– Kogo obchodza defilady?

Rzeczywiscie, defilady nie obchodzily nikogo poza Scheisskopfem, a juz najmniej nalanego pulkownika z nastroszonymi wasami, przewodniczacego komisji dyscyplinarnej, ktory od razu, z punktu zaczal ryczec na Clevingera, ledwo ten z dusza na ramieniu przekroczyl prog pokoju, aby oswiadczyc, ze nie jest winny przestepstw, o jakie oskarza go porucznik Scheisskopf. Pulkownik walnal piescia w stol, az zabolala go reka, i poczul taki przyplyw zlosci na Clevingera, ze walnal piescia w stol jeszcze mocniej, od czego reka zabolala go jeszcze bardziej. Porucznik Scheisskopf siedzial z zacisnietymi wargami i piorunowal Clevingera wzrokiem, zrozpaczony marnym wrazeniem, jakie ten wywarl na komisji.

– Za szescdziesiat dni staniecie twarza w twarz z wrogiem

– ryknal pulkownik z nastroszonym wasem – a wam sie ciagle wydaje, ze to zarty.

– Wcale mi sie nie wydaje, ze to zarty, panie pulkowniku

– odpowiedzial Clevinger.

– Nie przerywajcie.

– Tak jest, panie pulkowniku.

– A kiedy przerywacie, dodawajcie: “panie pulkowniku' – rozkazal major Metcalf.

– Tak jest, panie majorze.

– Czy nie mowiono wam przed chwila, zebyscie nie przerywali?

– spytal chlodno major Metcalf.

– Ale ja nie przerywalem, panie majorze – zaprotestowal Clevinger.

– To prawda. I nie powiedzieliscie tez “panie majorze'. Dodajcie to do oskarzen przeciwko niemu – rozkazal major Metcalf kapralowi, ktory umial stenografowac. – Nieregulaminowo zwraca sie do przelozonych, kiedy im nie przerywa.

– Metcalf – odezwal sie pulkownik – czy wiecie, ze jestescie skonczonym idiota?

Major Metcalf z wysilkiem przelknal sline.

– Tak jest, panie pulkowniku.

– No to stulcie ten swoj cholerny pysk. Mowicie od rzeczy.

Komisja dyscyplinarna skladala sie z trzech czlonkow: nadetego pulkownika z nastroszonym wasem, porucznika Scheisskopfa i majora Metcalfa, ktory staral sie wypracowac niezlomne wejrzenie. Jako czlonek komisji dyscyplinarnej porucznik Scheisskopf byl jednym z sedziow, ktorzy mieli rozwazyc sprawe wniesiona przeciwko Clevingerowi przez oskarzyciela. Porucznik Scheisskopf byl takze oskarzycielem. Clevinger mial obrone. Oficerem, ktory go bronil, byl porucznik Scheisskopf.

Clevinger gubil sie w tym wszystkim i zaczal drzec ze strachu, kiedy pulkownik podskoczyl do gory jak wystrzelony z armaty i zagrzmial, ze rozerwie na strzepy jego tchorzliwe, smierdzace cialo. Pewnego razu Clevinger potknal sie w drodze na zajecia, nastepnego dnia zostal formalnie oskarzony o samowolne wyjscie z szyku, zbrodniczy napad, nonszalanckie zachowanie, ospalosc, zdrade, prowokacje, medrkowanie, sluchanie muzyki klasycznej i tak dalej. Krotko mowiac, mierzono do niego z grubej rury i oto stal przerazony przed nadetym pulkownikiem, ktory znowu ryczal, ze za szescdziesat dni Clevinger bedzie sie bil ze szkopami i czy chce, do cholery, zeby go wylano ze szkoly i poslano na Wyspy Salomona grzebac trupy. Clevinger grzecznie odpowiedzial, ze nie chce; ten kretyn wolal byc trupem, niz grzebac trupy innych.

Pulkownik usiadl i odchylil sie do tylu, spokojny, szczwany i nagle podejrzanie uprzejmy.

– Co mieliscie na mysli – zaczal wolno – mowiac, ze nie mozemy was ukarac?

– Kiedy, panie pulkowniku?

– Ja tu zadaje pytania. Wy macie odpowiadac.

– Tak jest, panie pulkowniku. Ja…

– Mysleliscie moze, ze sprowadzono was tu po to, zebyscie to wy zadawali pytania, a ja zebym odpowiadal?

– Nie, panie pulkowniku. Ja…

– Wiec po co was tu sprowadzono?

– Zebym odpowiadal na pytania.

– Slusznie, do cholery! – ryknal pulkownik. – A teraz zalozmy, ze zaczniecie odpowiadac, zanim wam urwe wasz cholerny leb. Wiec co, do diabla, mieliscie na mysli, wy skurwysynu, mowiac, ze nie mozemy was ukarac?

– Nie sadze, abym kiedykolwiek wystapil z podobnym twierdzeniem, panie pulkowniku.

– Glosniej, prosze. Nie slysze was.

– Tak jest, panie pulkowniku. Ja…

– Prosze glosniej. Pan pulkownik was nie slyszy.

– Tak jest, panie pulkowniku. Ja…

– Metcalf.

– Slucham, panie pulkowniku.

– Czy nie mowilem wam, zebyscie stulili ten swoj glupi pysk?

– Tak jest, panie pulkowniku.

– Na drugi raz, kiedy wam powiem, zebyscie stulili swoj glupi pysk, to stulcie swoj glupi pysk. Zrozumiano? A wy moze uprzejmie odpowiecie. Nie slysze was.

– Tak jest, panie pulkowniku. Ja…

– Metcalf, czy to wasza noga?

– Nie, panie pulkowniku. To pewnie noga porucznika Scheisskopfa.

– To nie moja noga – powiedzial porucznik Scheisskopf.

– W takim razie mozliwe, ze to jednak moja noga – powiedzial major Metcalf.

– Zabierzcie ja.

– Tak jest, panie pulkowniku. Ale pan pulkownik musi najpierw zabrac swoja noge. Pan pulkownik postawil ja na mojej.

– Kazecie mi zabrac noge?

– Nie, panie pulkowniku. Alez skad, panie pulkowniku.

– Wiec zabierzcie noge i stulcie ten swoj glupi pysk. A wy moze uprzejmie odpowiecie. Nadal was nie slysze.

– Tak jest, panie pulkowniku. Powiedzialem, ze nie powiedzialem, ze nie mozna mnie ukarac.

– O czym wy, u diabla, mowicie?

– Odpowiadam na pytanie pana pulkownika, panie pulkowniku.

– Jakie pytanie?

– “Co, u diabla, mieliscie na mysli, wy skurwysynu, mowiac, ze nie mozemy was ukarac?' – odczytal ze swego protokolu kapral, ktory umial stenografowac.

– W porzadku – powiedzial pulkownik. – Wiec co, u diabla, mieliscie na mysli?

– Wcale nie mowilem, ze nie mozna mnie ukarac.

– Kiedy?

– Co kiedy, panie pulkowniku?

– Znowu zaczynacie zadawac mi pytania.

– Przepraszam, panie pulkowniku. Obawiam sie, ze nie rozumiem pytania.

– Kiedy nie powiedzieliscie, ze nie mozemy was ukarac? Nie rozumiecie pytania?

– Nie, panie pulkowniku. Nie rozumiem.

– Juz to slyszelismy. A teraz moze byscie odpowiedzieli na moje pytanie.

– Jak moge odpowiedziec, kiedy go nie rozumiem?

– Znowu zadajecie mi pytania.

– Przepraszam, panie pulkowniku, ale nie wiem, co odpowiedziec. Nie powiedzialem, ze nie mozna mnie ukarac.

– Pytam was, kiedy nie powiedzieliscie, ze nie mozemy was ukarac? Clevinger wzial gleboki oddech.

– Nigdy nie mowilem, ze nie mozna mnie ukarac, panie pulkowniku.

– No, nareszcie, panie Clevinger, tyle ze to bezczelne klamstwo. A wczoraj wieczorem w latrynie? Czy nie szeptaliscie, ze nie mozemy was ukarac, do tego drugiego cholernego skurwysyna, ktorego nie lubimy? Jak on sie nazywa?

Вы читаете Paragraf 22
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату