– Wiem. Moge ci powiedziec, jak wyglada, jeszcze zanim dojdziemy. Zapewniam cie, nigdy wczesniej tam nie bylam, nie na jawie, ale widzialam go i stalam nad woda poprzedniej nocy. Rosna tam wierzby i dzika trawa. Staw jest z dala od sciezki, trzeba przejsc przez cierniste krzaki. Byla noc, wiec woda miala czarny kolor. Byla metna. Staw nie ma ksztaltu kola ani owalu, raczej grubego rozka. Dookola jest mnostwo odlamkow skal i otoczakow. Ona napelnila nimi kieszenie, kamieniami wielkosci dloni i mniejszymi, az material niemal obrywal sie pod ich ciezarem. Wlosy miala krotko przyciete, jakby obcinano je nozem, a w oczach widnialo szalenstwo.

– Wedlug przekazow jej cialo nie zostalo pod woda.

– Czytalam o tym – powiedziana Quinn. – Znaleziono ja dryfujaca po powierzchni stawu, ktory potem nazwano jej imieniem, a poniewaz popelnila samobojstwo, zostala pochowana w nieposwieconej ziemi. Zadne zapiski, ktore dotad odnalazlam, nie wspominaja, co sie stalo z corka, ktora zostawila.

Quinn wyjela torebke muesli i z powrotem zalozyla plecak. Otworzyla paczke i podsunela Calowi, ktory potrzasnal glowa.

– Wokol jest pelno kory i patykow, jesli dopadnie mnie az taki glod.

– To nie jest takie zle. Co twoja matka zapakowala dla was tamtego dnia?

– Kanapki z serem i szynka, jajka na twardo, plasterki jablka, paleczki z selera i marchewki, ciastka owsiane, lemoniade. – Cal usmiechnal sie na to wspomnienie. – Chrupki, paczkowane platki na sniadanie.

– Prawdziwa supermama.

– Tak, zawsze taka byla.

– Jak dlugo musimy sie spotykac, zanim poznam twoich rodzicow?

Cal zastanowil sie chwile.

– Niedlugo mam wpasc do nich na kolacje, mozesz ze mna pojsc, jesli chcesz.

– Domowa kuchnia mamusi? Pewnie, ze chce. Co ona mysli o tej historii?

– Ciezko im z tym, tak jak nam wszystkim. I nigdy w zyciu mnie nie zawiedli.

– Jestes szczesliwym czlowiekiem, Cal. Skrecil z drozki, ominal krzaki jezyn i wszedl na wezsza, mniej uczeszczana sciezke. Klusek truchtal przodem, jakby wiedzial, dokad ida. Na widok stawu Cal poczul dreszcz. Jak zawsze.

Ptaki wciaz spiewaly, a Klusek – raczej przez przypadek – sploszyl zajaca, ktory przecial sciezke i czmychnal w krzaki. Slonce przeswiecalo przez nagie galezie na wyscielona liscmi ziemie. I odbijalo sie od brazowej powierzchni Stawu Hester.

– W dzien wyglada inaczej – zauwazyla Quinn. – Nie tak zlowieszczo. Ale musialabym byc bardzo mloda i bardzo zgrzana, zeby tu plywac.

– My bylismy. Fox wskoczyl pierwszy. Przychodzilismy tu wczesniej, zeby poplywac, ale ja nigdy tego nie lubilem. Kto mogl wiedziec, co jest pod powierzchnia? Zawsze myslalem, ze koscista reka Hester zlapie mnie za noge i pociagnie na dno. I zlapala.

Quinn uniosla brwi ze zdumieniem i gdy Cal zamilkl, usiadla na kamieniu.

– Slucham cie.

– Fox sie ze mna droczyl. Ja plywalem lepiej, ale on byl szybki. Gage plywal fatalnie, jednak lubil wyzwania. Myslalem, ze Fox znowu mnie straszy, lecz to byla ona. Zobaczylem ja pod woda. Nie miala krotkich wlosow, jak wtedy, gdy ty ja widzialas, tylko dlugie, plywaly wokol niej w wodzie. Nie wygladala jak duch, tylko jak kobieta. Dziewczyna – poprawil sie. – Kiedy troche podroslem, uswiadomilem sobie, ze byla bardzo mloda. Ucieklem jak oparzony i kazalem Foxowi i Gage'owi tez wyjsc. Oni nic nie widzieli.

– Ale ci uwierzyli.

– Przyjaciele wierza.

– Plywales tu jeszcze kiedys?

– Dwa razy. Ale juz nigdy wiecej jej nie widzialem. Quinn dala psu, ktory nie byl tak wybredny jak jej pan, garsc muesli.

– Teraz jest za zimno, ale w lipcu chcialabym tu poplywac i zobaczyc, co sie stanie. – Quinn gryzla muesli, rozgladajac sie dookola. – Pomimo wszystko to ladne miejsce. Surowe, ale malownicze. Jakby stworzone do tego, zeby trzech chlopcow troche zaszalalo. – Przekrzywila glowe. – Zwykle przyprowadzasz tu dziewczyny na randki?

– Ty jestes pierwsza.

– Naprawde? Dlatego, ze nie byly zainteresowane czy tez nie chciales odpowiadac na niekonczace sie pytania?

– Jedno i drugie.

– A zatem przecieram szlaki, co jest moim ulubionym zajeciem. – Quinn popatrzyla na wode. – Musiala byc tak ogromnie smutna, tak potwornie zrozpaczona, by uwierzyc, ze nie ma zadnego innego wyjscia. Pewnie byla w tym domieszka szalenstwa, ale mysle, ze uginala sie pod ciezarem smutku i rozpaczy, zanim wypelnila kieszenie kamieniami. To wlasnie czulam we snie i to czuje teraz, siedzac tutaj. Jej ogromny, potworny smutek. Nawet wiekszy niz przerazenie, gdy ja gwalcil.

Zadrzala i podniosla sie.

– Mozemy juz isc? Nie moge tu siedziec. To dla mnie zbyt trudne.

Bedzie gorzej, pomyslal Cal. Jesli juz to czula i rozumiala, bedzie gorzej. Wzial Quinn za reke i poprowadzil z powrotem na sciezke. Przez chwile drozka byla na tyle szeroka, ze mogli isc obok siebie, wiec nie puszczal jej dloni. Zupelnie jakby po prostu szli na spacer po zimowym lesie.

– Powiedz mi o sobie cos zaskakujacego. Cos, czego nigdy bym sie nie domyslila.

Cal przechylil glowe.

– A dlaczego mialbym ci powiedziec o sobie cos, czego bys sie nigdy nie domyslila?

– To nie musi byc zaden mroczny sekret. – Szturchnela go lekko biodrem. – Cos niespodziewanego.

– Bylem niezly w lekkoatletyce. Quinn potrzasnela glowa.

– Swietne, ale nie zaskakujace. Moglabym sie tego domyslic. Masz bardzo dlugie nogi.

– No dobrze, dobrze. – Zastanowil sie przez chwile. – Wyhodowalem najokazalsza dynie w hrabstwie.

– Najwieksza dynie w historii hrabstwa?

– Gramow brakowalo, zeby pobila rekord stanu. Napisali o tym w gazecie.

– To zaskakujace. Mialam nadzieje na cos pikantniejszego, ale musze przyznac, ze nigdy bym nie zgadla, ze pobiles rekord hrabstwa w uprawie dyni.

– A ty?

– Obawiam sie, ze nigdy nie wyhodowalam zadnej dyni.

– Zaskocz mnie.

– Umiem chodzic na rekach. Pokazalabym ci, ale podloze jest raczej nieprzystosowane. No, przyznaj, nie podejrzewalbys mnie o to.

– Masz racje. Jednak pozniej bede nalegal na demonstracje, w koncu moja dynia zostala udokumentowana.

– Nie ma sprawy. Quinn utrzymywala rozmowe w lekkim tonie, pobudzajac Cala do smiechu. Nie pamietal, czy kiedykolwiek po tamtej nocy smial sie, idac tedy, ale teraz wydawalo sie to naturalne, gdy przez galezie przeswiecalo slonce, a wokol nich spiewaly ptaki.

Az nagle uslyszal warkot.

Quinn tez uslyszala. Inaczej dlaczego mialaby zamilknac w pol slowa i scisnac jego ramie jak imadlo.

– Cal…

– Tak, slysze. Juz prawie jestesmy na miejscu. Czasami wydaje takie odglosy, czasem sie pokazuje. – Ale nigdy o tej porze roku, pomyslal, podnoszac kolnierz kurtki. Najwyrazniej ten rok byl inny. – Trzymaj sie blisko mnie.

– Uwierz mi, ja… – Zamilkla na widok duzego mysliwskiego noza o zabkowanym ostrzu. – Dobrze, dobrze. To wlasnie jest jedna z tych niespodziewanych rzeczy na twoj temat. Ze nosisz przy sobie, hm, noz na krokodyle.

– Nie przychodze tu bez broni. Quinn zwilzyla jezykiem wargi.

– I pewnie wiesz, jak sie tym poslugiwac w razie potrzeby. Popatrzyl na nia spod oka.

– Pewnie wiem. Chcesz isc dalej, czy zawracamy?

– Nie zamierzam uciekac z podkulonym ogonem. Cal slyszal szelest w krzakach, klaskanie blota pod stopami intruza. Sledzi nas, pomyslal. Wyobrazal sobie, ze gdyby rzeczywiscie chcial ich zaatakowac, noz okazalby sie

Вы читаете Bracia Krwi
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату