niebezpieczenstwie; Yossarian zagraza tradycjom wolnosci i niepodleglosci przez to, ze usiluje z nich skorzystac.
Yossarian kiwal potakujaco glowa w fotelu drugiego pilota, starajac sie nie sluchac paplaniny Mila. Jego mysli zajmowala dziwka Nately'ego, a takze Kraft i Orr, Nately i Dunbar, Kid Sampson i McWatt, i wszyscy biedni, glupi i chorzy ludzie, ktorych spotkal we Wloszech, w Egipcie i w Afryce Polnocnej i o ktorych wiedzial, ze sa w innych czesciach swiata; Snowden i mlodsza siostra dziwki Nately'ego tez ciazyli na jego sumieniu. Pomyslal, ze wie, dlaczego dziwka Nately'ego obarcza go odpowiedzialnoscia za smierc Nately'ego i chce go zabic. A wlasciwie dlaczego nie? Swiat jest dzielem ludzi, wiec ona i wszyscy mlodsi maja prawo winic jego i wszystkich starszych za kazda przeciwna naturze tragedie, jaka na nich spada; podobnie zreszta jak ona, mimo swego nieszczescia, jest poniekad odpowiedzialna za wszystkie spowodowane przez ludzi nieszczescia, jakie spadaja na jej mlodsza siostre i wszystkie inne mlodsze od niej dzieci. Nalezy cos z tym w koncu zrobic. Kazda ofiara jest winowajca, kazdy winowajca jest ofiara i ktos musi wreszcie kiedys zbuntowac sie i sprobowac rozerwac ten zasrany lancuch dziedziczonych zwyczajow zagrazajacy wszystkim ludziom. W niektorych czesciach Afryki dorosli handlarze niewolnikow nadal porywaja malych chlopcow i sprzedaja ludziom, ktorzy ich patrosza i zjadaja. Yossarian zdumiewal sie, ze dzieci moga poddawac sie tak barbarzynskim praktykom nie zdradzajac najmniejszych oznak strachu lub bolu. Uwazal za rzecz oczywista, iz godza sie na to ze stoickim spokojem. Gdyby bylo inaczej, rozumowal, zwyczaj dawno by zaginal, gdyz nie wyobrazal sobie zadzy bogactwa lub niesmiertelnosci tak wielkiej, by mogla zerowac na cierpieniu dzieci.
Milo wypomnial mu, ze jest aspolecznym typem, i Yossarian znow skinal glowa. Nie jest dobrym kolega, mowil Milo. Yossarian kiwal glowa sluchajac, jak Milo mowi, ze skoro nie podoba mu sie sposob, w jaki pulkownik Cathcart i pulkownik Korn dowodza grupa, to powinien pojechac do Rosji zamiast siac zamet tutaj. Yossarian powstrzymal sie od uwagi, ze pulkownik Cathcart, pulkownik Korn i Milo moga wszyscy razem pojechac do Rosji, skoro nie podoba im sie sposob, w jaki on sieje zamet. Pulkownik Cathcart i pulkownik Korn sa bardzo dobrzy dla Yossariana, mowil Milo. Czyz nie dali mu medalu po ostatnim ataku na Ferrare i nie awansowali go na kapitana? Yossarian kiwnal glowa. Czyz nie karmia go i nie placa mu co miesiac zoldu? Yossarian znowu kiwnal glowa. Milo wyrazil pewnosc, ze beda dla niego wyrozumiali, jezeli ich przeprosi, okaze skruche i obieca zaliczyc osiemdziesiat lotow. Yossarian powiedzial, ze przemysli to sobie, po czym wstrzymal oddech i modlil sie o bezpieczne ladowanie, podczas gdy Milo wypuszczal podwozie i schodzil na pas startowy. To smieszne, do jakiego stopnia znienawidzil latanie.
Po wyladowaniu przekonal sie, ze Rzym lezy w gruzach. Lotnisko zostalo zbombardowane przed osmioma miesiacami i spychacze zepchnely bryly bialego porozbijanego kamienia w plaskie haldy po obu stronach bramy w siatce otaczajacej lotnisko. Koloseum bylo zdewastowana ruina, Luk Konstantyna zawalil sie, a mieszkanie dziwki Nately'ego bylo przewrocone do gory nogami. Dziewczeta znikly i zostala tylko stara kobieta. Szyby w mieszkaniu byly powybijane. Stara, okutana w swetry i spodnice, siedziala w ciemnym szalu na glowie, z zalozonymi ramionami, na drewnianym stolku przy elektrycznej kuchence i gotowala wode w pogniecionym aluminiowym garnku. Mamrotala cos sama do siebie, kiedy Yossarian wszedl, i na jego widok zaczela zawodzic.
– Odeszly – jeknela, zanim jeszcze zdazyl spytac. Objawszy sie ramionami kiwala sie zalobnie na skrzypiacym stolku. – Odeszly.
– Kto?
– Wszystkie. Wszystkie biedne mlode dziewczyny.
– Dokad?
– Przed siebie… Wyrzucili je na ulice. Odeszly wszystkie. Wszystkie biedne mlode dziewczyny.
– Kto to zrobil? Kto je wypedzil?
– Zli wielcy zolnierze w bialych helmach i z palkami. I nasi carabinieri. Przyszli z palkami i wyrzucili je. Nie pozwolili im nawet zabrac plaszczy. Biedactwa. Wypedzili je na mroz.
– Aresztowali je?
– Wypedzili. Zwyczajnie wypedzili.
– To po co to robili, jezeli nie chcieli ich aresztowac?
– Nie wiem – zalkala stara kobieta. – Nie wiem. Kto sie mna zajmie? Kto sie mna zajmie teraz, kiedy odeszly wszystkie te biedne mlode dziewczeta? Kto sie mna zajmie?
– Musial byc jakis powod – nalegal Yossarian uderzajac piescia w otwarta dlon. – Nie mogli ot tak sobie wlamac sie tutaj i wszystkich wypedzic.
– Zadnego powodu – kwilila staruszka. – Zadnego powodu.
– Jakim prawem?
– Paragraf dwudziesty drugi.
– Co? – Yossarian zdretwial z przerazenia i poczul ciarki w calym ciele. – Co pani powiedziala?
– Paragraf dwudziesty drugi – powtorzyla stara potrzasajac glowa. – Paragraf dwudziesty drugi mowi, ze moga zrobic wszystko, czego nie mozemy im zabronic.
– Co pani, u diabla, wygaduje? – wrzasnal na nia Yossarian zaskoczony i wsciekly. – Skad pani wie, ze to paragraf dwudziesty drugi? Kto pani, do cholery, powiedzial, ze to paragraf dwudziesty drugi?
– Zolnierze z palkami i w bialych helmach. Dziewczeta plakaly i pytaly: “Czy zrobilysmy cos zlego?' Oni powiedzieli, ze nie, i palkami odepchneli je od drzwi. “To dlaczego nas wyrzucacie?' – pytaly dziewczeta. “Paragraf dwudziesty drugp- odpowiedzieli. “Jakie macie prawo?' – mowily dziewczeta. “Paragraf dwudziesty drugi'. Powtarzali w kolko: “Paragraf dwudziesty drugi i paragraf dwudziesty drugi'. Co to znaczy: “Paragraf dwudziesty drugi'? Co to jest ten paragraf dwudziesty drugi?
– Wiec go wam nie pokazali? – spytal Yossarian tupiac noga w przystepie zlosci i frustracji. – Nie kazaliscie go sobie przeczytac?
– Nie ma obowiazku pokazywania paragrafu dwudziestego drugiego – odpowiedziala stara. – Tak mowi prawo.
– Jakie prawo?
– Paragraf dwudziesty drugi.
– Niech to diabli! – zawolal Yossarian z gorycza. – Zaloze sie, ze takiego paragrafu w ogole nie ma. – Rozejrzal sie ponuro po pokoju. – Gdzie jest stary?
– Nie ma go – odpowiedziala posepnie.
– A gdzie jest?
– Nie zyje – odpowiedziala stara trzesac zalobnie glowa i wskazala na swoja skron. – Cos mu tam peklo. Trup na miejscu.
– Ale to niemozliwe! – zawolal Yossarian, gotow klocic sie zawziecie, choc oczywiscie wiedzial, ze to prawda, wiedzial, ze to logiczne i musi byc prawda: staruch znowu poszedl za wiekszoscia.
Yossarian odwrocil sie i z ponura twarza obszedl cale mieszkanie, zagladajac z beznadziejna ciekawoscia do kolejnych pomieszczen. Ludzie z palkami potlukli wszystko, co bylo ze szkla. Zerwane zaslony i posciel zrzucono na podloge. Krzesla, stoly i szafki lezaly poprzewracane. Polamali wszystko, co tylko sie dalo. Zniszczenie bylo totalne. Najdziksi wandale nie potrafiliby tego zrobic lepiej. Wszystkie szyby zostaly wybite i ciemnosci wlewaly sie do wszystkich pokojow atramentowymi oblokami przez zdemolowane okna. Yossarian wyobrazal sobie ciezkie, miazdzace kroki wielkich zandarmow w bialych helmach. Wyobrazal sobie entuzjazm i zlosliwa ucieche, z jaka czynili swoje dzielo zniszczenia, oraz ich swietoszkowate, bezlitosne poczucie slusznosci i oddania sprawie. Wszystkie biedne mlode dziewczyny odeszly. Odeszli wszyscy z wyjatkiem zaplakanej, okutanej w szarobure swetry i czarny szal starej kobiety, ktora niedlugo takze odejdzie.
– Odeszli – zaczela zawodzic, kiedy Yossarian wrocil, nie dajac mu dojsc do slowa. – Kto sie mna teraz zajmie?
Yossarian zignorowal pytanie.
– A co z dziewczyna Nately'ego? – spyta}. – Czy sa od niej jakies wiadomosci?
– Odeszla.
– Wiem, ze odeszla, ale moze sa od niej jakies wiadomosci? Czy ktos wie, gdzie ona teraz jest?
– Odeszla.
– A jej mlodsza siostra? Co sie z nia stalo?
– Odeszla – powiedziala stara nie zmieniajac tonu.
– Czy pani rozumie, co ja mowie? – spytal Yossarian ostro, wpatrujac sie jej w oczy, aby sprawdzic, czy jest przytomna. – Co sie stalo z ta mala dziewczynka? – podniosl glos.