z naszych nowych pilotow. Zostal oficerem zywnosciowym, kiedy pan byl w szpitalu.

– Co to jest? – zawolal McWatt nieco pozniej tego samego popoludnia, kiedy Milo wreczyl mu polowke jego przescieradla.

– To jest polowa przescieradla, ktore skradziono z twojego namiotu dzisiaj rano – wyjasnil Milo podniecony i dumny z siebie, poruszajac ryzawym wasem. – Na pewno nawet nie zauwazyles, ze ci je ukradli.

– Dlaczego ktos mialby krasc pol przescieradla? – spytal Yossarian.

– Nic nie rozumiesz – zdenerwowal sie Milo.

Yossarian nie rozumial rowniez, dlaczego Milo przywiazywal taka wage do listu doktora Daneeki, ktory byl wzorem zwiezlosci.

“Prosze wydawac Yossarianowi tyle suszonych owocow i sokow, ile zazada – napisal doktor Daneeka. – Twierdzi, ze ma chora watrobe'.

– Taki list – mruczal przygnebiony Milo – moze zrujnowac najlepszego oficera zywnosciowego na swiecie.

Milo przyszedl do namiotu Yossariana, zeby jeszcze raz przeczytac ten list. Szedl za pudlem ze straconymi dla siebie produktami jak za trumna kogos bliskiego.

– Musze dawac ci tyle, ile zazadasz. W tym liscie nie jest nawet powiedziane, ze masz to wszystko zjesc sam – powiedzial.

– Cale szczescie – odparl Yossarian – bo ja tego nie biore do ust. Mam chora watrobe.

– Ach, prawda, zapomnialem. – Milo z szacunkiem znizyl glos. – Czy to cos powaznego?

– Dosyc – odpowiedzial Yossarian z zadowoleniem.

– Aha. Co to znaczyl

– To znaczy, ze nie moze byc lepiej…

– Obawiam sie, ze nie rozumiem.

– …jesli sie nie pogorszy. Teraz rozumiesz?

– Aha. Nie, obawiam sie, ze nadal nie rozumiem.

– Nie przejmuj sie tym. Wystarczy, ze ja sie przejmuje. Widzisz, tak naprawde to ja nie jestem chory. Mam tylko objawy. Syndrom Garnetta-Fleischakera.

– Aha – powiedzial Milo. – A co to jest ten syndrom Garnetta-Fleischakera?

– Choroba watroby.

– Aha – powiedzial Milo i zaczal z wyrazem zmeczenia masowac swoje czarne brwi, jakby dreczyl go jakis wewnetrzny bol, jakby chcial sie uwolnic od jakiegos gryzacego niepokoju. – W takim razie – dokonczyl po chwili – musisz zapewne bardzo uwazac na to, co jesz?

– Tak, to prawda – przyznal Yossarian. – Dobry syndrom Garnetta-Fleischakera nie trafia sie co dzien i nie mam zamiaru lekkomyslnie sie go pozbywac. Dlatego wlasnie nie jadam owocow.

– Teraz rozumiem – powiedzial Milo. – Owoce szkodza ci na watrobe?

– Nie, owoce pomagaja mi na watrobe i dlatego ich nie jadam.

– Wiec co z nimi robisz? – spytal Milo, brnac uparcie przez te narastajace nieporozumienia, zeby wreszcie wyrzucic z siebie pytanie, ktore od poczatku cisnelo mu sie na wargi. – Sprzedajesz?

– Nie, rozdaje.

– Komu? – krzyknal Milo glosem zalamujacym sie z przerazenia.

– Kazdemu, kto chce – krzyknal w odpowiedzi Yossarian.

Milo wydal przeciagly, zalosny jek i zachwial sie na nogach, a na spopielalej twarzy wystapily mu krople potu. Drzal na calym ciele i skubal w rozterce swoj nieszczesny was.

– Duzo daje Dunbarowi – kontynuowal Yossarian.

– Dunbarowi – powtorzyl tepo Milo.

– Tak. Dunbar moze opychac sie owocami do woli, bo to mu w niczym nie pomoze. Po prostu zostawiam pudlo tam, gdzie kazdy moze sie czestowac. Aarfy przychodzi zawsze po sliwki, bo twierdzi, ze w stolowce dostaje za malo sliwek. Mozesz sie zajac ta sprawa przy okazji, bo to wcale nie jest zabawne, kiedy Aarfy sie tu kreci. Kiedy koncza mi sie zapasy, kaze je kapralowi Snarkowi uzupelniac. Nately zabiera mase owocow, ile razy jedzie do Rzymu. Zakochal sie tam w pewnej dziwce, ktora mnie nienawidzi, a nim tez sie wcale nie interesuje. Ona ma mlodsza siostre, ktora ani na chwile nie zostawia ich samych w lozku, a mieszkaja razem z para staruchow i kilkoma innymi zawsze skorymi do figli dziewczynami o pieknych, tlustych udach. Nately, ilekroc przyjezdza, przywozi im cale pudlo owocow.

– Sprzedaje?

– Nie, daje w prezencie. Milo zmarszczyl brwi.

– Tak, mysle, ze to bardzo hojnie z jego strony – mruknal bez entuzjazmu.

– Mysle, ze tak – zgodzil sie Yossarian.

– I bez watpienia jest to calkowicie legalne – powiedzial Milo

– bo przeciez ta zywnosc jest twoja wlasnoscia. Mysle, ze wobec trudnej sytuacji ci ludzie sa bardzo wdzieczni za pomoc?

– Tak, oczywiscie – zapewnil go Yossarian. – Dziewczeta sprzedaja wszystko na czarnym rynku i kupuja sobie za to sztuczna bizuterie i tanie perfumy.

Milo ozywil sie.

– Sztuczna bizuteria! – zawolal. – Nie wiedzialem. Ile one placa za te tanie perfumy?

– Staruch kupuje za swoja dole whisky i zdjecia pornograficzne. To rozpustnik.

– Rozpustnik?

– Jeszcze jaki!

– Czy w Rzymie jest duzy popyt na zdjecia pornograficzne?

– spytal Milo.

– Jeszcze jaki! Wez na przyklad takiego Aarfy'ego. Znajac go nigdy bys nie przypuscil, prawda?

– Ze to rozpustnik?

– Nie, ze to nawigator. Znasz kapitana Aardyaarka, prawda? To ten sympatyczny facet, ktory podszedl do ciebie w dniu twojego przyjazdu i przedstawil sie: “Nazywam sie Aardvaark, nawigacja to moj folwark'. Mial fajke w gebie i na pewno spytal cie, gdzie studiowales. Pamietasz go?

Milo nie sluchal.

– Wez mnie na wspolnika! – zawolal blagalnie.

Yossarian odrzucil jego propozycje, chociaz nie watpil, ze calymi ciezarowkami mogliby uplynniac owoce, ktore by pobierali z kantyny na podstawie listu doktora Daneeki. Milo byl przygnebiony, ale od tej chwili zwierzal sie Yossarianowi ze wszystkich swoich sekretow z wyjatkiem jednego, rozumujac logicznie, ze czlowiek, ktory nie chce okrasc nawet ukochanej ojczyzny, nie okradnie nikogo. Milo powierzal Yossarianowi wszystkie swoje sekrety z wyjatkiem tego, gdzie zakopuje pieniadze od dnia, w ktorym wrocil ze Smyrny z samolotem pelnym fig i dowiedzial sie od Yossariana, ze do szpitala przybyl facet z Wydzialu Sledczego. Milo, ktory byl tak naiwny, ze dobrowolnie zglosil sie na stanowisko oficera zywnosciowego, traktowal te funkcje niezwykle powaznie.

– Nie mialem pojecia, ze dajemy za malo sliwek – przyznal pierwszego dnia. – To dlatego, ze jestem tu od niedawna. Uczule na te sprawe mojego szefa kuchni.

Yossarian spojrzal na niego przenikliwie.

– Jakiego szefa kuchni? – spytal. – Przeciez nie masz zadnego szefa kuchni.

– A kapral Snark? – powiedzial Milo unikajac wzroku Yossariana.

– Jako moj jedyny kucharz jest faktycznie szefem kuchni, chociaz obawiam sie, ze wykazuje nieco zbyt tworcze podejscie do pracy. Wyobrazil sobie, ze sierzant zywnosciowy jest kims w rodzaju artysty, i stale narzeka, ze musi prostytuowac swoj talent. Nikt tego od niego nie wymaga! Nawiasem mowiac, czy nie wiesz przypadkiem, za co zostal swego czasu zdegradowany do szeregowca i dlaczego jest tylko kapralem?

– Wiem – odpowiedzial Yossarian. – Za to, ze otrul eskadre. Milo zbladl znowu.

– Za co?

– Dodal kilkadziesiat kawalkow wojskowego mydla do batatow, zeby dowiesc, ze ma do czynienia z pozbawionymi smaku filistrami. Cala eskadra pochorowala sie. Trzeba bylo odwolac loty.

– Cos podobnego! – zawolal Milo nie ukrywajac oburzenia.

– Oczywiscie przekonal sie, ze nie mial racji?

– Wprost przeciwnie – sprostowal Yossarian. – Przekonal sie, ze mial stuprocentowa racje. Zmietlismy pelne

Вы читаете Paragraf 22
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×