sie po prostu ludzie rodzili i chociaz statystycznie osoby starsze byly nieco wyzsze, to nie stanowilo to niezawodnej reguly, ktora bez kilkusetletniego doswiadczenia mozna by stosowac do kazdego.

Alvin pozostawil swoich rozbawionych rowiesnikow i ruszyl dalej w kierunku centrum Parku. Szedl wytyczona sciezka, jakich wiele przebiegalo, krzyzujac sie, wsrod niskich zarosli, to znow opadajac w waskie wawozy utworzone z wielkich, porosnietych mchem glazow. Natknal sie po drodze na mala, wieloscienna maszyne, nie wieksza od glowy czlowieka, ktora unosila sie wsrod galezi drzewa. Nikt sie nie orientowal, ile odmian robotow znajdowalo sie w Diaspar; schodzily czlowiekowi z drogi i tak spelnialy swoje obowiazki, ze ujrzenie ktoregos z nich bylo czyms niezwyklym.

Teren zaczai sie znow podnosic; Alvin zblizal sie do niewysokiego wzgorza wznoszacego sie w samym srodku Parku, a zatem i miasta. Mniej tu bylo przeszkod terenowych i kretych sciezek, widzial wiec dobrze szczyt wzgorza i wienczacy go prosty budynek. Zadyszal sie troche, zanim dotarl do celu, z przyjemnoscia wiec oparl sie o jedna z rozowych kolumn i spojrzal za siebie, na droge, ktora tu przyszedl.

Istnieje pewna liczba form architektonicznych, ktore nie moga sie juz zmienic, poniewaz osiagnely doskonalosc. Grobowiec Yarlana Zeya mogl rownie dobrze zostac wzniesiony przez budowniczych swiatyn pierwszych cywilizacji, jakie znal czlowiek, chociaz te nie mogly sobie nawet wyobrazic materialu, z jakiego go zbudowano. Budynek nie mial dachu, a jego pojedyncza komore wylozono wielkimi plytami, ktore tylko na pierwszy rzut oka przypominaly naturalny kamien. Stopy ludzkie przez wieki przemierzaly tam i z powrotem te posadzke, nie pozostawiajac na niej najmniejszego sladu.

Tworca wielkiego Parku — budowniczy, jak twierdzili niektorzy, samego Diaspar — siedzial z oczyma spuszczonymi w dol, przygladajac sie jak gdyby rozlozonym na kolanach planom. Na jego twarzy goscil ten osobliwie nieuchwytny usmiech, ktory przez tyle pokolen intrygowal swiat. Niektorzy twierdzili, ze to nic innego, jak tylko kaprys artysty rzezbiarza, ale inni przekonani byli, ze Yarlan Zey usmiecha sie na mysl o jakims tajemniczym zarcie.

Caly ten budynek byl zagadka, gdyz w kronikach dziejow miasta nie mozna sie bylo doszukac zadnej o nim wzmianki. Alvin nie bardzo nawet wiedzial, co oznacza slowo „grobowiec”. Jeserac potrafilby mu je prawdopodobnie wyjasnic, poniewaz znany byl z kolekcjonowania starych, zapomnianych slow, ktorymi szpikowal pozniej swoje wypowiedzi ku zmieszaniu sluchaczy.

Z tego centralnego punktu obserwacyjnego Alvin mial dobry widok na caly Park i, ponad przeslaniajacymi je drzewami, na samo miasto. Najblizsze budynki oddalone byly o prawie dwie mile i tworzyly niskie pasmo okalajace caly Park; za nimi, szereg za szeregiem, coraz wyzsze i wyzsze, wznosily sie wieze i tarasy tworzace glowna bryle miasta. Ciagnely sie milami wspinajac powoli ku niebu, coraz bardziej zlozone i monumentalne. Diaspar zaplanowano jako jednosc; stanowilo ono pojedyncza, potezna maszyne. Ale chociaz jego panorama byla w swym ogromie przytlaczajaca, to stanowila zaledwie cien ukrytych cudow techniki, bez ktorych wszystkie te wielkie budynki bylyby pozbawionymi zycia grobowcami.

Alvin patrzyl w zadumie w strone granic tego swiata. Dziesiec, dwadziescia mil stad majaczyly w oddali zewnetrzne obwalowania miasta, na ktorych zdawalo sie spoczywac sklepienie niebieskie. Za nimi nie bylo juz nic, zupelnie nic, oprocz przerazajacej pustyni, na ktorej czlowiek szybko by oszalal.

Dlaczego wiec ta pustka go wzywala, jak nikogo ze znanych mu osob? Nie wiedzial. Patrzyl w dal na kolorowe iglice i blanki otaczajace cale teraz dominium ludzkosci, jakby tam wlasnie spodziewal sie znalezc odpowiedz na swe pytanie.

Nie znalazl jej. Ale w tym wlasnie momencie, gdy jego serce tesknilo za nieosiagalnym, podjal decyzje.

Wiedzial teraz, co zrobi ze swym zyciem.

Rozdzial 4

Jeserac nie pomogl mu wiele, chociaz nie okazal takiej niecheci do wspolpracy, jakiej sie Alvin po nim spodziewal. W jego dlugiej karierze nauczyciela zadawano mu juz takie pytania i nie sadzil, aby nawet taki Odmieniec, jak Alvin, mogl go zaskoczyc lub postawic przed problemem, ktorego nie bedzie w stanie rozwiazac.

Prawda bylo, ze Alvin zaczyna wykazywac pewne odchylenia w zachowaniu, ktore, byc moze, beda wymagaly korekcji. Nie wlaczal sie, jak powinien, w niebywale skomplikowane zycie spoleczne miasta ani w swiaty fantazji swych rowiesnikow. Nie objawial wiekszego zainteresowania wyzszymi formami rozrywek umyslowych, chociaz w jego wieku nie bylo to takie dziwne. Bardziej zastanawial jego nietypowy stosunek do plci odmiennej; nie nalezalo sie spodziewac, ze stworzy z jakas kobieta wzglednie stabilny zwiazek przed uplywem stulecia.

Nie wynikalo to z braku serca czy nierozwagi Alvina. Odnosilo sie wrazenie, ze szuka on w milosci, tak jak we wszystkim innym, czegos, czego Diaspar nie moglo mu zapewnic.

Zadne z tych dziwact Alvina nie martwilo zbytnio Jeseraca. Mozna sie bylo spodziewac, ze Odmieniec bedzie sie zachowywal w ten wlasnie sposob i ze z uplywem czasu Alvin dostosuje sie do obowiazujacego powszechnie w Diaspar szablonu. Zaden pojedynczy indywidualista, czy to dziwak, czy geniusz, nie byl w stanie naruszyc ogromnej bezwladnosci spoleczenstwa, ktore pozostawalo praktycznie nie zmienione od ponad miliarda lat. Jeserac nie tylko wierzyl w stabilnosc — nie potrafil sobie po prostu wyobrazic nic poza nia.

— Problem, ktory cie nurtuje, jest bardzo stary — powiedzial Alvinowi — ale zdziwilbys sie, jak wielu ludzi bierze swiat, jaki jest, i cos podobnego nigdy ich nie zastanawia ani nawet nie przychodzi im do glowy. To prawda, ze rasa ludzka zamieszkiwala niegdys obszar nieskonczenie wiekszy od Diaspar. Widziales, jak wygladala Ziemia, zanim wyparowaly oceany i przyszla pustynia. Te filmy, ktore tak lubisz sobie wyswietlac, sa najstarszymi, jakie mamy; sa jedynymi, jakie przedstawiaja Ziemie taka, jaka byla ona przed przybyciem Najezdzcow. Nie sadze, aby ogladalo je wielu ludzi. Widok tych bezgranicznych, otwartych przestrzeni to cos, czego nie potrafimy zniesc.

A przeciez Ziemia byla tylko ziarenkiem piasku w porownaniu z calym Imperium Galaktycznym. To, do czego musialy byc podobne otchlanie miedzygwiezdne, jest koszmarem, ktorego normalny czlowiek nie jest w stanie sobie wyobrazic. Nasi przodkowie przemierzali je u zarania dziejow, kiedy to wyruszyli w kosmos, aby zbudowac Imperium. Przemierzyli kosmos po raz drugi i ostatni zepchnieci przez Najezdzcow z powrotem na Ziemie.

Legenda glosi — a jest to tylko legenda — jakoby ludzkosc zawarla z Najezdzcami pakt. Oni mieli sobie zatrzymac wszechswiat, ktorego tak pozadali, my zadowolic sie naszym rodzimym swiatem.

Dotrzymalismy warunkow tego ukladu i zapomnielismy o proznych marzeniach naszego dziecinstwa, tak jak i ty o nich zapomnisz, Alvinie. Ludzie, ktorzy zbudowali to miasto i zaprojektowali strukture spoleczna jego mieszkancow, byli panami zarowno umyslu, jak i materii. Pomiescili w tych murach wszystko, czego moglaby kiedykolwiek potrzebowac rasa ludzka — a potem postarali sie o to, zebysmy nigdy juz ich nie opuscili.

Och nie, bariery fizyczne maja tu najmniejsze znaczenie.

Byc moze istnieja drogi, ktorymi mozna wydostac sie z miasta, ale nie sadze, zebys uszedl nimi daleko, gdybys nawet je znalazl. A jesli nawet ci sie to uda, to co z tego? Twoje cialo nie przetrwa dlugo na pustyni nie chronione i nie karmione przez miasto.

— Jesli istnieje droga prowadzaca na zewnatrz — powiedzial wolno Alvin — to co moze mnie powstrzymac od skorzystania z niej?

— To niemadre pytanie — odparl Jeserac. — Sadze, ze znasz juz na nie odpowiedz.

Jeserac mial racje, ale jednego nie wzial pod uwage. Alvin znal odpowiedz, a raczej domyslal sie jej. Wnioskowal po prostu z zachowania swych towarzyszy zarowno w zyciu na jawie, jak i we wspolnie przezywanych, sennych przygodach. Oni nigdy nie beda zdolni do opuszczenia Diaspar. Jeserac nie wiedzial jednak, ze ta niemoznosc nie dotyczy Alvina. Alvin nie wiedzial, czy jego Odmiennosc byla sprawa przypadku, czy tez starozytnego projektu, ale wlasnie tym miedzy innymi sie objawiala. Ciekaw byl, ile jeszcze jej dowodow w sobie odkryje.

W Diaspar nikt sie nigdy nie spieszyl i byla to regula, od ktorej nawet Alvin rzadko odchodzil. Rozwazal problem kilka tygodni, spedzajac duzo czasu na wyszukiwaniu najwczesniejszych wzmianek o poczatkach miasta. Potem lezal calymi godzinami, podparty niewyczuwalnymi ramionami pola antygrawitacyjnego, a hipnotronowy projektor otwieral przed jego umyslem przeszlosc. Zapis dobiegl konca i maszyna znikla, rozplywajac sie w powietrzu, ale Alvin lezal nadal zapatrzony w nicosc. Ten powrot poprzez wieki do rzeczywistosci trwal dosyc dlugo. Znowu widzial bezkresne przestrzenie blekitnych wod. Pomimo tych tysiecy wiekow rozbrzmiewal mu w uszach grzmot fal bijacych o zlocisty brzeg. Przypominal sobie lasy, prerie i dziwne zwierzeta, ktore zyly kiedys wraz z Czlowiekiem na tym swiecie.

Bardzo malo bylo tych starozytnych przekazow. Zakladano powszechnie, chociaz nikt nie wiedzial dlaczego, ze gdzies miedzy przybyciem Najezdzcow a zbudowaniem Diaspar zagubily sie wszystkie wzmianki o prymitywnych czasach. Zatarcie to bylo jednak tak kompletne, ze trudno bylo uwierzyc, iz stalo sie tak tylko za sprawa przypadku. Ludzkosc, oprocz kilku kronik, ktore mogly byc rownie dobrze legenda, zagubila swoja przeszlosc. Przed Diaspar istnialy po prostu Wieki Zarania. W tym lamusie historii klebili sie ze soba ludzie, ktorzy wyzwolili energie atomowa, pierwsi ludzie, ktorzy wyciosali czolno z pnia drzewa, z pierwszymi ludzmi, ktorzy dotarli do gwiazd. Po tamtej stronie pustyni czasu wszyscy oni byli sasiadami.

Alvin zamierzal przeprowadzic swoj eksperyment sam, jednak w Diaspar nie bylo latwo o samotnosc. Ledwie opuscil swoje mieszkanie, spotkal Alystre, ktora nawet nie starala sie udawac, ze jej obecnosc tutaj jest przypadkowa.

To spotkanie poirytowalo Alvina, jednak zlosc szybko mu przeszla. Nic nie stalo na przeszkodzie, aby Alystra, skoro sama tego chciala, poszla razem z nim. Nie byl samolubny i nie chcial zachowac tego nowego doswiadczenia tylko dla siebie, a poza tym duzo mogl wywnioskowac z jej zachowania.

Z zatloczonego centrum miasta wyniosl ich kanal ekspresowy. Alystra, co bylo u niej niezwykle, nie zadawala zadnych pytan. Podrozowali, stojac posrodku ruchomej drogi, na najszybszym jej pasmie,

Вы читаете Miasto i gwiazdy
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату