niektorych rzeczy sam nie wiedzialem. Twoj okres niemowlecy juz sie skonczyl, ale twoje dziecinstwo dopiero sie zaczyna. Moim obowiazkiem jest nadal sluzyc ci rada, kiedy tylko bedziesz jej potrzebowal. Za dwiescie lat, Alvinie, bedziesz wiecej wiedzial o tym miescie i o jego historii. Ale nawet ja, ktory znajduje sie u schylku swego zycia, nie widzialem nawet czwartej czesci Diaspar i nawet tysiecznej czesci jego bogactw.

Jak dotad Jeserac nie mowil nic nowego, nie wypadalo go jednak ponaglac. Starzec patrzyl na Ahdna poprzez przepasc wiekow, jego slowa tchnely nie dajaca sie ocenic madroscia, nabyta wskutek dlugiego kontaktu z ludzmi i maszynami.

— Powiedz mi, Alvinie — ciagnal Jeserac — czy zadawales sobie kiedykolwiek pytanie, co sie z toba dzialo, zanim sie narodziles, zanim stwierdziles, ze stoisz przed Eristonem i Etania w Sali Tworzenia?

— Sadze, ze mnie przedtem nie bylo — ze stanowilem matryce w mozgu miasta, czekajac na odtworzenie… cos w tym rodzaju.

Obok Alvina zamajaczylo i zmaterializowalo sie niskie lozko. Usiadl na nim i oczekiwal dalszych slow Jeseraca.

— Masz, oczywiscie, racje — powiedzial Jeserac. — Ale to jedynie czesc prawdy… bardzo mala czesc. Do tej pory przestawales jedynie ze swoimi rowiesnikami, a oni nie znaja prawdy. Oni niedlugo sobie ja przypomna, ale nie ty. Musimy wiec przygotowac cie na spojrzenie w oczy faktom.

Rasa ludzka, Alvinie, zyje w tym miescie od ponad tysiaca milionow lat. Byl to nasz swiat, od kiedy upadlo Imperium Galaktyczne i Najezdzcy powrocili do gwiazd. Poza murami Diaspar nie ma nic oprocz pustyni, jak glosza nasze legendy.

Malo wiemy o swoich prymitywnych przodkach poza tym, ze byli istotami zyjacymi bardzo krotko i ze potrafili, chociaz moze sie to wydawac bardzo dziwne, reprodukowac sie bez pomocy jednostek pamieci czy organizatorow materii. W jakims skomplikowanym i na pewno nie kontrolowanym procesie podstawowe matryce kazdej istoty ludzkiej przechowywane byly w mikroskopijnych strukturach komorkowych, formujacych sie we wnetrzu organizmu. Jesli cie to zainteresuje, wiecej informacji na ten temat moga udzielic biologowie, ale metoda ta nie ma juz zadnego zastosowania, poniewaz zaniechano jej u zarania dziejow.

Istota ludzka, jak kazdy inny obiekt materialny, definiowana jest przez swa strukture — swoja matryce. Matryca czlowieka, a tym bardziej ta jej czesc, ktora zawiera w sobie informacje o mozgu, jest niebywale skomplikowana. Pomimo to Natura potrafila upakowac te matryce w malenkiej komorce — zbyt malej, aby mozna ja dostrzec golym okiem.

Co potrafi Natura, potrafi rowniez Czlowiek. Nie wiemy, ile czasu pochlonelo rozwiazanie tego problemu. Moze milion lat, ale coz to znaczy? W koncu przodkowie nasi nauczyli sie analizowac i przechowywac informacje, ktore moga zdefiniowac i opisac istote ludzka, oraz wykorzystywac te informacje do odtworzenia oryginalu, tak jak ty odtworzyles przed chwila ten tapczan.

Wiem, Alvinie, ze interesuja cie te sprawy, ale nie potrafie ci powiedziec, jak to jest robione. Sposob przechowywania tych informacji nie ma tutaj zadnego znaczenia. Moze ona przyjmowac postac slow spisanych na papierze, zmiennych pol magnetycznych lub matryc utworzonych z ladunkow elektrycznych. Ludzie korzystali z wszystkich tych metod przechowywania informacji i z wielu jeszcze innych. Wystarczy powiedziec, ze dawno temu stali sie oni zdolni do przechowywania samych siebie lub zeby byc bardziej precyzyjnym, odcielesnionych matryc, z ktorych mozna ich z powrotem powolac do istnienia.

Tyle juz wiesz. To jest sposob, w ktory nasi przodkowie dali nam potencjalna niesmiertelnosc, unikajac przy tym problemow zwiazanych z abolicja smierci. Tysiac lat w jednym ciele to wystarczajaco dlugo dla kazdego czlowieka; pod koniec tego okresu jego mozg zapchany jest wspomnieniami, a on pragnie tylko odpoczynku — lub nowego poczecia.

Wkrotce, Alvinie, gotow bede do opuszczenia tego zycia. Musze siegnac pamiecia wstecz, zredagowac moje wspomnienia i skasowac te, ktorych nie chce zachowac. Potem wejde do Sali Tworzenia, ale przez drzwi, ktorych ty nigdy nie widziales. To stare cialo przestanie istniec, przestanie istniec swiadomosc. Z Jeseraca nie pozostanie nic procz galaktyki elektronow zastyglych w sercu krysztalu.

Zasne, Alvinie, i to zasne bez snow. Potem, pewnego dnia, moze za sto tysiecy lat, obudze sie w nowym ciele i spotkam tych, ktorzy zostana wybrani na moich opiekunow. Beda sie mna opiekowac tak, jak Eriston i Etania opiekowali sie toba, poniewaz zrazu nie bede wiedzial nic o Diaspar i nie bede mial zadnych wspomnien o tym, kim bylem. Wspomnienia te powroca z wolna pod koniec mojego okresu niemowlectwa i na ich fundamencie budowac zaczne swoj nowy cykl egzystencji.

Taki jest szablon naszych wcielen, Alvinie. Wszyscy bylismy juz tutaj wiele, wiele razy przedtem, chociaz obecna populacja nie powtorzy sie juz nigdy, poniewaz dlugosc naszych okresow nieistnienia zmienia sie zgodnie z prawami przypadku. Nowy Jeserac bedzie mial nowych i innych przyjaciol i zainteresowania, ale stary Jeserac — tyle z niego, ile zechce ocalic — bedzie istnial nadal.

To jeszcze nie wszystko. W Diaspar zyje i spaceruje po jego ulicach tylko jedna setna jego mieszkancow. Ogromna wiekszosc drzemie w bankach pamieci czekajac na sygnal, ktory ponownie powola ich do istnienia. W ten sposob zachowujemy ciaglosc, zapewniajac jednoczesnie zmiane, cieszymy sie niesmiertelnoscia nie popadajac w stagnacje.

Wiem, nad czym sie teraz zastanawiasz, Alvinie. Chcesz wiedziec, kiedy odzyskasz pamiec o swoich wczesniejszych wcieleniach, tak jak odzyskuja ja juz twoi towarzysze.

Ty nie masz takich wspomnien, bo jestes Odmiencem. Staralismy sie ukrywac przed toba ten fakt, na ile to bylo mozliwe, aby na twoim dziecinstwie nie kladl sie zaden cien — chociaz wydaje mi sie, ze juz czesciowo domyslasz sie prawdy. Jeszcze piec lat temu sami niczego nie podejrzewalismy, teraz nie ma juz zadnych watpliwosci.

Swoja osoba, Alvinie, stanowisz cos, co w calym okresie istnienia Diaspar zdarzylo sie kilka zaledwie razy. Byc moze spoczywales uspiony w bankach pamieci przez wszystkie te wieki, a moze zostales stworzony w wyniku jakiejs permutacji losowej dopiero dwadziescia lat temu. Twoje pojawienie sie moglo zostac zaplanowane na samym poczatku przez budowniczych miasta, a rownie dobrze moze ono byc dzielem przypadku.

Nie wiemy tego. Wiadomo nam tylko, ze ty, Alvinie, jako jedyny sposrod rasy ludzkiej, nigdy przedtem nie zyles. Jestes pierwszym od co najmniej dziesieciu milionow lat dzieckiem urodzonym na Ziemi w doslownym tego slowa znaczeniu.

Rozdzial 3

Po zniknieciu Jeseraca i rodzicow Alvin lezal przez dluzszy czas nieruchomo, starajac sie nie myslec o niczym. Zamknal pokoj wokol siebie, aby nikt nie mogl wyrwac go z transu.

Nie spal; sen byl czyms, czego nigdy nie doswiadczyl, bo sen wlasciwy byl swiatu dnia i nocy, a tutaj istnial tylko dzien. Mogl co najwyzej popasc w stan nieswiadomosci i chociaz nie bylo mu to naprawde potrzebne, wiedzial, ze w ten sposob latwiej uporzadkuje swoje mysli.

Niewiele nowego sie dowiedzial. Juz wczesniej domyslal sie wszystkiego, co powiedzial mu Jeserac. Ale czym innym byly domysly, a czym innym pewnosc, ktora teraz mial.

W jaki sposob wplynie to na jego zycie, o ile w ogole wplynie? Nie byl tego pewien, a niepewnosc byla dla Alvina nowym uczuciem. Byc moze niczego to nie zmieni. Jesli teraz nie przystosuje sie calkowicie do warunkow panujacych w Diaspar, zrobi to w nastepnym zyciu… lub jeszcze w nastepnym…

Mozg Alvina odrzucal jednak te mysl juz w trakcie jej formulowania. Diaspar moglo zaspokajac potrzeby reszty ludzkosci, ale jemu ono nie wystarczalo. Nie watpil, ze mozna bylo przezyc tysiac wcielen i nie wyczerpac wszystkich cudow miasta, nie zakosztowac wszystkich doswiadczen, ktorych moglo ono dostarczyc.

Ale w takim przypadku istnial jeden problem, ktoremu trzeba bylo spojrzec w oczy. Co jeszcze mozna bylo poza tym robic? To pozostajace bez odpowiedzi pytanie wyrwalo go z zadumy. Nie potrafil siedziec bezczynnie targany takimi rozterkami, a w miescie istnialo tylko jedno miejsce, w ktorym mogl znalezc spokoj ducha.

Czesc sciany, w miejscu, w ktorym ja przekroczyl wychodzac na korytarz, zamigotala i przestala istniec, a jej molekuly owialy mu twarz leciutkim wietrzykiem, stawiajac opor zaklocajacemu ich spokoj cialu. Istnialo wiele sposobow przenoszenia sie z miejsca na miejsce, ale wybral spacer. Jego mieszkanie znajdowalo sie tuz przy glownym poziomie miasta. Krotki pasaz zawiodl go do spiralnej rampy prowadzacej w dol, na ulice. Nie skorzystal z ruchomej drogi i ruszyl pieszo stacjonarnym chodnikiem; bylo to dosc ekscentryczne, poniewaz od celu dzielilo go kilka mil, ale Alvin lubil sie czasem przejsc, gdyz spacer wyostrzal mu umysl, a poza tym mial przed soba cala wiecznosc.

Wszystkie drogi, zarowno ruchome, jak i stacjonarne, zbiegaly sie w Parku stanowiacym zielone serce miasta. Tutaj, na obszarze w ksztalcie kola o srednicy trzech mil, znajdowalo sie wspomnienie tego, czym byla niegdys Ziemia, zanim pustynia pochlonela wszystko oprocz Dia-spar. Obrzeze tego wielkiego kola stanowil szeroki pas trawy, za nim rosly niskie drzewka, ktore w miare posuwania sie ku srodkowi Parku stawaly sie coraz wyzsze. Jednoczesnie teren opadal lagodnie i kiedy wychodzilo sie na skraj tego waskiego lasku, za parawanem drzew znikaly wszystkie slady istnienia miasta.

Szeroki strumien przeplywajacy teraz przed Alvinem nazywano po prostu Rzeka. Nie nosil i nie potrzebowal innej nazwy. Jego brzegi laczyly liczne, przerzucone w niewielkich odstepach, waskie mostki. Strumien oplywal Park, zataczajac pelne kolo i tworzac od czasu do czasu na swej drodze male laguny. To, ze mogl po przebyciu niecalych szesciu mil powrocic w to samo miejsce, nigdy nie dziwilo Alvina; nie zastanawialo go rowniez to, ze na niektorych odcinkach swego biegu plynal pod gore. W Diaspar zdarzaly sie daleko dziwniejsze rzeczy.

W jednej z malych lagun kapalo sie kilkoro mlodych ludzi i Alvin przystanal, aby sie im przyjrzec. Wielu znal, jesli nie z nazwiska, to z widzenia, i przez chwile korcilo go, aby sie do nich przylaczyc, ale tajemnica, ktora dzwigal, odwiodla go od tego i poprzestal na roli widza.

Nie sposob bylo stwierdzic, ktory z tych mlodych obywateli wyszedl z Sali Tworzenia tego roku, a ktory zyl w Diaspar juz tak dlugo jak Alvin. Chociaz wystepowaly roznice we wzroscie i wadze, to nie mialy one zadnego zwiazku z wiekiem. Tacy

Вы читаете Miasto i gwiazdy
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×