przetrwala wieki, aby nie dawac spokoju umyslom wszystkich, ktorzy ja slyszli: „To cudowne patrzec na barwne cienie na planetach wiecznego swiatla“.

Zaraz potem wyzional ducha.

Po smierci Mistrza wielu jego wyznawcow powrocilo do swych domow, ale inni pozostali wierni jego naukom i piastowali je przez wieki. Z poczatku wierzyli, ze Wielcy, kimkolwiek byli, powroca szybko, ale z uplywem stuleci nadzieja ta gasla. Tutaj historia gmatwa sie coraz bardziej i odnosi sie wrazenie, ze prawda przeplata sie z legenda.

Alvin wyrobil sobie mglisty jedynie obraz pokolen fanatykow, czekajacych na jakies wielkie wydarzenie, ktorego nie pojmowali i ktore mialo nastapic w jakiejs blizej nie okreslonej przyszlosci.

Wielcy nigdy nie powrocili. W miare jak smierc i zniechecenie zmniejszaly liczbe wiernych, sila ruchu malala. Pierwsi odeszli krotko zyjacy wyznawcy- ludzie i bylo cos doskonale ironicznego w tym, ze ostatnim stronnikiem proroka-czlowieka zostala istota zupelnie do Czlowieka niepodobna.

Wielkiemu polipowi rola ostatniego wyznawcy Mistrza przypadla z prostej przyczyny. Byl niesmiertelny. Miliardy indywidualnych elementow, z ktorych zbudowane bylo jego cialo, umieraly, ale przedtem reprodukowaly sie. Co pewien czas stwor rozpadal sie na miliardy komorek, ktore rozmnazaly sie przez podzial, jesli natrafily na sprzyjajace temu srodowisko. Podczas tej fazy polip nie istnial jako swiadoma, inteligenta istota — i to kojarzylo sie Alvinowi z okresami, jakie mieszkancy Diaspar spedzali w bankach pamieci miasta.

W odpowiednim czasie tajemnicza sila biologiczna gromadzila w jednym miejscu rozproszone segmenty i polip rozpoczynal nowy cykl swojej egzystencji. Powracala mu swiadomosc i przypominal sobie wczesniejsze wcielenia, chociaz czesto niedokladnie, gdyz czasem ktoras z komorek przechowujacych delikatna matryce pamieci ulegala przez przypadek zniszczeniu.

Religie Wielkich w jej pozniejszych stadiach zaczeto identyfikowac z kultem Siedmiu Slonc. Kiedy Wielcy uparcie sie nie pojawiali, przystapiono do prob sygnalizowania im swej obecnosci. Juz dawano temu sygnalizacja ta stala sie nic nie znaczacym rytualem, odprawianym teraz przez istote, ktora zapomniala, jak sie uczyc, i robota, ktory nie umial zapomniec.

Gdy ten niewiarygodnie stary glos zamarl w nieruchomym powietrzu, Alvin uswiadomil sobie, ze przytlacza go uczucie niewyslowionego wspolczucia. To niewlasciwie ukierunkowane poswiecenie, ta lojalnosc, ktora przetrwala przemijajace slonca i rosliny — nigdy nie uwierzylby w taka opowiesc, gdyby nie mial przed soba naocznego dowodu. Bardziej niz kiedykolwiek przedtem zasmucaly go rozmiary wlasnej niewiedzy. Na chwile rozjasnil sie malenki fragmencik przeszlosci, ale teraz znowu spowil go mrok.

Historie wszechswiata musiala tworzyc masa takich nie powiazanych ze soba watkow i nikt nie potrafi stwierdzic, ktore z nich sa wazne, a ktore nieistotne. Fantastyczna opowiesc o Mistrzu i Wielkich wydawala sie jeszcze jedna z niezliczonych legend, jakie przetrwaly od czasow cywilizacji Zarania. Jednak samo istnienie wielkiego polipa i spozierajacego w milczeniu robota przemawialo za prawdziwoscia calej historii.

Co laczylo te dwie istoty, ktore choc tak rozne pod wszystkimi mozliwymi wzgledami, utrzymaly swe niezwykle partnerstwo przez takie eony czasu? Mial przeczucie, ze robot jest z nich dwoch o wiele wazniejszy. Byl powiernikiem Mistrza, musial wiec znac jego tajemnice.

Alvin spojrzal na tajemnicza maszyne, ktora wciaz mu sie przygladala. Dlaczego nie przemowil? Jakie mysli przewijaja sie przez jej skomplikowany i byc moze obcy mozg? Jesli jednak zostala zbudowana, aby sluzyc Mistrzowi, jej mozg nie mogl byc calkowicie obcy i powinna reagowac na rozkazy czlowieka.

Mysl o tajemnicach, jakie musi znac ta uparcie milczaca maszyna, rozbudzala w Alvinie ciekawosc graniczaca z zadza. Wydawalo mu sie, ze ukrywanie takiej wiedzy przed swiatem to niewybaczalne marnotrawstwo; musialy to byc rewelacje, o ktorych nie wiedzial nawet Centralny Komputer z Diaspar.

— Dlaczego twoj robot sie nie odzywa? — spytal polipa, gdy Hilvarowi zabraklo chwilowo pytan. Padla odpowiedz, ktorej wlasciwie sie spodziewal.

— Mistrz nie zyczyl sobie, aby robot przemawial glosem innym niz jego, a jego glos teraz milczy.

— Ale ciebie slucha?

— Tak. Mistrz oddal go pod nasze rozkazy. Widzimy jego oczyma, gdziekolwiek sie uda. On opiekuje sie maszynami, ktore chronia to jezioro i dbaja o czystosc wody. Jednak bardziej bliskie prawdy byloby stwierdzenie, iz jest on naszym partnerem, nie sluga.

Alvin zamyslil sie. W jego mozgu zaczal kielkowac jakis pomysl. Moze zainspirowala go zwykla zadza wiedzy i wladzy; kiedy pozniej wspomnial te chwile, nigdy nie byl pewien, jakie motywy wtedy nim kierowaly. Mogly wynikac z pobudek egoistycznych, ale zawieraly tez jakis element wspolczucia. Gdyby potrafil, przerwalby te krucha egzystencje i uwolnil te stworzenia od ich fanatycznego obowiazku. Nie wiedzial, jak moglby pomoc polipowi, ale istniala moze szansa na wyleczenie z szalenstwa robota, co mogloby sie wiazac z wyciagnieciem na swiatlo dzienne jego bezcennych, zazdrosnie strzezonych wspomnien.

— Jestes pewien — powiedzial powoli, zwracajac sie do polipa, ale kierujac swe slowa do robota — ze naprawde wypelniasz wole Mistrza pozostajac tutaj? On pragnal, aby swiat poznal jego nauki, ale zapomniano o nich, kiedy ukrywales sie w Shalmirane. Znalezlismy cie tylko przez przypadek, a sa byc moze i inni, ktorzy chcieliby uslyszec nauke o Wielkich.

Hilvar zerknal na Alvina z ukosa, najwyrazniej nieswiadom jego intencji. Polip sprawial wrazenie poruszonego i jednostajne pulsowanie jego organow oddychania wypadlo na kilka sekund z rytmu. Po chwili odezwal sie niezupelnie kontrolowanym glosem:

— Rozwazalismy ten problem przez wiele lat. Ale nie mozemy opuscic Shalmirane i dlatego swiat musi przyjsc do nas bez wzgledu na to, ile czasu to zajmie.

— Mam lepszy pomysl — powiedzial zarliwie Alvin. — To prawda, ze ty bedziesz chyba musial zostac tu, w jeziorze, ale nic nie stoi na przeszkodzie, zeby twoj towarzysz poszedl z nami. Bedzie mogl wrocic, kiedy tylko zechce albo kiedy bedziesz go potrzebowal. Wiele zmian zaszlo od smierci Mistrza. Powinniscie zaznajomic sie z tymi zmianami, ale nigdy ich nie poznacie, jesli pozostaniecie tutaj.

Robot nie drgnal nawet, ale polip w mece niezdecydowania zanurzyl sie calkowicie pod powierzchnie jeziora i pozostal tam przez kilka minut. Byc moze odbywal bezglosna narade z samym soba; kilka razy zaczynal sie wynurzac, zmienial zamiar i pograzal sie znowu w odmetach. Hilvar skorzystal z okazji, aby zamienic pare slow z Alvinem.

— Chcialbym wiedziec, do czego zmierzasz — powiedzial cicho. — A moze sam jeszcze tego nie wiesz?

— Na pewno zal ci tej biednej istoty — odparl Alvin. — Nie wydaje ci sie, ze uwalniajac go spelnilibysmy dobry uczynek?

— Owszem, ale poznalem cie juz na tyle, zeby wiedziec, iz altruizm nie jest twoja dominujaca cecha. Musisz miec w tym jakis interes.

Alvin usmiechnal sie smutno.

— Twoi ludzie maja zadziwiajaco potezne umysly — odparl starajac sie sprowadzic rozmowe na bezpieczniejsze tory. — Sadze, ze mogliby cos uczynic, jesli juz nie dla tej istoty, to chociaz dla robota. — Mowil bardzo cicho. Ten srodek ostroznosci mogl sie okazac nieskuteczny, ale jesli nawet robot slyszal jego slowa, to nie dal tego po sobie poznac.

Na szczescie, zanim Hilvar zdazyl zapytac o cokolwiek wiecej, polip wynurzyl sie jeszcze raz z jeziora. Przez ostatnie kilka minut skurczyl sie znacznie, a jego ruchy byly teraz mniej skoordynowane. Na oczach Alvina segment jego skomplikowanego, przezroczystego cielska oderwal sie od glownej masy i rozsypal na mnostwo mniejszych sekcji, ktore powoli zanikaly. Stwor zaczynal sie na ich oczach rozpadac.

Jego glos, gdy przemowil, rwal sie i trudno go bylo zrozumiec.

— Zaczyna sie nowy cykl — wyrzucil z siebie urywanym szeptem. — Nie spodziewalismy sie tego tak szybko… minelo dopiero kilka minut… zbyt silny bodziec… nie mozemy utrzymac sie juz dluzej razem…

Alvin z Hilvarem patrzyli na stwora z trwozna fascynacja. Chociaz proces, ktorego byli swiadkami, byl naturalny i odwracalny, nie nalezalo do przyjemnosci nieokreslone poczucie winy; uswiadamiali sobie, ze te przedwczesna metamorfoze spowodowal niezwykly wysilek i podniecenie ich obecnoscia.

Alvin zdal sobie sprawe, ze musi dzialac szybko, bo taka okazja moze sie juz nie nadarzyc.

— Co postanowiles? — spytal niecierpliwie. — Czy robot ma pojsc z nami?

Zalegla pelna napiecia cisza, podczas ktorej polip staral sie zmusic do posluszenstwa swe rozkladajace sie cialo. Membrana mowy zalopotala, ale nie wydala zadnego slyszalnego dzwieku. Potem, jak gdyby w pelnym rezygnacji gescie pozegnania, stwor zamachal niepewnie swymi delikatnymi mackami i opuscil je na wode, gdzie natychmiast oderwaly sie od ciala i odplynely na srodek jeziora. W przeciagu kilku minut transformacja byla zakonczona. Z polipa nie pozostalo nic dluzszego niz cal. Woda wypelnila sie malutkimi zielonkawymi drobinkami, z ktorych kazda wydawala sie obdarzona zyciem i zdolnoscia poruszania sie i ktore nagle zniknely pod powierzchnia jeziora.

Zmarszczki na powierzchni wygladzily sie i Alvin wiedzial, ze jednostajne bicie pulsu rozbrzmiewajace w glebinach juz ucichlo. Jezioro znowu bylo martwe, a przynajmniej tak wygladalo. Jednak pewnego dnia nieznane sily, ktore nigdy jeszcze nie zaniedbaly swojego obowiazku, znowu sie uaktywnia i polip odrodzi sie.

Alvin patrzyl ze smutkiem na jezioro i uplynelo troche czasu, zanim jego mozg zarejestrowal slowa szeptane mu przez Hilvara na ucho.

— Alvinie, wydaje mi sie, ze dopiales swego.

Alvin odwrocil sie na piecie. Robot, ktory do tej pory unosil sie w powietrzu w pewnej odleglosci i nie zblizal do nich bardziej niz na dwadziescia stop, ruszyl teraz bezglosnie i zatrzymal sie o jard nad glowa Alvina. Patrzac na jego szeroko rozstawione oczy nie mozna bylo stwierdzic, na czym skupial wzrok. Prawdopodobnie jego kat widzenia byl bliski stu osiemdziesieciu stopniom, ale Alvin nie watpil, ze uwaga maszyny jest teraz skupiona na nim.

Robot czekal na jego nastepny ruch. Do pewnego przynajmniej stopnia znajdowal sie teraz pod jego kontrola. Moze pojsc za nim do Lys, moze nawet do Diaspar — o ile nie zmieni po drodze swych zamiarow. Do tego czasu Alvin byl jego przybranym panem.

Rozdzial

Вы читаете Miasto i gwiazdy
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату