niewiele. W glebi nieba tybetanskiego przemknal jakby cien, ktory zacmil swiatlo gwiazd. Jakas sila niewidzialna runela z gory na szczyt z instalacja doswiadczalna. Tam przybrala ona postac wichru, ktory porwal z soba mase kamieni. Ku gmachowi obserwatorium nadlecial czarny lej liczacy najmniej kilometr srednicy, jakby wyrzucony z gigantycznego dziala hydraulicznego: uniosl sie wzwyz, skrecil z powrotem, znow spadl na gore z instalacja, zdemolowal caly sprzet i rozrzucil odlamki. Po chwili wszystko ucichlo. W powietrzu nasyconym kurzem unosil sie zapach rozzarzonego kamienia i spalenizny, przemieszany z przedziwnym aromatem, ktory przypominal won kwitnacych wybrzezy morz tropikalnych.

Na miejscu katastrofy zauwazono, ze wzdluz doliny pomiedzy gora i obserwatorium przebiega szeroka bruzda o stopionych brzegach. Stok gory od strony doliny byl uciety gladko. Gmach obserwatorium ocalal. Bruzda dotarla do sciany poludniowo-wschodniej, zburzyla przylegajace do niej komory transformatorow i urywala sie na kopule komory podziemnej. Kopule pokrywala czterometrowa warstwa stopionego bazaltu. Bazalt byl gladki, jakby wypolerowany w ogromnej szlifierni. Tylko czesc warstwy ocalala ratujac od calkowitej zaglady Mvena Masa i izbe podziemna.

Strumien srebra zastygl we wglebieniu gleby. Stopily sie ochraniacze energetycznej stacji odbiorczej.

Kable oswietlenia awaryjnego udalo sie przeciagnac szybko. W swietle reflektora dostrzezono dziwne zjawisko — metal konstrukcji doswiadczalnej byl rozsmarowany po powierzchni bruzdy, tak ze polyskiwala, jakby byla chromowana, a w strome urwisko wbil sie spory i kawal brazowej spirali. Kamien rozplynal sie szklista warstwa niczym lak pod pieczecia. Zanurzone wen zwoje czerwonego metalu z bialymi zabkami kontaktow z renu wygladaly w swietle elektrycznym jak kwiaty oprawione w emalie.

Kiedy oczyszczono z odlamkow zawalony korytarz do komory podziemnej, znaleziono Mvena Masa na kleczkach, z glowa oparta na s ostatnim stopniu schodow. Kierownik stacji kosmicznych staral sie A widocznie w chwilach powrotu do przytomnosci znalezc wyjscie. Wsrod ochotnikow bylo kilku lekarzy. Potezny organizm Afrykanczyka, wspomagany lekami, powoli odzyskiwal sily. Mven Mas powstal, podtrzymywany troskliwie z obydwu stron.

— Ren Boz… — wypowiedzial z trudem.

Otaczajacy uczonego ludzie stali ze spuszczonymi glowami. Kierownik obserwatorium odrzekl ochryplym glosem:

— Ren Boz jest straszliwie pokaleczony. Watpliwe, czy pozyje dlugo… Znaleziono go za gora, na wschodnim stoku. Prawdopodobnie zostal wyrzucony ze schronu przez huragan. Na szczycie gory nic nie pozostalo… nawet ruiny starte sa w proch.

— Czy on tam lezy?

— Tak. Ma zmiazdzone kosci, polamane zebra…

— To straszne…

Pod Myenem ugiely sie nogi. Zrobilo mu sie slabo.

— Trzeba go ratowac! To najznakomitszy uczony.

— Wiemy. Jest pod opieka pieciu lekarzy. Wzniesiono ponad nim i sterylizowany namiot operacyjny. Zglosili sie ochotnicy-krwiodawcy. Zastosowano tyratron, sztuczne serce i watrobe.

— Prosza mnie zaprowadzic do rozmownicy, polaczyc sie z siecia swiatowa i wywolac centrum informacji pasa polnocnego. Co z Satelita 57?

— Wolalismy. Milczy.

— Czy teleskopy ocalaly?

— Tak.

— Szukajcie Satelita teleskopami i obserwujcie przy maksymalnym powiekszeniu w inwertorze elektronowym…

Nocny dyzurny polnocnego centrum, informacyjnego zobaczyl na ekranie zakrwawiona twarz o goraczkowo swiecacych oczach. Przypatrywal sie jej uwaznie, zanim rozpoznal kierownika stacji kosmicznych, ktory byl na planecie powszechnie znany.

— Chcialbym mowic z przewodniczacym Rady Astronautycznej i psychiatra Evda Nal.

Dyzurny skinal i zaczal operowac przyciskami mechanizmu pamieciowego. Wkrotce nadeszla odpowiedz.

— Grom Orm opracowuje referat i w zwiazku z tym nocuje w domu Rady. Czy wywolac Rade?

— Prosze wywolac. A Evda Nal?

— Znajduje sie obecnie w czterechsetnej dziesiatej szkole w Irlandii. Sprobuje ja wezwac do rozmownicy punktu 5654SP.

— Bardzo prosze! To sprawa zycia i smierci!

— Czy stalo sie nieszczescie?

— Wielkie nieszczescie!

— Przekaze dyzur memu zastepcy, a sam zajme sie wylacznie panska sprawa. Prosze poczekac!

Mven Mas opadl na podstawiony sobie fotel skupiajac mysli i sily. Do pokoju wbiegl kierownik obserwatorium.

— Przed chwila ustalilismy polozenie Satelity 57. Nie ma go! Mven

Mas zerwal sie gwaltownie, jakby byl zupelnie zdrowy.

— Pozostala jedynie resztka czesci przedniej, port dla ladowania statkow — ciagnal kierownik obserwatorium. — Leci ta sama orbita. Prawdopodobnie sa i drobniejsze odlamki, ale dotad ich nie ujawniono.

— To by znaczylo, ze obserwatorzy…

— Zgineli ponad wszelka watpliwosc!

Mven Mas zacisnal piesci i znow opadl na fotel. Minelo kilka minut ciezkiego milczenia. Ekran zablysl na nowo.

— Grom Orm przy aparacie Domu Rady — rzekl dyzurny przekrecajac raczke.

Na ekranie zarysowala sie charakterystyczna, wszystkim znana glowa przewodniczacego Rady Astronautycznej. Jego waska, jak gdyby rozcinajaca przestrzen twarz o duzym garbatym nosie i gleboko osadzonych oczach. Pod stalowym spojrzeniem Groma Orma Mven Mas spuscil glowe jak chlopiec, ktory cos przeskrobal.

— Przed chwila zginal Satelita 57! — wydusil z siebie Afrykanczyk.

Przewodniczacy Rady drgnal. Twarz zaostrzyla mu sie jeszcze bardziej.

— Jakze to sie moglo stac?

Mven Mas opowiedzial wszystko, nie tajac zakazu doswiadczenia i nie szczedzac siebie samego. Brwi Groma Orma zbiegly sie w jedna linie, dokola ust zaznaczyla sie bruzda, ale oczy zachowaly spokoj.

— Prosze zaczekac, trzeba omowic sprawe pomocy Renowi Bozowi. Mysli pan, ze Af Nut…

— O gdyby tylko mozna!…

Ekran zmatowial. Dluzyly sie minuty oczekiwania. Mven Mas zmuszal sie do trzymania w ryzach. To przeciez niedlugo… Otoz i znowu Grom Orm!

— Znalazlem Afa Nuta i dalem mu statek planetarny. Na przygotowanie aparatury i asystentow potrzeba nie mniej niz godziny. Za dwie godziny Af Nut bedzie w obserwatorium. Czy doswiadczenie sie powiodlo?

Pytanie zaskoczylo Afrykanczyka. Z cala pewnoscia widzial Epsilon Tukana. Czy jednak byl to rzeczywisty kontakt z dalekim swiatem? A moze po prostu zabojcze dzialanie doswiadczenia na organizm i gorace pragnienie ujrzenia tego, co chcial ujrzec, sprawilo, ze ulegl halucynacji? Czy moze wobec calego swiata stwierdzic, ze doswiadczenie udalo sie rzeczywiscie, ze konieczne sa nowe wysilki, ofiary, wydatki, by je powtorzyc i stwierdzic, ze droga obrana przez Rena Boza jest skuteczniejsza niz ta, ktora szli jego poprzednicy? Nie chcac narazac innych — szalency! — przeprowadzili doswiadczenie we dwojke. A co widzial Ren Boz? Co on powie? Jezeli bedzie mogl powiedziec i jezeli… widzial?

Mven Mas wyprostowal sie.

— Nie mam dowodow na to, ze doswiadczenie sie udalo. Nie wiem, co zaobserwowal Ren Boz…

Twarz Groma Orma powlekla sie cieniem smutku, ale po chwili przybrala wyraz surowosci.

— Co pan zamierza przedsiewziac?

— Prosze o pozwolenie natychmiastowego przekazania stacji Juniusowi Antowi. Nie jestem juz godzien funkcji kierownika. Przy Renie Bozie zostane do konca… — Afrykanczyk zajaknal sie, po czym dodal: — Do konca operacji… Nastepnie… Nastepnie oddale sie na Wyspe Zapomnienia i bede tam przebywal do rozprawy sadowej. Sam siebie juz osadzilem…

Вы читаете Mglawica Andromedy
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату