mieszkania. Mowilas o ogniu i krwi. Jedno i drugie widzialam w snach, podobnie jak przypominajaca oltarz skale na polanie w lesie. Widzialam tez wode, czarna wode. Topilam sie w niej. W liceum bylam kapitanem druzyny plywackiej, a we snie tonelam. Zadrzala i wziela gleboki oddech.
– Balam sie zasnac. Nawet na jawie wydawalo mi sie, ze slysze glosy. Nie moglam zrozumiec, co mowia, ale bylam w pracy czy tez w pralni, gdy nagle wypelnialy moja glowe. Myslalam, ze przechodze zalamanie nerwowe, ale dlaczego? Potem, ze mam guza mozgu. Mialam nawet zamiar umowic sie na wizyte u neurologa. Zeszlej nocy wzielam tabletke nasenna, pomyslalam, ze to mi pomoze, ale znowu mialam sen, a w nim ktos byl ze mna w lozku. Tym razem glos jej zadrzal.
– Nie w moim lozku, ale gdzies indziej, w malym, dusznym pokoju z malenkim oknem. Bylam kims innym. Naprawde nie potrafie tego wytlumaczyc.
– Dobrze ci idzie – zapewnila ja Quinn.
– To dzialo sie ze mna, ale to nie bylam ja. Mialam dlugie wlosy i wygladalam calkiem inaczej. Ubrana bylam w dluga koszule nocna. Wiem, bo… ten ktos ja podciagnal. Dotykal mnie. Byl taki zimny. Nie moglam krzyczec, nie moglam sie bronic, nawet gdy mnie gwalcil. Byl we mnie, ule ja nie moglam go zobaczyc. Nie moglam sie poruszyc. Czulam to wszystko, jakby dzialo sie naprawde, ale nie moglam go powstrzymac.
Nie zdawala sobie sprawy, ze placze, dopoki Fox nie wcisnal jej w reke serwetki.
– Dzieki. Gdy skonczyl, zniknal i uslyszalam w glowie glos. Tym razem tylko jeden, ktory mnie uspokoil, ogrzal i sprawil, ze nie czulam juz bolu. Powiedzial: „Hawkins Hollow”.
– Layla, czy zostalas zgwalcona? – zapytal cicho Fox. – Czy kiedy sie obudzilas, dostrzeglas jakies slady gwaltu?
– Nie. – Zacisnela usta, nie spuszczajac z niego wzroku. Jego zlotobrazowe oczy byly pelne wspolczucia. – Obudzilam sie we wlasnym lozku. I musialam sie… obejrzec. Nic nie znalazlam. On mnie skrzywdzil, wiec powinny zostac siniaki, zadrapania, ale nic nie zauwazylam. Bylo bardzo wczesnie, jakas czwarta rano, a ja wciaz myslalam o Hawkins Hollow. Dlatego spakowalam sie i pojechalam taksowka na lotnisko, zeby wynajac samochod. I przyjechalam tutaj. Nigdy wczesniej tu nie bylam.
Urwala i popatrzyla najpierw na Quinn, potem na Cala.
– Nigdy nie slyszalam o Hawkins Hollow, ale znalam droge. Wiedzialam, jak tu dojechac i gdzie jest hotel. Zameldowalam sie dzis rano, poszlam do pokoju i prawie do szostej spalam jak zabita. Kiedy weszlam do jadalni i zobaczylam to cos, pomyslalam, ze jeszcze spie. I znowu mam koszmar.
– Cud, ze nie ucieklas – uznala Quinn. Layla popatrzyla na nia ze znuzeniem.
– A dokad?
– Prawda. – Quinn polozyla reke na jej ramieniu i mowiac, poglaskala ja lekko. – Mysle, ze potrzebujemy kazdej informacji z kazdego dostepnego zrodla. Od tej pory musimy sie wszystkim dzielic i jeden za cholernych wszystkich, a wszyscy za cholernego jednego. Nie podoba ci sie to – skinela glowa w strone Cala – ale mysle, ze sie przyzwyczaisz.
– Wy tego doswiadczacie od kilku dni, Fox i ja zas przez cale zycie. Tkwimy w tym, wiec nie przypinaj sobie jeszcze odznaki kapitana, Blondasku.
– Zycie z tym od dwudziestu jeden lat daje wam pewna przewage. Ale przez caly ten czas – o ile mi wiadomo – nie rozgryzliscie tej sprawy, nie powstrzymaliscie koszmaru ani nawet go nie zidentyfikowaliscie. Wiec wyluzuj.
– Przesluchiwalas dzis moja dziewiecdziesieciosiedmioletnia prababke.
– Och, bzdury. Twoja wyjatkowa i fascynujaca dziewiecdziesiecioletnia prababka podeszla do mnie w bibliotece, usiadla i odbyla ze mna rozmowe z wlasnej, nieprzymuszonej woli. Nie bylo zadnego przesluchania. Moj bystry zmysl obserwacyjny podpowiada mi, ze nie po niej odziedziczyles ten cholernie skryty charakter.
– Dzieci, nie kloccie sie. – Fox uniosl dlon. – Mamy napieta sytuacje, ale wszyscy jestesmy po tej samej stronie. Uspokoj sie, Cal. Quinn ma sporo racji i jej propozycja jest warta rozwazenia. Jednoczesnie, Quinn, jestes tutaj od kilku dni, Layla jeszcze krocej. Musicie zdobyc sie na cierpliwosc i zrozumiec, ze pewne sprawy sa bardzo delikatne i nie mozna mowic o nich od razu. Nawet jesli zaczniemy od lego, co zostalo potwierdzone i udokumentowane…
– A ty co, jestes prawnikiem? – zapytala Layla.
– Tak.
– Od razu widac – wymamrotala pod nosem.
– Zostawmy to na razie – zaproponowal Cal. – Dajmy sobie czas, zeby pomyslec przez noc. Quinn, obiecalem, ze zabiore cie jutro do Kamienia Pogan, i tak zrobie. Wtedy zobaczymy, co dalej.
– Zgoda.
– Poradzicie sobie w hotelu? Mozecie zostac tutaj, jesli nie chcecie tam wracac.
Ta propozycja przygladzila nieco nastroszone piorka Quinn.
– Nie jestesmy mieczakami, prawda, Layla?
– Kilka dni temu powiedzialabym, ze nie. Teraz nie jestem juz taka pewna. Ale nie boje sie wracac do hotelu. – Tak naprawde chciala juz byc w pokoju, polozyc sie do wielkiego, miekkiego lozka i naciagnac koldre na glowe. – Od tygodnia tak dobrze nie spalam, a to jest cos.
Quinn postanowila, ze poczeka, az wroca, zanim poradzi Layli, zeby zaciagnela rolety i moze zostawila zapalona lampke.
ROZDZIAL 08
O poranku Quinn przycisnela ucho do drzwi Layli. Uslyszala przytlumione dzwieki programu Today i zapukala.
– Tu Quinn – dodala na wypadek, gdyby Layla wciaz byla roztrzesiona.
Layla otworzyla drzwi w piekielnie slodkich spodniach od pizamy w bialo – fioletowe paski i fioletowej podkoszulce, a po zarozowionych policzkach i wyspanych zielonych oczach widac bylo, ze wstala juz jakis czas temu.
– Wybieram sie do Cala. Moge wejsc na chwile?
– Oczywiscie. – Odeszla od drzwi. – Zastanawialam sie, co mam dzisiaj ze soba zrobic.
– Mozesz pojsc z nami, jesli chcesz.
– Do lasu? Dzieki, ale chyba jeszcze nie jestem gotowa. Wiesz… – Layla wylaczyla telewizor i opadla na fotel. – Zastanawialam sie nad twoimi wczorajszymi slowami, ze nie jestesmy mieczakami. Ja nigdy nie bylam, ale gdy lezalam skulona w lozku, przy opuszczonych roletach i z tym idiotycznym krzeslem pod klamka, zdalam sobie sprawe, ze nigdy nie znalazlam sie w sytuacji, w ktorej musialabym sie sprawdzic. Dotychczas moje zycie bylo w miare normalne.
– Przyjechalas i wciaz tu jestes, wiec mysle, ze daleko ci do mieczaka. Jak ci sie spalo?
– Dobrze. Zadnych snow, zadnych nocnych wizyt. Oczywiscie teraz zastanawiam sie, dlaczego.
– Ja tez nie mialam zadnych snow. – Quinn rozejrzala sie po pokoju urzadzonym w odcieniach stlumionej zieleni i kremu. – Mozna by zalozyc, ze twoj pokoj stanowi strefe bezpieczenstwa, ale przeciez moj nie, a jest tylko kilka drzwi dalej. Moze po prostu to cos wzielo sobie wolne na jedna noc. Moze musi uzupelnic nadszarpniete zasoby energii.
– Pocieszajaca mysl.
– Masz numer mojej komorki, Cala i Foxa. My mamy twoj. Jestesmy… powiazani. Pomyslalam, ze moze nie masz ochoty na ponowna wizyte w hotelowej jadalni i chcialam ci powiedziec, ze knajpka naprzeciwko serwuje calkiem niezle sniadania.
– Myslalam, zeby zamowic cos do pokoju i zabrac sie do tych ksiazek, ktore mi wczoraj pozyczylas. Nie chcialam czytac ich do poduszki.
– Bardzo rozsadnie. No dobrze. Jesli bedziesz miala ochote pospacerowac, to bardzo mile miasto. Kilka uroczych malych sklepikow, niewielkie muzeum, ktorego nie zdazylam zwiedzic, wiec nie wiem, ile jest warte, no i kregielnia.
Na ustach Layli zagoscil slaby usmiech.
– Kregielnia?