malo. Poza tym sadze, ze moze splatac nam takiego figla, przy ktorym zbledna wszystkie moje wyczyny.

— Masz zamilowanie do mowienia zagadkami — powiedzial Jeserac. — Do czego wlasciwie zmierzasz?

— Watpie, czy moje domysly sa w jakimkolwiek stopniu trafniejsze od twoich. Wierze jednak w jedno: ani ty, ani ja, ani nikt w Diaspar nie zdola powstrzymac Alvina, kiedy zdecyduje sie on dzialac. Mamy przed soba bardzo interesujace stulecia.

Po zniknieciu Khedrona Jeserac siedzial dlugo w bezruchu. Dreczylo go uczucie, jakiego dotad nie znal. Przez chwile zastanawial sie, czy nie powinien zwrocic sie do Rady z prosba o audiencje — ale czy nie byloby to wyolbrzymianie faktow? Moze cala ta historia jest jakims skomplikowanym i niezrozumialym zartem Khedrona, chociaz trudno mu bylo uwierzyc, ze Blazen wlasnie jego obral sobie na ofiare.

Przemyslal wszystko bardzo dokladnie, rozwazajac problem pod kazdym mozliwym katem. Po uplywie godziny podjal typowa dla siebie decyzje.

Poczeka i zobaczy.

Alvin nie tracil czasu. Jego glownym zrodlem informacji byl, jak zwykle, Jeserac. Stary nauczyciel zrelacjonowal pokrotce swoja rozmowe z Blaznem i dodal od siebie tyle, co wiedzial o trybie zycia tego czlowieka. Tak dalece, jak bylo to mozliwe w Diaspar, Khedron byl samotny. Nikt nie wiedzial, gdzie mieszka ani jak zyje. Ostatni figiel, jakiego splatal, byl raczej dziecinna psota i polegal na ogolnym sparalizowaniu ruchomych drog. Mialo to miejsce piecdziesiat lat temu; wiek wczesniej Khedron wypuscil na miasto osobliwego wirujacego smoka, ktory wloczyl sie po ulicach pozerajac kazdy napotkany egzemplarz prac najpopularniejszego wowczas rzezbiarza. Sam artysta, zaalarmowany, z oczywistych powodow, najwyrazniej monotonna dieta bestii, ukryl sie i nie pokazal publicznie, dopoki potwor nie zniknal w sposob rownie tajemniczy, jak sie byl pojawil.

Wynikal stad jeden oczywisty wniosek. Khedron musial znac sie na maszynach i silach rzadzacych miastem i potrafil sklonic je do postepowania wedlug jego woli sposobami, ktorych nie znal nikt oprocz niego. Musiala prawdopodobnie istniec jakas kontrola nadrzedna, ktorej zadaniem bylo niedopuszczenie do spowodowania przez jakiegos nazbyt gorliwego Blazna trwalego, nieodwracalnego uszkodzenia zlozonej struktury Diaspar.

Alvin zapamietal sobie wszystkie te informacje, ale nie podjal zadnych krokow, aby skontaktowac sie z Khed-ronem. Chociaz mial do Blazna wiele pytan pozostajacych dotad bez odpowiedzi, sklonnosc do samodzielnosci i niezaleznosci kazala mu dzialac bez niczyjej pomocy. Obmyslil plan, ktorego realizacja mogla potrwac kilka lat, ale dopoki czul, ze zmierza do wytyczonego celu, byl szczesliwy.

Niczym podroznik odkrywca z zamierzchlej przeszlosci, sporzadzajacy mape nieznanych terenow, rozpoczal systematyczne badanie Diaspar. Spedzal dni i tygodnie wloczac sie po opuszczonych wiezach na obrzezu miasta w nadziei, ze w ktorejs z nich odkryje droge prowadzaca do swiata zewnetrznego rozciagajacego sie za murami. W trakcie tych poszukiwan odnalazl z tuzin wielkich otworow klimatyzacyjnych wychodzacych na pustynie, ale wszystkie byly okratowane, a jesli nawet nie byloby w nich krat, to wystarczajaca przeszkode stanowilaby pionowa, milowa przepasc dzielaca je od powierzchni.

Innych wyjsc nie znalazl, chociaz zbadal tysiace korytarzy i dziesiatki tysiecy pustych pomieszczen. Wszystkie budynki, ktore zwiedzal, znajdowaly sie w tym idealnym i nienaruszonym stanie, jaki mieszkancy Diaspar uwazali za naturalny i normalny. Czasami spotykal robota odbywajacego cos w rodzaju obchodu inspekcyjnego i za kazdym razem nie omieszkal zagadnac maszyny. Nie dowiedzial sie niczego, poniewaz maszyny, na ktore sie natykal, nie byly tak zaprogramowane, aby reagowac na mowe czy mysli ludzkie. Chociaz zauwazaly jego obecnosc, bo usuwaly sie na bok robiac mu przejscie, to nie wdawaly sie z nim w konwersacje.

Zdarzaly sie okresy, kiedy Alvin przez pare dni nie widzial drugiego czlowieka. Gdy poczul glod, wchodzil do jednego z opuszczonych pomieszczen mieszkalnych i zamawial posilek. Po eonach drzemki budzily sie do zycia cudowne maszyny, nad ktorych istnieniem rzadko sie zastanawial. Przechowywane w ich pamieci matryce organizujac sie migotaly przez chwilke na granicy rzeczywistosci i wydawaly polecenia materii, ktora kontrolowaly. I tak, ku rozkoszy podniebienia, czy tez po prostu dla zaspokojenia glodu, powolywany byl znowu do istnienia posilek przygotowany przez mistrza kucharskiego dziesiec milionow lat temu.

Samotnosc tego opuszczonego swiata — tej pustej skorupy otaczajacej tetniace zyciem centrum miasta — nie przygnebiala Alvina. Byl przyzwyczajony do samotnosci. Odczuwal ja nawet wtedy, gdy przebywal wsrod tych, ktorych nazywal swoimi przyjaciolmi.

Te gorliwe poszukiwania, absorbujace cala jego energie i uwage, sprawily, ze zapomnial na chwile o tajemnicy swego pochodzenia i odmiennosci, ktora odgrodzila go od reszty mieszkancow miasta.

Nie zbadal jeszcze tysiecznej czesci obrzeza miasta, kiedy zdal sobie sprawe, iz traci na prozno czas. Przeswiadczenie to nie bylo wynikiem znudzenia, ale przeblyskiem zdrowego rozsadku. Jesli nie bedzie innego wyjscia, gotow byl podjac poszukiwania na nowo, nawet gdyby mialy mu one zajac reszte zycia. Widzial juz jednak na tyle duzo, aby utwierdzic sie w przekonaniu, ze jesli wyjscie z Diaspar w ogole istnieje, to nie tak latwo bedzie je znalezc. Jesli nie poprosi o pomoc bardziej „doswiadczonego czlowieka, moze stracic na bezowocne poszukiwania cale wieki.

Jeserac powiedzial mu po prostu, ze nie zna zadnej drogi prowadzacej na zewnatrz Diaspar i watpi, czy taka w ogole istnieje. Nagabywane przez Alvina maszyny informacyjne nadaremnie przeszukiwaly swe niemal nieograniczone pamieci. Mogly podac mu kazdy szczegol z historii miasta poczynajac od poczatku rejestrowanych dziejow — od bariery, za ktora, na zawsze ukryte, spoczywaly Wieki Zarania. Nie potrafily jednak odpowiedziec na proste pytanie Alvina, a byc moze nie pozwalaly im na to jakies sily nadrzedne.

Bedzie musial znowu spotkac sie z Khedronem.

Rozdzial 7

Zwlekales — powiedzial Khedron — ale i tak wiedzialem, ze wczesniej czy pozniej sie odezwiesz.

Ta pewnosc siebie zirytowala Alvina; zloscila go mysl, ze tak dokladnie mozna bylo przewidziec jego zachowanie. Ciekaw byl, czy Blazen obserwowal go w trakcie poszukiwan i wie, czym sie zajmowal caly ten czas.

— Staram sie znalezc droge prowadzaca na zewnatrz miasta — oznajmil bez ogrodek. — Musi istniec taka droga i pomyslalem sobie, ze moglbys mi pomoc ja znalezc.

Khedron milczal przez chwile. Jesli chcial, mial jeszcze czas, zeby zawrocic z drogi, na ktora wkroczyl i ktora prowadzila w przyszlosc nie dajaca sie zadnym sposobem przewidziec. Nikt inny nie wahalby sie ani przez chwile; zaden inny czlowiek w miescie nie wazylby sie zaklocac spokoju duchom swiata martwego od milionow stuleci. Moze nie bylo w tym zadnego niebezpieczenstwa, byc moze nic nie moglo odwrocic wiecznej niezmiennosci Diaspar, ale jesli istnialo ryzyko, ze wydarzy sie cos nieprzewidzianego, mogla to byc ostatnia szansa, aby temu zapobiec.

Khedron byl zadowolony z istniejacego porzadku rzeczy. Mogl, co prawda, burzyc od czasu do czasu ten porzadek, ale tylko troszke. Byl krytykiem, nie rewolucjonista. Chcial wywolac tylko pare zmarszczek na powierzchni plynacej spokojnie rzeki czasu. Wzdragal sie przed wprowadzeniem powazniejszych zmian. Zadza przygody, o ile nie byla ona przygoda intelektualna, zostala wyeliminowana z jego swiadomosci tak skrupulatnie, jak ze swiadomosci innych mieszkancow Diaspar.

Wciaz jednak, choc silnie stlumipna, tlila sie w nim ta iskierka ciekawosci, ktora niegdys stanowila najwiekszy dar dany Czlowiekowi. Wciaz byl gotow do podejmowania ryzyka.

Patrzyl na Alvina i probowal przypomniec sobie swa wlasna mlodosc, swe wlasne marzenia sprzed pol tysiaca lat. Nie wyroznial sie wtedy sposrod swoich rowiesnikow. Bylo tak, dopoki nie osiagnal wieku, w ktorym powrocily utajone wspomnienia z poprzedniego zycia i wtedy dopiero podjal role wyznaczona mu dawno temu. Czul czasami zlosc na inteligencje, ktora stworzyla Diaspar z tak nieskonczona doskonaloscia i ktora jeszcze teraz, po tylu wiekach, potrafi poruszac nim jak lalka na scenie. Teraz byc moze nadszedl czas na dlugo odwlekany rewanz. Pojawil sie nowy aktor, ktory moze spuscic po raz ostatni kurtyne na sztuke majaca juz zbyt wielu wykonawcow.

Sympatia do tego, ktorego samotnosc musiala byc jeszcze wieksza niz jego, znudzenie wiekami powtorek oraz szelmowska sklonnosc do figlow — to wszystko sklonilo Khedrona do dzialania.

— Moze potrafie ci pomoc — odezwal sie do Alvina — a moze nie. Nie chce wzniecac w tobie plonnych nadziei. Spotkamy sie za pol godziny na przecieciu Promienia trzeciego z Promieniem drugim. Nawet jesli sie nie uda, to obiecuje ci interesujaca wyprawe.

Alvin stawil sie na spotkanie dziesiec minut przed umowionym czasem. Czekal niecierpliwie obserwujac przesuwajace sie niestrudzenie ruchome chodniki, niosace spokojnych i zadowolonych mieszkancow w ich blahych interesach. Dojrzal wreszcie wysoka postac Khedrona pojawiajaca sie w oddali i w chwile pozniej byl po ra? pierwszy w fizycznej obecnosci Blazna. Upewnil sie o tym, gdy uscisneli sobie dlonie w starozytnym gescie powitania.

Blazen przysiadl na jednej z marmurowych balustrad i przygladal sie Alvinowi z nie skrywanym zaciekawieniem.

— Ciekaw jestem — odezwal sie wreszcie — czy wiesz, o co prosisz. Ciekaw tez jestem, co bys zrobil, gdybys uzyskal odpowiedz. Czy naprawde sadzisz, ze moglbys opuscic miasto, nawet gdybys znalazl droge?

— Jestem tego pewien — odparl odwaznie Alvin, ale Khedron wyczul w jego glosie nutke niepewnosci.

— Pozwol wiec, ze powiem ci cos, czego mozesz nie wiedziec. Widzisz te wieze? — Khedron wskazal na sasiadujace ze soba, blizniacze szczyty Centralnej Silowni i Gmachu Rady przedzielone glebokim na mile kanionem. — Przypuscmy, ze miedzy tymi wiezami przerzucilbym niezawodnie wytrzymala kladke o szerokosci zaledwie szesciu cali. Czy przeszedlbys po niej?

Alvin zawahal sie.

— Nie wiem — odparl po chwili. — Wolalbym nie probowac.

— Ja jestem zupelnie pewien, ze nigdy bys tego nie zrobil. Zakreciloby ci sie w glowie i spadlbys na dol nie uszedlszy dziesieciu krokow. Jesli jednak taka sama

Вы читаете Miasto i gwiazdy
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×