– Moze mi pan dac medal – zaproponowal Yossarian niesmialo.

– Za to, ze nalatywaliscie dwukrotnie?

– Dal pan medal Joemu Glodomorowi, kiedy przez pomylke stracil samolot.

Pulkownik Cathcart rozesmial sie ponuro.

– Bedziecie mieli szczescie, jezeli nie postawimy was przed sadem polowym.

– Ale przeciez za drugim razem zniszczylem most – obruszyl sie Yossarian. – Myslalem, ze chcial pan, zeby go zburzyc.

– O, sam juz nie wiem, czego chcialem – zawolal pulkownik Cathcart ze zloscia. – Sluchajcie, oczywiscie chcialem zniszczyc ten most. Mialem z nim same klopoty, odkad postanowilem wyslac was, zebyscie go zbombardowali. Ale dlaczego nie mogliscie tego zrobic za pierwszym razem?

– Mialem za malo czasu. Moj nawigator nie byl pewien, czy jestesmy nad wlasciwym miastem.

– Nad wlasciwym miastem? – zdumial sie pulkownik Cathcart. – Czy chcecie teraz wszystko zwalic na Aarfy'ego?

– Nie, panie pulkowniku. To byla moja wina, ze pozwolilem sie zagadac. Chce tylko powiedziec, ze nie jestem nieomylny.

– Nie ma ludzi nieomylnych – stwierdzil pulkownik Cathcart stanowczo i po chwili namyslu dodal jakby w uzupelnieniu: – Nie ma tez ludzi niezastapionych.

Nikt nie zaprotestowal. Pulkownik Korn przeciagnal sie leniwie.

– Musimy podjac jakas decyzje – rzucil od niechcenia pod adresem pulkownika Cathcarta.

– Musimy podjac jakas decyzje – powiedzial pulkownik Cathcart do Yossariana. – A wszystko to wasza wina. Dlaczego zachcialo sie wam nalatywac powtornie? Dlaczego nie mogliscie zrzucic bomb za pierwszym razem, jak wszyscy inni?

– Za pierwszym razem nie zdazylem wycelowac.

– Wyglada na to, ze my tez nawracamy drugi raz – przerwal im pulkownik Kom parskajac smiechem.

– Wiec co mamy z nim zrobic? – zawolal w udrece pulkownik Cathcart. – Ludzie czekaja przed namiotem.

– Dlaczego wlasciwie nie mielibysmy dac mu medalu? – zaproponowal pulkownik Korn.

– Za to, ze powtornie podchodzil do bombardowania? Za co mamy mu dac ten medal?

– Za to, ze powtornie podchodzil do bombardowania – odpowiedzial pulkownik Korn usmiechajac sie z zadowoleniem do swoich mysli. – Ostatecznie trzeba bylo niemalej odwagi, zeby nalatywac na cel powtornie, kiedy w poblizu nie bylo innych samolotow, odwracajacych uwage artylerii przeciwlotniczej. A poza tym zniszczyl przeciez most. Wie pan, to moze byc rozwiazanie: chwalic sie glosno czyms, czego powinnismy sie wstydzic. To jest sposob, ktory nigdy nie zawodzi.

– Mysli pan, ze to sie uda?

– Jestem pewien. I na wszelki wypadek awansujemy go jeszcze na kapitana.

– Czy nie sadzi pan, ze posuwamy sie dalej, niz to konieczne?

– Nie, nie sadze. Lepiej sie zabezpieczyc, a stopien kapitana nie robi wiekszej roznicy.

– Dobrze – podjal decyzje pulkownik Cathcart. – Damy mu medal za to, ze mial odwage wrocic na cel. I awansujemy go na kapitana. Pulkownik Korn siegnal po czapke.

– “Wychodza usmiechnieci' – zazartowal i kiedy wychodzili, objal Yossariana ramieniem.

14 Kid Sampson

W czasie nalotu na Bolonie Yossarian nie mial odwagi, zeby nalatywac na cel nawet raz, i kiedy znalazl sie wreszcie w powietrzu, w kabinie dziobowej samolotu Kida Sampsona, wcisnal guzik swojego laryngofonu i spytal:

– No i jak? Co nawala w samolocie? Kid Sampson wrzasnal:

– Czy cos nawala w samolocie? Co sie dzieje?

Okrzyk Kida Sampsona zmrozil Yossarianowi krew w zylach.

– Czy cos nawala? – wrzasnal przerazony. – Wyskakujemy?

– Nie wiem! – krzyknal Kid Sampson kwilac z podniecenia. – Ktos powiedzial, ze mamy skakac. Kto to byl? Kto to powiedzial?

– Mowi Yossarian z kabiny dziobowej! Tu Yossarian. Slyszalem, jak mowisz, ze cos nawala. Czy to nie ty powiedziales, ze cos nawala?

– Myslalem, ze to ty powiedziales, ze cos nawala. Chyba wszystko jest w porzadku. Tak, wszystko w porzadku.

Yossarianowi serce zamarlo. Bylo bardzo zle, skoro wszystko bylo w porzadku i nie mieli zadnego pretekstu, zeby zawrocic. Przezyl chwile ponurego wahania.

– Nie slysze cie – powiedzial.

– Powiedzialem, ze wszystko jest w porzadku.

Slonce odbijalo sie oslepiajaco w porcelanowo blekitnej wodzie w dole i na lsniacych krawedziach innych samolotow. Yossarian chwycil pek kolorowych przewodow prowadzacych do gniazdka telefonu pokladowego i wyrwal je.

– Nadal cie nie slysze – powtorzyl.

Rzeczywiscie nic nie slyszal. Powoli spakowal swoj mapnik, wzial trzy kamizelki przeciwodlamkowe i przeczolgal sie do przedzialu glownego.

Nately, siedzacy sztywno w fotelu drugiego pilota, dojrzal go katem oka, kiedy zblizal sie z tylu do fotela Kida Sampsona, i usmiechnal sie blado. Wygladal jakos krucho, wyjatkowo mlodo i niesmialo pod ciezarem sluchawek, helmu, laryngofonu, kamizelki przeciwodlamkowej i spadochronu. Yossarian nachylil sie do ucha Kida Sampsona.

– Nadal cie nie slysze – ryknal przekrzykujac huk silnikow. Kid Sampson obejrzal sie na niego ze zdziwieniem. Mial kanciasta, komiczna twarz z uniesionymi brwiami i mizernym jasnym wasikiem.

– Co? – spytal przez ramie.

– Nadal cie nie slysze – powtorzyl Yossarian.

– Musisz mowic glosniej – powiedzial Kid Sampson.-Wcale cie nie slysze.

– Mowilem, ze cie nie slysze! – wrzasnal Yossarian.

– Nic na to nie poradze – wrzasnal mu Kid Sampson. – Krzycze najglosniej, jak tylko moge.

– Nie slyszalem cie przez telefon – ryknal Yossarian czujac, ze traci nadzieje. – Bedziesz musial zawrocic.

– Z powodu telefonu? – spytal z niedowierzaniem Kid Sampson.

– Zawracaj – powiedzial Yossarian – bo ci leb rozwale.

Kid Sampson spojrzal w strone Nately'ego szukajac moralnego wsparcia, ale ten odwrocil glowe. Yossarian byl starszy stopniem od nich obu. Kid Sampson jeszcze przez chwile opieral sie bez przekonania, a potem skapitulowal ochoczo, z radosnym okrzykiem.

– Nie mam nic przeciwko temu – oswiadczyl z zadowoleniem i kilka razy gwizdnal przenikliwie pod wasem. – Tak jest, panowie, stary Kid Sampson nie ma nic przeciwko temu. – Znowu zagwizdal, po czym krzyknal przez telefon pokladowy: – A teraz posluchajcie, moje ptaszyny. Mowi admiral Kid Sampson. Kwacze admiral Kid Sampson, chluba piechoty morskiej Jej Krolewskiej Mosci. Tak jest, panowie. Zawracamy. Jak Boga kocham, chlopaki, zawracamy!

Nately tryumfalnym gestem zerwal z glowy helm ze sluchawkami i uszczesliwiony zaczal sie kiwac w tyl i w przod jak ladne dziecko w wysokim foteliku. Sierzant Knight stoczyl sie z gornej wiezyczki i w szale entuzjazmu walil wszystkich po plecach. Kid Sampson lagodnym lukiem wyprowadzil samolot z szyku i skierowal sie w strone lotniska. Kiedy Yossarian podlaczyl swoj helm do jednego z zapasowych gniazdek, uslyszal, ze dwaj strzelcy w tyle samolotu spiewaja La cucaracha.

Po wyladowaniu radosny nastroj ulotnil sie gwaltownie i zapanowalo niezreczne milczenie. Yossarian ochlonal calkowicie i mine mial niezbyt pewna, kiedy wysiadal z samolotu i zajmowal miejsce w czekajacym juz na nich jeepie. Nikt nie odzywal sie ani slowem przez cala droge wzdluz morza, poprzez przytlaczajace, hipnotyzujace

Вы читаете Paragraf 22
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ОБРАНЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату