufie i dluga, wrzecionowata nadbudowka na gorze.

— Tutaj, na terytorium kwarantanny jeszcze jeden statek? — wyrazil zdziwienie Eon. — Czyzby Rada zmienila swoje zwyczaje?…

— Zapewne nie chca wysylac nowych wypraw, poki nie wroca poprzednie — powiedzial Erg Noor. — Mysmy dotrzymali naszych terminow, ale komunikat, ktory mielismy nadac z Zirdy, spoznil sne o dwa lata.

— Moze to wyprawa na Neptuna? — wyrazil przypuszczenie biolog.

Odbyli dwukilometrowa droge do sanatorium i weszli na szeroki taras wylozony czerwonym bazaltem. Na czarnym niebie najjaskrawiej swiecil wsrod gwiazd malutki dysk Slonca widoczny doskonale z bieguna Satelity obracajacego sie powolutku dokola swej osi. Okrutny, stusiedemdziesieciostopniowy mroz dawal sie odczuwac poprzez ogrzewajacy skafander tak, jak zwykly chlod ziemskiej zimy polarnej. Grube platy sniegowe powstale z zamarznietego amoniaku lub dwutlenku wegla padaly z gory w nieruchomej atmosferze, nadajac calej okolicy pozor ciszy.

Erg Noor i Eon Tal wpatrywali sie w lecace platy sniezne jak zahipnotyzowani i byli w tej chwili podobni do zyjacych w odleglych czasach przodkow, dla ktorych snieg oznaczal zakonczenie prac rolnych. A i ten snieg zwiastowal takze zakonczenie ich prac i podrozy.

Biolog wyciagnal reke do szefa.

— Skonczyly sie nasze przygody i jestesmy zdrowi dzieki panu.

Erg Noor zachnal sie gwaltownie.

— Czyz wszyscy sa zdrowi? A dzieki komu ocalalem ja?

Eon Tal zmieszal sie.

— Jestem pewien, ze Nize uratujemy! Tutejsi lekarze chca niezwlocznie rozpoczac leczenie. Otrzymano instrukcje od samego Grima Szara, kierownika instytutu neurologicznego.

— Czy rozpoznano juz przyczyny jej stanu?

— Na razie nie. Jasne jednak, ze to porazenie przez prad, ktory spowodawal zmiany w chemicznych procesach wezlow nerwowych ukladu autonomicznego. Cala rzecz polega na tym, aby zlikwidowac stan dlugotrwalego porazenia. Przeciez odkrylismy mechanizm uporczywych paralizow, ktore przez tyle stuleci uchodzily za nieuleczalne. Mamy tu cos podobnego, ale w danym wypadku porazenie spowodowal bodziec zewnetrzny. Kiedy zostana dokonane doswiadczenia z moimi wiezniami — wszystko jedno, czy zyja jeszcze, czy nie — wtedy i ja odzyskam wladze w rece.

Erga Noora ogarnelo uczucie wstydu. W swoim nieszczesciu zapomnial o tym, jak wiele zawdzieczal

Вы читаете Mglawica Andromedy
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату