przeszedl energiczniej do ataku.
– Przeciez ona sama mowila, ta Strogel, ze pochod drobnoustrojow ma tez swoje dobre strony, stwarza bowiem okazje do przesiedlenia czesci ludnosci. A to przeciez wyjdzie im na dobre. Nie mozna wiec mowic o bezposrednim zagrozeniu.
– Tak, to byl jej blad taktyczny, ze powiedziala to rowniez tobie – odparl szyderczo Hal, mszczac sie w ten sposob za niedawne drwiny.
– Niebezpieczenstwo, tez cos! Kazde nie wyjasnione zjawisko kryje za soba niebezpieczenstwo. A co sie stanie, jezeli ludzie nie opanuja tych drobnoustrojow? Ale zostawmy to na razie – szef produkcji zerwal sie podniecony. – Nawet jezeli ekonomisci sa temu przeciwni, kolezance Strogel zlecono poprowadzenie sprawy. Przybyla do nas osobiscie. Jestem niemal przekonany, ze to sprawa o szczegolnym znaczeniu. Jedno miasto zostalo juz ewakuowane i w wiekszej czesci zniszczone. Drugiemu grozi to samo. Aby uniknac paniki, nalezy koniecznie oglosic w tej sprawie komunikat… A poza tym: czy nie sadzicie, ze jestesmy jakby pod presja? Jezeli powiemy jutro “nie”, zjawi sie tu pojutrze delegacja ONZ.
– No to po co w ogole ta cala dyskusja! – odparl niechetnie ekonomista.
– Jezeli ten argument zadecydowal – powiedzial Hal – nie swiadczy to dobrze o naszej zalodze. No, ale wazny jest wynik dyskusji. Chcialbym, zebysmy zwrocili uwage przede wszystkim na znaczenie tego kroku dla nauki. To sie moze stac nawet wydarzeniem epokowym.
– Wiecie co, koledzy, absolutnie nie zgadzam sie z wasza postawa. – Przedstawicielka komitetu produkcyjnego wstala z miejsca. – Porusze te sprawe na posiedzeniu komitetu. Co za przelewanie z pustego w prozne! W koncu w tym tkwi problem, ktory dotyczy nas wszystkich!
Hal odetchnal z ulga i skinal glowa. Wreszcie znalazl sie tu ktos rozsadny, pomyslal.
Royl rzucil mu karcace spojrzenie, potem zabral glos:
– Niech bedzie. Nie moge zabronic ci postawienia tego na zebraniu komitetu. Kolezanka Strogel zostanie powiadomiona, ze… Hal, od pazdziernika? – Hal zawahal sie przez chwile, potem kiwnal glowa -…ze od pazdziernika rozpoczniemy produkcje potrzebnego im gazu plynnego. Ty – zwrocil sie do szefa zbytu – przygotujesz do jutra odpowiednie umowy.
– Ale… – wtracil ekonomista. Szef zbytu rowniez otworzyl usta, jak gdyby chcial zaprotestowac.
– Powiedzialem, ze zaczniemy produkcje – kontynuowal niewzruszenie Royl, a jego glos stal sie o ton ostrzejszy. – Chcialbym jeszcze zaznaczyc, ze ta decyzja jest podyktowana wylacznie przez zdrowy rozsadek. To, co Hal okresla mianem epokowe, to czysta spekulacja. Straty mozemy chyba wyrownac dalszym obnizeniem produkcji letniej, a zreszta… moze bedziemy mieli lagodna zime. – Ta uwaga Royl rozladowal napieta sytuacje.
Szef produkcji odezwal sie juz przy drzwiach:
– Poza tym nie wydaje mi sie, aby to mialo trwac wiecznie. Kiedys wreszcie te… te bestie zostana ujarzmione.
– Tym gorzej dla nas – odburknal ekonomista. – Ciekawe, co wtedy zrobimy z tym tysiacem kontenerow chlodniczych.
– Hal – zarzadzil Royl, stojac juz w progu – przekazesz kolezance Strogel nasza decyzje.
Hal zapowiedzial Res swoja wizyte. Chcial odwiedzic ja w hotelu osobiscie. Moze nadarzy sie okazja do dluzszej rozmowy.
Kiedy przechodzil przez hali gmachu zarzadu, zamigotal wlasnie ekran informatora zakladowego.
Hal przystanal i zaczal czytac: Oswiadczenie komitetu produkcyjnego. W wyniku porannych obrad komitet uchwalil jednomyslnie, co nastepuje: Kolektywowi kierowniczemu udziela sie nagany z powodu wykroczenia przeciw zasadzie solidarnosci. Potracanie bonow za wydajnosc bedzie zroznicowane, poniewaz kierownicy dzialow rozwoju i produkcji wykazali sie pozytywna postawa.
Dalej nastepowal krotki komentarz dotyczacy wydarzenia, z pominieciem sprawcy wszystkiego: armii drobnoustrojow.
Ow tekst jak rowniez przebieg wczorajszej narady w pewnym stopniu zadowalaly rowniez Hala. Royl, a zwlaszcza ekonomista beda wsciekli. Pod koniec roku Nastana mniej bonow za wydajnosc i nie starczy i«t ich na zakup superbatyskafu. Dobrze im tak, pomyslal Hal ze zlosliwa satysfakcja, niech nurkuja jak inni. W ogole po co istnieja ci niedzielni nurkowie?
Mial wrazenie, ze jego plany maja teraz lepsze perspektywy. Bez watpienia wiazalo sie to z osoba owej Res Strogel.
Ale kiedy wkrotce stanal przed nia, zaczely ogarniac go watpliwosci.
Res nie byla jeszcze ubrana. Siedziala skulona na piankowym fotelu, owinieta wlochata pelerynka. Poprosila, zeby usiadl. Wiadomosc o tym, ze kombinat zacznie dostarczac od pazdziernika gaz, przyjela jak rzecz oczywista.
– Nie spodziewalam sie niczego innego – powiedziala.
Dzisiaj wyglada lepiej, pomyslal Hal. Z jej twarzy zniknelo zmeczenie, wydawala sie za to bardziej chlodna i oficjalna niz poprzedniego dnia.
Dlatego przedstawil swa sprawe z wahaniem. Bylo to wahanie praktyka wobec teoretyka, wynikajace z nie zawsze slusznego przekonania, ze ten drugi lepiej orientuje sie w sprawie.
Ostroznie zapytal, czy wedlug niej jest mozliwe praktyczne zastosowanie calych kolonii drobnoustrojow w produkcji.
Usmiechnawszy sie jakby troche sarkastycznie, powiedziala:
– Nie, niestety nie. Nie mozna sie rowniez tego spodziewac w najblizszym czasie. Ale – tu ozywila sie troche – to nie jest wykluczone. – Wstala powoli. – Jezeli jednak zajmujecie sie ta sprawa powaznie, radzilabym zwrocic sie z tym jak najszybciej do profesora Mexera. Tylko on jest kompetentny w tej dziedzinie. Dam ci jego adres. – Niedbalym krokiem podeszla do biurka. Szeroka pelerynka nadawala jej wyglad szarego stozka. Halowi nasunelo sie porownanie: Res przypomina antycznych, ascetycznych uczonych. A potem ni stad, ni zowad przyszlo mu do glowy, ze powinna jeszcze nosic niklowane okulary, takie z dziewietnastego wieku. Usmiechnal sie, choc rownoczesnie zapragnal pracowac razem z ta kobieta.
– Prosze – przerwala tok jego rozmyslan. Podala mu mala kartke. – Czy przyniosles umowe? Spiesznie wyjal potrzebny dokument. Res przeczytala go dokladnie, kiwajac od czasu do czasu glowa, nastepnie podpisala, przyciskajac pod spodem swoj osobisty kod.
Hal spojrzal z uznaniem. Pieczec z osobistym kodem otrzymywaly z Sekretariatu ONZ jedynie wybitne osobistosci. Zrozumial teraz, ze Res otrzymalaby swoj gaz nawet bez zgody kombinatu.
Kiedy stal juz w progu gotowy do wyjscia, Res przypomniala mu:
– Nie zapomnij zwrocic sie do Mexera. – Wydalo mu sie, ze mowiac to usmiechnela sie.
Kiedy drzwi sie zamknely, Res w zamysleniu strzelila palcami. Ten Hal wyglada na takiego, ktory konsekwentnie kroczy raz obrana droga. Ciekawe, jak zachowa sie Mexer, czy zdobedzie sie na to, aby zbyc rowniez projekty praktyka jako spekulacje. Do tej pory raczej plaszczyl sie przed praktykami. Res byla zadowolona z rezultatow podrozy. Chciala tez przy okazji wpasc na krotko do Ewy, a w drodze powrotnej na trzy dni do dzieci.
Propozycja Royla, aby przesunac podjecie decyzji o dzien, zaskoczyla ja troche. To moglo oznaczac tylko jedno: istnialy zastrzezenia co do produkcji gazu plynnego.
Res wiedziala doskonale, ze mimo kontrargumentow udaloby sie jej i tak z pomoca komisji doprowadzic do rozpoczecia tej produkcji. Musiala przyznac w duchu, ze w duzej mierze kieruje sie egoizmem. Chciala udowodnic wreszcie slusznosc swojej tezy. Dopiero kiedy gaz ograniczy tempo procesow zyciowych tych drobnoustrojow, zaistnieja odpowiednie warunki, aby gruntownie zbadac brakujace ogniwa.
Res siegnela do przycisku wideofonu, aby zglosic sie u Ewy.
V
Z nadciagajacej burzy zdali sobie sprawe niemal w ostatniej chwili. Charles, wbrew instrukcji kierownika ekspedycji, Tocsa, zmienil zakres czestotliwosci aparatury radiowej, chcac w ten prosty sposob odebrac ewentualne sygnaly. Kiedy wsrod szumow wylowil jakies piski, rozpoczely sie zaklocenia. W odbiorniku