ganil tej przyjazni. Wlasciwie nawet lubil Alystre i zywil nadzieje, ze pod jej wplywem Alvin latwiej przystosuje sie do zycia w Diaspar.

Fakt, ze Alvin spedza czas w Gmachu Rady, mogl oznaczac jedynie, ze zajmuje sie on tam jakimis badaniami, co rozproszylo przynajmniej obawy Alystry dotyczace ewentualnych rywalek. Ale podczas gdy jej zazdrosc zostala uspiona, rozbudzila sie w niej ciekawosc. Wyrzucala sobie czasami, ze zostawila Alvina w Wiezy Loranne. Wiedziala jednak, ze gdyby podobna sytuacja znowu sie powtorzyla, postapilaby dokladnie tak samo. Wiedziala, ze nie zrozumie Alvina, dopoki nie dowie sie, do czego on zmierza.

Alystra wkroczyla zdecydowanie do Gmachu Rady. Cisza, ktora ja otoczyla, gdy tylko minela wejscie, wywarla na dziewczynie duze wrazenie, ale jej nie przerazila. Pod przeciwlegla sciana staly rzedem, jedna przy drugiej, maszyny informacyjne. Alystra wybrala na chybil trafil jedna z nich.

Gdy tylko zapalil sie sygnal rozpoznania, powiedziala:

— Szukam Alvina; jest gdzies w tym budynku. Gdzie moge go znalezc?

— Jest z Monitorami — padla natychmiastowa odpowiedz. Niewiele to pomoglo, poniewaz nazwa „monitory“ nic Alystrze nie mowila. Zadna maszyna nie udzieli z wlasnej woli wiekszej ilosci informacji, niz jest to od niej wymagane, a umiejetnosc prawidlowego formulowania pytan byla sztuka, ktorej opanowanie zabieralo czesto sporo czasu.

— Jak moge do niego trafic? — spytala Alystra. Przekona sie, co to za monitory, kiedy sie tam znajdzie.

— Nie moge ci powiedziec, o ile nie jestes w posiadaniu pozwolenia Rady.

To byla najmniej spodziewana, nawet niepokojaca odpowiedz. Niewiele istnialo w Diaspar miejsc, do ktorych wstep byl zabroniony. Alystra byla calkowicie pewna, ze Alvin nie uzyskal zgody Rady, a to moglo jedynie oznaczac, iz ma poparcie wladz zwierzchnich.

Diaspar rzadzila Rada, ale sama Rada mogla byc nadzorowana przez sile nadrzedna — niemal nieograniczony intelekt Centralnego Komputera. Trudno bylo uwazac Centralny Komputer za jednostke obdarzona zyciem, zlokalizowana w pojedynczym miejscu; stanowila go w rzeczywistosci suma wszystkich maszyn znajdujacych sie w Diaspar. Nawet jesli nie byl on zywy w sensie biologicznym, na pewno jego swiadomosc nie ustepowala swiadomosci istoty rozumnej. Musial wiedziec, co robi Alvin — a zatem musial to aprobowac; w innym przypadku powstrzymalby go albo skierowal do Rady, jak to uczynila z Alystra maszyna informacyjna.

Pozostawanie tu dluzej nie mialo sensu. Alystra zdawala sobie sprawe, ze jakakolwiek proba odszukania Alvina — nawet gdyby wiedziala dokladnie, gdzie sie w tej chwili znajduje — bylaby z gory skazana na niepowodzenie. Drzwi nie chcialyby sie otwierac; ruchome chodniki zmienialyby kierunek unoszac ja w tyl zamiast naprzod; pola wznoszace nie dzialalyby nie chcac jej przenosic z jednej kondygnacji na druga. Gdyby sie pomimo to upierala, zostalaby delikatnie wyniesiona przez grzecznego, ale silnego robota na ulice, albo bylaby wozona w kolko, po calym Gmachu Rady, dopoki by nie zglodniala i nie opuscila budynku z wlasnej woli.

Wyszla na ulice w bardzo zlym nastroju. Wyczuwala tu jakas tajemniczosc, przy ktorej wszystkie jej male troski wydawaly sie niewazne. Nie miala pojecia, co dalej robic, ale jednego byla pewna: Alvin nie byl jedyna osoba w miescie, ktora potrafi byc uparta i wytrwala.

Rozdzial 8

Alvin wylaczyl monitor i oderwal dlonie od pulpitu sterowniczego. Obraz na ekranie zbladl i zniknal. Chlopiec siedzial nieruchomo, wpatrujac sie w czarny prostokat, ktory przez tyle tygodni przykuwal cala jego uwage. Okrazyl wiec swoj swiat; przez ten ekran przesunela sie kazda stopa kwadratowa zewnetrznego muru otaczajacego Diaspar. Znal teraz miasto lepiej niz ktorykolwiek z zyjacych ludzi, z wyjatkiem moze Khedrona; i wiedzial juz, ze przez te mury nie bylo zadnego przejscia.

Uczucie, ktore nim owladnelo, nie bylo zniecheceniem. Wlasciwie nigdy sie nie spodziewal, ze bedzie to takie proste, ze znajdzie, czego szukal, za pierwszym podejsciem. Najwazniejsze, ze wyeliminowal jedna ewentualnosc. Teraz musi zajac sie innymi.

Wstal i podszedl do trojwymiarowego obrazu miasta wypelniajacego niemal cala sale. Trudno bylo nie wziac go za rzeczywista makiete, chociaz wiedzial, ze to tylko optyczna projekcja matrycy przechowywanej w komorkach pamieci. Kiedy zmienial polozenia przelozenia przelacznikow monitora przesuwajac celownikiem przez Diaspar, po powierzchni tej kopii sunela plamka swiatla wskazujac mu miejsce, w ktorym aktualnie sie znajduje. Ulatwialo mu to obsluge monitora w pierwszych dniach, ale tak szybko wprawil sie w ustawianiu wspolrzednych, ze teraz nie potrzebowal juz tej pomocy.

Pod nim rozciagalo sie miasto; patrzyl na nie z gory niczym, jakis bog. Ledwo jednak je widzial rozwazajac w myslach, jeden po drugim, kroki, ktore powinien teraz podjac.

Jesli zawiedzie wszystko inne, pozostanie mu tylko jedno. Diaspar moglo byc utrzymywane w swym niezmiennym stanie, zakodowanym w komorkach pamieci, przez swe uklady wiecznosci. Ale same matryce mozna bylo zmienic, a wraz z nimi zmieniloby sie miasto. Istniala mozliwosc przeprojektowania wycinka zewnetrznego muru tak, aby powstala w nim brama, wprowadzenia tak zmodyfikowanej matrycy do Ukladow Pamieci i czekania, az miasto samo zmieni swa strukture w mysl nowej koncepcji.

Alvin podejrzewal, ze duze obszary pulpitu sterowniczego, ktorych przeznaczenia Khedron mu nie wyjasnil, sluzyly wlasnie do wprowadzania takich zmian. Eksperymentowanie z innymi nie zdaloby sie na nic; elementy sterownicze, za pomoca ktorych mozna bylo modyfikowac strukture miasta, mialy zalozone blokady i wolno ich bylo dotykac tylko z upowaznienia Rady i za zgoda Centralnego Komputera. Istniala nikla szansa, ze Rada zezwoli mu na to, nawet jesli nastawi sie na dziesieciolecia lub wieki cierpliwego proszenia, ale taka perspektywa niezbyt mu sie usmiechala.

Skierowal swe mysli ku niebu. Czasami, w marzeniach, ktore z zazenowaniem odgrzebywal, wyobrazal sobie, ze odzyskal dawno utracone przez czlowieka panowanie nad przestworzami. Wiedzial, ze kiedys niebo nad Ziemia zapelnione bylo dziwnymi ksztaltami. Z kosmosu, kierujac sie do legendarnego Portu Diaspar, nadlatywaly wielkie statki z niezwyklymi skarbami. Ale Port znajdowal sie poza obrebem Diaspar; eony temu pogrzebaly go dryfujace piaski. Mogl marzyc, ze latajace maszyny spoczywaja wciaz ukryte w labiryntach miasta, ale tak naprawde nie wierzyl w to. Bylo malo prawdopodobne, aby nawet w czasach, gdy male, prywatne samoloty znajdowaly sie w powszechnym uzyciu, zezwalano na ich ruch w obrebie miasta.

Zatracil sie na chwile w starym znajomym snie. Wyobrazal sobie, ze jest panem przestworzy, ze swiat stoi przed nim otworem i zaprasza do podrozy. Nie byl to swiat jego czasu, ale utracony swiat zarania — bogata, tetniaca zyciem panorama wzgorz, jezior i lasow. Zazdroscil swym nieznanym przodkom, ze mogli poruszac sie po calej Ziemi i czul do nich jednoczesnie zal, ze pozwolili umrzec jej pieknu.

To upajanie sie marzeniami bylo bezcelowe; otrzasnal sie z nich i powrocil do rzeczywistosci, do problemu, ktory teraz przed nim wyrastal. Jesli przestworza sa nieosiagalne, a droga ladem zamknieta, co pozostawalo?

I znowu znalazl sie w miejscu, w ktorym potrzebowal pomocy, z ktorego nie mogl ruszyc o wlasnych silach. Ten fakt nie wprawial go w dobry nastroj, ale byl na tyle uczciwy, aby go uznac. I znowu pomyslal o Khedronie.

Umowili sie na malym okraglym placyku w poblizu Gmachu Rady. Placyk mial niewiele ponad piecdziesiat krokow srednicy i otoczony byl murkiem poprzecinanym w regularnych odstepach przejsciami. Gdy Alvin zjawil sie na miejscu spotkania, zastal tam juz Khedrona przygladajacego sie jednemu z odcinkow murku. Jego powierzchnia pokryta byla mozaika barwnych plytek tak fantastycznie zagmatwana, ze Alvin nie potrafil dopatrzec sie w niej zadnego wzoru.

— Spojrz na te mozaike, Alvinie — odezwal sie Blazen. — Czy nie dostrzegasz w niej nic dziwnego?

— Nie — przyznal Alvin po krotkich ogledzinach. — Nie widze w niej nic szczegolnego. Khedron przesunal palcami po barwnych plytkach.

— Nie jestes dobrym obserwatorem — powiedzial. — Przyjrzyj sie tym krawedziom… zauwaz, jak sie zaokraglily i stepily. Nieczesto mozna to zobaczyc w Diaspar, Alvinie. To jest zuzycie — scieranie sie materii pod naporem czasu. Pamietam jeszcze ten wzor, kiedy byl nowy. Bylo to osiem tysiecy lat temu, w moim poprzednim zyciu. Gdy wroce w to miejsce po przezyciu dwunastu wcielen, te plytki beda juz calkowicie starte.

— Nie widze w tym nic dziwnego — odparl Alvin.

W miescie istnieje wiele dziel sztuki zbyt nieudanych, zeby wprowadzac je do ukladow pamieci, ale nie na tyle zlych, aby je od razu zniszczyc. Przypuszczam, ze pewnego dnia zjawi sie inny artysta, ktory zrobi to lepiej. I jego dzielo zostanie zabezpieczone przed zniszczeniem.

— Znalem czlowieka, ktory zaprojektowal te scianke — powiedzial Khedron, przesuwajac wciaz palcem po peknieciach mozaiki. — Dziwne, ze pamietajac ten fakt, nie moge sobie przypomniec jego twarzy. Chyba musialem go nie lubic i wymazalem jego obraz ze swej pamieci — rozesmial sie. — Moze sam ja zaprojektowalem podczas jednej z mych faz artystycznych i tak sie zdenerwowalem, kiedy miasto nie chcialo uwiecznic mego dziela, ze postanowilem zapomniec o calej sprawie. Spojrz — wiedzialem na przyklad, ze ten kawalek jest obluzowany!

Oderwal od scianki jedna zlota plytke i usmiechajac sie rzucil ja na ziemie.

Alvin domyslil sie, ze miala to byc dla niego lekcja. Powiedzial mu to ten dziwny instynkt zwany intuicja, ktory zdaje sie rozumiec przenosnie niedostepne samej tylko logice. Patrzyl na lezaca u jego stop zlota plytke i staral sie polaczyc to jakos z problemem, ktory okupowal teraz jego umysl.

Kiedy wiedzialo sie, ze odpowiedz istnieje, nietrudno bylo ja znalezc.

— Rozumiem, co chcesz przez to powiedziec — zwrocil sie do Khedrona. — W Diaspar istnieja obiekty nie zabezpieczone w ukladach pamieci przed zniszczeniem, a wiec nigdy ich nie znajde za posrednictwem monitorow z Gmachu Rady. Gdybym tam teraz poszedl i usilowal odszukac ten placyk, nie znalazlbym ani sladu murku, na ktorym teraz siedzimy.

— Sadze, ze znalazlbys murek, ale nie byloby na nim tej mozaiki.

— Tak, rozumiem — powiedzial Alvin zbyt niecierpliwy, aby wdawac sie teraz w szczegoly. — Na tej samej zasadzie moga istniec fragmenty miasta, ktore nigdy nie zostaly odwzorowane w ukladach wiecznosci, ale
Вы читаете Miasto i gwiazdy
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату