Ormowi.
— Wlasnie o tym chcialam panu przypomniec. Panskie konsylium smierci spolecznej sklada sie na razie z jednej osoby!
Mven Mas zlozyl na dloni Evdy pocalunek. Evda zezwolila na ten gest wielkiej i intymnej przyjazni. Przy tym silnym czlowieku uginajacym sie jednak pod ciezarem odpowiedzialnosci moralnej byla tylko ona jedna. A gdyby na jej miejscu byla Czara? Nie, rozmowa z Czara wymagalaby od Mvena Masa duzego napiecia wewnetrznego, na ktore mu jeszcze nie stawalo sil. Niechze sie wszystko toczy, jak dotad, az do czasu wyzdrowienia Rena Boza i zwolania Rady Astronautycznej!
— Podobno Rena Boza czeka jeszcze trzecia operacja. Czy pan cos o tym wie? — zmienila temat Evda.
Mven Mas namyslal sie chwile, przypominajac sobie swoja rozmowe z chirurgiem.
— Af Nut chce wykorzystac stan Rena i oczyscic jego organizm z nagromadzonej entropii. To, co zazwyczaj osiaga sie z takim trudem na drodze fizjochemoterapii, przy zastosowaniu tak kapitalnej chirurgii musi dac znacznie szybsze wyniki.
Evda Nal przypomniala sobie wszystko, co wiedziala na temat dlugowiecznosci. Dalecy przodkowie czlowieka — ryby i jaszczury pozostawily w organizmie ludzkim slady sprzecznych ustrojow fizjologicznych. Kazdy z nich posiadal swoiste cechy powodujace powstawanie entropicznych resztek zyciowych czynnosci. Dokladnie przestudiowane w ciagu dlugich tysiecy lat, te pradawne struktury, stanowiace niegdys ogniska starzenia sie i chorob, obecnie ulegaly energetycznemu oczyszczaniu za pomoca promieniowych i chemicznych przeplukiwan, a takze falowych wstrzasow starzejacych sie organizmow.
W przyrodzie zwalczanie wzmagajacej sie entropii polega na mieszaniu sie roznych rodzajow dziedzicznosci i czerpaniu nowych sil z otaczajacego swiata. Jest to zagadka, ktora uczeni daremnie staraja sie rozwiazac. Wiek czlowieka osiagnal juz prawie dwiescie lat.
— W naszym zyciu istnieje sprzecznosc — uzupelnil Afrykanczyk swoja odpowiedz. — Potezna medycyna obdarzyla organizm ludzki nowymi silami, a z drugiej strony tworcza praca mozgu bardzo szybko czlowieka spala. Jakze skomplikowane sa prawa rzadzace swiatem!
— To prawda. Wlasnie dlatego powstrzymujemy jak dotad rozwoj trzeciego ludzkiego systemu sygnalizujacego — rzekla Evda. — Odczytywanie mysli ulatwia ogromnie obcowanie z soba indywiduow, ale wymaga zuzycia wielu sil i oslabia osrodki hamulcowe, co jest szczegolnie niebezpieczne…
— A mimo wszystko wiekszosc tych ludzi, ktorzy pracuja naprawde wydajnie, przezywa nie wiecej niz polowe mozliwego wieku wskutek silnych napiec nerwowych. O ile wiem, medycyna nie moze pokonac tej trudnosci. Jedynym wyjsciem bylby zakaz pracy. Ktoz jednak porzuci prace dla ilus tam nadliczbowych lat zycia?
— Nikt. Smierc przeciez jest tylko wtedy straszna, kiedy zycie mija w izolacji i w meczacym oczekiwaniu nigdy nie przezytych radosci — Evda mimo woli pomyslala, ze na Wyspie Zapomnienia ludzie chyba zyja dluzej.
Mven Mas zrozumial jej niedopowiedziana mysl.
…Po dwoch miesiacach Evda Nal odnalazla Czare Nandi w gornej sali Palacu Informacji, ktorego wysokie kolumny przypominaly gotycka swiatynie. Z gory padaly skosne promienie sloneczne i krzyzowaly sie w polowie wysokosci sali tworzac jasny blask w gorze i miekki polmrok w dole.
Dziewczyna stala oparta o kolumne, z rekami splecionymi z tylu, w krotkiej, szaroblekitnej, mocno wydekoltowanej sukience, ktory to stroj ze wzgledu na swa prostote tak bardzo sie Evdzie podobal.
Czara rzucila spojrzenie przez ramie, dostrzegla zblizajaca sie przyjaciolke i jej smutne oczy nabraly zywszego wyrazu.
— Co pani tu robi? Sadzilam, ze przygotowuje pani dla nas nowy taniec, gdy tymczasem, jak widac, zajela pania geografia.
— Czas tancow minal — odparla Czara powaznie. — Wybieram sobie prace w znanym mi zasiegu dzialania. Sa do wyboru miejsca: w fabryce sztucznej skory na wewnetrznych morzach Celebesu i na stacji kultury dlugo kwitnacych roslin, na dawnej pustyni Atacama. Dobrze sie czulam pracujac na Atlantyku. Bylo jasno i pieknie dzieki ozywczemu dzialaniu morza i radosnej, naturalnej formie wspolzycia z oceanem. Zachwycajace jest zmaganie sie z potega fal, ktore sie ma tuz obok siebie, byleby tylko skonczyc prace…
— I ja, gdy mnie opanowuje melancholia, wspominam swoj pobyt w sanatorium psychologicznym na Nowej Zelandii, gdzie zaczelam pracowac jako mlodziutka pielegniarka. Ren Boz po swoim ciezkim wypadku powiada, ze najszczesliwszy byl w okresie, gdy regulowal ruch srubowcow. Ale przeciez pani rozumie, Czaro, ze przez pania przemawia slabosc i zmeczenie spowodowane ogromnym napieciem, ktore jest nieuniknione, gdy sie pragnie utrzymac na tych wyzynach tworczych, jakie pani osiagnela. Zmeczenie jeszcze sie wzmoze, kiedy cialo pani przestanie byc wspanialym ladunkiem energii zyciowej. Ale do tego jeszcze daleko, tymczasem niech pani dalej dostarcza nam radosci i nie skapi piekna swojej sztuki.
— Ach, zeby pani wiedziala, Evdo! Kazda proba taneczna to dla mnie radosne poszukiwanie. Zdaje sobie doskonale sprawe z tego, ze ludzie raz jeszcze zobacza cos, co im sprawi radosc i poruszy w nich glebsze uczucia… Zyje tym. Wreszcie nadchodzi moment realizacji pomyslu, a wtedy cala oddaje sie namietnemu wzlotowi, porywajacemu i pozbawionemu rozsadku… Pewnie to sie udziela widzom i dlatego tak reaguja na moj taniec.
— A jak sie pani czuje potem? Silna depresja, co?
— Tak, jestem niczym piesn, ktora uleciala w przestworza. Niestety, nie tworze nic, co by mogla utrwalic mysl ludzka.
— Pani tworczy wysilek daje cos wiecej. Podnosi dusze ludzkie!
— To jest malo konkretne i nietrwale. Mam na mysli sama siebie!
— Pani jeszcze nie kochala, Czaro?
Dziewczyna zakryla oczy powiekami.
— A czy to wyglada podobnie? — odpowiedziala pytaniem na pytanie.
Evda Nal potrzasnela glowa.
— Mowie o bardzo wielkim uczuciu. O takim, do ktorego wlasnie pani jest zdolna, ale na ktore nie wszyscy…
— Rozumiem: wobec powaznego ubostwa zycia intelektualnego pozostaje mi bogactwo swiata uczuc.
— Sformulowanie to jest zasadniczo sluszne, ale wymaga uzupelnienia: pania cechuje takie bogactwo przezyc emocjonalnych, ze druga strona jednak niekoniecznie musi byc biedna, chociaz zgodnie z prawem sprzecznosci, moze sie okazac slabsza. My tu sobie rozprawiamy, a ja chcialam pani powiedziec cos bardzo waznego, co sie zreszta laczy bezposrednio z tematem naszej rozmowy. Mven Mas…
Dziewczyna drgnela.
Evda Nal ujela Czare za reke i wprowadzila do jednej z bocznych absyd sali, gdzie ciemna boazeria harmonizowala przyjemnie z pstrokacizna niebiesko-zlotych witrazy w szerokich oknach.
— Droga Czaro, pani jest milujacym slonce kwiatem ziemskim przesadzonym na planete gwiazdy podwojnej. Niebem wedruja dwa slonca, niebieskie i czerwone, i kwiat nie wie, do ktorego ma sie obrocic. Ale pani jest cora czerwonego slonca, po coz wiec pani slonce niebieskie?
Evda Nal przytulila do siebie Czare i glaszczac z macierzynska czuloscia jej geste, nieco sztywne wlosy, myslala, ze dzieki tysiacom lat pracy wychowawczej udalo sie przemienic drobne indywidualne radosci czlowieka na wielkie i ogolne. Daleko jednak jeszcze do zwyciestwa nad osamotnieniem duszy, szczegolnie tak skomplikowanej i wrazliwej, sklonnej przede wszystkim do odczuc zmyslowych. A glosno zapytala:
— Pani wie, co sie stalo z Mvenem Masem?
— Naturalnie, przeciez cala planeta mowi o jego nieudanym eksperymencie!
— A co pani o tym mysli?
– Ze on ma slusznosc.
— Ja tez tak sadze. Nalezaloby go wyciagnac z tej Wyspy Zapomnienia. Za miesiac mamy doroczne posiedzenie Rady Astronautycznej. Jego sprawa zostanie rozpatrzona i wniosek przeslany do zatwierdzenia Komisji Kontroli Honoru i Prawa, sledzacej losy kazdego czlowieka na Ziemi. Mam niejaka nadzieje, ze wyrok bedzie lagodny, trzeba jednak, zeby Mven byl tutaj. Nie nalezy czlowiekowi odczuwajacemu wszystko rownie gleboko jak pani pozwalac na dluzszy pobyt na wyspie, a juz tym bardziej w samotnosci!
— Czyzby we mnie tkwila jeszcze dawna kobieta, ktora budowala swe plany zyciowe w zaleznosci od spraw mezczyzny, chocby to nawet byl jej wybraniec?
— Czaro, drogie dziecko, nie trzeba tak mowic. Widzialam was razem i wiem, czym pani jest dla niego… tak samo, zreszta, jak on dla pani. Nie nalezy go potepiac za to, ze sie z pania nie zobaczyl. Niechze pani zrozumie: