przysle. Nie, Najpiekniejsza, Troy wymysli cos nowego.

Kreol wychylil sie ponad zwienczeniem muru i z przyjemnoscia popatrzyl na walajace sie w dole trupy kimkarow. Wygladaly niezbyt reprezentacyjnie – poczerniale, zweglone. Mniej wiecej w calosci ostal sie tylko jeden – zabity jako pierwszy oszczepem. Nawet zwykly niewolnik byl w stanie zabic jednego z tych pol- demonow.

– Kimkarowie… – mruknal Kreol z pogarda, patrzac na trupa. – W pojedynke nie sa warci wiecej niz ten zlamany oszczep. Ale kiedy zbiora sie w stado…

– Na co liczyl ten, kto ich poslal? Czyzby Troy mial nadzieje, ze uda mu sie cie zabic, moj przyjacielu?

– Oczywiscie, ze nie! – obruszyl sie mag. – Zeby mnie zabic, trzeba by co najmniej piec takich stad… chociaz nie… Zaklecie Podporzadkowania dziala tak samo na jednego, jak i na tysiac – bez wzgledu na liczbe, wszystkich czekalby taki sam los… O, co innego gdyby to byly rozne demony… Tydzien temu Troy naslal na mnie redehora, przed nim byl krwawy golem, jeszcze wczesniej zjawilo sie stado wirikow, a w zeszlym miesiacu zabojca z Ta-Kemet, wierzchem na ogromnym gryfie. Jesliby Troy poslal ich wszystkich naraz – wtedy, byc moze…

– Dlaczego, w takim razie, nie zrobil tego do tej pory? – Najpiekniejsza uniosla brwi.

– Z tego samego powodu, co i ja. – Kreol wzruszyl ramionami. – Jestesmy z Troyem zacieklymi wrogami. Nic nie zyska na mojej smierci…

– Oprocz tytulu Pierwszego.

– To prawda – zasepil sie mag. – To prawda, ze chce tego… ale to niewazne. Najwazniejsze, ze obaj chcemy zabic wroga OSOBISCIE. Przyjdzie czas, gdy spotkamy sie w pojedynku twarza w twarz i wtedy go zabije…

– W takim razie, po co to wszystko? – Najpiekniejsza wskazala na trupy.

– Wywiad. Obwachujemy sie nawzajem, szukamy slabych miejsc… Wiedza o przeciwniku to polowa zwyciestwa. Do tego kazdy potwor, ktorego wysylam przeciwko Troyowi, nieco go oslabia…

– Wiec to tak? A te, ktore on wysyla… oslabiaja ciebie, moj przyjacielu?

– Mnie?! – Kreol zasmial sie. – Alez skad! To co mnie nie zabija, tylko mnie wzmacnia, Najpiekniejsza! W koncu jestem magiem!

Dama usmiechnela sie ironicznie. Przez kilka sekund Kreol patrzyl na jej usmiech, nic nie rozumiejac, a potem dotarl do niego kompletny brak logiki w tym wywodzie.

– Na lono Tiamat… – wymamrotal, rozzloszczony. – Zreszta, niewazne. Wole walczyc z godnym przeciwnikiem. O Najpiekniejsza, jestesmy z Troyem wrogami od tylu lat… Na Marduka, gdy opuszcze Sumer, bedzie mi brakowalo tej wojny! Nigdy bym nie pomyslal…

– Tak wiec powziales decyzje, moj przyjacielu? – niecierpliwie przerwala mu dama. – Bedziesz budowal grobowiec?

– Trzeba bedzie… – Kreol znowu sie zachmurzyl. – Ale nie rozumiem, do czego jestem ci w ogole potrzebny? Czyzby bogom brakowalo wojownikow? Czemu owze Marduk sie nie nadaje?

– Sam dopiero co odpowiedziales na to pytanie. – Twarz Najpiekniejszej pokryl cien. – Mamy te same problemy, co magowie – na cudzym terytorium jestesmy niewiele warci… Nawet gorzej. W Lengu bylabym slabsza od zwyklej smiertelniczki, a Yog-Sothoth utraci sile w Dziewieciu Niebiosach. Dlatego wlasnie bogowie wykorzystuja zwyklych smiertelnikow, takich jak ty, moj przyjacielu. Demony Lengu zwrocily sie do znanego ci skadinad Azatotha, a Dziewiec Niebios z kolei oddalo swoj los w rece Marduka Poteznego Topora. I jeden, i drugi spelnili swe zadania, ale potem sami zamienili sie w bogow i, paradoksalnie, stali sie nieprzydatni. Dlatego teraz potrzebuje ciebie. Zgadzasz sie?

Widac bylo, ze Kreol jest zadowolony. W koncu uzyskal odpowiedz na najtrudniejsze pytanie – dlaczego? Dlaczego bogowie nie rozwiazuja sami swoich problemow, tylko ciagle prosza o pomoc smiertelnikow? Oczywiscie, swietnie znal odpowiedz, ale bardzo wazne bylo dla niego, aby uslyszec potwierdzenie z ust bogini.

– Zgadzam sie, Najpiekniejsza. – Wykrzywil twarz w dziwnym grymasie.

– To dobrze. Oto, co ci powiem w takim razie: musisz zachowac wszystko w najglebszej tajemnicy. Niewolnikom, ktorzy beda budowac schron, utnij jezyki, a po zakonczeniu budowy zabij ich. Najlepiej wykorzystac cudzoziemcow, ktorzy nie maja w Sumerze ani rodziny, ani przyjaciol. Nie wciagaj do tego demonow i dzinnow – nie ma gwarancji, ze zachowaja tajemnice. W ogole, podczas budowy nie korzystaj z magii – moga cie wyczuc wrogowie. Sam nie zblizaj sie do tamtego miejsca, az do ostatniej chwili – niech zadna zywa istota nie wie, ze sie tym zajmujesz. Otul grobowiec zakleciem Najwiekszego Ukrycia – wiem, ze przyjdzie za nie drogo zaplacic, ale daje najlepsza gwarancje bezpieczenstwa.

– Mysle, ze zbuduje go…

– Nie mow nawet mnie! – przerwala mu Najpiekniejsza gwaltownie. – W ogole nie wymawiaj tej nazwy glosno! Nie bierz ze soba zbyt wielu rzeczy. Tylko to, bez czego nie mozesz sie obejsc. A gdy obudzisz sie… mysle, ze nie da sie obliczyc daty twego przebudzenia zbyt dokladnie, dlatego na wszelki wypadek wyznacz nieco dluzszy okres – zeby ostatecznie rozwiazac umowe z Lengiem. Za pierwsza polowe naszego planu w calosci odpowiadasz ty. Nie bede cie szukac – sam mnie znajdziesz, gdy zbudujesz kocebu. I koniecznie, po przebudzeniu, zrob wywiad w Lengu – jak wiesz, mnie jest tam wstep wzbroniony!

– Mysle, ze poczekam na rozpoczecie swieta, tego obchodzonego co trzy lata – powiedzial Kreol. – Postaram sie obudzic na miesiac – poltora przed kolejnym terminem. Bede mogl wtedy sie tam dostac, nie budzac podejrzen.

Rozdzial 2

Po przybyciu do wielkiej doliny Inkwanok Vanessa natychmiast pozalowala, ze tak bez zastanowienia uparla sie towarzyszyc Kreolowi. Ale bylo juz za pozno, zeby sie wycofac – nawet gdyby mag mogl wyslac ja sama do domu, w co Vanessa szczerze watpila, bez watpienia stracilaby duzo w jego oczach. A tego, nie wiadomo dlaczego, strasznie nie chciala, wiec grala bohaterke, chociaz kolana zdradziecko uginaly sie pod nia. Otaczajacy ich krajobraz u kazdego wywolalby takie same odczucia.

Przybyszom ukazalo sie niebo Lengu: martwo czarne, bez gwiazd, od czasu do czasu przecinaly je tylko jakies szkarlatne blyski. Nie wiadomo skad, Van od razu zrozumiala, ze to wcale nie jest noc – tutaj niebo zawsze tak wyglada. Nie bylo ani sladu Slonca. Byl za to ksiezyc – i to niejeden, a dwa. Duze, krwawoczerwone i dziwnie symetrycznie rozmieszczone na niebosklonie, wygladaly jak zle oczy spogladajace z wysoka na martwa, pusta przestrzen.

Oprocz ksiezycow, bladego swiatla dostarczalo takze mnostwo glucho pomrukujacych wulkanow, zajmujacych cala widoczna az po horyzont przestrzen. Van od razu naliczyla siedem, a za nimi widac bylo nastepne i nastepne – nie bylo im konca. Nie wykazywaly najmniejszej ochoty do erupcji, ale wygasnac tez najwyrazniej nie mialy zamiaru – tlily sie jak wegle w ognisku. Van sprobowala wyobrazic sobie, co by sie stalo, gdyby wszystkie jednoczesnie zaczely pluc ogniem i zrobilo jej sie troche niedobrze.

Ziemie pokrywala gesta warstwa sniegu zmieszanego z popiolem. Ta niezwykla mieszanina wygladala fatalnie, a w dotyku byla rownie nieprzyjemna. Najwyrazniej poczatkowo w Lengu bylo zimniej niz na Antarktydzie, ale nie bylo to odczuwalne z powodu wulkanow. W efekcie temperatura przywodzila na mysl wczesna wiosne lub pozna jesien. Raczej jesien – ukoronowaniem wszystkich urokow Lengu byl padajacy co chwile drobny deszczyk. Ogolnie atmosfera panowala tam obrzydliwa – wpedzilaby w trwala depresje kazdego, kto pomieszkalby w tym swiecie dluzej. Sprzyjaly temu szczegolnie ludzkie kosci, ktore w ogromnych ilosciach walaly sie pod nogami. Gdzieniegdzie calkiem zakrywaly tak zwany popiolosnieg czy tez sniegopopiol.

– I oni jeszcze organizuja swieto? – Vanessa z niedowierzaniem wytrzeszczyla oczy. – Z jakiej racji, pytam?

– Uwierz, Van, nie ma tam ani krzty radosci – glosno rozesmial sie Hubaksis. – Moj ojczysty swiat trudno nazwac mlekiem i miodem plynacym, ale w porownaniu z Lengiem to po prostu ziemia obiecana…

– I gdzie odbywa sie ta… impreza? – spytala Van, podejrzliwie patrzac na niego spod oka. – Tylko nie mow, ze tutaj!

– Odbywa sie tam, gdzie zawsze: w Onyksowym Zamku Kadath – wyjasnil Kreol posepnie.

– A gdzie on jest?

– Tam, za ta ogniowa gora.

Вы читаете Arcymag. Czesc II
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату