zapuchnietymi oczami i gesta szopa siwych wlosow, ktore od dawna dopominaly sie o fryzjera. Rozpial kolnierzyk koszuli i poluzowal wezel krawata. Jego rumiana cera sugerowala, ze ma problem z nadcisnieniem. W minionych latach z pewnoscia czytal liczne wersje mojego protestu tysiace razy.
– Panno Cavanaugh, wniosek Westerfielda o zwolnienie warunkowe zostal dwukrotnie odrzucony. Przypuszczam, ze tym razem decyzja bedzie pozytywna.
– Jest recydywista.
– Nie ma pani zadnej pewnosci.
– A pan nie ma zadnej pewnosci, ze nie jest.
– Proponowano mu zwolnienie warunkowe dwa lata temu, jesli przyzna sie do zamordowania pani siostry; przyjmie odpowiedzialnosc za zbrodnie i wyrazi skruche. Odmowil.
– Och, badzmy powazni, panie Brand. Mial zbyt wiele do stracenia, gdyby wyznal prawde. Wiedzial, ze nie mozecie trzymac go dluzej.
Wzruszyl ramionami.
– Zapomnialem, ze jest pani reporterka od spraw kryminalnych.
– Jestem rowniez siostra pietnastoletniej dziewczyny, ktora nie miala szansy doczekac szesnastych urodzin.
Wyraz smiertelnego znuzenia zniknal na chwile z jego oczu.
– Panno Cavanaugh, nie watpie w wine Roba Westerfielda, lecz moim zdaniem musi pani pogodzic sie z faktem, ze odsiedzial swoj wyrok i ze, z wyjatkiem kilku drobnych incydentow w pierwszych latach, zachowywal sie wzorowo.
Z przyjemnoscia bym sie dowiedziala, coz to za incydenty, ale bylam pewna, ze Martin Brand nie zamierza mi o nich opowiadac.
– I jeszcze jedno – podjal. – Nawet jesli jest winny, te zbrodnie spowodowala namietnosc do pani siostry, i prawdopodobienstwo, ze popelni tego rodzaju czyn ponownie, wydaje sie prawie zadne. Mamy statystyki. Przypadki recydywy sa coraz rzadsze po trzydziestce i praktycznie zanikaja po czterdziestce.
– Sa rowniez ludzie, ktorzy rodza sie bez sumienia, i kiedy wypuszcza sie ich na wolnosc, staja sie chodzacymi bombami zegarowymi.
Odepchnelam krzeslo i wstalam. Brand rowniez wstal.
– Panno Cavanaugh, oto rada, ktora pewnie sie pani nie spodoba. Mam wrazenie, ze przez cale lata zyla pani ze wspomnieniem brutalnego morderstwa dokonanego na pani siostrze. Ale nie moze pani odwrocic tego, co sie stalo, tak jak nie moze pani zatrzymac Roba Westerfielda dluzej w wiezieniu. A jesli znowu stanie przed sadem i zostanie uniewinniony, no coz, tak to bywa. Jest pani mloda kobieta. Prosze wracac do Atlanty i sprobowac wymazac te tragedie z pamieci.
– To dobra rada, panie Brand, i prawdopodobnie zastosuje sie do niej ktoregos dnia – odparlam. – Choc jeszcze nie teraz.
15
Trzy lata temu, kiedy napisalam cykl artykulow o Jasonie Lambercie, seryjnym mordercy z Atlanty, odebralam telefon od Maggie Reynolds, wydawcy z Nowego Jorku, ktora spotkalam podczas panelu na temat przestepczosci. Zaproponowala opublikowanie moich artykulow w formie ksiazki.
Lambert byl morderca w typie Teda Bundy’ego. Wloczyl sie po miasteczkach uniwersyteckich, podajac sie za studenta, i zwabial mlode kobiety do swego samochodu. Podobnie jak ofiary Bundy’ego, te dziewczyny po prostu znikaly. Na szczescie zostal schwytany, zanim zdazyl sie pozbyc ciala ostatniej ofiary. Obecnie przebywal w wiezieniu w Georgii, do odsiedzenia pozostalo mu jeszcze sto czterdziesci dziewiec lat i nie mial najmniejszej szansy na zwolnienie warunkowe.
Ksiazka rozchodzila sie zaskakujaco dobrze i nawet utrzymala sie przez kilka tygodni na czele listy bestsellerow „The New York Timesa”. Zatelefonowalam do Maggie, kiedy wyszlam z gabinetu Branda, przedstawilam sprawe i trop, ktorym zamierzalam pojsc w swoim sledztwie, a ona bez wahania zgodzila sie podpisac ze mna kontrakt na ksiazke o zamordowaniu Andrei. W pracy tej, jak obiecalam, udowodnie ponad wszelka watpliwosc wine Roba Westerfielda.
– Jest mnostwo wrzawy wokol historii, ktora pisze Jake Bern – poinformowala mnie Maggie. – Zamierzam tak samo naglosnic twoja. Bern zerwal z nami kontrakt, chociaz wydalismy fortune na reklame jego ostatniej publikacji.
Wyobrazalam sobie, ze cale przedsiewziecie zabierze mi okolo trzech miesiecy intensywnych poszukiwan i pisania, a potem, jesli Rob Westerfield zdola doprowadzic do wznowienia procesu, jeszcze kilka miesiecy. Gospoda byla zbyt krepujaca i zbyt droga, bym mogla zatrzymac sie w niej na dluzej, zapytalam wiec pania Hilmer, czy nie wie o jakichs mieszkaniach do wynajecia w okolicy. Z miejsca odrzucila moj pomysl i uparla sie, bym zamieszkala w apartamencie goscinnym nad jej garazem.
– Urzadzilam go kilka lat temu, na wypadek gdybym potrzebowala kogos do pomocy na stale – wyjasnila. – Jest wygodny i cichy, a ja bede dobra sasiadka i nie zamierzam ci sie naprzykrzac.
– Zawsze byla pani dobra sasiadka.
Rozwiazanie naprawde wydawalo sie znakomite, a jedyna niedogodnosc stanowilo to, ze bede musiala stale przejezdzac obok naszego starego domu. Zakladalam, ze przyzwyczajenie przytepi z czasem przeszywajacy bol, ktory odczuwalam, mijajac to miejsce.
„Miejsce wiecznego spoczynku”, jak nazywala je zartobliwie matka. Zawsze chciala miec duza posiadlosc i postanowila zalozyc ogrod, ktory bedzie jednym z najpiekniejszych w Oldham.
Wyprowadzilam sie z gospody do apartamentu goscinnego pani Hilmer i w srode polecialam do Atlanty. Zjawilam sie w redakcji kwadrans po szostej. Wiedzialam, ze Pete z pewnoscia nie poszedl jeszcze do domu. Ozenil sie z praca.
Uniosl glowe, zobaczyl mnie, usmiechnal sie na powitanie i powiedzial:
– Porozmawiajmy nad talerzem spaghetti.
– A co z tymi piecioma kilogramami, ktore probujesz zrzucic?
– Postanowilem nie myslec o nich przez nastepne kilka godzin.
Pete ma w sobie zapal, ktory udziela sie wszystkim wokol. Przyszedl do pracy w „News”, prywatnym dzienniku, zaraz po studiach i w ciagu dwoch lat zostal redaktorem prowadzacym. Nim ukonczyl dwadziescia osiem lat, sprawowal juz dwie funkcje, redaktora naczelnego i wydawcy, a „umierajacy dziennik”, jak go nazywano, nagle zaczal zyc nowym zyciem.
Zatrudnienie reportera do spraw kryminalnych bylo jednym z jego pomyslow na podniesienie nakladu, a uzyskanie tej posady szesc lat temu stalo sie dla mnie usmiechem fortuny. Objelam ja tymczasowo. Kiedy facet, ktorego Pete chcial na tym stanowisku, wycofal sie w ostatniej chwili, zatrudniono mnie, ale tylko do momentu, az znajdzie sie wlasciwy kandydat. Potem, pewnego dnia, Pete przestal szukac takiego kandydata. Mialam prace.
Restauracja Neapol jest typem lokalu, jakie mozna znalezc w calych Wloszech. Pete zamowil butelke chianti i chwycil kromke goracego chleba, ktory nam przyniesiono. Wrocilam myslami do semestru, spedzonego w Rzymie podczas studiow. Byl to jeden z niewielu naprawde szczesliwych okresow w moim doroslym zyciu.
Matka probowala nie pic i radzila sobie calkiem niezle. Odwiedzila mnie podczas ferii wiosennych i wspaniale sie razem bawilysmy. Zwiedzalysmy Rzym, a potem spedzilysmy tydzien we Florencji i w gorskich miasteczkach Toskanii. Ukoronowalysmy to wizyta w Wenecji. Mama byla piekna kobieta, a podczas tej podrozy, kiedy sie usmiechala, wygladala jak za dawnych lat. Na mocy milczacego porozumienia imiona Andrei i mojego ojca ani razu nie pojawily sie na naszych ustach.
Ciesze sie, ze zachowalam to wspomnienie o niej.
Podano wino, ktore zostalo zaaprobowane przez Pete’a i odkorkowane. Upilam lyk i przystapilam do rzeczy.
– Duzo sie dowiedzialam. Kampania wybielenia Westerfielda prawdopodobnie zostanie uwienczona powodzeniem. Jake Bern to dobry pisarz. Ma juz gotowy artykul na temat tej sprawy, ktory ukaze sie w nastepnym miesiacu w „Vanity Fair”.